Via Appia - Forum

Pełna wersja: Dzidek
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Sadząc drzewa zauważyłem wiele chwastów. Nieopodal, wśród nocnej ciszy zakłócanej sporadycznymi przelotami parszywców na miotłach spostrzegłem, iż w jaskini ukrywa się człowiek niespełna rozumu. Po niekrótkiej rozmowie z tym dziwakiem poszedłem do domu, a rozmawiając z nim zauważyłem, że dziwak jest dziwny. Zanim dowiedziałem się, że jaskiniowcem jest przedstawiciel grupy dzidków pospolitych Dzidek opowiedział mi, że niegdyś zajmował się sadzeniem pięciolistnej kończyny. Roślina ta miała trzy listka, a każdy z tych listków wychodził z jednej łodyżki. Kiedy Dzidek zorientował się, iż nie jest to dochodowa praca postanowił ją zmienić. Kalkulacja i ogromna chęć wysokich zarobków spowodowały, że Dzidek pięć lat temu zamieszkał w jaskini. Niestety, ale tylko dla Dzidka ten pożyteczny jak pszczoła pracownik od dwóch lat nie dostał zasłużonej przecież wypłaty. Winna temu wszystkiemu Gołota nic nie odpowiadała, bo nie słyszała pytania. Była ona wówczas na drugim końcu lasu. Ja i mój znajomy byliśmy na czwartym końcu, a ścieżka prowadząca przez cały las była tak długa jak sam las. Ściółka leśna i podgrzybki rosły w lesie, drzewa zaś były nad lasem. Pod lasem, niezasłużenie znajdywała się ziemia, chociaż nie wiem, ponieważ mnie tam nie było. Sam las natomiast znajdował się w bliżej nieokreślonym i nieznanym nikomu miejscu, a koperta nigdy nie została wysłana. Po wysłuchaniu tych strasznych żalów Dzidka zachciało mi się spać, ale zaraz mi się odechciało i czym prędzej poszedłem do domu Miechowskiego. Pożegnałem się, lecz później doszedłem do wniosku że nie z Dzidkiem, ale podobnym do niego jak trzy krople wody dzięciołem. Konflikt wewnętrzny i długa droga do kolegi przyczyniły się do tego, że prawie zasnąłem na drodze. Miechowski z rozsądkiem w oczach otworzył drzwi a następnie zauważył, iż zbliżam się do podwórka. Wchodząc przez ów próg w jednej chwili odechciało mi się spać, co najprawdopodobniej było spowodowane moim nieszczęsnym potknięciem przez srogi stopień. Nie potrafię opisać bólu jaki czułem zaraz po podcinającym skrzydła upadku. Woda mineralna była mineralna, ale co z tego jeśli u Miechowskiego jej nie było. Okrutny przyjaciel wypił całą i nie miałem zamiaru jej szukać. W plastikowej butelce, której również brakowało picia pozostały jedynie śladowe ilości orzecha.
Osobiście nie wygląda mi to na miniaturę. Raczej na jakieś streszczenie. Trochę słabe, ale pracuj dalej.

Ocena:

1/10