04-10-2011, 23:43
Biały samolot, właśnie zaczął się przedzierać, przez kłęby szarych, ciemnych chmur. Załoga tym razem była bardzo senna, nikt nie wyspał się ostatniego wieczoru, przez niezwykle tajemniczy telefon. Jednym z członków załogi był Marcos, który doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może nic już zrobić, a w uszach brzmiały mu słowa Dikensa. " Mam Twój zegarek i właśnie zaczął odmierzać czas. Jutro pojawię się z nim na "statku", masz by gotowy i elegancko ubrany. Gdyż oddamy hołd Allachowi"
Ubrał się, jak mu kazał, wiedział o co mu chodzi i wiedział czym jest zegarek. Na samą myśl, odczuwał ogromny smutek. Taki, który dusi i zapiera dech w gardle. Nie zobaczy już małej Mathildy. Ma dopiero roczek i właśnie za tydzień, miały się odbyć jej urodziny. Nie zobaczy też kochanej Susi o pięknym szerokim uśmiechu i zielonych oczach. Gdyby tak mógł cofnąć czas, kochał by się z nią wczoraj wiele, wiele razy. Teraz jednak jest już za późno.Musi pogodzić się ze swoim nieuchronnym losem, jakim była śmierć na tym " statku". Ogarnęła go obojętność i uczucie beznadziei, gdyż usłyszał właśnie, melodyjny głos, dobiegający z końca statku.Ten sam, który słyszał w telefonie.
- Drodzy Państwo, mam zaszczyt poinformować, że wylądujemy w niebie, dzięki dwóm znanym wam "szczytom" Życzę miłej podróży.
Mówił to z taką lekkością i wesołością, że każdy pomyślał, że facet musiał coś wypić i nie wie co mów. Dlatego też, dalej zaczęli czytać swoje nudne gazety lub robili inne rzeczy, które zazwyczaj robi się w samolotach, kiwając głowami z irytacją lub po prostu się uśmiechając.
Marcos zauważył, że nikt nie wziął tych słów na poważnie. Zasępił się tylko i wpatrywał w zbliżające się dwie wieże, byli już bardzo blisko, gdy rozległ się wielki huk, a wokół wybuch wielki ogień. Było strasznie gorąco, świat się palił, jego świat, gdy....
Nagle się się obudził, 4.00 na zegarku. To ten sam zegarek. Czas się cofnął, to był tylko sen i aż podskoczył gdy telefon zaczął dzwonić. Nie odebrał go, ani nie poszedł też do pracy. Za to już wieczorem przeczytał o zaistniałej tragedii, tylu tysięcy ludzi, żałując, że zginęli w ten sposób.
- Tato, co czytasz - spytał się jego syn Jonathan
- Czytam o pewnej tragedii synu. Kiedyś Ci wytłumaczę.
Ubrał się, jak mu kazał, wiedział o co mu chodzi i wiedział czym jest zegarek. Na samą myśl, odczuwał ogromny smutek. Taki, który dusi i zapiera dech w gardle. Nie zobaczy już małej Mathildy. Ma dopiero roczek i właśnie za tydzień, miały się odbyć jej urodziny. Nie zobaczy też kochanej Susi o pięknym szerokim uśmiechu i zielonych oczach. Gdyby tak mógł cofnąć czas, kochał by się z nią wczoraj wiele, wiele razy. Teraz jednak jest już za późno.Musi pogodzić się ze swoim nieuchronnym losem, jakim była śmierć na tym " statku". Ogarnęła go obojętność i uczucie beznadziei, gdyż usłyszał właśnie, melodyjny głos, dobiegający z końca statku.Ten sam, który słyszał w telefonie.
- Drodzy Państwo, mam zaszczyt poinformować, że wylądujemy w niebie, dzięki dwóm znanym wam "szczytom" Życzę miłej podróży.
Mówił to z taką lekkością i wesołością, że każdy pomyślał, że facet musiał coś wypić i nie wie co mów. Dlatego też, dalej zaczęli czytać swoje nudne gazety lub robili inne rzeczy, które zazwyczaj robi się w samolotach, kiwając głowami z irytacją lub po prostu się uśmiechając.
Marcos zauważył, że nikt nie wziął tych słów na poważnie. Zasępił się tylko i wpatrywał w zbliżające się dwie wieże, byli już bardzo blisko, gdy rozległ się wielki huk, a wokół wybuch wielki ogień. Było strasznie gorąco, świat się palił, jego świat, gdy....
Nagle się się obudził, 4.00 na zegarku. To ten sam zegarek. Czas się cofnął, to był tylko sen i aż podskoczył gdy telefon zaczął dzwonić. Nie odebrał go, ani nie poszedł też do pracy. Za to już wieczorem przeczytał o zaistniałej tragedii, tylu tysięcy ludzi, żałując, że zginęli w ten sposób.
- Tato, co czytasz - spytał się jego syn Jonathan
- Czytam o pewnej tragedii synu. Kiedyś Ci wytłumaczę.