15-02-2010, 17:45
Wieczorem, kiedy chatka była już pusta, a Sen spał, one ożywały. Drapały paznokciami o sufit i ocierały się grzbietami o ściany. Małe oczka biegały nerwowo po podłodze. Były ich tysiące.
Wychodziły z chatki i rozbiegały się po pustyni, gnane przez siekący wiatr. Były bardzo czujne. Chowały się za ziarenkami piasku, piórami chmur i za zakamarkami cieni. Czasami trwały tak uczepione wszystkiego czego mogły się pochwycić. Czasami wołane przez wiatr wznawiały wędrówkę.
Biegły przez oazy napajając ludzi. Przekraczały morza, obsypując wyspy malutkimi ziarenkami. Wreszcie trafiały na stały ląd, gdzie w końcu pełzały po wszystkich drzewach, domach, kubkach, mostach i kapliczkach. Zadamawiały się tam i czekały. Czekały i czekały. Gdy nadchodził ranek jedno budziło się, a za nim reszta otwierała oczka, niecierpliwie przebierając łapkami i ocierając się nawzajem grzbietami. Jak tylko słońce wzniosło się ponad horyzont, wszystkie oczka zwracały się w jego stronę, a łapkami próbowały dostać złotej tarczy. Parę pazurków w końcu dotykało słońca, a wtedy robiło się całkiem cicho.
W tym samym czasie pierwsze promyki słońca wpadały do wnętrza chatki. Staruszek powoli wstawał z łóżka i szukał swojej laski, bez której nie mógł podnieść się na nogi. Sprawdzał czy wszystkie ściany i sufity są puste, a gdy tak w istocie było od razu stawał się szczęśliwszy. Wszystkie uciekły. Staruszek, gdy sprawdził wszystkie pokoje wychodził z chatki, żeby popatrzeć na słońce, ku któremu teraz wszystkie ciągnęły. Lubiły ciepło i światło.
Stary człowiek sprawdzał też piwnicę i komórkę. W końcu szedł na tył jego skromnego domu, gdzie na suchym od upału piasku rósł piękny krzew, a na nim jeden jedyny kwiat. Miał czarno białe płatki, a z wnętrza kielicha cały czas wychodziły małe stworzonka, szarpiąc pazurkami delikatny kwiat. Drobne łapki zbiegały po liściach i gałązkach, zmierzając w stronę chatki. Okrągłe oczka patrzyły dookoła i we wnętrzu szukały swojego miejsca. Czekały wieczora.
Staruszek przyglądał się małym żyjątkom, gładząc spracowaną dłonią kielich kwiatu, a ten kołysał się nieustannie i uśmiechał do starca. A słońce było już pełne. Wszystkie trzymały się za łapki okalając słońce wielkim łańcuchem. Mężczyzna widząc to unosił laskę ku górze, rozkazując przerwać łańcuch.
Wtedy to właśnie wszystkie Marzenia leciały na Ziemię. Ciepłe i świeże. Wkradają się ludziom do głów, sieją w nich kolorowe obrazy i tęsknoty. Ziemia się na chwilę zatrzymuje, by utrzymać przy sobie wszystkie Marzenia.
A staruszek Sen jeszcze bardziej szczęśliwy całował kwiat i kładł się spać otoczony nowymi Marzeniami, które z niecierpliwością czekały wieczoru. A świat kręcił się dalej, jak gdyby nigdy nic.
Wychodziły z chatki i rozbiegały się po pustyni, gnane przez siekący wiatr. Były bardzo czujne. Chowały się za ziarenkami piasku, piórami chmur i za zakamarkami cieni. Czasami trwały tak uczepione wszystkiego czego mogły się pochwycić. Czasami wołane przez wiatr wznawiały wędrówkę.
Biegły przez oazy napajając ludzi. Przekraczały morza, obsypując wyspy malutkimi ziarenkami. Wreszcie trafiały na stały ląd, gdzie w końcu pełzały po wszystkich drzewach, domach, kubkach, mostach i kapliczkach. Zadamawiały się tam i czekały. Czekały i czekały. Gdy nadchodził ranek jedno budziło się, a za nim reszta otwierała oczka, niecierpliwie przebierając łapkami i ocierając się nawzajem grzbietami. Jak tylko słońce wzniosło się ponad horyzont, wszystkie oczka zwracały się w jego stronę, a łapkami próbowały dostać złotej tarczy. Parę pazurków w końcu dotykało słońca, a wtedy robiło się całkiem cicho.
W tym samym czasie pierwsze promyki słońca wpadały do wnętrza chatki. Staruszek powoli wstawał z łóżka i szukał swojej laski, bez której nie mógł podnieść się na nogi. Sprawdzał czy wszystkie ściany i sufity są puste, a gdy tak w istocie było od razu stawał się szczęśliwszy. Wszystkie uciekły. Staruszek, gdy sprawdził wszystkie pokoje wychodził z chatki, żeby popatrzeć na słońce, ku któremu teraz wszystkie ciągnęły. Lubiły ciepło i światło.
Stary człowiek sprawdzał też piwnicę i komórkę. W końcu szedł na tył jego skromnego domu, gdzie na suchym od upału piasku rósł piękny krzew, a na nim jeden jedyny kwiat. Miał czarno białe płatki, a z wnętrza kielicha cały czas wychodziły małe stworzonka, szarpiąc pazurkami delikatny kwiat. Drobne łapki zbiegały po liściach i gałązkach, zmierzając w stronę chatki. Okrągłe oczka patrzyły dookoła i we wnętrzu szukały swojego miejsca. Czekały wieczora.
Staruszek przyglądał się małym żyjątkom, gładząc spracowaną dłonią kielich kwiatu, a ten kołysał się nieustannie i uśmiechał do starca. A słońce było już pełne. Wszystkie trzymały się za łapki okalając słońce wielkim łańcuchem. Mężczyzna widząc to unosił laskę ku górze, rozkazując przerwać łańcuch.
Wtedy to właśnie wszystkie Marzenia leciały na Ziemię. Ciepłe i świeże. Wkradają się ludziom do głów, sieją w nich kolorowe obrazy i tęsknoty. Ziemia się na chwilę zatrzymuje, by utrzymać przy sobie wszystkie Marzenia.
A staruszek Sen jeszcze bardziej szczęśliwy całował kwiat i kładł się spać otoczony nowymi Marzeniami, które z niecierpliwością czekały wieczoru. A świat kręcił się dalej, jak gdyby nigdy nic.