21-10-2011, 15:19
"Anioł stróż"
Cecylia wsiadała właśnie do autobusu w kierunku Berlina. Zamierzała odwiedzić mamę, której nie widziała już od miesięcy. Pomyślała, że jeżeli ona sama nie wyciągnie do niej ręki, to spotkają się dopiero, gdy będą jakieś przymusowe rodzinne uroczystości. Więc zadzwoniła o niej wczoraj o ósmej rano, że chciałaby się z nią spotkać i pogadać w cztery oczy. Oczywiście usłyszała, że z takimi rzeczami powinna dzwonić wcześniej, bo ona nie ma czasu i musi też uprzedzić swojego męża, Damiana. W końcu jednak udało im się umówić, nie kłócąc się przy tym zbytnio.Ustaliły, że spotkają się u niej o godzinie osiemnastej.
Niestety Cecylia nie miała samochodu, tak jak jej mama, więc udała się do niej autobusem, co trwało około dwóch godzin do Berlina. Bardzo nie lubiła autobusów, stwierdziła jednak, że powinna do niej przyjechać dla podtrzymania jakiejkolwiek więzi. W końcu to jej mama i powinny mieć ze sobą kontakt. Dlatego też, siedziała tu teraz w zatłoczonym autobusie, a obok niej jakaś starsza Pani w granatowym garniturze. Nagle w jednej chwili zrobiło jej się strasznie duszno i postanowiła otworzyć okno, ale nie chciało coś ustąpić. Na szczęście jakiś Pan podszedł i pomógł jej. Podziękowała z nieśmiałym uśmiechem i usiadła z powrotem.
Autobus ruszył powoli, odjeżdżając z przystanku. Drzewa zaczęły powoli się przesuwać, a widok zmieniać. Oparła głowę o szybę i zamknęła powoli oczy zatapiając się w błogi pół sen, a śniło jej się coś w rodzaju ruchomego obrazu w szaro – białych odcieniach. Była na nim narysowana piękna kobieta, z niesamowicie wąską talią i dużymi piersiami. Zaczęła wychodzić do niej z obrazu i głaskać ją. Była coraz bliżej i bliżej, gdy nagle obudziła się. Autobusem strasznie szarpnęło, a z oddali było słychać ostry klakson. Rozejrzała się powoli, aż jej wzrok padł na staruszkę obok - była wyraźnie zdenerwowana. Mruczała coś pod nosem niezrozumiałego i patrzyła na nią zamglonym wzrokiem. Wyglądało na to, że mówi do niej. Głowa latała jej na wszystkie strony, jednak wzrok skierowany był na nią. Postanowiła się odezwać.
- Przepraszam, czy mogę w czymś Pani pomóc – spytała nieśmiało.
Niestety nie uzyskała żadnej odpowiedzi, oprócz bełkotu, z którego nic nie rozumiała. Brzmiał jak składania liter i niezwiązanych ze sobą wyrazów. Postanowiła, że potrząśnie ją za ramie, może to ją jakoś uspokoi i ostudzi. Zastanawiała się też, czy nie jest na coś chora. Jednakże cóż ona mogła o tym wiedzieć. Jest zwykła sprzedawczynią w sklepie, która maluje po nocach obrazy i układa puzzle, gdy chce przestać myśleć o kłopotach dnia bieżącego. Jeszcze raz zapytała.
- Przepraszam, mogę w czymś pomóc ? - i pociągnęła silniej za ramię.
Staruszka tym razem zareagowała. Spojrzała na nią tym samym zamglonym wzrokiem, ale jakby bardziej stanowczym. Chwyciła ją kurczowo za rękę, a do oczu napłynęły jej łzy.
- Wysiądź z tego autobusu, ona nie jest tego warta. Powie Ci tylko same przykre rzeczy, które doprowadzą Cie w końcu do depresji. Wracaj z powrotem do swoich dzieci. Córka potrzebuje Twojej pomocy i uwagi. Za mało poświęcasz jej czasu. Czuje się samotna i niedoceniona. Co do pracy, powinnaś zwrócić w końcu uwagę na Marka, on już od dawna jest w Tobie zakochany, tylko boi się że go odrzucisz. Sama tez powinnaś o siebie zadbać, jesteś piękną kobietą, a tak się zaniedbujesz.To Twoja ostania szansa by uzyskać prawdziwe szczęście w miłości. Jeśli ją zmarnujesz, to do końca życia czekają Cię tylko przygody i romanse. Otwórz swoje serce. – i skończyła zamykając powoli stare zmarszczone powieki i zasypiając prawie na bezdechu.
Cecylia była w wielkim szoku, ręce jej się trzęsły i pot perlił jej się na twarzy. Wszystko się zgadzało, a w dodatku jak trzymała jej rękę, to przez głowę przelatywały jej obrazy. Obrazy tego co miało by się wydarzyć. Tego czemu można jeszcze zapobiec i tego co można jeszcze naprawić i rozpocząć .Oparła się o twarde krzesło, gdy minęło już prawie godzina, od czasu gdy to wszystko się stało. Rozejrzała się po autobusie i zauważyła, że wszyscy zerkają w jej stronę, a to z zaciekawieniem, a to ze niesmakiem. Tym czasem dojeżdżała już na miejsce. Cieszyła się że wreszcie wysiądzie z tego autobusu i będzie mogła trochę ochłonąć. Popatrzyła znowu na staruszkę i zauważyła że dalej śpi, a zbliżał się już przystanek końcowy. Postanowiła więc ją uprzedzić i szarpała ją za ramię, żeby wyrwać ją z głębokiego snu, gdyż lekkie tyrpanie nic nie dawało. Po dziesięciu minutach zaczęła się już jednak niepokoić i to na tyle, by sprawdzić puls i oddech. Ze strachem w końcu stwierdziła, że owa Pani nie żyje. Gdy wszyscy wysiedli wytłumaczyła kierowcy o co chodzi i wezwali karetkę. Przyjechali dość szybko i przepytali ją wnikliwie. Zostawili numer do szpitala na wypadek, gdyby jeszcze się jej coś przypomniało. Wysiadła z autobusu i poszła na ławkę naprzeciwko parku.
zdezorientowana i rozedrgana.Usiadła na niej patrząc jak wiatr porusza gałęziami, starych wysokich drzew. Była ładna jesienna pogoda. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ona zastanawiała się co zrobić. Po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że posłucha owej starowinki i zastosuje się do jej rad. Jednak co teraz zrobi teraz? W końcu jest w Berlinie. Nie trzeba było jej się długo się zastanawiać. Nie daleko z stąd mieszkała przyjaciółka. Zawsze mogła na nią liczyć. Kochała ją o wiele bardziej od rodziców. Poznała ją w szkole średniej i tam się zaprzyjaźniły. Gdyby nie ona, nie zdała by studiów, nie pokonała własnych lęków, barier i zahamowań. Wspierała ją w najtrudniejszych chwilach, nieraz znosiła jej humory i napady niczym nieuzasadnionej złości. Czasem przyjaciele są o wiele ważniejsi od rodziny - pomyślała. Rodzina to nie zawsze jest ciepło, zrozumienie i przytulny kąt. Właśnie często jest odwrotnie. Cierpienie, udręka i kompletny brak zrozumienia i miłości. Po tych wszystkich wydarzeniach i emocjach z nim związanych, uśmiechnęła się do siebie i udała się w stronę domu Kamili.
Cecylia wsiadała właśnie do autobusu w kierunku Berlina. Zamierzała odwiedzić mamę, której nie widziała już od miesięcy. Pomyślała, że jeżeli ona sama nie wyciągnie do niej ręki, to spotkają się dopiero, gdy będą jakieś przymusowe rodzinne uroczystości. Więc zadzwoniła o niej wczoraj o ósmej rano, że chciałaby się z nią spotkać i pogadać w cztery oczy. Oczywiście usłyszała, że z takimi rzeczami powinna dzwonić wcześniej, bo ona nie ma czasu i musi też uprzedzić swojego męża, Damiana. W końcu jednak udało im się umówić, nie kłócąc się przy tym zbytnio.Ustaliły, że spotkają się u niej o godzinie osiemnastej.
Niestety Cecylia nie miała samochodu, tak jak jej mama, więc udała się do niej autobusem, co trwało około dwóch godzin do Berlina. Bardzo nie lubiła autobusów, stwierdziła jednak, że powinna do niej przyjechać dla podtrzymania jakiejkolwiek więzi. W końcu to jej mama i powinny mieć ze sobą kontakt. Dlatego też, siedziała tu teraz w zatłoczonym autobusie, a obok niej jakaś starsza Pani w granatowym garniturze. Nagle w jednej chwili zrobiło jej się strasznie duszno i postanowiła otworzyć okno, ale nie chciało coś ustąpić. Na szczęście jakiś Pan podszedł i pomógł jej. Podziękowała z nieśmiałym uśmiechem i usiadła z powrotem.
Autobus ruszył powoli, odjeżdżając z przystanku. Drzewa zaczęły powoli się przesuwać, a widok zmieniać. Oparła głowę o szybę i zamknęła powoli oczy zatapiając się w błogi pół sen, a śniło jej się coś w rodzaju ruchomego obrazu w szaro – białych odcieniach. Była na nim narysowana piękna kobieta, z niesamowicie wąską talią i dużymi piersiami. Zaczęła wychodzić do niej z obrazu i głaskać ją. Była coraz bliżej i bliżej, gdy nagle obudziła się. Autobusem strasznie szarpnęło, a z oddali było słychać ostry klakson. Rozejrzała się powoli, aż jej wzrok padł na staruszkę obok - była wyraźnie zdenerwowana. Mruczała coś pod nosem niezrozumiałego i patrzyła na nią zamglonym wzrokiem. Wyglądało na to, że mówi do niej. Głowa latała jej na wszystkie strony, jednak wzrok skierowany był na nią. Postanowiła się odezwać.
- Przepraszam, czy mogę w czymś Pani pomóc – spytała nieśmiało.
Niestety nie uzyskała żadnej odpowiedzi, oprócz bełkotu, z którego nic nie rozumiała. Brzmiał jak składania liter i niezwiązanych ze sobą wyrazów. Postanowiła, że potrząśnie ją za ramie, może to ją jakoś uspokoi i ostudzi. Zastanawiała się też, czy nie jest na coś chora. Jednakże cóż ona mogła o tym wiedzieć. Jest zwykła sprzedawczynią w sklepie, która maluje po nocach obrazy i układa puzzle, gdy chce przestać myśleć o kłopotach dnia bieżącego. Jeszcze raz zapytała.
- Przepraszam, mogę w czymś pomóc ? - i pociągnęła silniej za ramię.
Staruszka tym razem zareagowała. Spojrzała na nią tym samym zamglonym wzrokiem, ale jakby bardziej stanowczym. Chwyciła ją kurczowo za rękę, a do oczu napłynęły jej łzy.
- Wysiądź z tego autobusu, ona nie jest tego warta. Powie Ci tylko same przykre rzeczy, które doprowadzą Cie w końcu do depresji. Wracaj z powrotem do swoich dzieci. Córka potrzebuje Twojej pomocy i uwagi. Za mało poświęcasz jej czasu. Czuje się samotna i niedoceniona. Co do pracy, powinnaś zwrócić w końcu uwagę na Marka, on już od dawna jest w Tobie zakochany, tylko boi się że go odrzucisz. Sama tez powinnaś o siebie zadbać, jesteś piękną kobietą, a tak się zaniedbujesz.To Twoja ostania szansa by uzyskać prawdziwe szczęście w miłości. Jeśli ją zmarnujesz, to do końca życia czekają Cię tylko przygody i romanse. Otwórz swoje serce. – i skończyła zamykając powoli stare zmarszczone powieki i zasypiając prawie na bezdechu.
Cecylia była w wielkim szoku, ręce jej się trzęsły i pot perlił jej się na twarzy. Wszystko się zgadzało, a w dodatku jak trzymała jej rękę, to przez głowę przelatywały jej obrazy. Obrazy tego co miało by się wydarzyć. Tego czemu można jeszcze zapobiec i tego co można jeszcze naprawić i rozpocząć .Oparła się o twarde krzesło, gdy minęło już prawie godzina, od czasu gdy to wszystko się stało. Rozejrzała się po autobusie i zauważyła, że wszyscy zerkają w jej stronę, a to z zaciekawieniem, a to ze niesmakiem. Tym czasem dojeżdżała już na miejsce. Cieszyła się że wreszcie wysiądzie z tego autobusu i będzie mogła trochę ochłonąć. Popatrzyła znowu na staruszkę i zauważyła że dalej śpi, a zbliżał się już przystanek końcowy. Postanowiła więc ją uprzedzić i szarpała ją za ramię, żeby wyrwać ją z głębokiego snu, gdyż lekkie tyrpanie nic nie dawało. Po dziesięciu minutach zaczęła się już jednak niepokoić i to na tyle, by sprawdzić puls i oddech. Ze strachem w końcu stwierdziła, że owa Pani nie żyje. Gdy wszyscy wysiedli wytłumaczyła kierowcy o co chodzi i wezwali karetkę. Przyjechali dość szybko i przepytali ją wnikliwie. Zostawili numer do szpitala na wypadek, gdyby jeszcze się jej coś przypomniało. Wysiadła z autobusu i poszła na ławkę naprzeciwko parku.
zdezorientowana i rozedrgana.Usiadła na niej patrząc jak wiatr porusza gałęziami, starych wysokich drzew. Była ładna jesienna pogoda. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ona zastanawiała się co zrobić. Po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że posłucha owej starowinki i zastosuje się do jej rad. Jednak co teraz zrobi teraz? W końcu jest w Berlinie. Nie trzeba było jej się długo się zastanawiać. Nie daleko z stąd mieszkała przyjaciółka. Zawsze mogła na nią liczyć. Kochała ją o wiele bardziej od rodziców. Poznała ją w szkole średniej i tam się zaprzyjaźniły. Gdyby nie ona, nie zdała by studiów, nie pokonała własnych lęków, barier i zahamowań. Wspierała ją w najtrudniejszych chwilach, nieraz znosiła jej humory i napady niczym nieuzasadnionej złości. Czasem przyjaciele są o wiele ważniejsi od rodziny - pomyślała. Rodzina to nie zawsze jest ciepło, zrozumienie i przytulny kąt. Właśnie często jest odwrotnie. Cierpienie, udręka i kompletny brak zrozumienia i miłości. Po tych wszystkich wydarzeniach i emocjach z nim związanych, uśmiechnęła się do siebie i udała się w stronę domu Kamili.