Via Appia - Forum

Pełna wersja: Artem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Pierwszy raz coś tak długiego napisałem. Na pewno będzie to kontynuowane. Pisałem to na telefonie, więc mogą być błędy. Życzę znośnej lektury Smile


Dalej siedzieli blisko siebie, ale teraz już w milczeniu. Dla niego liczyła się tylko ona. Skupiał na niej całą swą uwagę, pochłaniał wzrokiem każdą jej cząstkę. Natasza patrzyła swoimi lazurowymi oczami prosto w jego głębokie, ciemnobrązowe oczy. Siedzieli w takim stanie otępienia kilka chwil, lecz dla nich była to wieczność. W tym momencie poza sobą nie dostrzegali nic innego, co miało namacalną postać. Skupiali się jedynie na grze uczuć i pragnień. Każda sekunda rozciągała się niejako do nieskończoności, wydłużając prawdziwy i niepohamowany zachwyt ukochaną istotą. Artem nawet nie zauważył, kiedy jego ręka zaczęła wędrować po gładkiej i aksamitnej dłoni dziewczyny. Podróżował ścieżkami delikatnie wyrytymi, które stopniowo i łagodnie zanikały na brzegach. Uwielbiał jej dłonie i ona wiedząc o tym, bezwiednie się temu poddawała w swojej ukrytej przyjemności i sama gestami oraz mową ciała zachęcała go do śmielszych wojaży. Do tej pory nie zdołał zdobyć się na odważniejsze posunięcia i wiedział, ze jest to moment, w którym musi to nastąpić. Dotknął z czułością jej twarzy, ostrożnie zsunął dłoń na tył jej małej, ślicznej główki. Natasza lekko przymknęła swoje olśniewające oczy. Chłopak zbliżył do niej swoje oblicze. Czuła jego zanikający oddech na swoich ustach i...


- Gdzie byłeś 12 sierpnia, gadaj! - przeszył go głos komisarza Dmitra. Artem chwycił się za szyję. Czuł jak przeszywa go ostry ból od potylicy. - Co się ze mną stało? - Policjant patrzył na niego i zignorował jego pytanie.
- Powiesz wreszcie gdzie wtedy byłeś?
Artem porwał się z krzesła, ale twarda ręka osiłka stojącego za nim, sprowadziła go do początkowej pozycji. - Wydaje mi się...
- Nie obchodzi mnie, co Ci się wydaje! - ryknął komisarz. Chłopak znowu chwycił się za szyję. Zaczął sobie przypominać i kojarzyć fakty, z jakiego powodu odczuwał ból.
- Gdzie jest Natasza?
- Los Nataszy - z głupim uśmiechem i przeciągnięciem zaczął odpowiadać Dmitry - Nie jest tym, czym powinieneś się teraz przejmować.
- Co jej zrobiliście?
Artem nie miał sił, żeby groźniej się zapytać. - My? My jej nic nie zrobiliśmy i lepiej żebyś miał alibi.
- 12 sierpnia byłem z Nataszą.
Komisarz popatrzył na niego z krzywym uśmiechem i nagle zmienił wyraz twarzy na groźny i ponury. - Ją też przesłuchaliśmy i zeznała inaczej.
- Co? Jakim prawem...- i znienacka jego głos się urwał. Osiłek kopnął w krzesło i Artem runął na ziemię.


Komisarz szedł wąskim, długim korytarzem, który śmierdział stęchlizną. Dało się usłyszeć jak tu i ówdzie prześlizgują się szczury miedzy szczelinami. Szedł miarowym i odważnym krokiem w kierunku Bloku C. Słynna "małpiarnia" jak nazywano tą cześć budynku przerażała każdego, kto tam wchodził. Ale nie Dmitra, on nie bał się niczego, przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Korytarz nie był oświetlony, ale dało się wypatrzeć małe drzwi z napisem "obsługa". Już dawno zapomniane pomieszczenie, gdyż cały monitoring został przeniesiony do centralnej części wiezienia, gdzie mieściła się stołówka dla klawiszy i pomieszczenia dla personelu, skrywało w sobie tajemnicę, którą znał tylko Dmitry i kilku pracowników. Zatrzymał się przy nim i pomacał po kieszeni u spodni. Były tam klucze przyczepione do blaszki, na której wybity był kod dostępu. Nie zdecydował się jednak ich wyjąć. W końcu miał teraz inne zadanie. Było one dla niego jedyną rzeczą, jaka dawała mu chęć dalszej pracy. Gdyby nie ono, zdecydowałby się przyjąć propozycje od Johana. Po dwuminutowym spacerze przed komisarzem otworzył się widok na przedsionek. Przy stalowym biurku siedział gruby dozorca.
- Cześć Peter - odezwał się komisarz - Widzę, że znowu wrąbałeś połowę świni.
Dozorca uśmiechnął się krzywo. - I niby chcesz wejść do mojego zoo?
- No jasne spaślaku. Teraz otwieraj te drzwi, bo nie mam czasu na miłe pogawędki.
Peter prawdę mówiąc bał się komisarza i nie odważył się pocisnąć, równie odważnie jak on. - Dobrze komisarczyku, wchodź i baw się dobrze z moimi zwierzątkami.
Drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym zgrzytem. W środku stało pięciu klawiszy i na widok Dmitra rozstąpili się spuszczając głowy. To pomieszczenie było ogromne. Światło, które było umieszczone wysoko nad ziemią, praktycznie nie doświetlało większej części hali. Po tej stronie stały dwa reflektory, które lizały ściany swoim ostrym światłem. Były obsługiwane przez automat i zgodnie ze złożonym algorytmem przeczesywały każdy metr bloku C.