Via Appia - Forum

Pełna wersja: Abuimalumia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Był wtorek. Spokojny letni dzień. Ciepłe słońce ogrzewało głowy ludzi, którzy naturalnie nabywali opalenizny zatrzymani w tle. Właściwie nikt nie zwracał na to uwagi, zwłaszcza dziś.
Zgredzisław, bo tak miał na imię mały cyber-robocik unoszący się nad ziemią, z rękoma u dołu, wyleciawszy z mieszkania, skierował swe ciało do centrum. Już z daleka ujrzał wysoką pannę z długimi prostymi włosami i z torebką w ręku. Jej cieniutkie bezbronne oczka zmieniły zwrot gapienia się i zobaczyły robota.
- Witaj, Alicjo - powiedział Zgredzisław przystając obok dziewczyn - Jak mija poranek? Czy nie chciałabyś czasem, aby te wiosenne źródełka w końcu wyschły? Przeszkadzają mi cholernie w zasypianiu!
- Oj, mój mały Zgredziu! Nie powinieneś tak mówić, źródełka są piękne!
- Dla kogo piękne, dla tego piękne... - wymamrotał pod nosem.
Mały cyber-robocik poprawił daszek czapki naciskając go ku dole, by promienie słońca nie wszczepiały się w jego cyber-mózg. Mógł przecież dostać udaru.
Z daleka powiało letnim wiaterkiem, oddalając go na drugą stronę. Poruszyły się nie tylko źdźbła trawy, ale i głowy bohaterów. Zgredzisław najpierw, potem od razu Alicja obrócili swe krainy myśli, niczym schroniska dające azyl zmęczonym psom, ku oddali, skąd wyjawiła się postać chudego mężczyzny z pawim piórem w lewym uchu. Prawe kołysało się na wietrze. Zainteresowanie znacznie wzrosło, gdy zauważono przed osobą tą dziwną istotę-zabawkę trzymaną na smyczy. Była to świnka z kręcącym się, napędzanym ogonem i kółkami u dołu, dzięki czemu mogła się poruszać. Osobnik z zabawką się zbliżył. Nie było wątpliwości, kto to jest.
- Hej, przyjaciele! - zawołał dumnym głosem - Co tam słychać?
- Po staremu, Bronek. - odparł Zgredzisław ze zdumioną miną - Yyy... co to jest?
Bronek spojrzał na różową zabawkę.
- To jest świnka - orzekł w końcu.
- To widać. A po co ci ona?
Bronek zastanawiał się przez chwilę.
- No... do zabawy! Tak, mówię wam! Zabawa z nią, że hoho!
- Hm... dasz się pobawić? - zapytał Zgredek znów zerkając wielkimi oczyma na małą nie poruszającą się sztuczną świnię z rogami na głowie - Pobawimy się razem?
- Eee... wiesz co? Muszę już kończyć, bo inaczej mleko mi w domu wykipi. Na razie! - rzucił pośpiesznie i odszedł z powrotem w dal.
Alicja popatrzała zdumiona za Zgredzisława.
- Co to miało być? Czyżby nasz Bronek się chwalił swoim podwójnym życiem?
Robocik przez chwilę milczał.
- Eh, chciałbym mieć taką świnkę... - zamarzył sobie.
- Daj spokój, Zgredek! Co ona by ci dała? Bronek ją kupił, żeby się pochwalić, żeby nam było przykro i tyle! To głupstwo nie jest niczego warte!
- Skoro tak mówisz... - zaczął i przerwał.
Wiatr był coraz chłodniejszy. Wiało od strony okna Bronka. Gdzie indziej piekło słońce. Zaczynała się jesień, a właściwie zstąpiła nagle na mieszkańców. Nikt nie mógł się jej pozbyć. Była jak wrzód. Nie dało się o niej zapomnieć...

* * *

Listopad. Ograniczone powietrze smagało kości chłodem.
Alicja odsunęła się od okna.
Nikt nie zauważył. Na szczęście. Kurde, muszę się uspokoić. Wezmę aspirynę. Albo dwie. Kurde, coś ściska mi gardło. Nieznośnie. Pal licho, wezmę całe pudełeczko.
Zgredzisław siedział cichutko w fotelu i próbował zasnąć przytulając do siebie misia. Trzask drewienka w kominku dodawał mu otuchy.
- Jesteś moją nadzieją - mówił - Kocham cię.
Obsuwał się powoli z fotela. Zamknął swe przekrwione od łez oczy, nagle zerwał się i rzucił misia prosto w ogień.
- Czemu nie możesz być innym zwierzęciem>! - wrzeszczał na całe gardło - Tylko pieprzonym gównianym misiem?! Nie możesz być czymś innym?! Na przykład... no, na przykład świnką. Różową świnką, którą ma Bronek...
Opadł bezwzględnie na podłogę.

Na polach matki chłopca rosły pasternaki. Farmerzy byli bogaci, choć spirale nienawiści do ambiwalentnej hipertrofii stale rosły. Tak samo jak ten pobyt. Jacht cumował do portu. Mimo to przeklęte istoty panoszyły się po lasach.
Alicja odłożyła torebkę. Wzięła ją z powrotem i z wściekłością rzuciła ją o ścianę. Wypadły z niej szminka, chusteczki i tampon. Pająki czyhały w kątach. Psy rozbiegły się wokół schroniska. Pantera zdechła.
Misie koala... krążą! Zgredzisław... zapewne on albo nie on! Buduje labirynty, tak - oczywiście! On jest słabszy ode mnie! Zapewne zakłąda sobie różowe majtki na plugawą dupę albo skacze z Wieży Eiffla. Kurna, nie mam już aspiryny! Muszę ją jutro kupić.
Zgredzisław leżał bezwładnie na podłodze.

***

Ranek. Puste leżaki, przedwiośnie. Szron na parapetach, na szybach. Z ust nakreśla kształt wydobywany dwutlenek węgla. Obecnie brak krzyży w pokoju. Pogoda zwiastuje objawienie.
Bronisław mieszkał od zawsze blisko dworca. Jego piwnica osłonięta tajemnicą, okna roletami. Patrzył teraz przez okno, obserwował co się za chwilę wydarzy.
Alicja wyszła pierwsza z czerwonym, zmarzniętym nosem i z senną twarzą. Anorektycznym krokiem ruszyła ku centrum.
Następnie, po niej, wyszedł Zgredek. Przeskoczył zebrę i już był obok Alicji. Spieszył się, minął ją.
Alicja spojrzała na niego z pobłażliwym uśmiechem.
- Dzieńdo... - zaczęła, lecz ugryzła się w język.
Zgredek dorzucił do ognia drewna i teraz chciał polać go benzyną.
Bronek wyszedł z domu.
- Tabletki proszę. - rzekła Alicja kładąc szare kółeczka na blacie. Kiedyś jeszcze był żółte, dopóki Robert nie odszedł z Formuły 1.
- Chorujemy? = zapytał grzecznie pewny siebie Bronek za pleców.
Alicja odwróciła się. Popatrzyła na Bronka.
- Nie masz już świnki?
- No niestety, ale zmarłą wczoraj wieczorem Szkoda, ale i tak nie było z niej pożytku.
Tia, następnym razem kup sobie słonia, skurwielu. I powieś się na jego trąbie.
Zapanowała niezręczna cisza. Alicja przeciągłym ruchem minęła Bronka z reklamówką pełną lekarstw i ruszyła do domu. aby zamknąć się na dobre, a psy schować do nowych przerdzewiałych klatek.
Bronisław patrzył jeszcze przez chwilę na okna, a nad wąsem pojawiła się kropla potu. Wystraszył się.

***

Termometry przemarznęły tak, że nie wskazywały nic. Nie można było wyczytać, prąd również nie działał. Zakłócenia. Pociąg z Gliwic do Częstochowy miał pędzić na torze niewiadomym. Wróżbici są w kropce, jasnowidze się śmieją.
Pójdę za jej przykładem... a tak wiele chciałam... tyle pragnęłam, plany, marzenia, życie... chyba umieram... Uratuję Zgredka! Uratuję go przed tym! Przed zamiecią!
Z radyjka samochodowego słychać piosenkę COMY 08 Wojna. Zazębiają się trybka. Struś pędzi.
Chodź tu do mnie, świnko. Moja malutka, co oni ci zrobili...
Drzwi-trzask. Śnieg-trop. Drzwi-trzask. Wołanie-nóż. Krzyk-krew. Zgredek-śmierć.
Nie...! Ha ha ha! Śrubokręt...
Śmiech. Kwas. Drzwi. Śmiech.
Chyba tak... zapomniałam czegoś... ale nie mogę sobie przypomnieć... nie mogę zawrócić... ale teraz to nie ważne!
Cisza-głębia. Okno-roleta.
- Co się dzieje?!
- Wszystko w porządku?!
- Máte pytel tuku!!
- Najpierw idź się umyj, d... !
Wołam o pomoc. Nie ma co tracić sił.
Strach-ból. Szybko-drzwi. Trzask-bać się. Ból-nie rozumieć. Okno-ucieczka. Miauczenie-szczekanie. Skok.
Jesteś tutaj, moja miła! Te jesienne liście mogłyby być banknotami.
Otwarte drzwi, powrót do domu udany. Na lodówce kilkanaście przyklejanych karteczek. Na każdej zapisane: kupić lekarstwa, pojechać na wieś. Wszystko w porządku. Sprawa zamknięta.
Alicja bawiła się ze świnką, a ona wesoło chrumkała. Jednak czegoś jej wciąż brakowało. Spojrzała w lustro. Na swojej głowie ujrzała czerwone rogi.

***

Spadł śnieg. Temperatura za parę dni się wyzeruje.
Wiedziałam, że wszystko się w końcu ułoży. Muszę kupić jutro aspirynę. A jutro wypad na narty.
Zbliża się wiosna, budzą się kwiaty, zwierzęta wychodzą z nor.
I ciekawe tylko, czy jutro też będzie wtorek.



Groteska.
Uwielbiam te kategorię wykorzystującą (eksplorującą) absurd, grę logiki z paradoksem, komizm z tragizmem, rozumne z idiotycznym. W grotesce świat jest niesamowity.
Pingwiny mogłyby wreszcie latać jak każdy normalny człowiek, ale, gady, wolą robić na drutach kupkę.

W tym utworze groteska skręciła w kierunku purnonsensu:
Pingwiny latały łypały na lewo zwrot nica całe, łeee, eeewentualnie lanie one łan.


W tym opowiadaniu dominuje purnonsens. Ale brakuje sensu purnonsensu, brakuje tego, co jest istotą groteski - możliwości złożenia świata, by coś znaczył. Kiedy nie znaczy nic przypomina mi to przelewanie z pustego w próżne - zawsze jakieś zajęcie.

To jest zabawa literacka. OK. Ale autor bawił się lepiej niż odbiorca. To nie OK.
Odbiorca się poddał gdzieś w połowie utworu. Wzruszy ramionami: nie ogarniam, to nie ma sensu. Bo właśnie posiadanie sensu jest warunkiem purnonsensu. On się opiera na logice na wspak. Coś muszę jednak rozumieć. Albo żeby to było zabawne, albo straszne. Durne albo mądre. Albo choć coś w języku, albo w bohaterze. Gdziekolwiek. Coś musi być. Bo napisano. Zużyto energię kosmosu i bity w cyberprzestrzeni.

Więc przelałam z pustego w próżne (-energia i -bity). Brak myśli w utworze zamieniłam na brak myśli w odbiorze.
Próżnia doskonała?
Gdzie tam: błędy wszelkiej kategorii pozwoliły od czasu drgnąć myślom.
Nie poprawiam ich - są składnikiem nonsensu, jako kategorii nadrzędnej w organizacji świata.

Początek, pierwsza polowa wciągała - to na pewno, potem się rozjechało. Ja bym wykorzystała początek, motyw świnki i misia. I poszła w kierunku rozwiązywania tego wątku.

OCENA

1,5/10 (groteska!)
Nataszo - dziękuję za komentarz.

Opowiadanie to (czy miniaturka, jak chcecie) w sposób alegoryczny opowiada o zazdrości, bezsensie wojny i o Oświęcimiu, a przynajmniej tak zamierzałem to napisać. Interpretacji może być wiele, więc nie narzucam.

Pozdrawiam.
Omatkoicórko!
Lantus - durna-m już kompletnie. Poważnie. Przeoczyłam? Jak?

Gdzie - KONKRETNIE - gdzie są odwołania do Oświęcimia?
Ja poważnie pytam, nie ironizuję... Słowo honoru!
Może nie będę przytaczał wątków, ale zapewniam Cię, iż jest to nawet o uzależnieniach, szarej polskiej codzienności i właśnie o wspomnianym już Oświęcimiu.

Lepiej jest nie wiedzieć, ale szukać, ciągle szukać...
Znaczy - to jest ODLOT.
Nie umiem latać. O tekście, jako utworze wypowiedziałam się.
Szkoda, bo w nim jest materiał na ciekawą prozę oniryczną (konwencja snu, że rządzi się logiką snu)
Cytat:Abuimalumia

O...kay... Fajny tytuł. Jedziemy dalej.

Cytat:Zgredzisław

Wait, what? Kto go nazywał?

Cytat:cyber-robocik

Bo, jak wiadomo, toboty dzielą się na cyber-roboty, roboty-roboty i mecha-roboty. Zaiste. Taa...

Cytat:unoszący się nad ziemią

A unosił się ktoś kiedyś pod ziemią? Niepotrzebne.

Cytat:Zgredzisław, bo tak miał na imię mały cyber-robocik unoszący się nad ziemią, z rękoma u dołu, wyleciawszy z mieszkania, skierował swe ciało do centrum. Już z daleka ujrzał wysoką pannę z długimi prostymi włosami i z torebką w ręku. Jej cieniutkie bezbronne oczka zmieniły zwrot gapienia się i zobaczyły robota

Czekaj, co? Co to ma być? To co on: unosi się nad ziemią, ma ręce u dołu. Dobra. Ale jakie mieszkanie? jakie centrum? "Zmieniły zwrot gapienia się"...

Ptysiu drogi... Ja tego dalej nie będę czytał, bo mi to zaraz mózg rozwali na tyle kawałeczków ile jest gwiazd w Drodze Mlecznej.

Tak się nie pisze, nawet, a może zwłaszcza groteski. Niezależnie od tego, jaką to głęboką myśl chciałeś przekazać za pośrednictwem nadobnego Zgredzisława.

Popracuj, stary, nad językiem. Popracuj dużo, rzetelnie i sumiennie. Radzę ci tak z dobroci serca.
Cytat:O...kay... Fajny tytuł. Jedziemy dalej.

Abuimalumia

Cytat:Wait, what? Kto go nazywał?

A Geralta kto?

Cytat:Bo, jak wiadomo, toboty dzielą się na cyber-roboty, roboty-roboty i mecha-roboty. Zaiste. Taa...

To miało być takie podkreślenie, że jest z innego świata.

Cytat:A unosił się ktoś kiedyś pod ziemią? Niepotrzebne.

Gdybym napisał unosił się byłby znak zapytania ze strony czytelnika.

Cytat:Ale jakie mieszkanie? jakie centrum?

Skoro skupiam się na alegorii, a zwłaszcza na przeżyciach wewnętrznych - chyba nie muszę w baśniowy sposób opisywać wszystkiego? Może narysować ci mapę?
Cytat:"Zmieniły zwrot gapienia się"

Dobrze, tutaj masz wielką rację - przegiąłem.

Cytat:Popracuj, stary, nad językiem. Popracuj dużo, rzetelnie i sumiennie. Radzę ci tak z dobroci serca.

Wiem, dopiero zaczynam pisać. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
UGÓRYMASZNICK.
Ciekawy pomysł. Zazdrość widać dość mocno. Oświęcimia nie zauważyłam. Zapewne masz to gdzieś między słowami schowane. A że ja w okularach, to na wieczór trochę ślepawa jestem Big Grin Masz trochę błędów. Gdzieś, zamiast myślnika masz znak równości, zawieruszył ci się ogonek od "ą" i kilka podobnych potknięć tam masz. Długi ten tekścik jak na miniaturę, ale co tam czepiać się będę. Angel

Ocena:

2/10