Via Appia - Forum

Pełna wersja: Łoś i ryba
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Krótkie opowiadanie zainspirowane grą komputerową Węże Avalonu opatrzone lekko w alegorię.

Łoś i ryba

Węże Avalonu zapętlały się mu na szyi.
Spojrzał na Alka. Był jak zwykle pełen energii i wigoru.
Piotr miał już trzydzieści-siedem lat, zmarszczki i jak zwykle to samo ubranie. Mrużąc opuchnięte oczy nasłuchiwał jazzowej muzyczki wybrzmiewającej z radia. Patrzył na Alka. Wczoraj Alek mu mówił o łosiu, rybie i o tym, że Piotr jest świetny, i że powinien się radować. Jednak dzisiejszy szary dzień z opłakanymi chmurami nad głową nie dodawał wcale otuchy. Jedyna nadzieja w Alku - pomyślał.
Siedzieli oboje przy stoliku najbliżej barmana.
- Dzisiaj łoś z rybcią cię nieco pogryzą - rzekł powoli Alek.
- Nie rozumiem - odparł Piotr.
- Piranie są jak sumienie, więc dzisiaj porozmawiamy inaczej...
- Cicho, cicho... - uspokajał Piotr, nerwowym głosem pełnym trwogi. - Nie wiem, o co ci chodzi, mój bracie.
- Słuchaj, Piotr. Muszę ci się do czegoś przyznać.
- Czego znowu? - zapytał znudzonym tonem, jakby słyszał to już tysiące razy. - O co ci chodzi tym razem?
- Jestem mordercą.
Zaskoczony szczerością, Piotr zdjął swój wzrok z czarno-białego obrazu telewizora i wlepił go w twarz Alka.
- T-ty to powiedziałeś...?
- Tak. Jestem mordercą.
- Ale jak to?
- Normalnie. Zamordowałem człowieka. Właściwie nie jednego. Chcę, żebyś to sobie uświadomił. Rozmawiasz właśnie z zabójcą.
Piotr otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Ale... to nie może być prawda! Jesteś moim bratem!
- Przykro mi. Ale już od dawna jestem jak pasożyt. I drapieżnik. W końcu zamordowałem człowieka.
- To nie możliwe! - Piotr próbował się otrząsnąć, i powiedział spokojniej. - Gadasz głupoty. Ty zabiłeś? Przecież ty jesteś jeszcze dzieckiem! Małe, niewinne...
- Tak ci się zdaje. Opętałem cię.
Piotr wybuchnął śmiechem.
- Opętałeś mnie, wolne żarty! Ty nie jesteś w stanie zabić muchy, chyba że ta wpadnie ci do ust!
- Zamordowałem kobietę i jej dziecko. Chcę, żebyś to wiedział. Odwlekałem to już długo.
Poważna mina Alka sprawiała, że Piotr nie czuł się zbyt komfortowo. Zapytał poważnie:
- Naprawdę kogoś zabiłeś? W takim razie powiedz mi, kto przez ciebie przewraca się w grobie?
- Twoja żona.
W tym momencie Piotr zbladł niczym trup w trumnie. Próbował coś powiedzieć, coś wyjąkać, nie dawał rady.
- I twoje dziecko.
Piotrowi zaćmiło w głowie. Fioletowy kolor ogarnął jego źrenice.
- Alusię... - rzekł z czułością, jakby widział jej ducha i próbował ją przytulić, ale ta się oddalała.
- Tak. Alusię.
Zrobiło się chłodno.
- Ale... ale... dlaczego?
- Taka moja rola. Jestem aktorem. Zabijam.
- A piegi, które zbieraliśmy w locie?
- Zjadłem. Wszystkie krakersy. Wspomnienia. Wszystko zeżarłem.
- A co będzie, gdy ty umrzesz?
- Zjawią się inni, moi koledzy.
- Jak to?! - oburzył się Piotr. - Miałeś innych kolegów?! Zdradzałeś mnie?!
- Spokojnie - odparł niewzruszony Alek. - Dzięki Morfeuszowi, Tymonowi i Karolinie nie doznasz tak wielkiej różnicy, jak podczas naszej bliskiej relacji.
- Myślałem, że to coś więcej! Myślałem, że cię kochałem. Byłeś zawsze moją latarnią, ty słodki skurwysynu!
- Ejże, opanuj się, Krzysiu.
- Nie nazywam się żaden Krzyś, tylko Piotr!
- Ach tak, Piotrze. - Alek usadowił się wygodniej na krześle. - Musisz to zrozumieć. Jeżeli, że bez względu na wszystko będziemy dalej współpracować.
- Ty to nazywasz współpracą, gnoju?!
- Widzisz, ja jestem słaby - Alek zignorował pytanie. - Ale są jeszcze inni, którzy mogą ci odebrać życie. A z nimi nie ma żartów.
- A nasza bliskość?
- To tylko fikcja.
- Fikcja?
Przestrzeń zawirowała. Piotrowi ukazał się dawny pokój dziecięcy. Już prawie o nim zapomniał. Na środku pokoju stał Alek. Odbierał mu wszystko po kolei - pieniądze z portfela, kartki z kalendarza, aż w końcu życie jego najbliższych. Śmiał się po cichutku i wskazywał palcem szubienicę.
Powoli wszystko wracało, aż przezroczysta kulka stała się tak mała, że wsiąknęła ją rzeczywistość.
- Widzisz? To właśnie ja, jakiego nie znałeś. Zagramy teraz w tenisa?
Piotr płakał. Zdziwił się wesoło, że już zapomniał, kiedy ostatnio wylewał łzy.
- Zabiję cię! - ryknął szaleńczo.
- Nie zdołasz. A jeśli się to stanie, zginiesz i ty.
- Jesteś szatanem!
- Nie. Alkiem. Mordercą. Zabiłeś swoją rodzinę.
- Co?! Przecież to ty ich zabiłeś, sam przed chwilą tak...
Zabrakło mu tchu. Nie mógł się powstrzymać. Ta namiętność była silniejsza, niż jego wola. Pocałował go. Pocałował Alka.
Seks. Szybkie bicie serca. Potencja i znów seks. Sperma, dławienie i głosy.
- Mamo, gdzie jest tatuś?
- Poszedł do ogrodu, kochanie.
- A kiedy wróci?
Z powrotem w barze. Piotr coś wymamrotał pod nosem, otarł mokrą dłonią twarz.

- Ten żul znowu się zerzygał. Borys, weź posprzątaj.

Piotr tulił mocno puste ciało Alka. Jego dusza znajdowała się na podłodze. Słyszał głos, jakby z wewnątrz.
- Widzisz? Jesteś za słaby! Nie pokonasz mnie!
To się jeszcze okaże, gnido - pomyślał. Ociężałym ruchem wstał z podłogi i usiadł z powrotem na krześle. Wszystko jak dawniej. Nic się nie zmieniło.
- Czy ja jestem skazany? Czy nie mogę nic zrobić?
Przed jego oczyma pojawił się duch Aleksandry. Powiedziała mu, że żyje.

Zaprawdę, ciężko jest mi opisywać szczęście Piotra, który wrócił oszalały z radości do domu i uściskał swoją żonę tak mocno, jak tylko potrafił.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Piotr zerwał znajomość z Alkiem i wiódł trochę inne życie, niż wcześniej. Tak czy siak, jeśli to było tylko złudzenie (a najprawdopodobniej tak było) niech to będzie przestrogą dla innych. A jeśli chodzi o innego Piotra z twojej miejscowości - pogadaj z nim tak, jak Alek. Możliwe, że to uratuje mu życie. A jeżeli nie - niech da to chociaż nadzieję, bo Bogiem nie jestem, żeby wiedzieć jak im pomóc. A Bóg chyba też tego nie wie.





Hm. Tak czytam i czytam. Trochę zbłądziłam, ale doszłam Big Grin Ciekawa miniatura. Takie przebudzenie pijaka. Interesujące. Doszlifujesz nie co "fechtunek" i będzie super.

Ocena:

4/10
Tekst podobał mi się. Nie wiem, czy nie lepiej byłoby go przeredagować na krótki dramacik, z didaskaliami i w ogóle. Dobrze mi się czytało. Pozbądź się tego napuszonego zakończenia i będzie git. No i powtórzenia. Za dużo tego Alka, pozastępuj go jakoś.

Węże Avalonu zapętlały się mu [mu się imo brzmiałoby lepiej] na szyi.

Piotr miał już trzydzieści-siedem [trzydzieści siedem - bez pauzy] lat, zmarszczki[,] i jak zwykle to samo ubranie.

Jednak dzisiejszy[,] szary dzień z opłakanymi chmurami[bardzo podoba mi się ten epitet Smile] nad głową nie dodawał wcale otuchy.


- To nie możliwe! - Piotr próbował się otrząsnąć. [Po chwili]powiedział spokojniej. [imo] -


- Myślałem, że to coś więcej! Myślałem, że cię kochałem. Byłeś zawsze moją latarnią, ty słodki skurwysynu! [Big Grin]

- Nie nazywam się żaden Krzyś, tylko Piotr! [Nie jestem żaden Krzyś. Albo: nie jestem Krzyś. Musisz się zdecydować]

Jeżeli, że bez względu na wszystko będziemy dalej współpracować. [o.O A cóż to? Może: jeżeli mimo wszystko będziemy dalej współpracować. Tak?]


Przestrzeń zawirowała. Piotrowi ukazał się dawny pokój dziecięcy. Już prawie o nim zapomniał. Na środku pokoju stał Alek.

Zabrakło mu tchu. Nie mógł się powstrzymać. Ta namiętność była silniejsza, niż jego wola. Pocałował go. Pocałował Alka.
Seks. Szybkie bicie serca. Potencja i znów seks. Sperma, dławienie i głosy. [Ja rozumiem silne emocje, ale ta sperma mi tu nie pasuje...]

- Ten żul znowu się zerzygał [zrzygał]. Borys, weź posprzątaj.



Zaprawdę, ciężko jest mi opisywać szczęście Piotra, który wrócił oszalały z radości do domu i uściskał swoją żonę tak mocno, jak tylko potrafił.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Piotr zerwał znajomość z Alkiem i wiódł trochę inne życie, niż wcześniej. Tak czy siak, jeśli to było tylko złudzenie (a najprawdopodobniej tak było) niech to będzie przestrogą dla innych. A jeśli chodzi o innego Piotra z twojej miejscowości - pogadaj z nim tak, jak Alek. Możliwe, że to uratuje mu życie. A jeżeli nie - niech da to chociaż nadzieję, bo Bogiem nie jestem, żeby wiedzieć jak im pomóc. A Bóg chyba też tego nie wie. - popsułeś tym zakończeniem. Wystarczyłoby, gdybyś napisał, że Piotr wrócił do domu, ucałował żonę, a z kieszeni wytrząsnął okruchy Alka. Nie rób z czytelnika kretyna Wink Nie znoszę moralizatorskich tekstów. Brrr.