Via Appia - Forum

Pełna wersja: Relatywna debilność
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Syn debila, pomyślałem sącząc napój owocowy przez słomkę. Miałem ewidentnie na myśli siebie, ale natychmiast nić skojarzeń przywiodła mi twarz Krzysztofa. Jego ojca oczywiście nie znałem. Taka asocjacja jest naturalna. Nie mamy wpływu na to jakich dokładnie ludzi poznajemy w życiu. Tak samo jak nie wiemy, jaki będą prezentować poziom intelektualny. Krzysztof był specyficzny. To nie to, że za każdym razem, kiedy się odezwał miało się ochotę co najmniej zalegalizować eutanazję, dla ludzi którzy nie są świadomi, jaki obciach stanowią dla samych siebie. I prawdopodobnie ich rodzin. On po prostu miał talent do tego, by powiedzieć coś absolutnie płytkiego. Można by powiedzieć, że był królem oczywistości. Dokładnie tak samo jak mój ojciec. Stąd ta asocjacja myślowa.
Siedział naprzeciwko, wyjadając frytki z papierowego kartonika po kanapce z mięsem, jakie serwują w restauracjach szybko obsługowych. Miał majonez w kącikach ust. Najwidoczniej nie zdawał sobie z tego sprawy, lub mu to nie przeszkadzało. Mnie drażniłaby sama świadomość. Mlaskał. Dość specyficznie zresztą wkładał te frytki do ust, jakby chciał pobić rekord w umiejscowieniu jak największej ilości w środku, bez gryzienia. Nie był bardzo głodny, po prostu sprawiało mu dziwną frajdę zjedzenie ich w ekspresowym tempie.
Chciałem mu przerwać, powiedzieć, że zachowuje się idiotycznie, ale od kiedy zmarła matka przestałem starać się go zmieniać. Dlatego siedziałem, ciumkając słomkę. Myślałem o tym, do kogo mam zadzwonić i jakie zadania czekają mnie w nadchodzącym tygodniu, kiedy chwycił swój napój. Odchrząknął, po przełknięciu. Chwycił papierową serwetkę i wytarł usta.
- To kiedy wreszcie się ustatkujesz?
Nie zdążył nawet pogryźć wszystkiego dokładnie. Miał kawałki ziemniaka między zębami i czelność pytać się mnie, kiedy przystąpię do aktu prokreacji. Z punktu wyprowadził mnie z równowagi. Pragnąłem by nadchodzący kwadrans przeleciał niczym TGV. Nie odpowiedziałem oczywiście. Nie miałem zamiaru wdawać się w kolejną jałową dyskusję. Czekałem na zmianę tematu. Na kolejny wyrzut.
- Może byś tak odpowiedział, jak osoba starsza zadaje ci pytanie? Jak cię ta twoja matka wychowała?
Kiedy nie udaje mu się czegoś na mnie wymóc, szuka winnych wszędzie indziej. Tak było od zawsze. Wszyscy są odpowiedzialni, tylko nie on. Ojciec Święty, zwykliśmy go nazywać za plecami. Na nic innego nie starczało nikomu odwagi. Terror psychologiczny, spowodowany faktem, że należy milczeć i przytakiwać a nie wdawać się w dyskusję, pobudzał w nas lekką paranoję. Mógłbym teraz powiedzieć wprost, co o tym wszystkim sądzę, ale wydaje mi się, że na to nie zasługuje.
- Czyli jednak nic nie powiesz? Masz depresję? Zwolnili cię z pracy?
Czasem mam wrażenie, że to ja jestem debilem, że godzę się na posiadanie w swoim życiu takiej osoby. Bo kto przy zdrowych zmysłach godzi się na takie traktowanie? On już od dawna żyje ze świadomością, że ma syna debila. Może czas, żebym poważnie ten fakt przemyślał? W końcu, jak to ktoś kiedyś powiedział, rodzic ma zawsze rację.
Kłopoty z rodzicami - kto ich nie ma. Ostatecznie, lepszy ojciec-debil niż ojciec-muzyk disco polo.

Narrator odpowiednio sfrustrowany, ojciec odpowiednio upierdliwy... Aż czuć ten siedmiokrotnie używany tłuszcz z frytek...

O tej porze nie poluję na literówki, ortografie i interpunkcję, gdyż zwierzęta to dzienne i z jam ich wydobywać nie będę.

Rafale - wielu ma problem z toksycznymi rodzicami. Czasami jest to ujawnione i widoczne, czasami stanowi podwodne skały, o który rozbija się dusza dziecka.

Kiedyś na pytanie, jak wychować szczęśliwe dziecko, usłyszałam odpowiedź, że należy zacząć circa na 25 lat przed jego urodzeniem. Szczęśliwi, mądrzy rodzice wychowają szczęśliwe i mądre dziecko.

Tu - w miniaturze - mamy relacje ojciec - syn. Syn jest narratorem, więc jego poznajemy lepiej, głębiej. O ojcu wiemy tylko tyle, ile zawarte w subiektywnych i nacechowanych emocjonalnie komentarzach syna. Nie wiem, jaki był ojciec, wiem że narrator bulgoce buntem i złością. Ojciec był po prostu NIE TAKI, czyli DEBILEM. Szyderstwo w opisie jedzenia frytek uderza. To jest perspektywa widzenia, oceny. Pożera, pochłania, przeżuwa. Symbolika poczucia zagrożenia? Prawdopodobnie tak. Czy uzasadnione? Nie wiem. Nie wzbudził we mnie niechęci do ojca. Raczej świadomość, że mam silnie neurotycznego rozmówcę, którego osąd o ojcu jest taki z jakiegoś powodu (śmierć matki? rozziew poglądów? rywalizacja samców? - nie wiem). Narrator nie dopuszcza de facto "do głosu" ojca - on go tylko beszta ironią i pogardą. Nie twierdzę, że to wada tekstu - to zamierzenie , by po prostu ukazać świata z jednej strony - mojszej. Tak zresztą większość nas go widzi. Zwłaszcza tak widzi się rodziców.

Pasiasty się oburzy, ale powiem, że na początku się gubię. O kim to jest? O Krzysztofie? Wprawdzie powtórzenie "asocjacje" każe mi szukać, ale by iść dalej, poddaję się i myślę: Dobra, to zabieg w narracji, bohater ma rozchwianą osobowość, co objawia się w znerwicowanej, dość egzaltowanej opowieści. Z tym, że to wynika z mojej rezygnacji. Moim zdaniem początek jest nieczytelny logicznie, widzę zbyt duży skrót. Potem miesza mi się wciąż. Ale oddzielam. czasami mnie to irytuje. Może tak ma być.

8/10



Rozchwianie było zamierzone, a skoro wieczne pretensje ojca są niedostrzegalne, to może po prostu wynika z braku fonii xD
Dzięki za wizytę :-)
Dostrzegane są wieczne pretensje o wieczne pretensje.
I to nie brak fonii.
Ja na przykład nie mam wiecznych pretensji, ino taką pieprz... niewdzięczną funkcję.
Jest duża różnica między ojcem z miniatury a Tobą, Nataszo. Ty się zastanawiasz nad stanem rzeczy, zadajesz pytania typu 'dlaczego?' sobie. Nasz rodzic z tekstu ma na to wy...ne. On po prostu szuka zaczepki, po raz kolejny zadając pytania, na które zna odpowiedź. Zjawisko to jest dla mnie tytułowym debilizmem.
Ależ ja mówiłam jako rodzic!
Ja mam wieczne pretensje, że...
Kurna, o co mam do dziecka aktualnie wieczne pretensje?
Aha! Ostatnio, że wnuczka mówi nie-wiadomo-jakim-językiem, a syn jej odpowiada jeszcze-bardziej-nie-wiadomo-jakimWink

Przedtem miałam o śmierdzące adidasy przy kanapie w salonie. I mokry ręcznik na klamce łazienki. I o wydawanie pieniędzy bez kontroli. I o upychanie opakowań po pizzy na szafie. No ta! jeszcze o to,że żywi się idiotycznie frytkami i hamburgerami!
Ciekawy sposób obrałeś na pokazanie rozchwiania emocjonalnego. Pokazałeś w "drwiący" sposób ocenianie samych siebie, bądź ludzi nam znanych. "Drwiący" jest tu, z mojej strony, pochwałą.
Podobało mi się.

Ocena:

7/10
Cytat:Pasiaty napisał:
To nie to, że za każdym razem, kiedy się odezwał miało się ochotę co najmniej zalegalizować eutanazję, dla ludzi którzy nie są świadomi, jaki obciach stanowią dla samych siebie.
Big Grin <lol2> Przy tym parsknęłam. Jest w porządku, chociaż nie daje mi spokoju jedna rzecz. Bo jak tu napisała Natasza, patrzymy tylko z jednego punktu widzenia, a mnie nurtuje, co skrywa się pod tą paranoiczną powłoką ojca. Może teraz rzut oka z jego perspektywy? Wink