Via Appia - Forum

Pełna wersja: Bo źli ludzie są na Topie.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
- Poddaj się Nevare! Budynek jest otoczony i każdy twój ruch będzie zauważony!-

Krzyknął wysoki mężczyzna o jasnej cerze i bujnych brązowych włosach. Na to, gdzieś z drugiego piętra odpowiedział niski tubalny głos.

- Pieprz się Ty i te Twoje żulowate bractwo!-

-Jak zwykle potrafisz z perfekcją zrobić sobie wrogów, nawet z najlepszych przyjaciół! Zrób, co każe a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare śmierci!-

Tym razem głos odpowiedział z pierwszego piętra.

-Przestać pieprzyć! –

Wysoki mężczyzna wskazał na jednego z swych adiutantów, aby ten rozpoczął atak na dom.

Pierwsza grupa licząca czterech giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami. Z budynku nagle zaczęły dochodzić krzyki i odgłosy walki. Po kilkunastu sekundach z drugiego piętra wypadł jeden z ludzi którzy wkroczyli tylnym wejściem. Nie miał miękkiego lądowania. Po następnych minutach słychać już było urywane wołanie o pomoc, a potem już tylko cisza.

Wysoki mężczyzna stąpał z nogi na nogę denerwując się co raz bardziej i wypatrując swoich ludzie którzy ciągle nie wychodzi ze środka. Po kolejnej minucie z budynku ten sam co przedtem tubalny głos zawołał.

- Co to miało być?-

- Nevara kurwa! Nie igraj ze mną!

-Jeżeli to mieli być Twoi ludzie, to rzeczywiście musisz być cholernym cieniasem!-

Dowódca atakujących z zaciśniętymi zębami mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, w końcu szepnął do dziwnego mężczyzny stojącego za jego plecami.

-Spal tę budę aż do fundamentów!-

-Tak, Lordzie-

Mężczyzna w szarej szacie wyszedł naprzeciwko budynku z podniesionymi rękoma. Po kilkunastu sekundach nad jego głową, a pomiędzy dłońmi zaczęła pojawiać się i pulsować jasna kula ognia. Nie trwało to długo. Po chwili mężczyzna miał w dłoniach pocisk wielkości melona, płonący i plującą iskrami. Jego głos z każdą chwila przybierał na sile, a kula zaś stawała się co raz większa. W końcu gdy ten już przymierzał się do rzutu z okna po lewej, na drugim piętrze wyleciał nóż trafiając maga prosto w głowę. Padł jak stał.

-KURWA! Jest na drugi piętrze po lewej! Wszyscy do ataku!-

Wysoki mężczyzna nie wytrzymał i sam z niespotykaną wściekłością i pianą w ustach rzucił się w szaleńczym biegu do domu. W sumie było ich może z dwudziestka, wbiegli do mieszkania i jak szarańcza rzucili się na schody na drugie piętro. Tam zobaczyli go stojącego przy oknie. Stał z obnażony zakrwawionym mieczem i z nonszalanckim uśmiechem stwierdził

-No Panowie! Dla każdego wystarczę!-

Po ty słowach gdy pierwsza czwórka żołnierzy bractwa rzuciła się na nieprzyjaciela, ten wyskoczył przez okno.

Skok z drugiego piętra nie był przyjemny, ból kolana i skręcona kostka lewej nogi były tego efektem. Mimo ran które dostał wcześniej zaczął biec, śmiejąc się pod nosem. Biegł, póki starczyło mu sił. Obraz zaczął się kołysać we wszystkie strony, pot sklejał mu rzęsy, a oczy same zaczynały "zasypiać". Ale cieszył się gdy teraz, słyszał za sobą krzyk tego sprzedawczyka…

-NEVARE! DOPADNĘ CIE GNOJU!-

c.d.n
Oj-joj-joj...
Żubr...
No i co tu powiedzieć?

Podjąłeś się literackiego zapisu dynamicznej sceny: pełnej ludzi, zdarzeń, walki i strzelaniny.
Opisanie tak dramatycznej sytuacji to nie lada sztuka. I na pewno da się przy starannej kontroli.
Zastanów się:
1. Kim jest osoba, która o tym opowiada? Z którego miejsca patrzy? Co jest w stanie zobaczyć naprawdę, a co "wie" w sposób specjalny, jako wszystkowiedzący?
W Twojej opowieści narrator to ktoś oglądający film/monitor, na którym dzieją się zdarzenia. I on opowiada, co widzi. Widzi, niestety, chaos i tak opowiada. To nie jest dobre rozwiązanie.
Wsadź swojego "opowiadacza" w jednego z bohaterów, niech patrzy jego oczami. A Ty sobie wyobrażaj, co zobaczy.

O języku porozmawiamy potem, bo inaczej z Twojego opowiadania, posiekanego jak kapusta na surówkę przez błędy językowe, nic nie zostanie.
A przecież chcesz napisać. Wiec język potem.

Najpierw zmień optykę narracji - czyli wsadź gdzieś swojego narratora (każ mu koniecznie odejść od monitora do świata wyobraźni, do środka tego świata, o którym opowiada. Tam są smaki, zapachy, dźwięki, uczucia: lęk, złość, ból. Skup się i opowiedz o świecie, w którym to JEST.

To możesz sobie zrobić w formie szkicu:
np.
Jakiś gość atakuje samotnie budynek.
Twoja robota to ustalić (obmyślić):
Boi się? Pcha go nienawiść? Jest dobry czy zły? Jeżeli jest dobry, to na przykład chce kogoś ocalić. Kogo? Dlaczego? Skąd u niego takie bohaterstwo? Jeżeli jest zły, to miotają nim te złe emocje, ma to na gębie, w zaciśniętych ustach, zimnych oczach. Itd. Wyobrażaj sobie dokładnie każdego "ludzika" po kolei. Nie chodzi, jakie miał s z a t y tylko, co czuje, co z nim było wcześniej (nawet, jeżeli o tym nie napiszesz, Ty jako autor musisz to wiedzieć)


Językowo jedna uwaga:
Cytat:Jak zwykle potrafisz z perfekcją zrobić sobie wrogów, nawet z najlepszych przyjaciół! Zrób co każe, a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare śmierci!-

Wyobrażasz sobie tak długi tekst wygłaszany w czasie walki? Przeciwnik powinien mu odpowiedzieć równie kwieciście, zawiąże się ciekawa rozmowa i zapomną się zastrzelić.
Cytat:- Pieprz się Ty i te Twoje żulowate bractwo!-
- "Ty" oraz "Twoje" niepotrzebnie rozpoczęte wielką literą. Myślnik na końcu do wywalenia.
Cytat:Po następnych minutach słychać już było urywane wołanie o pomoc, a potem już tylko cisza.
- Powtórzenie.
Cytat:Jego głos z każdą chwila przybierał na sile
- Chwilą. Zapominanie o ogonkach niedobrze świadczy o zaangażowaniu autora.
Cytat:Po ty słowach gdy pierwsza czwórka
- Szkoda słów.

Tekst jest słaby, pełen błędów, nieciekawy w gruncie rzeczy. Brakuje trochę opisów, przy dialogach nie ma komentarzy narratora, a te przydałyby się bardzo. Jest to dopiero początek historii, więc o fabule tez nie można wiele powiedzieć. Weź się najpierw za porządną korektę i rozbudowę tego fragmentu, potem zajmij się kolejnymi. Pesymistycznie oczekuję kolejnych części.
Pozwoliłam sobie edytować tekst i nie zmieniałam niczego, poza nieprzyjaznym zapisem, paroma przecinkami i ortografami (które dostrzegłam).
Łatwiej się czyta tekst opracowany. Jeżeli to niestosowne proszę moderatora o wycięcie mojego postu albo za zgodą autora wkleić zamiast tamtej edycji.

___________________________________

- Poddaj się Nevare! Budynek jest otoczony i każdy twój ruch będzie zauważony! - krzyknął wysoki mężczyzna o jasnej cerze i bujnych brązowych włosach. Na to, gdzieś z drugiego piętra, odpowiedział niski tubalny głos.
- Pieprz się Ty i te Twoje żulowate bractwo!
- Jak zwykle potrafisz z perfekcją zrobić sobie wrogów, nawet z najlepszych przyjaciół! Zrób co każe, a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare śmierci!-
Tym razem głos odpowiedział z pierwszego piętra.
- Przestać pieprzyć! –
Wysoki mężczyzna wskazał na jednego z swych adiutantów aby ten rozpoczął atak na dom.
Pierwsza grupa licząca czterech giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami. Z budynku nagle zaczęły dochodzić odgłosy walki i krzyki. Po kilkunastu sekundach z drugiego piętra wypadł jeden z ludzi, którzy wkroczyli tylnym wejściem. Nie miał miękkiego lądowania. Po następnych minutach słychać już było urywane wołanie o pomoc, a potem już tylko cisza.
Wysoki mężczyzna stąpał z nogi na nogę denerwując się co raz bardziej i wypatrując swoich ludzie, którzy ciągle nie wychodzi ze środka. Po kolejnej minucie z budynku ten sam co przedtem tubalny głos zawołał.
- Co to miało być?-
- Nevara kurwa! Nie igraj ze mną!
- Jeżeli to miały być Twoi ludzie, to rzeczywiście musisz być cholernym cieniasem!-
Dowódca atakujących, z zaciśniętymi zębami mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, w końcu szepnął do dziwnego mężczyzny stojącego za jego plecami.
- Spal tą budę aż do fundamentów!
- Tak, Lordzie.
Mężczyzna z szarej szacie wyszedł naprzeciwko budynku z podniesionymi rękoma. Po kilkunastu sekundach nad jego głową, a pomiędzy dłońmi zaczęła pojawiać się i pulsować jasna kula ognia. Nie trwało to długo, kiedy mężczyzna miał w dłoniach pocisk wielkości melona, płonący i plującą iskrami. Jego głos z każdą chwila przybierał na sile, a kula zaś stawała się coraz większa. W końcu gdy ten już przymierzał się do rzutu z okna po lewej, na drugim piętrze wyleciał nóż trafiając maga prosto w głowę. Padł, jak stał.
- KURWA! Jest na drugi piętrze po lewej! Wszyscy do ataku!-
Wysoki mężczyzna nie wytrzymał i sam z niespotykaną wściekłością i pianą w ustach rzucił się w szaleńczym biegu do domu. W sumie było ich może z dwudziestka, wbiegli do mieszkania i jak szarańcza rzucili się na schody na drugie piętro. Tam zobaczyli go stojącego przy oknie. Stał z obnażony zakrwawionym mieczem i z nonszalanckim uśmiechem stwierdził
- No Panowie! Dla każdego wystarczę!
Po tych słowach, gdy pierwsza czwórka żołnierzy bractwa rzuciła się na nieprzyjaciela, ten wyskoczył przez okno.
Skok z drugiego piętra nie był przyjemny, ból kolana i skręcona kostka lewej nogi była tego efektem. I mimo ran, które dostał wcześniej, zaczął biec, śmiejąc się pod nosem. Biegł, póki starczyło mu sił. Obraz zaczął się kołysać we wszystkie strony, pot sklejał mu rzęsy, a oczy same zaczynały "zasypiać". Ale cieszył się, gdy teraz słyszał za sobą krzyk tego sprzedawczyka:
- NEVARE! DOPADNĘ CIĘ, GNOJU!-
c.d.n

___________________


Nie oczekiwałem innych komentarzy i za to wam dziękuje Wink
ps. trochę poprawiłem, niebawem ciąg dalszy, bardziej poprawny Wink (oby)
Cytat:- Poddaj się Nevare! Budynek jest otoczony i każdy twój ruch będzie zauważony!-

Krzyknął wysoki mężczyzna o jasnej cerze i bujnych brązowych włosach. Na to, gdzieś z drugiego piętra odpowiedział niski tubalny głos.

Zupełnie niepotrzebny "enter". Jak widzę, ten błąd pojawia się nie tylko tutaj, więc już nie będę się powtarzał.

Cytat:Zrób, co każe [każĘ] (,) a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare śmierci!-

Dwa "dziwne" i rzadko używane słowa. Są przecież dla nich proste zamienniki, a czytelnicy nie lubią archaizmów itd. Nie bez powodu "Krzyżacy" to koszmar dla gimnazjalistów.

Niepotrzebny myślnik. I znowu, nie tylko tu.

Cytat:Pierwsza grupa (,) licząca czterech giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami.

Cytat:Nevara kurwa! Nie igraj ze mną!

Czy wcześniej nie było "Nevare"?

Cytat:Dowódca atakujących z zaciśniętymi zębami mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, w końcu szepnął do dziwnego mężczyzny stojącego za jego plecami.

W takiej formie mówię stanowcze nie temu zdaniu.


Cytat:-KURWA! Jest na drugi piętrze po lewej! Wszyscy do ataku!-

Cytat:i jak szarańcza rzucili się na schody na drugie piętro.

a) Jak szarańcza? To do mnie niezbyt przemawia.
b) Jedne schody prowadziły na pierwsze, a inne na drugie piętro? Bo tak wynika z tego fragmentu.


Cytat:Mimo ran które dostał wcześniej zaczął biec, śmiejąc się pod nosem.

Dostać rany? To brzmi dziwnie.


Wypisałem jedynie niewielką część błędów. Jest co poprawiać i tak jak Sith zamiast zabierać się za następny fragment, radzę poprawić ten. Natasza przygotowała Ci lepszą wersję i radzę się nad nią zastanowić.

Styl: Tekst jest fatalnie zapisany, brakujące przecinki, niepotrzebne myślniki. Dodatkowo jestem niemal pewien, że nie przeczytałeś tego fragmentu przed wstawieniem go na forum.

O fabule wypowiedzieć się na razie za bardzo nie mogę. Mimo wszystko także tutaj jestem na nie. Jest chaotycznie i nie za bardzo wiadomo, co się dzieje. Wprowadzasz imię tego złego (jak rozumiem, bo nie wiem), a głównych bohaterów przemilczałeś. Nic ciekawego.

Popraw tekst i dopiero wtedy zabierz się za kolejne fragmenty, serio.
Mój drogi kolego. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy na tym forum znajdę gorsze osoby od siebie i szczerze Ci przyznaję, że Twoja praca musi być w tym momencie wyróżniona za najsłabszą z dotychczas tutaj przeczytanych.
Zgadzam się z powyższymi ludźmi, że powinieneś dopracować ogonki i tego typu cuda zanim wrzucisz opowiadanie dla publiki. Wiem, że czasem lepiej się nie czytać lub zrobić coś w pośpiechu, bo samemu mi się zdarza, ale jak ma to czytać większe grono, to takie drobnostki muszą być wyeliminowane;P poza tym, Twój tekst - mówiąc prosto - nie ma w sobie póki co żadnej "iskry". Jest to nudne, nie wiadomo o czym (tak, tak, początek) i generalnie powinieneś zaciekawić czymś czytelnika od pierwszych zdań, a Ty klepiesz i klepiesz i klepiesz. Mnie się to kojarzy z tanią gierką niskobudżetowej firmy, próbującą podrobić pecetowy hiciorTongue
No dobra, skoro tak to widzicie, a nie czytaliście jeszcze innych mych opowiadań. Jestem zmuszony zrobić tak jak wszyscy dookoła, czyli:
-dodać cholernie wyrazistego narratora
-pięknie opisane pomieszczenia
-opisać dokładniej postacie, bo wyglądają jak wyblakłe prześcieradła na białym tle.
-wyjaśnić sens tego krótkiego fragmentu opowiadania

oraz co najważniejsze.

-zadbać o ortografie i interpunkcję oraz inne wizualne efekty, bo to aż czytać się nie da.

A ja mam jedno pytanie.

A byliście kiedyś w takiej sytuacji? Ja rozumiem że Ja jako pisarz, bajarz lub gawędziarz mam oddać wszystko aby czytelnik stał tam skulony pod oknem koło głównego bohatera, kiedy ten słyszy przekleństwa kierowane w jego stronę. Ale sztuka polega na tym że trzeba próbować wszystkiego, a nie ślepo pisać jak inni piszą. Tutaj próbowałem stworzyć narratora, który był tylko przechodniem i udało mi się. Ten koleś widział tylko tyle ile mógł widzie po podejściu do miejsca zdarzenia. Oraz inny który mógł widzieć jak Główny bohater ucieka po udanym skoku, chwiejąc się na nogach. Wam to jest za mało, owszem. Ale pamiętajcie, nie sądźcie ludzi tą samą miarą Wink

ps. niedługo dodam ciąg dalszy i tą wersje, ale poprawioną Wink
Drogi Żubrze -
dobrze by było, żebyś wiedział, że nawet Krytycy (!) to zwykli czytelnicy. A zwykły czytelnik ma gdzieś Twoje "ambitne" próby oddania nie-wszystko-wiedzącego narratora. Prawdopodobieństwo, że zwykły przechodzień znajdzie się w okolicy okupowanego budynku i zobaczy akurat to, co Ty chciałeś opisać, jest niemal zerowe.

Tekst jest słaby i każdy wyraził swoje zdanie. Warto pamiętać (i kieruję to do każdego użytkownika, nie tylko do Ciebie), że publikując tekst godzisz się na krytykę.

Raz jeszcze powtórzę:

Cytat:Popraw tekst i dopiero wtedy zabierz się za kolejne fragmenty, serio.

Z Twojego postu wynika, że masz gdzieś wezwania moje i Sitha. Jeśli masz gdzieś czytelników, to nie miej do nich pretensji.

To tyle ode mnie.
Pozdrawiam.
Broń Cie PanieWink dzisiaj będzie dane com obiecał i wszystkich, co by jasne było szanuje!
Ot powiedziałem co mi na sercu leżało Smile
Szczerze mówiąc nawet gdyby narratorem był zwykły przechodzień, jego relacje można by było przedstawić dużo lepiej. Tu wszystko jest za suche. Ktoś wyszedł, ktoś wszedł, ktoś wyskoczył. Mało mnie to wciągnęło, a szkoda, bo widzę, że pomysł konkretny jest. Więc zamiast się obruszać, popraw tu i tam i pracuj dalej.
przemku, kolega na końcu posta napisał, że wstawi wersję poprawioną, więc raczej nie "ma gdzieś" Twojej opinii ;p
Pozdrawiam
@Alchemiczko

Cytat:Popraw tekst i dopiero wtedy zabierz się za kolejne fragmenty, serio.

To ja.

Cytat:Weź się najpierw za porządną korektę i rozbudowę tego fragmentu, potem zajmij się kolejnymi.

To Sith.

Cytat:ps. niedługo dodam ciąg dalszy i tą wersje, ale poprawioną

To Żubr.

Chyba nietrudno wywnioskować, co dla niego było priorytetem?

Oczywiście wciąż liczę na dobrą, poprawioną wersję i kolejne fragmenty, które będą solidniejsze Wink.

Żubrze - do roboty! Big Grin
Poprawiona wersja (pewnie i tak nie do końca poprawiona Wink )


- Niech mi broń w rękach zardzewieje, jeżeli ten gnój naprawdę mnie wykorzystał. Jak Ja mogłem być tak głupi, aby zaufać tym kanaliom z bractwa? Zrób to, zrób tamto. Przyjdź, pójdź i pozamiataj. Niech to cholera jasna porwie z wieczystego nieba i skazi ich truchła, aby ich potomstwo było spaczone!-

Głos mężczyzny cicho przeszywał puste pomieszczenia kilku piętrowego budynku i wylatywał, jako niezrozumiały pomruk na puste ulicy Debri. O tej jesiennej porze roku mało było żywych dusz na ulicach, zwłaszcza, gdy z daleka słychać było maszerujący oddział zbrojnych. Ton skulonego mężczyzny jednak nie cichł, ale przybierał na sile.

-Nie kurwa, nie tym razem. Jeżeli Lordzie Avston myślałeś, że wykorzystasz upadłego zakonnika, który i tak nie ma już nic do stracenia, a potem, tak po prostu, zamkniesz go lub zabijesz. Tylko po to, aby uchronić własne dupsko zleceniodawcy, to się grubo mylisz!-
Po tych słowach poprawił zwisające lekko noże na piersi i zapamiętał wysokość i położenia miejsca, w którym kucał. Potem zszedł na dół, aby rozstawić kilka prostych pułapek. Koło drzwi głównych i tylnich położył zatrzaski, takie na niedźwiedzie. Aby te kutasy długo musiały wyciągać resztki kończyn swych zemdlałych kolegów.

Pogoda była idealna na śmierć. Jesienna żółć oraz często i gęsto padający deszcz, który i tym razem nie szczędził kropel, był jak znalazł na pogrzeb człowieka, który w ciągu jednej minuty przekreślił wszystko, co do tej pory osiągnął.

W strugach deszczu Nevare widział szaro-ciemne emblematy bractwa, które jak śmierć miały przypominać mu o zbliżającym się końcu. Jednak ten prosty i bogobojny zakonnik, który popełnił w życiu tylko jeden błąd, za który musiał cierpieć już wieczność, nie bał się.Wręcz przeciwnie. Czuł podniecenie i wiarę w słuszność swego działania. Że tym razem to nie On zawinił. Tym razem to właśnie On! Padł ofiarą grzechu i braku zahamowań! Teraz mógł słusznie się bronić i mordować, w imię sprawiedliwego sądu. W imię Równowagi!

Z jego zaciśniętych ust, gdy pachołkowie zakonu otaczali dom, padły głośne i donośne słowa.

-W imię Równowagi! W imię Zakonu!-

Wtem, ktoś krzyknął.

- Poddaj się Nevare! Budynek jest otoczony i każdy twój ruch będzie zauważony!-

-To ten syn suki, Avston. Pewnie pomyślał, że gdy będzie obecny przy moim pojmaniu dostanie jakieś odznaczenie, a może i nawet awans! Cholerny cymbał! Nie takich oszustów zakon tępił od lat.- Nevare pomrukiwał pod nosem, aż w końcu przerwał ciszę krzycząc w przez strugi deszczu.

- Pieprz się Ty i te Twoje żulowate bractwo!-

-Jak zwykle potrafisz z perfekcją zrobić sobie wrogów, nawet z najlepszych przyjaciół! Zrób, co każe, a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare śmierci!-

Były zakonnik nie marnował czasu. Musiał przyszykować jeszcze woreczki z duszącym proszkiem. Inaczej przewaga wroga będzie zbyt duża, aby wyjść z tego cało. Zwłaszcza, jeżeli ten dupek przyniósł ze sobą jakieś Specjalistyczne wsparcie. Ale musiał też robić wrażenie przestraszonego, może nawet zdezorientowanego lub szalenie odważnego. Dlatego po chwili krzyknął!

-Przestać pieprzyć! –

Avston spojrzał na dom. Ocenił zagrożenie tak jak mógł, czyli z zewnątrz i powiedział do pierwszego adiutanta.

-Zavi, weź czterech ludzi i zaatakuj od frontu, grupa Morwa niech zaatakuje od tyłu. Jeżeli będzie to możliwe, macie pojmać go żywcem. Zrozumiano?-

-Tak jest!-

Po tych słowach pierwsza grupa giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami. Z budynku nagle zaczęły dochodzić odgłosy walki i krzyki. Po kilkunastu sekundach z drugiego piętra wypadł jeden z ludzi, którzy wkroczyli tylnym wejściem. Nie miał miękkiego lądowania. Po następnych minutach słychać już było urywane wołanie o pomoc, a potem już tylko cisza.

Lord Avston stąpał z nogi na nogę denerwując się, co raz bardziej i wypatrując swoich ludzie, którzy ciągle nie wychodzi ze środka. Po kolejnej minucie Nevare zawołał, wycierając zakrwawioną twarz, kawałkiem tuniki jednego z giermków bractwa.

- Co to miało być?-

- Nevara kurwa! Nie igraj ze mną!-

-Jeżeli to miały być Twoi ludzie, to rzeczywiście musisz być cholernym cieniasem!-

Avston był wysokim i dobrze zbudowanych mężczyzną, jednak jego budowa nie przekładała się na wiedzę i inteligencje. Był typowym człowiekiem, który urodził się będąc kimś jednak nie miał w głowie tego, co mieć powinien, na takim stanowisku. Nie mówiąc już o nerwach, które miał, mówiąc lekko, poszarpane przez problemy z narkotykami, a mówiąc konkretnie z Noelem. Dlatego z zaciśniętymi zębami mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, w końcu szepnął do dziwnego mężczyzny stojącego za jego plecami.

-Spal tą budę aż do fundamentów!-

-Tak, Lordzie-

Owy mężczyzna z szarej szacie wyszedł naprzeciwko budynku z podniesionymi rękoma. Po kilkunastu sekundach nad jego głową, a pomiędzy dłońmi zaczęła pojawiać się i pulsować jasna kula ognia. Nie trwało to długo, kiedy mężczyzna miał w dłoniach pocisk wielkości melona, płonący i plującą iskrami. Jego głos z każdą chwila przybierał na sile, a kula zaś stawała się, co raz większa. W końcu, gdy ten już przymierzał się do rzutu z okna po lewej, na drugim piętrze wyleciał nóż trafiając maga prosto w głowę. Padł jak stał.

Nevare miał kilka sekund, aby przygotować się do ostatniego manewru. Miał nadzieje, że dobrze zapamiętał wysokość i odległość tego bruku, z drugiego piętra.

-KURWA! Jest na drugi piętrze po lewej! Wszyscy do ataku!-

Lord nie wytrzymał i sam z niespotykaną wściekłością i pianą w ustach rzucił się w szaleńczym biegu do domu. W sumie było ich może z dwudziestka, wbiegli do mieszkania i jak szarańcza rzucili się na schody na drugie piętro. Nie zdążyli zareagować, kiedy w koło nich wysypał się dziwny proszek. W ciągu kilku chwil duża część szturmujących kaszlała i dusiła się na schodach, kiedy kolejni próbowali dostać się na górę. Gdy jakimś cudem Avston dostał się na drugie piętro z kilkoma oszołomionymi giermkami, zobaczył Go stojącego przy oknie. Stał z obnażony i zakrwawionym, zakonnym mieczem.

-No Panowie! Dla każdego wystarczę!-
Nevare syknął nonszalancko, a gdy po tych słowach pierwsza czwórka żołnierzy bractwa rzuciła się na nieprzyjaciela, ten wyskoczył przez okno.

Skok z drugiego piętra nie był przyjemny, ból kolana i skręcona kostka lewej nogi była tego efektem. I mimo ran, które dostał wcześniej zaczął biec, śmiejąc się pod nosem. Biegł, póki starczyło mu sił. Obraz zaczął się kołysać we wszystkie strony, pot sklejał mu rzęsy, a oczy same zaczynały "zasypiać". Ale cieszył się, gdy teraz, słyszał za sobą krzyk tego sprzedawczyka…

-NEVARE! DOPADNE CIE, GNOJU!-
Żuber, co jest? Przecież potrafisz lepiej kopać w tyłek. Urlop wziąłeś, czy jak? Uznam to za rodzaj odchamienia się, bo inaczej będę bardzo bebe. Wink Za mało tekstu tu wrzuciłeś. Jeśli chcesz wstawiać tekst w takich ilościach to rób to co dziennie. Bo inaczej dupa blada to jest, a nie powalenia słonia. Do techniki piśmienniczej się nie czepiam, już to zrobiono. Poczekam na coś więcej. Daj czadu chłopie. Przecież cię na to stać.
Cytat:
- Niech mi broń w rękach zardzewieje, jeżeli ten gnój naprawdę mnie wykorzystał. Jak Ja[Po co z wielkiej litery???] mogłem być tak głupi, aby zaufać tym kanaliom z bractwa? Zrób to, zrób tamto. Przyjdź, pójdź i pozamiataj. Niech to cholera jasna porwie z wieczystego nieba i skazi ich truchła, aby ich potomstwo było spaczone! - Głos mężczyzny cicho przeszywał[To mi nie pasuje. Ja bym dała coś w stylu przemierzał] puste pomieszczenia kilku piętrowego[kilkupiętrowego] budynku i wylatywał, jako niezrozumiały pomruk na puste ulicy Debri.
O tej jesiennej porze roku[Rozumiem, że to znaczy ni mniej ni więcej jak to, że była jesień? Nadmierne poetyzowanie w tekstach wychodzi tekstom na złość Wink] mało było żywych dusz na ulicach, zwłaszcza, gdy z daleka słychać było maszerujący oddział zbrojnych. Ton skulonego mężczyzny jednak nie cichł, ale przybierał na sile.
- Nie[,] kurwa, nie tym razem. Jeżeli[,] Lordzie Avston[,] myślałeś, że wykorzystasz upadłego zakonnika, który i tak nie ma już nic do stracenia, a potem, tak po prostu, zamkniesz go lub zabijesz. Tylko po to, aby uchronić własne dupsko zleceniodawcy, to się grubo mylisz![Dlaczego to poszło od nowego zdania?] - Po tych słowach poprawił zwisające lekko noże na piersi[Yodowa składnia] i zapamiętał wysokość i położenia[oraz położenie] miejsca, w którym kucał. Potem zszedł na dół, aby rozstawić kilka prostych pułapek. Koło drzwi głównych i tylnich położył zatrzaski, takie na niedźwiedzie. Aby te kutasy długo musiały wyciągać resztki kończyn swych zemdlałych kolegów.
Pogoda była idealna na śmierć. Jesienna żółć oraz często i gęsto[Ten zwrot bym koniecznie wyrzuciła. kojarzy mi się z reklamą proszku] padający deszcz, który i tym razem nie szczędził kropel, był jak znalazł na pogrzeb człowieka, który w ciągu jednej minuty przekreślił wszystko, co do tej pory osiągnął.
W strugach deszczu Nevare widział szaro-ciemne emblematy bractwa, które jak śmierć miały przypominać mu o zbliżającym się końcu. Jednak ten prosty i bogobojny zakonnik, który popełnił w życiu tylko jeden błąd, za który musiał[Może lepiej miał?] cierpieć już wieczność, nie bał się. Wręcz przeciwnie. Czuł podniecenie i wiarę w słuszność swego działania. Że tym razem to nie On[on] zawinił. Tym razem to właśnie On[on]! Padł ofiarą grzechu i braku zahamowań! Teraz mógł słusznie się bronić i mordować, w imię sprawiedliwego sądu. W imię Równowagi!
Z jego zaciśniętych ust, gdy pachołkowie zakonu otaczali dom,[Tu bym przestawiła szyk. To o pachołkach daj na początek, bo trochę nie po polskiemu to zdanie brzmi Tongue] padły głośne i donośne słowa.
-W imię Równowagi! W imię Zakonu!
Wtem, ktoś krzyknął.[:]
- Poddaj się Nevare! Budynek jest otoczony i każdy twój ruch będzie zauważony!-
-To ten syn suki, Avston. Pewnie pomyślał, że gdy będzie obecny przy moim pojmaniu dostanie jakieś odznaczenie, a może i nawet awans! Cholerny cymbał! Nie takich oszustów zakon tępił od lat. - Nevare pomrukiwał pod nosem, aż w końcu przerwał ciszę[,] krzycząc w przez strugi deszczu.
- Pieprz się Ty i te Twoje żulowate bractwo!-
-Jak zwykle potrafisz z perfekcją zrobić sobie wrogów, nawet z najlepszych przyjaciół! Zrób, co każe, a sąd będzie przychylnie patrzał na dożywocie niżej na kare[karę] śmierci!-
Były zakonnik nie marnował czasu. Musiał przyszykować jeszcze woreczki z duszącym proszkiem. Inaczej przewaga wroga będzie zbyt duża, aby wyjść z tego cało. Zwłaszcza, jeżeli ten dupek przyniósł ze sobą jakieś Specjalistyczne[specjalistyczne] wsparcie. Ale musiał też robić wrażenie przestraszonego, może nawet zdezorientowanego lub szalenie odważnego. Dlatego po chwili krzyknął!
-Przestać pieprzyć!
Avston spojrzał na dom. Ocenił zagrożenie tak jak mógł, czyli z zewnątrz[Dawanie takich informacji nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem] i powiedział do pierwszego adiutanta.[:]
- Zavi, weź czterech ludzi i zaatakuj od frontu, grupa Morwa niech zaatakuje od tyłu. Jeżeli będzie to możliwe, macie pojmać go żywcem. Zrozumiano?-
-Tak jest!-
Po tych słowach pierwsza grupa giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami. Z budynku nagle zaczęły dochodzić odgłosy walki i krzyki. Po kilkunastu sekundach z drugiego piętra wypadł jeden z ludzi, którzy wkroczyli tylnym wejściem. Nie miał miękkiego lądowania. Po następnych minutach słychać już było urywane wołanie o pomoc, a potem już tylko cisza.

Lord Avston stąpał z nogi na nogę[,] denerwując się, co raz[coraz] bardziej i wypatrując swoich ludzie, którzy ciągle nie wychodzi ze środka. Po kolejnej minucie Nevare zawołał, wycierając zakrwawioną twarz, kawałkiem tuniki jednego z giermków bractwa.
- Co to miało być?-
- Nevara[,] kurwa! Nie igraj ze mną!-
- Jeżeli to miały być Twoi ludzie, to rzeczywiście musisz być cholernym cieniasem!-

Avston był wysokim i dobrze zbudowanych[zbudowanym] mężczyzną, jednak jego budowa[To mi nie pasuje skoro jest już zbudowanym] nie przekładała się na wiedzę i inteligencje[inteligencję]. Był typowym człowiekiem, który urodził się[,] będąc kimś[,] jednak nie miał w głowie tego, co mieć powinien, na takim stanowisku. Nie mówiąc już o nerwach, które miał, mówiąc lekko, poszarpane przez problemy z narkotykami, a mówiąc konkretnie z Noelem. Dlatego z zaciśniętymi zębami[,] mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem, w końcu szepnął do dziwnego mężczyzny stojącego za jego plecami:
- Spal tą budę aż do fundamentów!-
-Tak, Lordzie.
Owy mężczyzna z szarej szacie wyszedł naprzeciwko budynku z podniesionymi rękoma. Po kilkunastu sekundach nad jego głową, a pomiędzy dłońmi zaczęła pojawiać się i pulsować jasna kula ognia. Nie trwało to długo, kiedy mężczyzna miał w dłoniach pocisk wielkości melona, płonący i plującą iskrami. Jego głos z każdą chwila przybierał na sile, a kula zaś[To bym wyrzuciła] stawała się, co raz większa. W końcu, gdy ten już przymierzał się do rzutu z okna po lewej, na drugim piętrze wyleciał nóż[,] trafiając maga prosto w głowę. Padł jak stał.
Nevare miał kilka sekund, aby przygotować się do ostatniego manewru. Miał nadzieje, że dobrze zapamiętał wysokość i odległość tego bruku, z drugiego piętra.
- KURWA! Jest na drugi piętrze po lewej! Wszyscy do ataku!-
Lord nie wytrzymał i sam z niespotykaną wściekłością i pianą w ustach rzucił się w szaleńczym biegu do domu. W sumie było ich może z dwudziestka, wbiegli do mieszkania i jak szarańcza rzucili się na schody na drugie piętro.[Tu jest przykład narracji "chaotycznej", przez którą się czytelnik gubi.] Nie zdążyli zareagować, kiedy w koło nich wysypał się dziwny proszek. W ciągu kilku chwil duża część szturmujących kaszlała i dusiła się na schodach, kiedy kolejni próbowali [b]dostać[/b] się na górę. Gdy jakimś cudem Avston dostał się na drugie piętro z kilkoma oszołomionymi giermkami, zobaczył Go[go] stojącego przy oknie. Stał z obnażony i zakrwawionym, zakonnym mieczem.
- No Panowie! Dla każdego wystarczę!- Nevare syknął nonszalancko, a gdy po tych słowach[To można z czystym sumieniem wyrzucić] pierwsza czwórka żołnierzy bractwa rzuciła się na nieprzyjaciela, ten wyskoczył przez okno.
Skok z drugiego piętra nie był przyjemny, ból kolana i skręcona kostka lewej nogi była[były] tego efektem. I mimo ran, które dostał wcześniej[,] zaczął biec, śmiejąc się pod nosem. Biegł, póki starczyło mu sił. Obraz zaczął się kołysać we wszystkie strony, pot sklejał mu rzęsy[To jest w ogóle możliwe? O.o], a oczy same zaczynały "zasypiać"[eeee to już za wysoki poziom abstrakcji]. Ale cieszył się, gdy teraz[To jest IMO zbędne], słyszał za sobą krzyk tego sprzedawczyka…
- NEVARE! DOPADNE CIE[DOPADNĘ CIĘ], GNOJU!-

Nie czytałam wersji pierwotnej, ale jeśli TO jest wersja poprawiona, tamtej nigdy nie chcę widzieć na oczy. Zapis, mówiąc delikatnie, boli. Nie wiem, skąd wzięła taka maniera. Radzę otworzyć pierwszą lepszą książkę i sobie zobaczyć, jak powinno być to zrobione Tongue Zdaje się, że już Natasza poświęciła swój czas, żeby poprawić zapis, ale widać nie wziąłeś sobie tego do serca, drogi autorze.
Nie będę rozpisywać się szczegółowo na temat błędów. Nadmienię tylko, że ten fragment zawiera wszystkie możliwe, ale błędy mają to do siebie, że łatwo je poprawić. Przecinki, dialogi itd. wychwyci oko korektora. Jednak z samym stylem pisania, logiką prowadzenia akcji, charakterem postaci, które występują, fabułą nie jest tak łatwo sobie poradzić.

Wybacz, ale czytając, czułam się jakbym miała przed sobą jakąś parodię i jako parodię bym to jeszcze przyjęła. No bo mamy mnicha, a przepraszam, upadłego mnicha. Nie do końca wiadomo, dlaczego upadł, ale za to rozwala jakiś tam oddział ze skutecznością Rambo O.o. Sam, jeden. Trochę jak w kreskówce. Tyle, że nawet Pokemony miały w sobie więcej dramaturgii. I tu dochodzimy do jednego z największych problemów - opisów. Są mało plastyczne. Ja, czytając, nie byłam w stanie nic sobie wyobrazić. Myślę, że może powinieneś poćwiczyć na narracji 1.os. niektóre zdania są dość proste, a ich obecność w tekście drażni i śmieszy zarazem np. Po tych słowach pierwsza grupa giermków bractwa, wkroczyła frontem, druga zaś tylnymi drzwiami. Z budynku nagle zaczęły dochodzić odgłosy walki i krzyki. Po kilkunastu sekundach z drugiego piętra wypadł jeden z ludzi, którzy wkroczyli tylnym wejściem.. W innych silisz się jakieś rozpoetyzowanie, co źle kontrastuje z resztą. Musisz dużo ćwiczyć w tym zakresie. Po drugie, ta scena nie miała w sobie żadnego napięcia. Całość dałoby się opisać, tak bym podczas lektury dostała palpitacji serca i w napięciu oczekiwała na zakończenie. Stało się jednak inaczej.

Moim zdaniem całość należny napisać na nowo. Nie mam jakiejś uniwersalnej rady, która mogłaby ci pomóc. Zawsze można powiedzieć: Czytaj książki. Zakładam, że już to robisz. Może spróbuj zobaczyć tę scenę oczami wyobraźni, tak jakbyś oglądał film. Zadaj sobie pytanie, na co byś zwrócił uwagę, gdybyś był widzem, które elementy decydują o tym, czy dana scena do ciebie przemawia? A potem wyobraź sobie, że czytasz książkę np. wojenną. Co jako czytelnik chciałbyś w niej znaleźć? Jak powinni myśleć bohaterowie? Jakim tempem powinna toczyć się akcja. Co byłoby istotne dla takiej sceny?
Potem przemyśl to dokładnie i spróbuj przelać na papier/ekran komputera.

Tyle ode mnie. Czekam na efekty pracy, bo pracować nad sobą zawsze warto.
Pozdrawiam, mając nadzieję, że moja pisanina na coś się przydała.
Stron: 1 2