Via Appia - Forum

Pełna wersja: Igrzyska
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przebywam w świecie niechcianym, narzuconym, skonstruowanym przez osobnika umysłowo nieszczególnego. W krainie strachu, agresji, groteskowych recept na cokolwiek. Żyję w otoczeniu farfocli, płaskich wrażeń i naskórkowych ocen. Znajduję się na marginesie obcych zdarzeń. Jestem jako dodatek do kwiecistego kożucha: moralnie plugawiony przez współczesną odmianę Nikodema Dyzmy. A kiedy o tym mówię, Obywatel Dyzma powiada, że marudzę. I dziwi się, jak można nie lubić tragedii, istnieć bez magla i plotek, trupów i ofiar, przemocy i katastrof. Co to za życie bez gwałtów i seryjnych morderstw? Zwłok rozmazanych na ścianie? Jak nie pokazywać strumieni krwi, obejść się bez ofiar i malowniczych dramatów? Jak można wytrzymać bez codziennej dawki zgrozy i upojnego słuchania jęków ludzi wołających o pomoc? Przecież to tak rozkoszne doznania! Balsam dla oczu! A generalnie, to chce tego NARÓD! Odpowiadam mu słowami Rochefoucauld:zawsze mamy dość siły, aby znieść cudze nieszczęście. Jednak po rozpaczliwej tępej minie mojego gnębiciela poznaję, że nie wie, o co mi chodzi.


*

Natłok patologicznych zjawisk, tych wulgarnych omenów obecnych czasów, nurtuje mnie od dawna. Wrażenie to nasiliło się z chwilą terrorystycznego ataku w 2001 r. A potem wzrosło podczas debat o Smoleńsku. Denerwują mnie bezustanne powtórki z tragedii. Seriale z cudzego bólu. Tak jak wszelka natarczywość przekazu. Działa na nerwy widok reportera wyłaniającego się ze szklanego pudełka i jak przygłupowi opowiadającego po raz tysięczny, o tym, co widziałem przed chwilą, a co mogę zobaczyć jeszcze raz dzięki sponsorowi od prezerwatyw. Drażni obraz sprawozdawcy przedstawiającego krwawe widoczki rozwalonych ciał i zapadających się wież, ludzi wyskakujących na bruk, rozmowy telefoniczne, ostateczne pożegnania z rodzinami. Nazbyt intymne, przeznaczone dla najbliższych, udostępnione publice, stające się własnością ogólnodostępną i poniekąd narodowym dobrem… Wszyscy mogą się o nich wypowiadać, bo przecież każdy na prawo do informacji, do jej interpretowania i oceny. Toteż mamy irytujące podglądanie, niuchanie, medialne jazgoty idioty.

*

Mamy w bród rankingów oglądalności, słuchalności, poczytności.Radio, prasa, telewizja i ulica, wszystkie te nośniki informacji, obwąchują rzeczywistość, starając się wycisnąć z ludzkiego bólu i łez jak najwięcej pieniędzy, zrobić wokół nich jak najwięcej rwetesu. Lecz wkrótce zapominamy o zdezaktualizowanych, ponieważ doświadczamy – nowej dostawy. Jak wiemy, wszystko, co nowe i pachnące świeżą krwią, atrakcyjniejsze jest od dramatu przeżutego. Temat sprytnej sprzedaży tragedii, mówienie o niej, zaaferowane, rozentuzjazmowane i wszechstronne obgadywanie wszelkich tragediowych aspektów, reperkusji i konfiguracji, to temat modny. Ale szybko się nudzi i działa tylko przez krótką chwilę. Aż do wyczerpania się publicznego zainteresowania, funkcjonuje na pierwszych stronach gazet, w czołówkach radiowych, czy telewizyjnych dzienników. Aż do znudzenia więc bombardowani jesteśmy aktualnym PROBLEMEM znajdującym się na naszej maglarskiej tapecie.

*

Dlatego, na koniec spotkania, mówię do niego w ten deseń: obywatelu Dyzmo! To nie naród zachowuje się jak Dulska. Robią to za niego - wścibskie agencje towarzyskie nazywane MEDIAMI. Robią to w moim imieniu, wpychają się do mojego życia, i, czy tego chcę, czy nie, są nietaktownymi dresiarzami słowa; na moich oczach odprawiają orgie, zabawy, pląsy, a zewsząd dokucza mi – ich nieznośny BRAK SUBTELNOŚCI.
To nie naród zachowuje się jak Dulska, powiadasz - a ja powiem, że nie robi się niczego, na co nie ma popytu. To stąd Fakt, Smoleńsk-show, Trudne Sprawy, Biesiady i cała ta rzeka gówna płynąca z krainy mediów: ktoś to łyka. Ktoś to ogląda, ktoś tego chce, chce to konsumować wieczorem przed telewizorem.
A że przy okazji nas wali to po uszach - cóż, trudno się nie zgodzić. Rób tak jak ja: wyrzuć dekoder (żeby nie mieć dostępu do tv), kup mantę (żeby odtwarzała div-x'y) i czytaj tylko Przekrój Big Grin
Może już kiedyś to przytaczałam, no ale.
Mój nauczyciel filozofii kiedyś skrytykował "Mam talent" i inne takie oraz seriale. Po powrocie opowiedziałam o tym mamie, która się obruszyła, mówiąc: "Myślisz, że po powrocie z roboty mam siłę, żeby relaksować się przy Mozarcie i operze? Potrzebuję czegoś nieskomplikowanego."
Tak, jak marcinos powiedział: przeciętny zjadacz chleba nie potrzebuje nie wiadomo czego. Ludzie kreujący media o tym wiedzą. Serwują więc taką papkę, bo ludzie to kupią.
Osobiście tego nie trawię - dlatego włączam tv tylko na wiadomości i mecze, a czytam "Wprost", ewentualnie "Poradnik domowy" Big Grin