18-11-2009, 19:29
Nowe opko
Prolog : Czarna Fala
Myśliwy czekał. Doskonale wiedział, że zwierzyna przybędzie wcześniej czy
później. Chociaż, było tak zimno, że miał nadzieję że wcześniej. Scieżkę przy której
od rana czatował, wydeptały zwierzęta. Rozejrzał się po okolicy, po czym odłożył łuk i
zaczął pocierać zgrabiałymi rękami o siebie. Zaczynała się zima - od kilku dni padał już śnieg.
Łucznik zamierzał za parę dni wybrać się do miasta, spieniężyć trofea i spędzić tam zimę.
Narazie jednak czekał. Podjął decyzję, że czeka parę minut, po czym wraca do swojej chaty,
położonej parę kilometrów dalej, na zboczu sąsiedniej góry. Tam przynajmniej mógłby się
ogrzać przy ognisku i zjeść coś ciepłego - a nie tylko małe pasemka solonego ( i zimnego)
mięsa, chleb, ser i zimowe zioło - paskudnie smakujące ale rosnące cały rok i bardzo pożywne
ziółko.
Rozmyślania przerwał trzask gałązek. Błyskawicznie chwycił za łuk i wycelował w kierunku,
z którego dochodził dźwięk. Ścieżką dumnie kroczył wyjątkowo duży jeleń. Myśliwy powoli
naciągnął cięciwę po czym wystrzelił - i w tym momencie głośny hałas spłoszył zwierzaka.
Strzała jednak trafiła - ale nie tam gdzie miała. Zamiast zabić od razu, tylko go zraniła. Jeleń
zniknął w krzakach. Wściekły myśliwy wyskoczył z kryjówki. W tym samym momencie
z lasu po przeciwnej stronie ścieżki wynurzył się człowiek, w uszkodzonej i zakrwawionej
kolczudze, wyglądającej jakby wiele przeszła. Widniało na niej coś, co niegdyś musiało być
symbolem armii królestwa Sarenya.
- Dureń !!! Spłoszyłeś mi zwierzynę !!!
- A ty to kto !?
- Jestem myśliwym, któremu odbierasz zarobek !!!
Żołnierz wybałuszył oczy.
- Co ty tu wogóle robisz ?
- Poluję durniu, a co myślisz ?
- Myślałem, że już wszyscy stąd pouciekali.
- Pouciekali ? A niby przed czym ?
- Przed Falą.
- Jaką znowu falą ? Przecież nie jesteśmy nad morzem...
- To ty nic nie wiesz ?
- Zacząłbyś gadać normalnie. Czego znowu nie wiem ?
- Tego, że kto żyw ucieka nad morze i próbuje uciec statkiem na Herandię. I tego że w naszym
kierunku, z północy, maszeruje ogromna armia nieumarłych i innych tego typów stworów
nazywana Czarną Falą. Zmiata po drodze każdą armię i zdobywająca każdą twierdzę.
- Coo ?!
- Słyszałeś. Już by tutaj byli, ale mają problemy ze zdobyciem Imraendy.
- Coś niezbyt ci wierzę.
- Ty naprawdę nic nie wiesz ? Kiedy ostatni raz z kimś gadałeś ?
- Eeee, na początku wiosny. O ile dobrze pamiętam.
- To nic dziwnego że o niczym nie wiesz. Zaczęło się w lecie. Pojawili się w pobliżu Wielkiego
Lodowca i z miejsca wymietli parę okolicznych wiosek. Potem poszło szybko - padli wieśniacy
dołączyli do Fali i wymietli kolejne wioski i miasta itd. Na chwilę obecną nieumarli
kontrolują 3/4 kontynentu - dalszą drogę blokuje im Imraenda.
- A ty kim jesteś ?
- Niedobitkiem garnizonu twierdzy Eriss. Najprawdopodobniej jedynym.
- No powiedzmy, że ci wierzę. Chyba w ciągu najbliższych dwóch, trzech dni tu nie dotrą ?
- Raczej nie.
- To chodźmy do mojej chatki. Weźmiemy zapasy i ruszymy do najbliższego miasta. Jak
będzie puste - uwierzę ci. Jak nie - wpakuje ci strzałę w plecy. Umowa stoi ?
- Jeżeli będe mógł zjeść coś porządnego to zgodzę się na wszystko. Jadłem tylko ziółka
od dwóch tygodni.
- To idziemy. Ty przodem, jeśli łaska.
Prolog : Czarna Fala
Myśliwy czekał. Doskonale wiedział, że zwierzyna przybędzie wcześniej czy
później. Chociaż, było tak zimno, że miał nadzieję że wcześniej. Scieżkę przy której
od rana czatował, wydeptały zwierzęta. Rozejrzał się po okolicy, po czym odłożył łuk i
zaczął pocierać zgrabiałymi rękami o siebie. Zaczynała się zima - od kilku dni padał już śnieg.
Łucznik zamierzał za parę dni wybrać się do miasta, spieniężyć trofea i spędzić tam zimę.
Narazie jednak czekał. Podjął decyzję, że czeka parę minut, po czym wraca do swojej chaty,
położonej parę kilometrów dalej, na zboczu sąsiedniej góry. Tam przynajmniej mógłby się
ogrzać przy ognisku i zjeść coś ciepłego - a nie tylko małe pasemka solonego ( i zimnego)
mięsa, chleb, ser i zimowe zioło - paskudnie smakujące ale rosnące cały rok i bardzo pożywne
ziółko.
Rozmyślania przerwał trzask gałązek. Błyskawicznie chwycił za łuk i wycelował w kierunku,
z którego dochodził dźwięk. Ścieżką dumnie kroczył wyjątkowo duży jeleń. Myśliwy powoli
naciągnął cięciwę po czym wystrzelił - i w tym momencie głośny hałas spłoszył zwierzaka.
Strzała jednak trafiła - ale nie tam gdzie miała. Zamiast zabić od razu, tylko go zraniła. Jeleń
zniknął w krzakach. Wściekły myśliwy wyskoczył z kryjówki. W tym samym momencie
z lasu po przeciwnej stronie ścieżki wynurzył się człowiek, w uszkodzonej i zakrwawionej
kolczudze, wyglądającej jakby wiele przeszła. Widniało na niej coś, co niegdyś musiało być
symbolem armii królestwa Sarenya.
- Dureń !!! Spłoszyłeś mi zwierzynę !!!
- A ty to kto !?
- Jestem myśliwym, któremu odbierasz zarobek !!!
Żołnierz wybałuszył oczy.
- Co ty tu wogóle robisz ?
- Poluję durniu, a co myślisz ?
- Myślałem, że już wszyscy stąd pouciekali.
- Pouciekali ? A niby przed czym ?
- Przed Falą.
- Jaką znowu falą ? Przecież nie jesteśmy nad morzem...
- To ty nic nie wiesz ?
- Zacząłbyś gadać normalnie. Czego znowu nie wiem ?
- Tego, że kto żyw ucieka nad morze i próbuje uciec statkiem na Herandię. I tego że w naszym
kierunku, z północy, maszeruje ogromna armia nieumarłych i innych tego typów stworów
nazywana Czarną Falą. Zmiata po drodze każdą armię i zdobywająca każdą twierdzę.
- Coo ?!
- Słyszałeś. Już by tutaj byli, ale mają problemy ze zdobyciem Imraendy.
- Coś niezbyt ci wierzę.
- Ty naprawdę nic nie wiesz ? Kiedy ostatni raz z kimś gadałeś ?
- Eeee, na początku wiosny. O ile dobrze pamiętam.
- To nic dziwnego że o niczym nie wiesz. Zaczęło się w lecie. Pojawili się w pobliżu Wielkiego
Lodowca i z miejsca wymietli parę okolicznych wiosek. Potem poszło szybko - padli wieśniacy
dołączyli do Fali i wymietli kolejne wioski i miasta itd. Na chwilę obecną nieumarli
kontrolują 3/4 kontynentu - dalszą drogę blokuje im Imraenda.
- A ty kim jesteś ?
- Niedobitkiem garnizonu twierdzy Eriss. Najprawdopodobniej jedynym.
- No powiedzmy, że ci wierzę. Chyba w ciągu najbliższych dwóch, trzech dni tu nie dotrą ?
- Raczej nie.
- To chodźmy do mojej chatki. Weźmiemy zapasy i ruszymy do najbliższego miasta. Jak
będzie puste - uwierzę ci. Jak nie - wpakuje ci strzałę w plecy. Umowa stoi ?
- Jeżeli będe mógł zjeść coś porządnego to zgodzę się na wszystko. Jadłem tylko ziółka
od dwóch tygodni.
- To idziemy. Ty przodem, jeśli łaska.