18-11-2009, 19:24
Nie wiem gdzie to do końca umieścić... moja praca na J. Polski.
Gdy wiele lat później wspominałem to wydarzenie, zaczynało mi się ono zacierać w
pamięci. Zdecydowałem się, że należy je zapisać, by nie zaginęło całkiem. Dzięki życzliwości
Boga, mogę opisać całą naszą tułaczkę po wygnaniu z Edenu.
Wiele dni i nocy spędziliśmy na podróżowaniu po pustkowiach, unikaniu dzikich zwierząt oraz desperackich próbach zdobycia wody i jedzenia. Było to trudne, gdyż jak okiem sięgnąć widać było tylko spaloną słońcem pustynię. Od czasu do czasu widzieliśmy sadzawki pełne wody, ale za każdym razem okazywało się to ułudą, mirażem, iluzją..
Różnie można to nazwać. Czasami widywaliśmy oazy przypominające nam Eden, pełne cienia, wody i ożywczego chłodu. Nie szliśmy do nich jednak, gdyż były tam także zwierzęta, nad którymi, w przeciwieństwie do tych w Raju, nie mieliśmy władzy. Często też wydawało nam się,
że coś nas śledzi. Może to był ten przeklęty Wąż, a może po prostu nasze zmysły wariowały na
tej pustyni. A może i to i to. W perspektywie późniejszych wydarzeń, uważam że mimo wszystko
był to Wąż.... ale nie uprzedzajmy faktów. Wydostanie się z pustyni zajęło nam bardzo wiele dni i nocy. W końcu dotarliśmy do miejsca zaledwie trochę lepszego, ale w naszych oczach jawiło się nam jako drugi Eden. Było tu chłodniej, drzewa dawały cień, zwierzyna jedzenie, a i o wodę
nie było trudno. Zdecydowaliśmy się na osiedlenie tutaj. Nie mówiłem tego Ewie, ale podejrzewałem, że nie był to koniec naszej wędrówki. W końcu ciążyła nad nami klątwa...
Na dodatek raz czy dwa, podczas polowania, wydawało mi się, że widziałem Węża. Ale jak przebył
on pustynię? Tego nie wiedziałem i wciąż nie wiem. W końcu zdarzyło się to, czego się obawiałem. W puszczy, w której zamieszkaliśmy wybuchł pożar. Może to był ten przeklęty kusiciel Wąż, a może coś innego... Cokolwiek to było, musieliśmy uciekać. Ruszyliśmy w dalszą drogę,
przemierzając rozległe doliny, ogromne równiny i wielkie puszcze. W końcu, znaleźliśmy
miejsce dość bezpieczne i bez drzew mogących się zapalić. W tym miejscu osiedliliśmy się. Zbudowaliśmy dom i spędziliśmy tam wiele lat... co nie znaczy, że było nam tam dobrze. Zgodnie ze słowami klątwy, ziemia była nieurodzajna i miast plonów, rodziła jedynie cierń i oset. Z czasem urodziło nam się dwóch synów - Kain i Abel. I tutaj czekała na nas katastrofa. Kain zajmował się uprawą roli, a Abel pasł bydło. Gdy złożyli oni ofiarę, Kain uznał, że dary brata bardziej spodobały się Bogu. Rzucił się na Abla i go zabił. Bóg to zauważył i wygnał mordercę. Czy tylko zwykłym przypadkiem dzień wcześniej słyszałem w nocy jakieś głosy w pokoju Kaina? Czy tylko wydawało mi się, iż coś wypełza z niego? Na szczęście Bóg ulitował się nad nami. Dał nam drugą szansę. Mogliśmy powrócić do Raju. Uznał, że śmierć Abla i wygnanie Kaina jest dla nas wystarczającą pokutą za grzech
jaki popełniliśmy w Edenie. My jednak nie byliśmy tego pewni. W nasze serca wkradło się zwątpienie. Czemu Bóg, wszystkowiedzący i wszechpotężny, nie uratował Kaina przed podszeptami Węża? Może to wszystko było częścią jakiegoś większego planu? Chociaż od tego czasu minęło wiele lat, wciąż tego nie wiemy... i najprawdopodobniej nigdy
się nie dowiemy. Po kilku dniach zdecydowaliśmy się na powrót do Edenu. Jakaż szkoda, że Kain i Abel nie mogli wyruszyć z nami... Zabraliśmy z domu wszystko co tylko mogliśmy i wyruszyliśmy w długą drogę powrotną. W momencie, w którym nasz dom zniknął z naszych oczu, zaczęliśmy się martwić. Od osiedlenia się tutaj, nie oddalaliśmy się od domu aż tak daleko. Wkrótce zaczęliśmy tego żałować. Atakowały nas dzikie zwierzęta, musieliśmy uciekać przed ogniem... Wielokrotnie ledwo udawało nam się przeżyć. Często zastanawialiśmy
się, czy jest to jakaś próba czy może coś innego, czego nawet nie potrafiliśmy zrozumieć. Droga
zajęła nam całe miesiące. Głodowaliśmy zupełnie jak wtedy, gdy przemierzaliśmy tą drogę w
przeciwnym kierunku. Wielokrotnie musieliśmy się ukrywać na drzewach, przed goniącymi nas stworzeniami. Było w tym coś .... nienaturalnego. Jakby wszystkie zwierzęta i problemy uwzięły
się na nas. Nic dziwnego, że podejrzewaliśmy, iż to jakaś próba, której Bóg nas poddaje. Dopiero wiele miesięcy później zrozumieliśmy prawdę, gdy dotarliśmy do bram Raju. Tu czekał na nas Wąż. Powiedział nam, że to wszystko było testem, że Bóg mógł zapobiec temu co stało się z Ablem, że mógł powstrzymać Kaina, ale tego nie zrobił. Przez dalszą drogę do Edenu podążał za nami i sączył nam w uszy jad. Gdy dotarliśmy, uciekł, gdyż bał się spotkać z Bogiem. Ten zaś zapytał nas, czy chcemy wejść do miejsca, z którego nas niegdyś wygnał. Wtedy przed oczami stanęli nam nasi synowie i chociaż wiedziałem, że mówię tak przez "jad" kusiciela, Węża, odrzekłem, że nie chcemy dlatego, że abyśmy mogli wrócić, Abel musiał zginąć, a Kain został wygnany. Wyglądało, że Bóg tego się właśnie po nas spodziewał...
Po długiej wędrówce powróciliśmy z powrotem do domu. Tym razem droga była
bezpieczna, a wody i pożywienia nie brakowało. Czyżby Bóg nagradzał nas za to, że
udało nam się podołać próbie? Prawdę powiedziawszy nie wiem... i nie
jestem pewien czy chcę wiedzieć.
Gdy wiele lat później wspominałem to wydarzenie, zaczynało mi się ono zacierać w
pamięci. Zdecydowałem się, że należy je zapisać, by nie zaginęło całkiem. Dzięki życzliwości
Boga, mogę opisać całą naszą tułaczkę po wygnaniu z Edenu.
Wiele dni i nocy spędziliśmy na podróżowaniu po pustkowiach, unikaniu dzikich zwierząt oraz desperackich próbach zdobycia wody i jedzenia. Było to trudne, gdyż jak okiem sięgnąć widać było tylko spaloną słońcem pustynię. Od czasu do czasu widzieliśmy sadzawki pełne wody, ale za każdym razem okazywało się to ułudą, mirażem, iluzją..
Różnie można to nazwać. Czasami widywaliśmy oazy przypominające nam Eden, pełne cienia, wody i ożywczego chłodu. Nie szliśmy do nich jednak, gdyż były tam także zwierzęta, nad którymi, w przeciwieństwie do tych w Raju, nie mieliśmy władzy. Często też wydawało nam się,
że coś nas śledzi. Może to był ten przeklęty Wąż, a może po prostu nasze zmysły wariowały na
tej pustyni. A może i to i to. W perspektywie późniejszych wydarzeń, uważam że mimo wszystko
był to Wąż.... ale nie uprzedzajmy faktów. Wydostanie się z pustyni zajęło nam bardzo wiele dni i nocy. W końcu dotarliśmy do miejsca zaledwie trochę lepszego, ale w naszych oczach jawiło się nam jako drugi Eden. Było tu chłodniej, drzewa dawały cień, zwierzyna jedzenie, a i o wodę
nie było trudno. Zdecydowaliśmy się na osiedlenie tutaj. Nie mówiłem tego Ewie, ale podejrzewałem, że nie był to koniec naszej wędrówki. W końcu ciążyła nad nami klątwa...
Na dodatek raz czy dwa, podczas polowania, wydawało mi się, że widziałem Węża. Ale jak przebył
on pustynię? Tego nie wiedziałem i wciąż nie wiem. W końcu zdarzyło się to, czego się obawiałem. W puszczy, w której zamieszkaliśmy wybuchł pożar. Może to był ten przeklęty kusiciel Wąż, a może coś innego... Cokolwiek to było, musieliśmy uciekać. Ruszyliśmy w dalszą drogę,
przemierzając rozległe doliny, ogromne równiny i wielkie puszcze. W końcu, znaleźliśmy
miejsce dość bezpieczne i bez drzew mogących się zapalić. W tym miejscu osiedliliśmy się. Zbudowaliśmy dom i spędziliśmy tam wiele lat... co nie znaczy, że było nam tam dobrze. Zgodnie ze słowami klątwy, ziemia była nieurodzajna i miast plonów, rodziła jedynie cierń i oset. Z czasem urodziło nam się dwóch synów - Kain i Abel. I tutaj czekała na nas katastrofa. Kain zajmował się uprawą roli, a Abel pasł bydło. Gdy złożyli oni ofiarę, Kain uznał, że dary brata bardziej spodobały się Bogu. Rzucił się na Abla i go zabił. Bóg to zauważył i wygnał mordercę. Czy tylko zwykłym przypadkiem dzień wcześniej słyszałem w nocy jakieś głosy w pokoju Kaina? Czy tylko wydawało mi się, iż coś wypełza z niego? Na szczęście Bóg ulitował się nad nami. Dał nam drugą szansę. Mogliśmy powrócić do Raju. Uznał, że śmierć Abla i wygnanie Kaina jest dla nas wystarczającą pokutą za grzech
jaki popełniliśmy w Edenie. My jednak nie byliśmy tego pewni. W nasze serca wkradło się zwątpienie. Czemu Bóg, wszystkowiedzący i wszechpotężny, nie uratował Kaina przed podszeptami Węża? Może to wszystko było częścią jakiegoś większego planu? Chociaż od tego czasu minęło wiele lat, wciąż tego nie wiemy... i najprawdopodobniej nigdy
się nie dowiemy. Po kilku dniach zdecydowaliśmy się na powrót do Edenu. Jakaż szkoda, że Kain i Abel nie mogli wyruszyć z nami... Zabraliśmy z domu wszystko co tylko mogliśmy i wyruszyliśmy w długą drogę powrotną. W momencie, w którym nasz dom zniknął z naszych oczu, zaczęliśmy się martwić. Od osiedlenia się tutaj, nie oddalaliśmy się od domu aż tak daleko. Wkrótce zaczęliśmy tego żałować. Atakowały nas dzikie zwierzęta, musieliśmy uciekać przed ogniem... Wielokrotnie ledwo udawało nam się przeżyć. Często zastanawialiśmy
się, czy jest to jakaś próba czy może coś innego, czego nawet nie potrafiliśmy zrozumieć. Droga
zajęła nam całe miesiące. Głodowaliśmy zupełnie jak wtedy, gdy przemierzaliśmy tą drogę w
przeciwnym kierunku. Wielokrotnie musieliśmy się ukrywać na drzewach, przed goniącymi nas stworzeniami. Było w tym coś .... nienaturalnego. Jakby wszystkie zwierzęta i problemy uwzięły
się na nas. Nic dziwnego, że podejrzewaliśmy, iż to jakaś próba, której Bóg nas poddaje. Dopiero wiele miesięcy później zrozumieliśmy prawdę, gdy dotarliśmy do bram Raju. Tu czekał na nas Wąż. Powiedział nam, że to wszystko było testem, że Bóg mógł zapobiec temu co stało się z Ablem, że mógł powstrzymać Kaina, ale tego nie zrobił. Przez dalszą drogę do Edenu podążał za nami i sączył nam w uszy jad. Gdy dotarliśmy, uciekł, gdyż bał się spotkać z Bogiem. Ten zaś zapytał nas, czy chcemy wejść do miejsca, z którego nas niegdyś wygnał. Wtedy przed oczami stanęli nam nasi synowie i chociaż wiedziałem, że mówię tak przez "jad" kusiciela, Węża, odrzekłem, że nie chcemy dlatego, że abyśmy mogli wrócić, Abel musiał zginąć, a Kain został wygnany. Wyglądało, że Bóg tego się właśnie po nas spodziewał...
Po długiej wędrówce powróciliśmy z powrotem do domu. Tym razem droga była
bezpieczna, a wody i pożywienia nie brakowało. Czyżby Bóg nagradzał nas za to, że
udało nam się podołać próbie? Prawdę powiedziawszy nie wiem... i nie
jestem pewien czy chcę wiedzieć.