11-10-2011, 16:25
Jeden z niewielu kawałków prozy, które udało mi się doprowadzić do jako-takiego stanu
Bąbelek
Uplotłaś sobie gniazdo ze wstążek, gwiazd i szczęśliwych wspomnień. Czasem odrywasz wzrok od srebrnych ramek i toczysz dookoła nieobecnym spojrzeniem, nie rozumiejąc do końca, co tak naprawdę się stało. Potem wracasz do gapienia się w zdjęcia, palcami, na kolanie okrytym cieniutką spódnicą, wystukujesz Dla Elizy.
Czasem myślę, że przerosło cię życie i w pewnym momencie postanowiłaś pozostać na zawsze dziewczynką, która w zniszczonych butach biegnie do szkoły, a po powrocie do domu robi tosty dla siebie i kota. Zostawiliśmy cię, my wszyscy, zgromadzeni wokół ciebie w kręgu. My poszliśmy dalej, pozakładaliśmy rodziny i dziś, dwadzieścia lat po maturze, jesteśmy tacy poważni i nudni.
A ty wciąż jesteś dziewczynką z kwiatami w jasnych warkoczach.
Porwał nas nurt rzeki, mówi do mnie Andrzej (kiedyś spisywał od ciebie matematykę, pamiętasz, dziś nosi biały kitel i leczy ludzi), zaciskając dłonie na moich ramionach. Ona zamknęła się w bąbelku, który unosi się na powierzchni.
Siedzimy przy okrągłym stole, tylko piętnastka, po kolei mówimy, gdzie rzucił nas los i co wiemy o tych, którzy nie przyszli. Że Kasia w Australii, że Piotrek w Stanach. Olga zmarła na białaczkę dwa lata temu, tak, pamiętam że widziałam na pogrzebie Marcina, byli narzeczeństwem. Nie, nie wiem, co się z nim teraz dzieje, a, masz rację, wyjechał do Niemiec i gdzieś tam przepadł. Czy ktoś słyszał coś o Ewie i Krzysiu?
Paweł opowiada o życiu na platformie na Morzu Północnym. Mariola o swoim sklepiku z ręcznie robionymi lalkami.
Wszystko się zlepia i zmienia w biały szum, z tyłu głowy słyszę dziecięcą wyliczankę śpiewaną dziewczęcym głosikiem.
Elizo, masz zmarszczki pod oczami.
Elizo, tak bardzo mi żal.
Bąbelek
Uplotłaś sobie gniazdo ze wstążek, gwiazd i szczęśliwych wspomnień. Czasem odrywasz wzrok od srebrnych ramek i toczysz dookoła nieobecnym spojrzeniem, nie rozumiejąc do końca, co tak naprawdę się stało. Potem wracasz do gapienia się w zdjęcia, palcami, na kolanie okrytym cieniutką spódnicą, wystukujesz Dla Elizy.
Czasem myślę, że przerosło cię życie i w pewnym momencie postanowiłaś pozostać na zawsze dziewczynką, która w zniszczonych butach biegnie do szkoły, a po powrocie do domu robi tosty dla siebie i kota. Zostawiliśmy cię, my wszyscy, zgromadzeni wokół ciebie w kręgu. My poszliśmy dalej, pozakładaliśmy rodziny i dziś, dwadzieścia lat po maturze, jesteśmy tacy poważni i nudni.
A ty wciąż jesteś dziewczynką z kwiatami w jasnych warkoczach.
Porwał nas nurt rzeki, mówi do mnie Andrzej (kiedyś spisywał od ciebie matematykę, pamiętasz, dziś nosi biały kitel i leczy ludzi), zaciskając dłonie na moich ramionach. Ona zamknęła się w bąbelku, który unosi się na powierzchni.
Siedzimy przy okrągłym stole, tylko piętnastka, po kolei mówimy, gdzie rzucił nas los i co wiemy o tych, którzy nie przyszli. Że Kasia w Australii, że Piotrek w Stanach. Olga zmarła na białaczkę dwa lata temu, tak, pamiętam że widziałam na pogrzebie Marcina, byli narzeczeństwem. Nie, nie wiem, co się z nim teraz dzieje, a, masz rację, wyjechał do Niemiec i gdzieś tam przepadł. Czy ktoś słyszał coś o Ewie i Krzysiu?
Paweł opowiada o życiu na platformie na Morzu Północnym. Mariola o swoim sklepiku z ręcznie robionymi lalkami.
Wszystko się zlepia i zmienia w biały szum, z tyłu głowy słyszę dziecięcą wyliczankę śpiewaną dziewczęcym głosikiem.
Elizo, masz zmarszczki pod oczami.
Elizo, tak bardzo mi żal.