19-11-2011, 01:22
Chłopiec klęczał na leśnej drodze. Wpatrywał się w czarne mrówki uwijające się między kamykami.
Po chwili wyjął z kieszeni dużą, oprawioną w czarny plastik lupę.
- Przestań! To obrzydliwe! - Mała dziewczynka złapała rękę brata.
- Spadaj – wysyczał chłopiec wyszarpując się z chwytu i odpychając siostrę na drogę.
Słychać...
***
... dziki wrzask!
- Szybciej osły! Spóźnimy się! - Potężna kobieta w lektyce krzyczy poganiając tragarzy.
Drewniana konstrukcja chwieje się i trzeszczy, mężczyźni biegną lawirując między drzewami, łamiąc gałęzie i płosząc zające. Zdezorientowane szaraki wysypują się dziesiątkami z lasu i niczym bura fala rozbijają się na plaży.
- Stać! - Lektyka staje w miejscu, wygina się na bok, jeden z niosących próbuje podtrzymać pojazd, lecz bezskutecznie. Całość wali się grzebiąc pod karmazynowym baldachimem tragarzy, pasażerkę i kilka zagubionych zajęcy.
- Pomóż Aniu! - krzyk uwięzionej wyrywa dziecko z osłupienia. Dziewczynka podbiega bliżej, chwyta materiał i jednym szarpnięciem uwalnia całą gromadę.
Wiatr porywa baldachim, który rozkłada krwistoczerwone skrzydła i majestatycznie wzbija się ku Słońcu.
- Gamonie! - pomstuje kobieta wstając i poprawiając atłasową suknię koloru morskiej zieleni - Nawet lektyki nie potrafią równo... - przerywa, odwraca się, patrzy na dziewczynkę. - Kochanie, Aniu – mówi – Nie poznajesz mnie?
- Babcia Marysia? - szepcze Ania.
- Córciu moja – mówi babcia i przytula dziewczynę. - Jak się cieszę, że jestem o czasie.
Ania obejmuje babcię i pyta:
- Co ty tu robisz?
- Tutaj? Jestem królową!
- Królową?
- Tak córciu, twoją królową twojego królestwa.
- Mojego król... - Ania nie kończy, wpatruje się w stary dom. Pomarańczowe ściany, zielony płot i złośliwy baran łypiący na nią spode łba.
- Pomyślałaś o mnie, prawda? - Babcia-królowa uśmiecha się szeroko.
- Tak – mówi Ania chowając się za babcią. Baran nie spuszcza jej z oka.
- Na nas już czas, kochanie. - Babcia gładzi Anię po głowie. - Czekają na nas.
- Kto czeka?
- Dowiesz się na miejscu.
- A mama? Tata?
- Dołączą do nas później, skarbie.
- Dobrze – mówi dziewczynka spoglądając na ciemne okna mieszkania na trzecim piętrze.- Chodźmy!
Ruszają zostawiając zające, lektykę, oszołomionych tragarzy, brata i motocyklistę stojącego z kaskiem w dłoni i twarzą białą niczym sama śmierć.
Po chwili wyjął z kieszeni dużą, oprawioną w czarny plastik lupę.
- Przestań! To obrzydliwe! - Mała dziewczynka złapała rękę brata.
- Spadaj – wysyczał chłopiec wyszarpując się z chwytu i odpychając siostrę na drogę.
Słychać...
***
... dziki wrzask!
- Szybciej osły! Spóźnimy się! - Potężna kobieta w lektyce krzyczy poganiając tragarzy.
Drewniana konstrukcja chwieje się i trzeszczy, mężczyźni biegną lawirując między drzewami, łamiąc gałęzie i płosząc zające. Zdezorientowane szaraki wysypują się dziesiątkami z lasu i niczym bura fala rozbijają się na plaży.
- Stać! - Lektyka staje w miejscu, wygina się na bok, jeden z niosących próbuje podtrzymać pojazd, lecz bezskutecznie. Całość wali się grzebiąc pod karmazynowym baldachimem tragarzy, pasażerkę i kilka zagubionych zajęcy.
- Pomóż Aniu! - krzyk uwięzionej wyrywa dziecko z osłupienia. Dziewczynka podbiega bliżej, chwyta materiał i jednym szarpnięciem uwalnia całą gromadę.
Wiatr porywa baldachim, który rozkłada krwistoczerwone skrzydła i majestatycznie wzbija się ku Słońcu.
- Gamonie! - pomstuje kobieta wstając i poprawiając atłasową suknię koloru morskiej zieleni - Nawet lektyki nie potrafią równo... - przerywa, odwraca się, patrzy na dziewczynkę. - Kochanie, Aniu – mówi – Nie poznajesz mnie?
- Babcia Marysia? - szepcze Ania.
- Córciu moja – mówi babcia i przytula dziewczynę. - Jak się cieszę, że jestem o czasie.
Ania obejmuje babcię i pyta:
- Co ty tu robisz?
- Tutaj? Jestem królową!
- Królową?
- Tak córciu, twoją królową twojego królestwa.
- Mojego król... - Ania nie kończy, wpatruje się w stary dom. Pomarańczowe ściany, zielony płot i złośliwy baran łypiący na nią spode łba.
- Pomyślałaś o mnie, prawda? - Babcia-królowa uśmiecha się szeroko.
- Tak – mówi Ania chowając się za babcią. Baran nie spuszcza jej z oka.
- Na nas już czas, kochanie. - Babcia gładzi Anię po głowie. - Czekają na nas.
- Kto czeka?
- Dowiesz się na miejscu.
- A mama? Tata?
- Dołączą do nas później, skarbie.
- Dobrze – mówi dziewczynka spoglądając na ciemne okna mieszkania na trzecim piętrze.- Chodźmy!
Ruszają zostawiając zające, lektykę, oszołomionych tragarzy, brata i motocyklistę stojącego z kaskiem w dłoni i twarzą białą niczym sama śmierć.