Via Appia - Forum

Pełna wersja: Anarchista
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Prolog
  1. 1.Drogi Człowieku,

Jestem Góralem, Nigaud po bavarsku, lub jak wolicie, krasnal, choć to ostatnie mocno nas obraża, bo nie jesteśmy jak ci z legend. Nie chowamy się przed światem w jaskiniach, nie jemy piachu i co najważniejsze, nie mamy owłosienia. Nie lubimy magii, to fakt, lecz wynika to tylko z naszej tradycji. Wzrostem też nie skąpimy. Chyba jesteśmy nawet od was wyżsi. Nie lubimy bavarów (tak, to wasze "elfy"), bo są zbyt zawikłani i nas w to wciągają. Wbrew waszemu mniemaniu bavarowie nie mają długich uszu, mają brody, są brzydcy (przynajmniej dla nas) a ich skóra jest trochę brązowa.
Wracając do Kroniki. Zacznę, pozwolisz, od sytuacji sprzed rebelii. Ziemiami wszystkich bavarów włada jeden władca z miasta Farel, stolicy Farelii. Samo hrabstwo słynie z produkcji i obróbki drewna. Na zachód od Farelii leżą Kresy, hrabstwo koniarzy i więziennictwa. Biedne, zapyziałe i niebezpieczne. Na wschód zaś, na pojezierzu, znajduje się Tavare, ziemie rybaków i farmerów. Region ten jest najbogatszy ze wszystkich. Lasy pod Farel to Sans Propriétarie, ziemia niczyja. Ich władcą był wtedy Ladger ”Pan Słońce”.
Konty*, mała, nieznana jeszcze nikomu wieś w środku Lasów Kresowych. Kilka rozpadających się chatek na środku polanki otoczonej gęsto zasadzonymi iglakami. Tylko z jednej strony swoisty mur Kontów otwierał swe wrota na prowizoryczną ścieżkę. Lokalni bavarowie nazywają ją z ironią „Gościńcem”. Mówią , że to tu urodził się Anarchista, lecz jest to błąd. Pjawił się on w Kontach wraz z poborcą podatkowym, leżał na wozie nieprzytomny i schorowany. Twarz miał od nosa w dół zmasakrowaną, niektórzy mówią, że zrobił to torg, inni, że rojaliści, choć ja skłaniam się wersji i z torgiem. Zwierz ten przypomina nieco waszego niedźwiedzia zza pustyni, lecz ma on znacznie dłuższe kły. Jest też znacznie mniejszy, mniej więcej wielkości psa. Poborca przyniósł dwie wiadomości, obie złe: stary król, Edvar XI umarł bezpotomnie, a na tron wstąpił król elekcyjny, Ladger. Jego pierwszym rozporządzeniem było powiększenie podatków klas niższych na rzecz wojny. Spodziewano się, że kampania ma być prowadzona przeciw bavarom, odwiecznymi wrogami moich krewniaków. Poborca zostawił Anarchistę w Kontach, a sam pojechał pobierać podatki dalej.
Tu rozpoczyna się właściwa kronika.
[list=2]
[*]2.Konty
[/list]

Wóz podskakując na wybojach obudził śpiącego nań bavara. Straszliwy ból na twarzy uderzył go bez ostrzeżenia. Chciał złapać się za palącą szczękę i policzki, lecz ręce odmawiały mu posłuszeństwa.
- Musisz spać. Nic ci nie będzie. Jesteś po prostu za słaby. – mówił wciąż głos z oddali.
W końcu zmęczenie przemogło ból i bavar odpłynął w krainę snów.
Krew.
Krzyk.
Ból.
- Nikt cie już nie pozna! Haha, to było takie proste!
Dziwnie znajoma, lecz wciąż obca twarz, stała nad nim śmiejąc się okropnie.

-To tylko ja, strasznie się spociłeś, obmywam ci twarz.
Nie mógł otworzyć oczu, powieki kleiły się do siebie. Ból nie był już taki silny jak wcześniej, lecz doskwierał wciąż.
- Śpij. Odpocznij, już niedługo dojedziemy do Kontów, jesteśmy na Kresach. Śpij.
- Wywieźcie go daleko, może nawet na Kresy. Niech tam gnije w ubóstwie.
Wspomnienia pojawiały się co chwila, a wraz z nimi wyimaginowany ból. Odpędzał je więc i nawet nie wiedząc kiedy zorientował się że nie pamięta nic więcej. Jakby jego życie trwało zaledwie kilka godzin.
- Jak…? Co się dzieję?
- Śpij. Już widzę Konty, tam może znajdą dla ciebie posłanie.
Zasnął. Ne śniło mu się nic. Obudziły go głosy. Jeden znajomy bliżej niego i drugi, dalej z delikatnym, północnym akcentem.
- Nie mamy miejsca na jeszcze jedną gębę do wykarmienia – krzyczał drugi.
- No i co myślisz? Że mam go zostawić na gościńcu na pastwę torgów i lan? – Ten bliżej mówił melodyjnym akcentem Farelii.
- Z tego co widzę dobrze sobie radzi w lesie. Tego torga przeżył.
-To nie tor… - Powiedział głośno ranny bavar. Nie udało mu się dokończyć bo ktoś walnął go w twarz.
-Stul pysk! – Zdążył jeszcze usłyszeć nim zemdlał z bólu.
Otworzył oczy. Przeraźliwa jasność oślepiła go w pierwszej chwili, lecz szybko przyzwyczaił się do światła. Był w jakiejś jednoizbowej chacie. Ściany zbudowane były ze starego, spróchniałego drewna. Posłanie zapadło się delikatnie. Obejrzał się z trudem. Na brzegu konstrukcji siedziała rudowłosa bavarka. W ręku trzymała miskę.
- Przyszłam cię nakarmić, otwórz usta i połykaj.
Nie była do niego życzliwie nastawiona. Brutalnie otworzyła mu usta i włożyła kęs jakiejś papki. Ból odezwał się w szczęce i na policzkach.
- Nie krzyw się tak, sama gotowałam i jak ci nie pasuje mogę to zjeść sama albo dać dzieciom!
Połkną szybko i otworzył usta nim zdążyła je złapać.
- Tak lepiej.
Jedzenie nie miało z początku smaku, lecz po chwili poczuł przyjemny, jagodowy posmak.
- Jeszcze dwa kęsy i koniec jedzenia na dziś. No, szybciej bo mi się mały rozplącze!
Zjadł czym prędzej. Był wciąż głodny, ale nie miał siły nic mówić. Zasnął od razu.
Ponownie obudził go jego własny brzuch. Skręcał go i zwijał z głodu. Ból przypomniał mu zaraz o policzkach, które zapłonęły żywym ogniem.
Otworzył oczy. Musiał zemdleć, teraz w izbie stał niski bavar. Miał zaniedbaną, siwą brodę i żółty wąs pod nosem. Wyglądał na jakieś sześćdziesiąt lat.
-Nareszcie się obudziłeś. Całą wieś obudziłeś tymi wrzaskami! – Poznał głos od razu, to ten, który go uderzył. Był inny niż wskazywały wyobrażenia senne. Po pierwsze nie miał lewego oka. – Zaraz przyniosą ci obiad. Masz szczęście, że poborca zaoferował zwolnienie nas z podatku, inaczej byśmy cię nie przyjęli. Co się tak krzywisz? Przyjechałeś tu z nim dwa dni temu. Kiedy będziesz mógł wstawać pomożesz kobietom w obróbce owoców, potem może weźmiemy cię na polowanie. Jak się nie zgadzasz, to won ze wsi. Mamy tu wystarczająco dużo pustych żołądków.
Nie słuchał, zasnął.


*Błąd został tu popełniony specjalnie. Jest to nazwa własna.
Cytat:Drogi Człowieku,
Po co ten przecinek?

Cytat:Jestem Góralem, Nigaud, po bavarsku, lub, jak wolicie, krasnal, choć to ostatnie mocno nas obraża, bo nie jesteśmy jak ci z legend.
Te przecinki namieszały.
Jestem Góralem, Nigaud po bavarsku, lub, jak wolicie - krasnal, choć to ostatnie mocno nas obraża, bo nie jesteśmy jak ci z legend.

Do tego 'to' też można się przyczepić.

Cytat:Nie chowamy się przed światem w jaskiniach, nie jemy piachu i(,) co najważniejsze(,) nie mamy owłosienia.

Cytat:(tak, to wasze « elfy »)
Jesteś Francuzem, czy jak? Polskiego cudzysłowu wstawić nie można?

Cytat:baravowie
Chyba bavarowie.


Cytat:i ich skóra jest trochę brązowa.
Miast 'i' dałbym 'a'.

Cytat:Zacznę(,) pozwolisz(,) od sytuacji sprzed rebelii.

Cytat:Ziemiami wszystkich bavarów włada jeden władca z miasta Farel, jest to stolica Farelii.
Można bardziej plastycznie, choćby:
"Ziemiami wszystkich bavarów włada jeden władca z miasta Farel, stolicy Farelii."

Cytat:się wersji i z torgiem
Wiadomo.

Cytat:Spodziewano się(,) że kampania ma być prowadzona przeciw bavarom

Cytat:Na zachód od Farelii leżą Kresy, hrabstwo koniarzy i więziennictwa. Biedne, zapyziałe i niebezpieczne. Na wschód zaś, na pojezierzu, znajduje się Tavare, ziemie rybaków i farmerów. Region ten jest najbogatszy ze wszystkich. Lasy pod Farel to Sans Propriétarie, ziemia niczyja. Ich władcą był wtedy Ladger ”Pan Słońce”.
Konty*, mała, nieznana jeszcze nikomu wieś w środku Lasów Kresowych. Kilka rozpadających się chatek na środku polanki otoczonej gęsto zasadzonymi iglakami. Tylko z jednej strony swoisty mur Kontów otwierał swe wrota na prowizoryczną ścieżkę.
Takie opisy, w takiej chwili, są nudne i zbędne.

Cytat:Wóz(,) skaczący na wybojach(,) obudził śpiącego bavara.


Cytat:Straszliwy ból na twarzy uderzył go bez ostrzeżenia.
?

Cytat:Chciał złapać się za palącą szczękę i policzki,
Uderzył, zapalił. Najpierw dajesz obraz 'młotem w łeb', później 'ogniem w łeb'. Nie ładnie tak motać.

Cytat:mówił wciąż głos z oddali.
Powtarzał w kółko?

Cytat:Ból nie był już taki silny jak wcześniej, lecz doskwierał wciąż.
wciąż doskwierał.


Cytat:Jeden znajomy bliżej niego i drugi dalej(,) z delikatnym, północnym akcentem.

Cytat:- Nie mamy miejsca na jeszcze jedną gębę do wykarmienia – krzyczał drugi
"Nie mamy jedzenia na jeszcze jeden tyłek to posadzenia!" Mam nadzieję, że zrozumiałeś Smile


Cytat:Powiedział głośno ranny bavar.
Ja kiedyś byłem cicho rannych.

Cytat:Posłanie zapadło się delikatnie.
Tak delikatnie, że był w stanie je dostrzec?

Cytat:Nie był do niego życzliwie nastawiona.
był?

Cytat:kęs jakiejś papki
Może zupki? Smile

Cytat:- Nie krzyw się tak, sama gotowałam i jak nie pasuje mogę to zjeść, albo dać dzieciom!
Wiem, że dobry dialog to rzecz trudna. Wielu znanych autorów ma z tym trudności, ale ten...

Fabuła.
Jedyna co mogę powiedzieć, to że nie za bardzo ją pojąłem. Po za tym nudna.
Budowa, styl.
Po za zbędnymi opisami, dziwnymi szykami i niekiedy brakiem plastyczności, budowa nawet ładna. Zdania proste, język prosty, starający się brzmieć mądrzej, ale dość przyjemny w czytaniu.

Pozdrawiam.
[Obrazek: Mapka.jpg]
Ten wstęp trochę średni, źle wkomponowany jak dla mnie. Krasnal wraca do Kroniki, a przecież o żadnej wcześniej nie mówił, chyba że coś ominąłem. I ogólnie mówi do nas, ale mówi tak, jakby znał nasz świat, a jeśli tak jest, to wypadałoby o tym napomnieć, a jeśli tak nie jest, to skąd np wie jakich my mamy elfów?

Później? Znowu jakiś wybraniec bliski śmierci, uratowany przez jakiś buców. Potem się pewnie zaprzyjaźnią, a nasz wybraniec ich opuści siać anarchię w królestwie. Mam nadzieję, że się mylę Wink I w ogóle poborca taki hojny, że odpuścił im podatki, by zajęli się jakimś obcym? No nie wiem.

Średnio mi się podoba i jakoś ciężko mi się to czytało.

Pozdrawiam.
Straszliwy ból na twarzy uderzył go bez ostrzeżenia. - nie pasuje mi to sformułowanie. Może lepiej byłoby "Straszliwy ból twarzy spadł na niego bez ostrzeżenia"?

oni połkną (coś w przyszłości), on połknął (coś w przeszłości)

oni zasną, on zasnął

Nie będę wypisywała tego, co ujęli już przedmówcy. Rozumiem, że akcja jeszcze się rozwinie. Póki co fabuła jest dość mocno zamaskowana. Język, którym się posługujesz jest w moim odczuciu, twardy, ale biorąc pod uwagę, że narratorem jest krasnolud, to akurat jest zaleta. Zobaczymy jak będzie to wyglądało w szerszej odsłonie. Uważam, że używasz nieco za małej ilości słów, zwiększ trochę zasób wyrażeń bliskoznacznych. I pisz!
Ta mapa to po co? To jest opowiadanie, czy zarys fabuły jakiegoś rpega?
Jest to opowiadanie, a mapki po prostu lubię robić. Taki mój fetysz.


Rozdział I
Przebudzenie

1. Imiona

- No i jak? Nie śpij! Mówię do ciebie. – Ktoś szturchnął leżącego budząc go tym samym z lekkiego snu. – Będziesz pracować czy spadasz?
Bavar pokiwał lekko głową na znak, że się zgadza. Miał jakiś inny wybór?
- Świetnie. Zawiadomią mnie jak wstaniesz, nie myśl, że się wymigasz.
Postać wyszła. Chwilę potem do izby wbiegła na szybko ruda i postawiła miskę obok posłania.
- Nie mam teraz czasu zjedz sam. – Odwróciła się i już miała wyjść gdy najwyraźniej jakaś zagubiona myśl wyszła na wierzch jej świadomości. Odwiązała czarną, trójkątną chustę jaką była przewiązana i rzuciła rannemu na łóżko. – Załóż to, mój syn chce tu przyjść i z tobą pogatać, a bliznę masz paskudną.
Bavar pomacał delikatnie dłonią twarz. Czoło, potem oczy i nos. Gdy jego palce dotknęły ust i brody wyczuły nieznane wcześniej nierówności, strupy i wilgotne jeszcze rany. To musi wyglądać okropnie, pomyślał. Nagle do jego nozdrzy uderzył grzybowo mięsny zapach. Spojrzał na miskę. Leżał na niej skromny kawałek, suchego i żylastego mięsa przysypanego Chojnie smażonymi pieczarkami. Przemógł zmęczenie i spróbował usiąść. W głowie zakręciło mu się i niemalże znów się przewrócił. Sięgnął delikatnie po miskę, położył sobie na nogach i zaczął łapczywie pożerać jej zawartość. W przeciwieństwie do poprzednich posiłków, ten był całkiem smaczny. Odstawił pustą miskę na bok i nagle zorientował się, że ktoś stoi w drzwiach i przygląda mu się bacznie. Był to mały chłopczyk. Wychudzony i zmizerniały ale wesoły. W ręku trzymał kurkę i skubał ją raz na jakiś czas.
- Cześć – powiedział rześko.
- Cześć – odpowiedział słabo bavar i szybko zasłonił sobie twarz przypominając sobie słowa rudej.
- Jestem Udo, a ty?
- Nie… Nie pamiętam – stwierdził z rezygnacją w głosie po chwili myślenia. – Nie pamiętam.
- To jak chcesz mieć na imię? – Chłopiec skubnął grzyba.
Bavarowi poprawił się humor, w końcu ktoś wył dla niego miły.
- A jak proponujesz?
Ułożył się delikatnie, siedzenie męczyło go bardzo.
- Może… Nie wiem. Tapfer? To oznacza „odważny” w języku taty.
- Więc nazywam się Tapfer. – Skinął głową na znak, że się zgadza. Miał rację, ten stary musi być z północy, jeśli oczywiście to on jest ojcem małego.
- Gdzie jestem Udo?
- W Kontach. – Chłopiec zjadł ostatni fragment kapelusza i niechętnie zabrał się za nóżkę. – Na Kresach. Co ci się stało w twarz?
- Pamiętam tylko…
Nie dokończył, bo młody bavar chciał się najwyraźniej pochwalić zasłyszaną wiedzą.
- Tata mówił, że to na pewno torg! Musisz być odważny!
- Tak, to chyba on.
-Pamiętajcie tylko panowie, mam go potem nie poznać, i nasza matka też!
Wspomnienie opanowało jego głowę, nie widział w nim twarzy, słyszał tylko delikatny głos mężczyzny.
W drzwiach pojawiła się ruda, chwyciła syna i pociągnęła za sobą.
-Zostaw go, ma szybko dojść do siebie!
Poszedł spać.

2. Gotów do pracy!

Minął tydzień odkąd poborca przywiózł go do Kontów. Stary bavar, który okazał się być przewodniczącym lokalnej społeczności zagonił go już do roboty, miał się zająć przygotowywaniem strzał razem z kobietami. Nazywał się Gotr i rzeczywiście mieszkał kiedyś na północy.
Same Konty nie były imponującą miejscowością, ot parę chatek, wszystkie w takim samym stanie jak jego. Miejscowość różniła się od innych zupełnym brakiem żebraków, ale jak zauważył Tapfer, nie mieli by oni od kogo żebrać. Wszyscy tu byli wymizernieli i chudzi jak patyki. Brudni i obszarpani, coraz więcej osób mówiło o zbliżającej się Morrzni. Z tego co się dowiedział, tak nazywano tu Hiver, okres śniegów.
Pewnego dnia do jego pracowni wszedł Gotr i zażądał stanowczo.
- Pokarzesz mi jak strzelasz z łuku. Dosyć obijania się.
Tapfer wstał bez szemrania, przyzwyczaił się już, że tego akurat bavara należy słuchać.
Gotr zaprowadził go na kraniec wsi i pokazał palcem sęk w desce jednego z budynków.
- Trafisz w to?
Bavar naciągnął łuk, przycerował i…
- Oddawaj to! Jeszcze byś kogoś zabił, leć po strzałę!
Młodzian pobiegł truchtem pod chatkę obok i podniósł strzałę.
-Będziesz zapędzał zwierzęta w sieci, do tego nadają się nawet dzieci.
-Co muszę robić.
Stary uderzył się w udo.
-Co ty w ogóle robiłeś, zanim tu trafiłeś? Robisz hałas i zapędzasz w naszą stronę!
-Chyba sobie poradzę.
- No myślę. Idź po kija, do mojej chaty, zajmujesz miejsce Roba, to ten po którym masz dom, zmarł cykl księżyca temu na ospę.
Tapfer wzdrygnął się mimowolnie.
-Zobaczymy czy zasłużysz na nowe imię.

3. "W Kontach nic się nie marnuje"

Chrust pod stopami skrzypiał niemiłosiernie. Kolega naganiacz patrzył na niego wrogo. Przeszli jeszcze kawałek gdy zauważyli stado lanów pasących się na polance. Rogate zwierzaki nawet ich nie zauważyły. Wyrywały tylko wciąż trawę długimi językami i wkładały sobie w podłużne pyski. Drugi naganiacz pokazał palcem na siebie a potem na drugą stronę polanki, po czym oddalił się bezszelestnie. Oboje znali plan, na dany znak wyskoczyli zza krzaków i pogonili zwierzynę w stronę strzelców. Pobiegli kawałek za lanami i zaczekali w bezpiecznej odległości na strzały, następnie krzyknąwszy ostrzeżenie weszli na obszar ostrzału i zaczeli zbierać strzały, które poleciały za daleko. W Kontach nic się nie marnowało, o czym Tapfer miał się już niedługo przekonać.
- Dobra robota, nie spartaczyłeś. Szkoda tylko Michaela, mam nadzieje, że się wyliże.
Bavar ów nie trafił w swojego zwierza, który stratował go łamiąc nogę. Kość przebiła mu skórę i najprawdopodobniej tętnicę. Lokalna znachorka zajęła się nim już, lecz jego stan nie był najlepszy.
- Skąd ta staruszka zna się zna się na leczeniu – spytał po kilku dniach bavar rudą.
- Wiedza przekazywana z babki na córkę, tak jest u nas od pokoleń. – Elisa postawiła miskę na stoliku i chciała już iść, gdy Tapfer zatrzymał ją następnym pytaniem.
-Wyglądasz, jakby coś cie z ty Michaelem łączyło.
- Mam z nim dziecko.
- Udo?
- Nie Iginę – stwierdziła i wyszła nie pożegnawszy się.

W Kontach mieszkało jakieś pięćdziesiąt osób. Jedno polowanie starczała na jakieś dwa-trzy tygodnie. Do tego dochodziły święta grzybobrania i owocobrania na jesień. Mianem „święta” określano jak się przekonał każdy dzień, w którym odnajdywano nowe miejsca do zbiorów. Runo leśne stanowiło jednak jedynie urozmaicenie do mięsa i leśnej kapusty.
Panowało tu przekonanie, że kobieta powinna rodzić przynajmniej dwoje dzieci. Elisa pierwsze poczęła z Gotrem, lecz nieszczęśliwe polowanie odebrało mu władzę w członku i drugie musiała powić z innym. Wodę przynoszono z pobliskiego strumienia, tym zajmowały się kobiety. Rola mężczyzn polegała głównie na obróbce zwierzyny.

Tapfera obudziło poranne słońce wbijające się do izby przez dziury w deskach. Wstał więc i zaczął się ubierać. Nie lubił tej wsi, lecz nie miał wyboru innego niż czekanie na najbliższego poborcę podatkowego, który może go ze sobą zabierze.
Do pomieszczenia weszła ruda.
- Jesteś dziś wyjątkowo smutna. – Zauważył od razu bavar.
-W nocy zmarł Michael, wykrwawił się – odparła drżącym głosem.
- Przykro mi.
Postawiła miskę na ziemi i przetarła oczy rękawem.
- Mąż cie wzywa. Trzeba go oporządzić.
-Co?
Tapfer zamrugał kilkakrotnie.
- Jak to „go oporządzić”?
-W Kontach nic się nie marnuje.
Ostatnie słowa załamały jej się w ustach. Wyszła szybko kryjąc twarz w dloniach.
Fragment I

Cytat:Jestem Góralem, Nigaud po bavarsku, lub jak wolicie, krasnal, choć to ostatnie mocno nas obraża, bo nie jesteśmy jak ci z legend

"Bavarski" jednoznacznie skojarzył mi się z dialektem niemieckiego i początkowo sądziłem, że o to chodzi, dopiero przy drugim natrafieniu na tę nazwę zrozumiałem.

Cytat:Mówią , że to tu urodził się Anarchista, lecz jest to błąd.

Słowo błąd tu mi nie pasuje.

Cytat:Pjawił się on w Kontach wraz z poborcą podatkowym, leżał na wozie nieprzytomny i schorowany.

Pjawił się? Zresztą druga część zdania śmierdzi.

Cytat:choć ja skłaniam się wersji i z torgiem

Yyyy?

Cytat:przeciw bavarom, odwiecznymi wrogami

Chyba "odwiecznym wrogom".

Cytat:- Nikt cie już nie pozna! Haha, to było takie proste!
Dziwnie znajoma, lecz wciąż obca twarz, stała nad nim (,) śmiejąc się okropnie.

Cię!
"Dziwnie znajoma, lecz wciąż obca twarz", mówisz?

Cytat:-To tylko ja, strasznie się spociłeś, obmywam ci twarz.

"To tylko ja... Strasznie się spociłeś, obmyję ci twarz" moim zdaniem brzmi znaacznie lepiej.

Cytat:Ból nie był już taki silny jak wcześniej, lecz doskwierał wciąż.

Nie wydaje mi się, że to wiersz, więc nie widzę uzasadnienia dla niemal poetyckiego języka w podkreślonej części zdania.
Be: nie lepiej brzmi "tak silny"?

Cytat:Połkną szybko i otworzył usta nim zdążyła je złapać.

Brak "ł".

Cytat:-Nareszcie się obudziłeś. Całą wieś obudziłeś tymi wrzaskami!

Powtórzenie.


I teraz, jeśli chodzi o Twój styl: budujesz krótkie i nieskomplikowane zdania. W dialogach dokonujesz wielu skrótów, przez co np. ostatnia wypowiedź w tym fragmencie wydawała się bardzo sztuczna. Brakuje kilku przecinków, są też błędy ortograficzne. Musisz zdecydowanie popracować nad warsztatem.

Fabuła w pierwszej części prologu praktycznie nie istnieje, a w drugiej nie wiadomo, o co chodzi. Zdecydowanie powinieneś wprowadzić zmiany, bo w tej chwili naprawdę ciężko jest zrozumieć Twój tekst.

Nie czytałem tego z pasją, ale gdyby nie w/w błędy (także i przez poprzedników), byłoby lepiej. A tak musisz ćwiczyć, czytać i pisać. Polecam też dokładnie sprawdzać swoje teksty przed wrzuceniem na stronę. W obecnej formie mogę wystawić dwa z plusem.


EDIT

Fragment II


Cytat:- Nie mam teraz czasu (,) zjedz sam. – Odwróciła się i już miała wyjść (,) gdy najwyraźniej jakaś zagubiona myśl wyszła na wierzch jej świadomości.

Przecinki, przecinki.


Cytat:Odwiązała czarną, trójkątną chustę (,) jaką była przewiązana i rzuciła rannemu na łóżko.

Zamiast jaką zdecydowanie bardziej pasuje "którą".

Cytat:Załóż to, mój syn chce tu przyjść i z tobą pogatać, a bliznę masz paskudną.

Pogatać?

Cytat:Bavar pomacał delikatnie dłonią twarz.

Temu zdaniu mówię stanowcze nie [w takiej formie].

Cytat:Czoło, potem oczy i nos.

A to proponuję złączyć z poprzednim.

Cytat:To musi wyglądać okropnie, pomyślał.

Polecam to zdanie poprzedzić "enterem".

Cytat:Nagle do jego nozdrzy uderzył grzybowo mięsny zapach.

Nie wiem, co to jest "grzybowo mięsny zapach". Ale wiem, że "grzybowo" i "mięsny" powinny być połączone pauzą.

Cytat:mięsa przysypanego Chojnie smażonymi pieczarkami.

Możesz mi wyjaśnić, dlaczego napisałeś "chojnie" z wielkiej litery? Pomijając fakt, że piszę się przez samo "h" - "hojnie".

Cytat:W głowie zakręciło mu się i niemalże znów się przewrócił.

"(...) i nie wiele brakowało, by ponownie się przewrócił" - IMO znacznie lepiej wygląda.

Cytat:Wychudzony i zmizerniały (,) ale wesoły.

Cytat:- Cześć – odpowiedział słabo bavar i szybko zasłonił sobie twarz (,) przypominając sobie słowa rudej.

Braki przecinków, powtórzenia.

Cytat:Bavarowi poprawił się humor, w końcu ktoś wył dla niego miły.

Wył dla niego miły? Big Grin

Cytat:Ułożył się delikatnie, siedzenie męczyło go bardzo.

IMO "położył się" znacznie lepiej pasuje.

Cytat:- Gdzie jestem Udo?

Jeśli chcesz zachować obecną formę, to pomiędzy "jestem" a "Udo" zdecydowanie należy wstawić przecinek. Można też w ogóle wywalić imię, co w moim skromnym przekonaniu da nawet lepszy efekt.

Cytat:Poszedł spać.

Po pierwsze, on już wcześniej leżał, więc to wydaje się nieadekwatne. Zdecydowanie lepiej napisać "Zamknął oczy i usnął".


Cytat:zagonił go już do roboty

Słowa "robota" to straszny kolokwializm, tu zdecydowanie lepiej podstawić słowo "praca".

Cytat: [ -- ] miał się zająć przygotowywaniem strzał razem z kobietami

Podkreślone przeniósłbym na początek ( [ --- ] )

Cytat:ot parę chatek, wszystkie w takim samym stanie jak jego.

Pytanie, po co o tym pisać, jeśli informowałeś już o Kontach w prologu?

Cytat:Miejscowość różniła się od innych zupełnym brakiem żebraków, ale (,) jak zauważył Tapfer, nie mieli by oni od kogo żebrać.

Cytat:Wszyscy tu byli wymizernieli i chudzi jak patyki.

Pisze się "wymizerniali".

Cytat:Z tego (,) co się dowiedział, [wynikało, że] tak nazywano tu Hiver, okres śniegów.

Cytat:Pewnego dnia do jego pracowni wszedł Gotr i zażądał stanowczo( . )
- Pokarzesz mi jak strzelasz z łuku. Dosyć obijania się.

W miejsce zaznaczonej kropki powinieneś wstawić dwukropek, bo tak zapisuje się dialogi.
Dwa: pokaRZesz? No błagam.

Cytat:Bavar naciągnął łuk, przycerował i…

A można wiedzieć, co przyceRował?

Cytat:-Co muszę robić[ . ]

W zaznaczonym miejscu zamiast kropki zdecydowanie powinien być pytajnik, w końcu to pytanie. Po drugie, to PYTANIE nie brzmi najlepiej i zamiast "muszę" ja wstawiłbym "mam".

Cytat:- No myślę. Idź po kija, do mojej chaty, zajmujesz miejsce Roba, to ten po którym masz dom, zmarł cykl księżyca temu na ospę.

Zaznaczone powinno wyglądać tak: "Idź po kij do mojej chaty". Źle (czy może raczej "wieśniacko", bez obrazy dla osób mieszkających na wsi) odmieniony rzeczownik.

Cytat:-Zobaczymy (,) czy zasłużysz na nowe imię.

No i jeszcze brak przecinka w ostatnim zdaniu Big Grin.

Cytat:Przeszli jeszcze kawałek (,) gdy zauważyli stado lanów pasących się na polance. Rogate zwierzaki nawet ich nie zauważyły.

A można wiedzieć, czym są te "lany"?

Cytat:następnie krzyknąwszy ostrzeżenie weszli na obszar ostrzału i zaczeli zbierać strzały, które poleciały za daleko.

Cytat:Lokalna znachorka zajęła się nim już, lecz jego stan nie był najlepszy.

"już się nim zajęła (...)"

Cytat:- Skąd ta staruszka zna się zna się na leczeniu (?) – spytał po kilku dniach bavar rudą.

No nie żartuj xD.

Cytat:Elisa postawiła miskę na stoliku i chciała już iść, gdy Tapfer zatrzymał ją następnym pytaniem.

Pogrubione jest "be".

Cytat:Wyglądasz, jakby coś cie z ty Michaelem łączyło.

"cie"? "ty Michaelem"?

Cytat:- Nie (,) Iginę – stwierdziła i wyszła nie pożegnawszy się.

Stwierdziła?

Cytat:Jedno polowanie starczała na jakieś dwa-trzy tygodnie.

"Polowanie starczałA"?
IMO "dwa, trzy tygodnie" wygląda o wiele lepiej.



Cytat:lecz nie miał wyboru innego niż czekanie na najbliższego poborcę podatkowego

"innego wyboru".

Cytat:- Mąż cie wzywa. Trzeba go oporządzić.

Cytat:-Co?
Tapfer zamrugał kilkakrotnie.
- Jak to „go oporządzić”?

Jak rozumiem, jest to wypowiedź jednej postaci. Powinno więc to byś zapisane w taki sposób:

- Co? - Taptef zamrugał kilkakrotnie. - Jak to "go oporządzić"?


Także i tu znalazłem wiele błędów stylistycznych, ortograficznych i od groma interpunkcyjnych. O niezbyt długich i skomplikowanych zdaniach wspominałem wyżej - krótko mówiąc, styl jest taki, jak w prologu, a może nawet nieco gorszy. Jestem niemal pewien, że nie przeczytałeś tego tekstu przed publikacją.

Jeśli chodzi o fabułę, to po przeczytaniu prologu spodziewałem się zwykłego fantasy "od zera do bohatera". Tymczasem, zamiast tego, dostałem "Modę na sukces" w klimatach fantastyki. Cały rozdział jest nudny, a z jego zakończenia - choć niby nieco intrygującego - na dobrą sprawę nic nie wynika.

Fragment ten zasługuje co najwyżej na ocenę dopuszczającą.


Po podsumowaniu obydwu fragmentów stwierdzam, że mogę wystawić ocenę 3,5/10. Musisz się postarać, żeby jeszcze coś z tego wynikło - a poprawienie błędów w obydwu tekstach to tylko pierwszy krok.
Pierwsza myśl: tekst nie przeczytany przez autora przed wrzuceniem. Błędów jest masa, ale z racji, że przemek wypisał chyba wszystkie, które i ja zauważyłem, nie będę dublował jego pracy. Co do fabuły, to nie będę aż tak krytyczny, jak przedmówcy. Druga część jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. Po przeczytaniu prologu chciałem zostawić ten tekst, bo jest on słaby i nie zachęca. Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłem, bo chociaż tekst nie jest jakimś wybitnym dziełem, to jednak czytać się go da. Niestety, historia którą opowiadasz jest ograna. Spodziewam się kolejnej akcji w stylu od zera do bohatera. Bohater jak zawsze nic nie pamięta, jak zawsze trafia do ludzi, którzy go nie lubią, ale których zapewne finalnie zjedna i ktoś się poświęci dla niego. Mam nadzieję, że Tapfer nie okaże się w istocie jakimś potomkiem króla, czy innym spadkobiercą, bo to już byłby strzał w stopę. Zamknąłeś się trochę w kanonie fantasy, siląc się na nadanie oryginalnych nazw większości zjawisk, ale po drodze gdzieś zgubiłeś zainteresowanie czytelnika. Pierwsza myśl po przeczytaniu - ot, kolejne typowe fantasy.

Bohaterowie: nie wiem w sumie nic o nich. Główny to tylko śpi, drugoplanowi w zasadzie ograniczają się do kilku słów. Fajnie, jakbyś powiedział czytelnikom dlaczego np. Gotr jest wiecznie zły. Dodałoby to trochę wymiaru do kreacji, nie byliby takimi kukłami.

Ogólnie: da się czytać, ale niestety to tylko średniak. Stać cię na więcej imo. Pozdrawiam.

Ocena: 4/10.
Rozdział II
Nowy dom
1. Morrz
Pierwszy śnieg spadł później niż się tego spodziewano. Konty poczyniły już przygotowania na zimę. Mięso zostało zasuszone, owoce przetworzone, a wykopki, rośliny podobne do ziemniaków, posadzone. Jedyną rzeczą, która dziwiła Tapfera, była nieustanna produkcja strzał i konserwacja łuków. Dodatkowo mężczyźni zdwoili ćwiczenia strzeleckie. Nikt nie mówił mu czemu. Gdy pytał się o polowania, ze śmiechem odpowiadali mu, że niestety w zimę nie da rady. Gdy pytał czy strzały są na wiosnę, odpowiadali, że i tak produkują ich zazwyczaj zbyt dużo na cały rok polowań. Gdy pytał o handel, śmiali się tylko.
Bavar nie rozumiał mieszkańców swego nowego domu. Choć przeżył tu już miesiąc, nadal nie mógł przełknąć kęsów z Michaela. Dopiero gdy zaczęto oszczędzać na zimę zrozumiał swój błąd. Tu kanibalizm był jedyną metodą przetrwania. Konty były zawsze ostatnim miastem na drodze poborców, nigdy więc nie przywozili oni niczego zdatnego na handel. Wszystko sprzedawali w poprzednich miejscowościach. Nie było tu kur, gęsi, owiec ani innych zwierząt hodowlanych. Dla mieszkańców Kontów były nie do zdobycia.
Głód zaczął doskwierać wyraźniej, gdy zabrakło grzybów i codziennej porcji wody. Ludzie byli coraz bardziej zaniepokojeni. Nadjeżdżał poborca podatkowy.

2. Fioletowe Czuby

- Z czego płacicie podatki? Nie widziałem tu nigdy pieniędzy – zagadnął pewnego dnia Tapfer rudą.
- Sprzedajemy owoce i wyroby z drewna.
- Nie widziałem tu nigdy ścinki drzew.
- Jesteś tylko miesiąc, ścinamy latem. – Odwróciła się już by wyjść, gdy bavar zagadnął ją raz jeszcze.
- A w czasie morrzy?
- Nie interesuj się, może Gotr ci kiedyś powie.
Niedługo potem kobiety zaczęły odciągać go od wioski na długie godziny. Miały pewnie „zapewnić mu rozrywkę”, ale widać było po nich, że najwyżej zgodzą się na wymianę zdań.
Dopiero po trzech dniach odciągania, Gotr zaprosił go na tak skrywane spotkanie.
- Uznaliśmy, że można ciebie wciągnąć w konspirację. Inaczej się nie da – powiedział starzec.
Siedzieli w jego domu wraz z dwudziestoma innymi dorosłymi i jednym podlotkiem.
- Zrobię co w mojej mocy.
- Nie dziękuj, to pomysł twojego kolegi, naganiacza. Uznał, że do tej roli się nadasz.
Jego kompan z polowań, Elmhir, kiwną mu głową i uśmiechną się przyjaźnie.
Przez ostatnie dwa tygodnie dogadywali się coraz lepiej. Najpierw były to tylko pojedyncze stwierdzenia, niezbędne w komunikacji. Potem Elmhir zapytał go skąd jest, widać ciekawość przemogła wstręt. Kiedy Tapfer opowiedział mu wszystko co wiedział, ten podzielił się swoją wiedzą. Mieszkał on w Kontach od trzech lat. Wysłano go tu z Martwialni, więzienia-fortecy z północnych Kresów. Same Konty były właśnie taką miejscowością. Byli przestępcy lub ich potomkowie, gwałciciele, mordercy, złodzieje uwolnieni za dobre sprawowanie, zsyłani do niesławnej w więzieniu „powolnej śmierci”, Kontów. Nienawidzi się tu każdego nowego, bo psuje harmonię, nie nauczył się jeszcze żyć w spokoju wolności, nie ufa się jego „zmianie na dobre” a co najważniejsze, trzeba będzie dzielić jedzenie na więcej porcji. W takiej sytuacji był właśnie Tapfer.
- Na morrzy zawsze organizujemy pewną akcję, słyszałeś może o Fioletowych Czubach?
Tapfer pokiwał przecząco głową, nie pamiętał wielu rzeczy z przeszłości, miał nawet wrażenie, że została mu z niej jedynie umiejętność mowy.
- Za mało się więc staramy. Myśleliśmy, że Czuby będą sławne na centralne kraje. Co roku organizujemy akcję napadu na poborcę. Na szczęście nie zorientowali się jeszcze, kto napada.
- Nie zauważyli, że mają tu wioskę bandytów pod nosem?
Wszyscy spojrzeli nań wrogo, Tapfer nie skulił się jednak pod ich spojrzeniem. Gotr machną do nich ręką i kontynuował:
- Po to jesteś tu ty, a wcześniej Michael i ja. Masz tu stać i grzecznie poprosić, aby przyszli później, bo jeszcze nie mamy z czego zapłacić. Poproś by zebrali podwójną kwotę wiosną.
- I to działa? Tak po prostu sobie idą?
- Nie mają wyboru. Gościniec w pewnym momencie rozdziela się na dwa trakty. Krótszym idzie ten poborca, którego napadamy. To on ma obstawę. Drugi idzie do nas, jest sam. Nikt nie jest tak głupi by wymuszać w „wiosce przestępców”. Po za tym zawsze płacimy podwójnie na wiosnę. Chyba nie muszę mówić z czego?
- Puszczają poborcę samego? Bez obstawy?
- O to dbaliśmy już blisko dwadzieścia lat. Zbrojnych dają napadanemu. Nasz gościniec jest pusty i bezpieczny.
-Dobrze więc, wchodzę w to.
Wszyscy rozluźnili się wyraźnie.
-Dostaniesz jeszcze jakiegoś młodzika, będzie cię pilnował. Mamy nadzieję, że przyjedzie ten sam poborca co na jesieni. To dobry człowiek, lubi nas, a w szczególności chyba ciebie. Ja pójdę organizować napad. Dawno już tego nie robiłem, czas wyjść w pole.

3. Dzień próby

Mężczyźni opuścili wioskę rano. Twarze zasłonili chustami a włosy postawili na czub, trzymany mazią z jagód i żywicy z piaskiem. Młodzik nie odstępował Tapfera na krok. Najwidoczniej miał go zabić, gdy ten będzie tylko próbował zdradzić, było to po nim widać. Mieszanina strachu i niepewności na twarzy mówiła wyraźnie, „zabij, jeśli będzie czegoś próbował”. Na szczęście dla małego, Tapfer nie myślał nawet o zdradzie. Jedynie o ucieczce do Kresów. Chciał w mieście znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
Zbliżał się wieczór, poborca powinien dawno już przybyć, a Czuby wrócić. Młodemu widocznie się to nie podobało. Sięgał do pasa ze sztylecikiem zawsze, gdy starszy bavar zrobił jakiś gwałtowny ruch.
Mijały godziny.
Na tyłach Kontów coś przedzierało się przez iglaki. Były to Czuby. Cali, zdrowi i bez łupu. Na ich plecach wisiały pełne kołczany i nieruszone łuki. Brakowało jednego.
Daleko, na granicy widoczności, bavar zauważył dużą grupę zbrojnych. Szli w ich kierunku.
- Tapfer!
Wołany odwrócił się.
- Gotr? Co tak długo?
- Elmhir gdzieś spieprzył, gdy tylko wyszliśmy! Musiał nas wydać, poborca nawet nie skręcił.
Staruszek wraz z resztą Czubów szli śpiesznym krokiem do bramy. Kilku odłączyło się i ruszyło biegiem do chatki na przeciwko wejścia do Kontów, reszta podbiegła do domu przywódcy, prawdopodobnie po więcej strzał.
- Idź po łuk, będzie oblężenie – prychnął Gotr patrząc na iglaki.
Grupa na gościńcu była coraz bliżej, dało się już odróżnić pojedynczych żołnierzy, a nawet ich uzbrojenie. Wielu uzbrojonych było w tarcze i miecze, nosili kolczugi i skurzane kurty. Inni trzymali łuki, na plecach wisiały im włócznie.
Tapfer ruszył po uzbrojenie. W chacie panował rozgardiasz. Stół połamano i zmieniono w kilka pałek, regały również. Nieliczni szczęśliwcy dopadli stalowe sztućce. W głównej izbie otwarto klapę i wyjmowano z piwnicy pęki strzał. Bavar chwycił jeden, potem zabrał łuk od rudej i wybiegł na podwórze. Zebrało się tam już wiele kobiet, wszystkie gotowe do drogi.
- Biegnijcie do Czerpki, my postaramy się ich zatrzymać – wrzeszczał Gotr. – Dawać żerdzie, panowie, blokujemy wejście! Dobrze, a teraz do domów, w okna i za osłony! Mamy to przetrwać jak najdłużej!
Oddział na drodze przystanął i ustawił się w szyku. Tarczownicy na przód, za nimi łucznicy. Jakiś mężczyzna wyszedł przed szereg. Nosił niebiesko-czerwony kabat a pod nim kolczugę, w ręku miał miecz.
- Poddajcie się, a darujemy wam życie! – krzyknął.
Wszyscy spojrzeli na Gotra w wyczekiwaniu i jak na znak nałożyli strzały na cieńciwy. Starzec stał i tylko śmiał się pod nosem.
- Już to widzę, darujecie życie przestępcom, takim jak my! Strzelać panowie, póki są daleko!
Nieskoordynowana salwa spudłowała, nie trafił nikt. Kilka pocisków odbiło się od tarcz, inne poleciały w las.
- To wasza ostatnia szansa, przyznajcie się, że należycie do grupy Fioletowych Czubów, a darujemy życie tym bez wyroków!
Kilku młodych ruszyło się niepewnie w stronę gościńca, lecz stanęli pod groźnym spojrzeniem Gotra.
- Strzelać, panowie!
Ta salwa wyszła znacznie lepiej, jedna strzała wbiła się w stopę tarczownika, dwie inne uderzył w udo herolda.
- Szarżować!
Szereg ruszył powoli. Mur tarcz nie opadł, a zza linii poleciały wypuszczone na oślep strzały.
Jedna z nich wbiła się w ziemię tuż obok Tapfera. Ten odskoczył dalej i nałozył kolejny pocisk na cięciwę, wypuścił celując w herolda. Chybił, lecz oberwało się jednemu z tarczowników. Raniony w kolano żołnierz przykląkł na chwilę. Szereg został przerwany. Reszta Czubów strzelała bez rozkazu. Nieprzerwany deszcz strzał leciał w przeciwników. Kolejny z żołnierzy upadł. Tym razem odsłoniony łucznik.
Tarczownicy uklękli nagle dając pole łucznikom ukrytym w tylnym szeregu. Ich jedna salwa wystarczyła by położyć dwóch przy barykadzie i jednego w oknie.
-Aaaa! Cholera, nie mamy szans! Uciekamy! –krzyknął przerażony Gotr. Pociski przeleciały mu obok głowy raniąc ucho, odwrócił się. Ruszył na drugą stronę wsi.
Druga salwa żołnierzy.
- Aaaaaa!
Staruszek upadł. Czerwona strzała sterczała mu z pleców. Kilka Czubów podbiegło by chwycić przywódcę. Z ciężkiego ciała kapała czerwona krew. Starzec zabulgotał i wypluł mieszaninę krwi i śliny.
Żołnierze strzelili.
Kilka kolejnych trupów padło na placu. Upadli też ci, którzy trzymali Gotra.
Tapfer wraz z resztą mężczyzn biegł już w stronę iglaków. Hałasy z tyłu wskazywały na to, że tarczownicy ruszyli w pościg. Szczęki mieczy, odgłosy łamanych kości, krzyki dobijanych. Oto, co pożegnało banitów, uciekających z Kontów.




[Obrazek: Mapa%252520Po%2525C5%252582udniowych%252...525B3w.png]
Cytat:Jedyną rzeczą (,) jaka dziwiła Tapfera (,) była nieustanna produkcja strzał i konserwacja łuków.

W zaznaczonych miejscach powinny być przecinki, dodatkowo zamiast "jaka" lepiej wstawić "która".

Cytat:Dodatkowo mężczyźni zdwoili ćwiczenia strzeleckie [a kropka to gdzie?] Nikt nie mówił mu czemu.

Cytat:Gdy pytał się o polowania, ze śmiechem odpowiadali mu, że niestety w zimę [w zimę?] nie da rady. Gdy pytał czy strzały są na wiosnę, odpowiadali, że i tak produkują ich zazwyczaj zbyt dużo na cały rok polowań. Gdy pytał o handel, śmiali się tylko.

Niepotrzebne powtórzenia.

Cytat:Dla Kontów były nie do zdobycia.

Wieś nie mogła czegoś zdobyć? - Zdanie zdecydowanie nieprzemyślane.

Cytat:- Jesteś tylko miesiąc, ścinamy latem. – Odwróciła się już by wyjść, gdy bavar zagadną[ł] ją raz jeszcze.

Cytat:że najwyżej zgodzą się na wymianę zdań.

IMO "że zgodzą się najwyżej na wymianę zmian".

Cytat:- Dziękuję.

Ja bym nie powiedział "dziękuję" w takiej sytuacji ("Czuję się zaszczycony" już prędzej).

Cytat:Jego kompan z polowań, Elmhir, kiwną[ł] mu głową i uśmiechną[ł] się przyjaźnie.

Cytat:widać ciekawość przemogła wstręt.

Kiepsko to brzmi.

Cytat:Byli przestępcy lub ich potomkowie, gwałciciele, mordercy, złodzieje uwolnieni za dobre sprawowanie, zsyłani do niesławnej w więzieniu „powolnej śmierci”, Kontów.

Nowoczesne to państwo, skoro nawet więźniów za dobre sprawowanie się wypuszcza.

Cytat:no i trzeba będzie dzielić jedzenie na więcej porcji.

Nieeee.

Cytat:- W zimę zawsze organizujemy pewną akcję, słyszałeś może o Fioletowych Czubach?

W zimę?

Cytat:- Za mało się więc staramy.

Rozumiem więc, że starają się, by wszyscy wiedzieli, że mieszkańcy Kontów napadają na poborców podatkowych?

Cytat:Wszyscy spojrzeli nań wrogo, Tapfer nie skulił się jednak pod ich spojrzeniem. Gotr machną[ł] do nich ręką i kontynuował:

Jak można skulić się pod spojrzeniem?

Cytat:Poproś by zebrali podwójną kwotę wiosnął.

Matko.

Cytat:-[spacja]Dobrze więc, wchodzę w to.

Cytat:Twarze zasłonili chustami (,) a włosy postawili na czub, trzymany mazią z jagód i żywicy z piaskiem.

A to jakaś starodawna wersja żelu do włosów?

Cytat:Najwidoczniej maił go zabić, gdy ten będzie tylko próbował zdradzić

No przepraszam.
To było pierwsze no przepraszam.

No przepraszam. Drugie odnosi się do nielogiczności faktu: przerażony młodzik ma być strażnikiem w takiej sytuacji?

Cytat:Na szczęście małego, Tapfer nie myślał nawet o zdradzie.

"Na szczęście DLA małego" IMO.

Cytat:Jedynie o ucieczce do Kresów

To nie powinno być nowe zdanie.

Cytat:Zbliżał się już wieczór, poborca powinien dawno już przybyć,

Powtórzenie.

Cytat:Sięgał do pasa ze sztylecikiem zawsze (,) gdy starszy bavar zrobił jakiś gwałtowny ruch.

Cytat:Cali, zdrowi i bez łupu.

O ile się nie mylę, "Czuby" to rodzaj niemęskoosobowy, więc nie możesz powiedzieć, że Czuby byli zdrowi.

Cytat:Daleko, na granicy widoczności, bavar zauważył dużą grupę bavarów.

Zostawię to bez komentarza.

Cytat:- Elmhir spieprzył gdzieś gdy tylko wyszliśmy!

Moim zdaniem to powinno wyglądać tak:
"Elmhir gdzieś spieprzył, gdy tylko wyszliśmy".


Cytat:- Idź po łuk, będzie oblężenie – prychnął Gotr (,) patrząc na iglaki.

Cytat:a nawet ich uzbrojenie. Wielu uzbrojonych było w tarcze i miecze, nosili kolczugi i skurzane kurty.

Powtórzenie.

Cytat:-[spacja]Strzelać, panowie!

Cytat:-[spacja]Szarżować!

Spacje, spacje!

Cytat:Ten odskoczył dalej i nałorz [to się pisze przez ż!] kolejny pocisk na cieńciwe [na cięciwę!], wypuścił celując w herolda.

O Matko Boska xD.

Cytat:Tym zarem odsłoniony łucznik.

Tym ZAREM? WTF?!

Cytat:Tarczownicy uklękli nagle (,) dając pole łucznikom ukrytym w tylnym szeregu. Ich jedna salwa wystarczyła (,) by położyć dwóch przy barykadzie i jednego w oknie.

Cytat:-Aaaa! Cholera, nie mamy szans! Uciekamy! –[spacja]krzyknąl [krzyknąŁ!] przerażony Gotr, [tu zrobiłbym nowe zdanie] pociski przeleciały mu obok głowy (,) raniąc ucho, odwrócił się i [tutaj też lepiej nowe zdanie, tyko "i" wywalić] pobiegł na drugą stronę wsi.

Cytat:Kilka [kilku] Czubów podbiegło (,) by chwycić przywódcę.

Cytat:Z ciężkiego ciała kapała czerwona krew.

A jaka ma być krew? Masło maślane.

Cytat:Tapfer wraz z resztą mężczyzn biegło już w stronę iglaków.

Tapfer biegło? O.o

Cytat:Hałasy z tyłu wskazywały na to, ze [Ze?] tarczownicy ruszyli w pościg.

Cytat:Oto (,) co pożegnało banitów (,) uciekających z Kontów.

Znowu przecinki.

Styl: Mogę tylko powtórzyć to, co napisałem wcześniej. Opowiadanie nieprzeczytane i niesprawdzone przed wstawieniem na forum. Popełnianie przez Ciebie błędy zdecydowanie utrudniają czytanie. W wielu miejscach piszesz "płyną" zamiast "płynął" itp., polecam zapoznać się więc z odpowiednimi regułkami i stosować je w życiu Wink. Poza tym często łączysz wypowiedzenia, które znaaacznie lepiej brzmiałyby jako oddzielne zdania i używasz skrótów myślowych - to też nie ułatwia lektury.

Natomiast z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że fabularnie fragment ten wypadł lepiej, niż poprzdenie. Wciąż masz chaos w tekście, przez co niezupełnie wiadomo, co się dzieje, szczególnie w "bitwie" na końcu rozdziału, ale rozdział spodobał mi się bardziej i nawet troszeczkę mnie zaciekawił. Poczekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
Muszę się tez po trzech fragmentach wypowiedzieć o postaciach: w zasadzie są one bardzo papierowe i nie mam żadnych powodów, by Tapfera lubić, a do kogoś innego nie żywić sympatii. Nad tym też powinieneś popracować, chociaż spróbuj uchwycić ich przemyślenia.

Na zachętę wystawiam 4,5/10, ale to ocena naciągana. Mam nadzieję, że następny rozdział nie będzie miał tylu błędów.
Bardzo dziękuję za komentarz. Tekst czytam, ale nie wszystko wyłapuję. Jak chcesz wysle ci coś sprzed mojego sprawdzania. Big Grin
Rozdział III

Pierwsze dwa dni

1. Co by nie mówić…

… o początkach legendy Anarchisty, na pewno nie były one łatwe. Elmhir zdradził Konty, stał się, można by powiedzieć, zdrajcą narodowym naszych czasów. Głupi bavarzy nie zauważają jednak, że to dzięki niemu Anarchista mógł zostać symbolem, jakim się stał.
„Nowa Era, lepsza era, nadeszła właśnie wtedy” ,to wam pewnie bavarscy kupcy wmawiają, lecz nie dajcie się omamić, ludzie. Był to okres naprawdę krwawy i nic w nim lepszego nie było. A i krwawiej niż w "Starej Erze". Zaczęło się od spalenia Kontów, następnie oddział królewski ruszył do pobliskich Starych Por(nigdy nie zrozumiem deklinacji bavarów, ja bym powiedział "Porów") i przykładnie wybiły wszystkich. Nowe Pory zaalarmowane dymami na horyzoncie opuściły wieś i wyruszyły pod Czerpkę.
Czym ona w ogóle jest? Źródełko, z którego woda płynie strumyczkiem do sporego jeziorka , a z niego do rzeczki, również Czerpki. Wioski skazańców – Konty, Stare i Nowe Pory oraz Rudery – dostają stąd wodę. Zbudowano więc posterunek straży, która pilnować miała porządku przy wodopoju. W jego skład wchodził jeden oficer i pięciu zbrojnych.
Nie przerywam dalej opowieści.

2. Dzień Pierwszy – Kobiety i brzoza

Śnieg sięgał do kostek. Czasem większa jego ilość spadała z przeciążonych konarów drzew tworząc głębokie zaspy. Przy samych pniach śniegu nie była prawie w ogóle.

Konty płonęły za plecami uchodźców oświetlając nocny las. Jasne, czerwone światło nie dawało jednak uczucia bezpieczeństwa. Czuby po pół godzinie marszu dotarły do kobiet. Już z daleka słyszeli wrzaski mieszające się z krzykami agonii dobijanych w Kontach. Gdy dotarli na miejsce ujrzeli przerażoną grupę kilku kobiet otoczoną połaciami czerwonego śniegu. Dookoła leżały zmasakrowane przez torgi ciała . Porozciągane po drzewach jelita, rozgrzebane torsy, pourywane głowy i ponadgryzane kończyny a w środku tego makabrycznego pejzażu grupka ocalałych bavarek odganiających zwierzęta lagami. Przyciśnięte do drzewa wrzeszczały i okładały drapieżniki. Mężczyźni mało myśląc skoczyli do przodu wyjmując swe pałki i jęli okładać otoczoną watahę. Torgi padły pod naporem ciosów.
Mężczyźni zabrali zwłoki torgów. Na ciałach kobiet nie było prawie mięsa, a nawet jeśli, nikt nie był w stanie podejść do cuchnących żółcią i zmasakrowanych trupów.
Pod koroną rozłożystego dębu rozbito pierwszy obóz, młodzi chłopcy wysłani do ruin Kontów powiadomili, że wojsko poszło już i zabrało cały prowiant. Udało im się znaleźć jedynie kilka ciepłych skór. Resztkami sił wysprzątano więc śnieg spod drzewa i ustawiono ognisko. płomienia nie udało się wykrzesać, drewno było zbyt mokre. Dopiero po kilku godzinach marznięcia jeden z młodzików przyniósł wiadomość o powalonej brzozie na południe od dębu.
Wyruszyło pięciu mężczyzn. Mimo zmęczenia doszli do drzewa i połamawszy zaczęli je ciągnąć.
- Dasz rade Fabs? – Jeden z bavarów, Halor, spojrzał na wycieńczonego kolegę.
Ten powłóczał ledwo nogami ciągnąc drzewo za jeden z konarów. Po drugiej stronie pnia szedł jeszcze Czub, na przedzie trzech.
- Fabs? Powiedz, a się zamienimy, na przedzie jest łatwiej.
-Dam… dam rade.
Dymek ciepłego powietrza uleciał z jego ust. Halor odwrócił głowę, patrząc teraz przed siebie. Ośnieżone drzewa, gdzieniegdzie jakaś lipa bądź brzózka, a w oddali samotny dąb ze swymi gośćmi. Po chwili marszu ciągnięte drzewo stało się jakby cięższe. Stanęli. Trochę z tyłu,za nimi, twarzą w dół leżał Fabs. Skoczyli doń od razu i przewrócili na plecy. Śnieg przylepiony do jego twarzy nie topniał. Powróciło czterech mężczyzn.

Brzoza, nawet mokra, pali się bardzo dobrze. Kobiety położyły się najbliżej ognia, mężczyźni, po kilku w jednym futrze przytuleni do siebie nawzajem. Watrę pełniło dwóch bavarów zmienianych co godzinę. Ciasny krąg ciał przetrwał tak do rana.
Tego dnia zginęło pięć kobiet i dziesięciu mężczyzn, jeden zdradził.

3. Dzień drugi – Czerpka i Nowe Pory

Wstali rano. Trzech mężczyzn i pięcioro dzieci nie przetrwało mroźnej nocy. Było ich teraz dwudziestu mężczyzn, jedenaście kobiet i dwójka dzieci. A dzień miał jeszcze tyle do zaoferowania. Zjedli torgi i ruszyli wzdłuż zamarzniętej rzeczki.

Szli milcząc. Tapfer czuł się tu źle, jego jedyny znajomy okazał się zdrajcą, a na dodatek wszyscy obawiają się, że w spisek wciągnął i jego. Omijano więc bavara szerokim łukiem, skąpiono mu jedzenia i przedłużono nocną wartę. Przez to drugiego dnia był wyczerpany.
Ruda podeszła do niego niespodziewanie.
- Elisa?
Nie odpowiedziała, szła tylko przy nim. Wyglądała na jakieś dwadzieścia lat, była więc w wieku Tapfera.
- Nie jesteś zdrajcą –stwierdziła niespodziewanie udając w głosie obojętność. – Prawda?
- Nie. –Spojrzał jej prosto w oczy. Ona odwróciła lekko twarz i spojrzała na niego. Kosmyk Czerwonych, kręconych włosów oparł się o jej pierś.
Przystanęli tak i stali przez krótką chwilę patrząc w siebie.
Te wielki zielone oczy wpatrywały się w niego z niedającym się ukryć uczuciem. Chciał zatopić ręce w tą burzę loków, chciał dotknąć wargami jej pięknej twarzy, chciał…
- Nie możemy! – krzyk przebił jej się przez świeże łzy. Podbiegła do kolumny, która zdrowo już ich wyprzedziła.
Mieszkańcy Kontów spojrzeli na niego wrogo. „Tylko spróbuj ją skrzywdzić!” mówiły ich miny.
Tapfer zrozumiał nagle, że chce tu zostać, że chce być przy tej lekko piegowatej buzi, przy tych pięknych piersiach i jeszcze piękniejszych pośladkach. Że chce obejmować jej ciało i karmić jej duszę.

Rzeczka poszerzyła swe koryto, aż stała się jeziorkiem. Jakiś kilometr przed nimi widać było otoczony palisadą budynek z wieżą na środku. Grupa przystanęła.
- Przygotujcie broń, atakujemy! – krzyknął Elvis, samozwańczy przywódca grupy.
Siedmiu bavarów wystąpiło na przód kolumny.
- Nie mamy sił by walczyć! Chcesz więcej śmierci Elvis? Więcej trupów? Gotr pertraktował by. – Kilka kobiet pokiwało z uznaniem głowami na słowa staruszki.
- I przez te właśnie pertraktacje jesteśmy w sytuacji w jakiej jesteśmy! - Młodsi pokiwali głowami.
Tapfer wystąpił wiedziony nagłym instynktem.
- Ja jestem gotów walczyć – stwierdził i nagle bardzo tego pożałował, bo poczuł jak nogi z wysiłku odmawiają mu posłuszeństwa. Ustał jednak.
Jakby na znak pozostała dwunastka przyłączyła się do oddziału. Oni nie będą walczyć gdy walczy nawet ten zdrajca?
Ruda spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Jesteś po naszej stronie, wiedziałam.
Elvis skierował kobiety pod drzewa, gdzie nie było tak dużo śniegu i zabrał Czuby na naradę.
- Musimy poważnie porozmawiać, Tapfer – stwierdził gdy doszli już na jakieś pięćset metrów od strażnicy. Ukryli się w lesie. – Po której stronie barykady jesteś?
Stał przez chwilę myśląc nad odpowiedzią.
- Może łatwiej, można ci zaufać? - ponaglił.
- Tak- odpowiedział bez namysłu.
- Nie mamy tak naprawdę podstaw by ci nie ufać, ani też by ci wierzyć. Jesteś tu nowy, inny, obcy. Chcę wiedzieć czy jesteś z nami.
- Jestem – odpowiedział po chwili. – Nie mam własnego domu, albo go nie pamiętam. Tylko tu jestem u siebie.
- Rozumiem. - Spojrzał w stronę kobiet i uśmiechnął się. - Wiem. Przechodząc do sprawy, tylko ty z nas nie masz fryzury Fioletowych Czubów. Pójdziesz więc do strażnicy pod przykrywką głodnego wędrowca, czy coś, sam wymyślisz. Gdy będziesz już w środku zrobisz najwięcej szkód jak się da. Połamiesz łuki, ukryjesz broń, a co najważniejsze otworzysz bramę. Gdy będziesz gotowy dasz nam sygnał, wywiesisz na wieży tę chustkę.
Wyjął czerwoną szmatkę i wręczył Tapferowi.

Cdn.
Cytat:… o początkach legendy Anarchisty, na pewno nie były one łatwe.

Początki nie były łatwe?

Cytat:Głupi bavarzy nie zauważają jednak, że to dzięki niemu Anarchista mógł zostać symbolem, jakim się stał.

To w końcu MÓGŁ stać się symbolem, czy nim się stał?
Wydaje mi się, że wiem, co chciałeś przekazać, ale nie kupuję tego.

Cytat:„Nowa Era, lepsza era, nadeszła właśnie wtedy” [,]to wam pewnie bavarscy kupcy wmawiają

IMO zamiast przecinka lepiej wstawić pauzę.

Cytat:nic w nim lepszego nie było.

Zamiast "lepszego" - "dobrego".

Cytat:A i krwawiej niż w "Starej Erze".

To IMO nie powinno być nowe zdanie.

Cytat:ruszył do pobliskich Starych Por[spacja](nigdy nie zrozumiem deklinacji bavarów, ja bym powiedział "Porów") i przykładnie wybiły wszystkich.
A pogrubione raczej niepotrzebne.

Cytat:Czym ona w ogóle jest? Źródełko, z którego woda płynie strumyczkiem do sporego jeziorka[niepotrzebna spacja], a z niego do rzeczki,

Sporego jeziorka? Toż to przecież nie ma sensu.

Cytat:śniegu nie była prawie w ogóle.

Śniegu nie była? Eeee...

Cytat:Konty płonęły za plecami uchodźców (,) oświetlając nocny las.

Cytat:Jasne, czerwone światło nie dawało jednak uczucia bezpieczeństwa.

Nie ma uczucia - jest poczucie bezpieczeństwa.

Cytat:Czuby po pół godzinie marszu dotarły do kobiet.

Już wcześniej wskazywałem, że Czuby to nie kobiety, więc nie możesz powiedzieć, że dotarły, zrobiły, wzięły itd. - bo to mężczyźni.

Cytat:Gdy dotarli na miejsce ujrzeli

Niekonsekwencja. Wyżej piszesz, że Czuby po pół godzinie marszu dotarły do kobiet, a tu, zupełnie niepotrzebnie, to powtarzasz.
Druga niekonsekwencja: Wyżej piszesz "dotarły", a tu "dotarli". Oczywiście w obydwu przypadkach powinno być dotarli. Jak widać, da się zastosować odpowiedni rodzaj czasownika Wink.

Cytat:Dookoła leżały zmasakrowane przez torgi ciała[znowu niepotrzebna spacja]. Porozciągane

Cytat:grupka ocalałych bavarek (,) odganiających zwierzęta lagami.

Cytat:Torgi padły pod naporem ciosów.
Mężczyźni zabrali zwłoki torgów.

Okropne powtórzenie.

Cytat:płomienia nie udało się wykrzesać, [tu dobrze byłoby wstawić coś w rodzaju "bo"] drewno było zbyt mokre.

To początek zdania, musi się zacząć od wielkiej litery.

Cytat:- Dasz rade (,) Fabs?

radĘ!!

Cytat:Ten powłóczał ledwo nogami (,) ciągnąc drzewo za jeden z konarów.


Cytat:-Dam… dam rade.

radĘ!!!!!!

Cytat:Dymek ciepłego powietrza uleciał z jego ust.

Jeszcze się nie natknąłem na słowo "dymek". Nigdzie. Aż się chyba zapytam polonistki.

Cytat:gdzieniegdzie jakaś lipa bądź brzózka,

Jeszcze tylko lipki brakuje Big Grin.

Cytat:Trochę z tyłu,[spacja]za nimi, twarzą w dół (,) leżał Fabs.

Masło maślane masłem smarowane! Jeśli z tyłu, to logiczne, że za nimi.

Cytat:Skoczyli doń od razu i przewrócili na plecy.

Oczywiście skoczyli, nie puszczając drzewa?

Cytat:Brzoza, nawet mokra, pali się bardzo dobrze. Kobiety położyły się najbliżej ognia, mężczyźni, po kilku w jednym futrze przytuleni do siebie nawzajem.

Domyślam się, że wiesz, z czym mi się to kojarzy? Nie żebym miał coś przeciwko, haha.

Cytat:Watrę pełniło dwóch bavarów (,) zmienianych co godzinę.

Watrę?

Cytat:Wyglądała na jakieś dwadzieścia lat, była więc w wieku Tapfera.

O.o
I już zdążyła z dwójką dzieci z dwoma różnymi facetami? Nieźle.
[I dzięki, że w porę poinformowałeś o jej wieku].

Cytat:- Nie jesteś zdrajcą –[spacja]stwierdziła niespodziewanie

Cytat:- Nie. –[spacja]Spojrzał jej prosto w oczy. Ona odwróciła lekko twarz i spojrzała na niego.

Cytat:Kosmyk Czerwonych, kręconych włosów oparł się o jej pierś.

Czy to nazwa własna?

Cytat:Przystanęli tak i stali przez krótką chwilę (,) patrząc w siebie.

IMO "na siebie".

Cytat:Te wielki zielone oczy wpatrywały się w niego z niedającym się ukryć uczuciem.

Mimo, że niedawno umarł jej były kochanek.

Cytat:Chciał zatopić ręce w tą burzę loków, chciał dotknąć wargami jej pięknej twarzy, chciał…

Wcześniej jakoś nie okazywałeś, by mieli się zakochać.

Cytat:Mieszkańcy Kontów spojrzeli na niego wrogo. „Tylko spróbuj ją skrzywdzić!” mówiły ich miny.

Całusem ^^

Cytat:Tapfer zrozumiał nagle, że chce tu zostać, że chce być przy tej lekko piegowatej buzi, przy tych pięknych piersiach i jeszcze piękniejszych pośladkach. Że chce obejmować jej ciało i karmić jej duszę.

Sorry, ale ten fragment wywołał u mnie tylko salwę śmiechu.

Cytat:Gotr pertraktował by [to się pisze razem "pertraktowałby"].

Cytat:Młodsi pokiwali głowami.

Wszyscy kiwają.

Cytat:Oni nie będą walczyć (,) gdy walczy nawet ten zdrajca?

Cytat:Ruda spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Jesteś po naszej stronie, wiedziałam.

Tu by się przydało sprawić, żeby to wyglądało jak kwestia dialogowa, a nie wypowiedź narratora.

Cytat:- Tak[spacja]- odpowiedział bez namysłu.


Cytat:- Rozumiem. - Spojrzał w stronę kobiet i uśmiechnął się. - Wiem. Przechodząc do sprawy, tylko ty z nas nie masz fryzury Fioletowych Czubów. Pójdziesz więc do strażnicy pod przykrywką głodnego wędrowca, czy coś, sam wymyślisz. Gdy będziesz już w środku zrobisz najwięcej szkód jak się da. Połamiesz łuki, ukryjesz broń, a co najważniejsze otworzysz bramę. Gdy będziesz gotowy dasz nam sygnał, wywiesisz na wieży tę chustkę.

Tej wypowiedzi brakuje sporo w kwestii interpunkcji, składni itd. Ogólnie jednak jest straasznie sztuczna, w związku z czym polecam ją przeredagować.


Podsumowując,

a) Styl - przy okazji poprzedniego tekstu dałem Ci spory kredyt zaufania. Muszę jednak z przykrością stwierdzić, że został on niewykorzystany. Od błędów aż się roi. Jeśli naprawdę czytasz opowiadania przed publikacją, a mimo to efekty są takie, a nie inne, to powinieneś zmienić sposób postępowania. Napisz fragment i zostaw go na parę dni. Potem kilkakrotnie przeczytaj, najlepiej na głos. Rozumiem, że nie jesteś mistrzem interpunkcji, czy ortografii, więc to może niewiele da w tej kwestii, ale przynajmniej wyłapiesz literówki. W "Kąciku Literata" na forum masz kilka artykułów nt. interpunkcji - zapoznaj się z nimi. Jak na razie jest po prostu fatalnie.

b) Fabuła - kolejny nieciekawy fragment. Pozwolę sobie nazywać poszczególne części rozdziału "częściami" właśnie. Po kolei więc.
1. W ogóle do mnie nie przemawia. Napisane jakby baśniowym językiem, ale to nie jest baśń. Ogólnie ble.
2. To przypomina telenowelę i naprawdę nie dzieje się nic ciekawego.
3. Wątek miłosny to była tylko salwa śmiechu. Nagle okazuje się, że bohater (z wzajemnością) zakochuje się w kobiecie. Wcześniej robiłeś wszystko, żeby czytelnika wyobrażenie tej pani wskazywało na wiek średni, a teraz okazuje się, że ma dwadzieścia lat. To zupełnie absurdalne.
Dalsza część jest ciekawsza. Niestety, na razie mam dość Twojego opowiadania, więc nie wiem, czy szybko tu wrócę (zakończenie jest całkiem okej).
Podsumowując: kiepsko.

c) Postacie - Poza wprowadzeniem kilku zupełnie niepotrzebnych osób (epizod z brzozą), sprawiłeś też ogromny zamęt w kwestii "rudej". Wciąż nie próbowałeś nawet uchwycić Tapfera przemyśleń. Naprawdę nie mam powodu, by lubić Tapfera. Dodatkowo brakuje postaci "złej", która by popychała akcję do przodu, np. okrutnego dowódcy wojska królewskiego. W obecnej sytuacji jest nieciekawie.

Poprzednią ocenę naciągnąłem, teraz będę chłodny. Jednak nawet, jeśli byłbym delikatny, to wiele wyższej noty, niż 2,5/10
nie mógłbym wystawić.

Ale nie zniechęcaj się. Ćwicz i pisz dalej. Polecam zastosować się do tego, co zaproponowałem Ci w "Styl", bo w obecnej sytuacji w tekście masz straszny chaos.


PS.: Jeśli chcesz wstawić wersję poprawioną, to wyślij ją na PW do któregoś z Krytyków (np. do mnie Wink).