07-10-2011, 19:24
Prolog
- 1.Drogi Człowieku,
Jestem Góralem, Nigaud po bavarsku, lub jak wolicie, krasnal, choć to ostatnie mocno nas obraża, bo nie jesteśmy jak ci z legend. Nie chowamy się przed światem w jaskiniach, nie jemy piachu i co najważniejsze, nie mamy owłosienia. Nie lubimy magii, to fakt, lecz wynika to tylko z naszej tradycji. Wzrostem też nie skąpimy. Chyba jesteśmy nawet od was wyżsi. Nie lubimy bavarów (tak, to wasze "elfy"), bo są zbyt zawikłani i nas w to wciągają. Wbrew waszemu mniemaniu bavarowie nie mają długich uszu, mają brody, są brzydcy (przynajmniej dla nas) a ich skóra jest trochę brązowa.
Wracając do Kroniki. Zacznę, pozwolisz, od sytuacji sprzed rebelii. Ziemiami wszystkich bavarów włada jeden władca z miasta Farel, stolicy Farelii. Samo hrabstwo słynie z produkcji i obróbki drewna. Na zachód od Farelii leżą Kresy, hrabstwo koniarzy i więziennictwa. Biedne, zapyziałe i niebezpieczne. Na wschód zaś, na pojezierzu, znajduje się Tavare, ziemie rybaków i farmerów. Region ten jest najbogatszy ze wszystkich. Lasy pod Farel to Sans Propriétarie, ziemia niczyja. Ich władcą był wtedy Ladger ”Pan Słońce”.
Konty*, mała, nieznana jeszcze nikomu wieś w środku Lasów Kresowych. Kilka rozpadających się chatek na środku polanki otoczonej gęsto zasadzonymi iglakami. Tylko z jednej strony swoisty mur Kontów otwierał swe wrota na prowizoryczną ścieżkę. Lokalni bavarowie nazywają ją z ironią „Gościńcem”. Mówią , że to tu urodził się Anarchista, lecz jest to błąd. Pjawił się on w Kontach wraz z poborcą podatkowym, leżał na wozie nieprzytomny i schorowany. Twarz miał od nosa w dół zmasakrowaną, niektórzy mówią, że zrobił to torg, inni, że rojaliści, choć ja skłaniam się wersji i z torgiem. Zwierz ten przypomina nieco waszego niedźwiedzia zza pustyni, lecz ma on znacznie dłuższe kły. Jest też znacznie mniejszy, mniej więcej wielkości psa. Poborca przyniósł dwie wiadomości, obie złe: stary król, Edvar XI umarł bezpotomnie, a na tron wstąpił król elekcyjny, Ladger. Jego pierwszym rozporządzeniem było powiększenie podatków klas niższych na rzecz wojny. Spodziewano się, że kampania ma być prowadzona przeciw bavarom, odwiecznymi wrogami moich krewniaków. Poborca zostawił Anarchistę w Kontach, a sam pojechał pobierać podatki dalej.
Tu rozpoczyna się właściwa kronika.
[list=2]
[*]2.Konty
[/list]
Wóz podskakując na wybojach obudził śpiącego nań bavara. Straszliwy ból na twarzy uderzył go bez ostrzeżenia. Chciał złapać się za palącą szczękę i policzki, lecz ręce odmawiały mu posłuszeństwa.
- Musisz spać. Nic ci nie będzie. Jesteś po prostu za słaby. – mówił wciąż głos z oddali.
W końcu zmęczenie przemogło ból i bavar odpłynął w krainę snów.
Krew.
Krzyk.
Ból.
- Nikt cie już nie pozna! Haha, to było takie proste!
Dziwnie znajoma, lecz wciąż obca twarz, stała nad nim śmiejąc się okropnie.
-To tylko ja, strasznie się spociłeś, obmywam ci twarz.
Nie mógł otworzyć oczu, powieki kleiły się do siebie. Ból nie był już taki silny jak wcześniej, lecz doskwierał wciąż.
- Śpij. Odpocznij, już niedługo dojedziemy do Kontów, jesteśmy na Kresach. Śpij.
- Wywieźcie go daleko, może nawet na Kresy. Niech tam gnije w ubóstwie.
Wspomnienia pojawiały się co chwila, a wraz z nimi wyimaginowany ból. Odpędzał je więc i nawet nie wiedząc kiedy zorientował się że nie pamięta nic więcej. Jakby jego życie trwało zaledwie kilka godzin.
- Jak…? Co się dzieję?
- Śpij. Już widzę Konty, tam może znajdą dla ciebie posłanie.
Zasnął. Ne śniło mu się nic. Obudziły go głosy. Jeden znajomy bliżej niego i drugi, dalej z delikatnym, północnym akcentem.
- Nie mamy miejsca na jeszcze jedną gębę do wykarmienia – krzyczał drugi.
- No i co myślisz? Że mam go zostawić na gościńcu na pastwę torgów i lan? – Ten bliżej mówił melodyjnym akcentem Farelii.
- Z tego co widzę dobrze sobie radzi w lesie. Tego torga przeżył.
-To nie tor… - Powiedział głośno ranny bavar. Nie udało mu się dokończyć bo ktoś walnął go w twarz.
-Stul pysk! – Zdążył jeszcze usłyszeć nim zemdlał z bólu.
Otworzył oczy. Przeraźliwa jasność oślepiła go w pierwszej chwili, lecz szybko przyzwyczaił się do światła. Był w jakiejś jednoizbowej chacie. Ściany zbudowane były ze starego, spróchniałego drewna. Posłanie zapadło się delikatnie. Obejrzał się z trudem. Na brzegu konstrukcji siedziała rudowłosa bavarka. W ręku trzymała miskę.
- Przyszłam cię nakarmić, otwórz usta i połykaj.
Nie była do niego życzliwie nastawiona. Brutalnie otworzyła mu usta i włożyła kęs jakiejś papki. Ból odezwał się w szczęce i na policzkach.
- Nie krzyw się tak, sama gotowałam i jak ci nie pasuje mogę to zjeść sama albo dać dzieciom!
Połkną szybko i otworzył usta nim zdążyła je złapać.
- Tak lepiej.
Jedzenie nie miało z początku smaku, lecz po chwili poczuł przyjemny, jagodowy posmak.
- Jeszcze dwa kęsy i koniec jedzenia na dziś. No, szybciej bo mi się mały rozplącze!
Zjadł czym prędzej. Był wciąż głodny, ale nie miał siły nic mówić. Zasnął od razu.
Ponownie obudził go jego własny brzuch. Skręcał go i zwijał z głodu. Ból przypomniał mu zaraz o policzkach, które zapłonęły żywym ogniem.
Otworzył oczy. Musiał zemdleć, teraz w izbie stał niski bavar. Miał zaniedbaną, siwą brodę i żółty wąs pod nosem. Wyglądał na jakieś sześćdziesiąt lat.
-Nareszcie się obudziłeś. Całą wieś obudziłeś tymi wrzaskami! – Poznał głos od razu, to ten, który go uderzył. Był inny niż wskazywały wyobrażenia senne. Po pierwsze nie miał lewego oka. – Zaraz przyniosą ci obiad. Masz szczęście, że poborca zaoferował zwolnienie nas z podatku, inaczej byśmy cię nie przyjęli. Co się tak krzywisz? Przyjechałeś tu z nim dwa dni temu. Kiedy będziesz mógł wstawać pomożesz kobietom w obróbce owoców, potem może weźmiemy cię na polowanie. Jak się nie zgadzasz, to won ze wsi. Mamy tu wystarczająco dużo pustych żołądków.
Nie słuchał, zasnął.
*Błąd został tu popełniony specjalnie. Jest to nazwa własna.