06-10-2011, 20:28
Maszina działa niesprawnie,
kutula się do bon voyage,
z krużganków wysypuje się kurz,
dźwigienki dygoczą jak zmarznięte łydki.
W obudowie nieśmiesznie powbijane śrubki,
ostatni skręt nie daje im odpaść,
śnieg ze styropianu opada na opony,
łańcuch już dawno nienasmarowany.
Ale turla tirla po poziomie dzielnie,
owiana słabnącą sławą dni,
których nikt już nie pamięta,
jednak w eterze brzmią te same komendy:
namierzyć cel w dwuznaczności,
utworzyć właz w pordzewiałych jękach,
wsunąć pocisk z kategorycznych zdań,
podczas debaty nie ma miejsca na remont.
kutula się do bon voyage,
z krużganków wysypuje się kurz,
dźwigienki dygoczą jak zmarznięte łydki.
W obudowie nieśmiesznie powbijane śrubki,
ostatni skręt nie daje im odpaść,
śnieg ze styropianu opada na opony,
łańcuch już dawno nienasmarowany.
Ale turla tirla po poziomie dzielnie,
owiana słabnącą sławą dni,
których nikt już nie pamięta,
jednak w eterze brzmią te same komendy:
namierzyć cel w dwuznaczności,
utworzyć właz w pordzewiałych jękach,
wsunąć pocisk z kategorycznych zdań,
podczas debaty nie ma miejsca na remont.