13-09-2011, 19:00
Mało aktualne przemyślenia z racji tego, że wakacje za nami.
W małym ciele wielki duch - odchudzanie konieczne!
Koleżanka, która waży około czterdziestu pięciu kilogramów, a wygląda, jakby ważyła piętnaście, usiadła obok mnie i pokazała na swój brzuch.
- Patrz – mówi mi.
– Patrzę – odpowiadam zdezorientowana. – I co?
– Nie widzisz? – oburza się i chwyta za swoją skórę. Taką samą skórę jak ta, która pokrywa ciało każdego z nas. – Ale tłuszcz!
No tak, tłuszcz. Skórę na nadgarstku można chwycić w dwa palce w taki sam sposób. Skóra to nie powód do odchudzania. Niestety, piętnastokilogramowej koleżance nie dało się tego wytłumaczyć. Podejrzewam, że żadnej innej kobiecie też by się nie dało.
Nadeszło lato. W końcu jest ciepło, słońce świeci z pełną mocą, więc mężczyźni zacierają ręce z radości, bo wszystkie babeczki zrzucają ciuszki i pędzą w swoich spodenkach, miniówkach lub sukienkach na zakupy, rowery, baseny czy temu podobne sprawy. No dobrze, nie wszystkie kobiety tak robią. Tylko te, które nie stwarzają sobie niepotrzebnych problemów.
Wiadomo, razem z latem powróciły kostiumy kąpielowe, krótkie spódniczki, obcisłe bluzki i przylegające spodnie... O zmory większości kobiet! Jak można założyć którąś z wymienionych przeze mnie rzeczy, kiedy jesteśmy takie niedoskonałe? Cóż poradzić na cellulity, boczki, oponki, fałdki, duże pupy, grube uda, klockowate łydki i inne okropne wady niepozwalające cieszyć się życiem? I które, w zdecydowanej większości, są jedynie wytworem naszej wyobraźni?
Lato jest najpopularniejszą porą roku, najlepszym czasem na rozpoczęcie diety i rzucenie się w wir odchudzania. Istnieje miliard różnych diet i sposobów umartwiania się, wszystkie przeznaczone dla jednego typu odbiorców – kobiet z wątpliwościami. Głodówki, dieta kapuściana, owocowa, warzywna, białkowa, celulozowo - drzewna, jeden posiłek dziennie, spożywanie wyłącznie wody, przyswajanie z powietrza, dziesięć posiłków dziennie, a na każdy jedna cząstka grejpfruta, a każdy z tych sposobów jest receptą na cud.
W taki oto sposób kobiety same siebie zaczynają dręczyć i próbują dążyć do hollywoodzkiej wyretuszowanej cyfrowej perfekcji, z niekiedy przeoczoną przez grafików trzecią ręką albo i nogą. W pewnym wieku u każdej kobiety uaktywnia się mały guziczek gdzieś w mózgu, który jest odpowiedzialny za bezustanne wysyłanie sygnałów o treści „jesteś gruba, odchudzaj się”, nawet, jeśli to nie jest prawdą. I zaczyna się odchudzanie - na święta, żeby dobrze wyglądać przy stole, po świętach, bo obżeraliśmy się do granic niemożliwości, z okazji poniedziałku, wakacji, nowego roku albo nowej pory roku, nowego miesiąca, nowego tygodnia, urodzin, imienin, wesel, przyjęć, imprez, randek, piątku - świątku i tak dalej. Tysiąc powodów na każdy dzień w roku.
Co towarzyszy każdej diecie? Bardzo słynne słowa: zaczynam od jutra! Czyli, jeżeli odchudzanie nie jest jeszcze rozpoczęte, to zjem… tę paczkę ciastek, te chipsy i tę czekoladę. A od jutra rygor! Następny krok: Oj, nie dam rady już zjeść tej czekolady… zostawię ją na jutro. Odchudzanie przekładam na pojutrze! A jeśli już kobieta zacznie swoją dietę cud, o której krąży tak wiele świetnych opinii, z której korzystały najwspanialsze aktorki, a jednak mimo to nie straci w ciągu dwóch dni całej „zbędnej” wagi… to co to za bubel, nie dieta!
Wygodniej jest tak - zamiast spaceru autobus, zamiast roweru kebab, zamiast basenu lody, pizza ze znajomymi, albo inne szalone rozrywki typu chipsy przed telewizorem. Przecież wtedy też zażywa się ruchu, czasem trzeba wyskoczyć do kuchni albo do toalety, sięgnąć po pilota czy przewrócić się na drugi bok. Poza tym, przy siedzeniu mięśnie też pracują! Nie wspominając o ciężkiej pracy mięśnia żwacza. Rany, ale sobie można wyrobić kondycję.
Szkoda, że od marudzenia się nie chudnie, chociaż z większości kobiet przez ich narzekanie na dodatkowe kilogramy pewnie nie zostałoby nic więcej jak sucha skorupa albo kredowy obrys na ziemi.
Ja za to naprawdę szczerze proszę o to, żeby trochę zbędnego ciała było najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotka. I co?
W małym ciele wielki duch - odchudzanie konieczne!
Koleżanka, która waży około czterdziestu pięciu kilogramów, a wygląda, jakby ważyła piętnaście, usiadła obok mnie i pokazała na swój brzuch.
- Patrz – mówi mi.
– Patrzę – odpowiadam zdezorientowana. – I co?
– Nie widzisz? – oburza się i chwyta za swoją skórę. Taką samą skórę jak ta, która pokrywa ciało każdego z nas. – Ale tłuszcz!
No tak, tłuszcz. Skórę na nadgarstku można chwycić w dwa palce w taki sam sposób. Skóra to nie powód do odchudzania. Niestety, piętnastokilogramowej koleżance nie dało się tego wytłumaczyć. Podejrzewam, że żadnej innej kobiecie też by się nie dało.
Nadeszło lato. W końcu jest ciepło, słońce świeci z pełną mocą, więc mężczyźni zacierają ręce z radości, bo wszystkie babeczki zrzucają ciuszki i pędzą w swoich spodenkach, miniówkach lub sukienkach na zakupy, rowery, baseny czy temu podobne sprawy. No dobrze, nie wszystkie kobiety tak robią. Tylko te, które nie stwarzają sobie niepotrzebnych problemów.
Wiadomo, razem z latem powróciły kostiumy kąpielowe, krótkie spódniczki, obcisłe bluzki i przylegające spodnie... O zmory większości kobiet! Jak można założyć którąś z wymienionych przeze mnie rzeczy, kiedy jesteśmy takie niedoskonałe? Cóż poradzić na cellulity, boczki, oponki, fałdki, duże pupy, grube uda, klockowate łydki i inne okropne wady niepozwalające cieszyć się życiem? I które, w zdecydowanej większości, są jedynie wytworem naszej wyobraźni?
Lato jest najpopularniejszą porą roku, najlepszym czasem na rozpoczęcie diety i rzucenie się w wir odchudzania. Istnieje miliard różnych diet i sposobów umartwiania się, wszystkie przeznaczone dla jednego typu odbiorców – kobiet z wątpliwościami. Głodówki, dieta kapuściana, owocowa, warzywna, białkowa, celulozowo - drzewna, jeden posiłek dziennie, spożywanie wyłącznie wody, przyswajanie z powietrza, dziesięć posiłków dziennie, a na każdy jedna cząstka grejpfruta, a każdy z tych sposobów jest receptą na cud.
W taki oto sposób kobiety same siebie zaczynają dręczyć i próbują dążyć do hollywoodzkiej wyretuszowanej cyfrowej perfekcji, z niekiedy przeoczoną przez grafików trzecią ręką albo i nogą. W pewnym wieku u każdej kobiety uaktywnia się mały guziczek gdzieś w mózgu, który jest odpowiedzialny za bezustanne wysyłanie sygnałów o treści „jesteś gruba, odchudzaj się”, nawet, jeśli to nie jest prawdą. I zaczyna się odchudzanie - na święta, żeby dobrze wyglądać przy stole, po świętach, bo obżeraliśmy się do granic niemożliwości, z okazji poniedziałku, wakacji, nowego roku albo nowej pory roku, nowego miesiąca, nowego tygodnia, urodzin, imienin, wesel, przyjęć, imprez, randek, piątku - świątku i tak dalej. Tysiąc powodów na każdy dzień w roku.
Co towarzyszy każdej diecie? Bardzo słynne słowa: zaczynam od jutra! Czyli, jeżeli odchudzanie nie jest jeszcze rozpoczęte, to zjem… tę paczkę ciastek, te chipsy i tę czekoladę. A od jutra rygor! Następny krok: Oj, nie dam rady już zjeść tej czekolady… zostawię ją na jutro. Odchudzanie przekładam na pojutrze! A jeśli już kobieta zacznie swoją dietę cud, o której krąży tak wiele świetnych opinii, z której korzystały najwspanialsze aktorki, a jednak mimo to nie straci w ciągu dwóch dni całej „zbędnej” wagi… to co to za bubel, nie dieta!
Wygodniej jest tak - zamiast spaceru autobus, zamiast roweru kebab, zamiast basenu lody, pizza ze znajomymi, albo inne szalone rozrywki typu chipsy przed telewizorem. Przecież wtedy też zażywa się ruchu, czasem trzeba wyskoczyć do kuchni albo do toalety, sięgnąć po pilota czy przewrócić się na drugi bok. Poza tym, przy siedzeniu mięśnie też pracują! Nie wspominając o ciężkiej pracy mięśnia żwacza. Rany, ale sobie można wyrobić kondycję.
Szkoda, że od marudzenia się nie chudnie, chociaż z większości kobiet przez ich narzekanie na dodatkowe kilogramy pewnie nie zostałoby nic więcej jak sucha skorupa albo kredowy obrys na ziemi.
Ja za to naprawdę szczerze proszę o to, żeby trochę zbędnego ciała było najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotka. I co?