Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wesele
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tekst powstał na weselu, później tylko spisałem pomysł. Gdybym zaczął go zmieniać zapewne tekst wyglądałby zupełnie inaczej, ale nie zmieniałem. Co mi z tego wyszło ocenicie sami Wink.

Wesele


Siedział wśród kilkudziesięciu gości weselnych, zebranych w ogromnej sali, której wygląd bynajmniej nie zachęcał do spędzenia w niej najbliższej nocy. Patrząc na brudne, łososiowe ściany, miało się wrażenie, że tuż przed imprezą została tu wpuszczona cała zgraja trzylatków uzbrojonych w ołówki. Widok dużych kotar przy oknach, których pierwotnego koloru nie sposób było odgadnąć, skutecznie zniechęcał do jedzenia. Na dodatek zostały rozwieszone tak, aby przyciągały wzrok z każdego miejsca lokalu. Natomiast filary utrzymane w stylu antycznej Grecji oraz wielkie kryształowe żyrandole, miały tę zaletę, że dało się usiąść tak, aby ich nie widzieć.
Już na samym wstępie, gdy ujrzał rzędy stołów i tłumy rozanielonych darmowym jedzeniem ludzi, wiedział, że to wesele nie będzie dla niego udaną zabawą. Zresztą żadne by nie było. Jeden rzut oka na orkiestrę pozwolił mu także stwierdzić, że nawet muzyka będzie dzisiaj dla niego nie do zniesienia. Humor nieco mu się poprawił, gdy dowiedział się, że jego krzesło znajduje się przy ośmioosobowym, najmniejszym stoliku i ruszył żwawo we wskazanym mu kierunku. Jednak rzeczywistość nie była kolorowa i znów zaczął się zastanawiać, co on tutaj właściwie robi. Przypisane osiem nakryć, mieściło się tutaj z trudem, nie mówiąc o potrawach przynoszonych co chwila przez kelnerów, którzy wyglądali, jakby właśnie przed chwilą wrócili z pogrzebu. To wszystko potrafił jeszcze jakoś ścierpieć. W końcu obszerność nie należała do zalet tego pomieszczenia, a obsługa dla wszystkich była taka sama. Szybko okazało się jednak, że usadzono go w najgorszym możliwym miejscu. Tuż obok stołu znajdował się olbrzymi głośnik, który miał za zadanie rozprowadzać po całej sali wysiłki nieszczęsnej kapeli.
– Grunt to dobry początek – powiedział do siebie z goryczą w głosie.
Teraz wpatrywał się w swój pusty kieliszek, który obracał w rękach. Z chęcią napiłby się jeszcze, ale nie miał najmniejszej ochoty, już po raz czwarty, nalewać samemu sobie. W tym momencie byłby nawet w stanie znieść toast za zdrowie państwa młodych – chociaż obchodziło go tak, jak zdrowie przypadkowej osoby spotkanej na ulicy – byleby tylko znalazł się ktoś z kim można by podnieść kieliszki w górę. Jednak doskonale wiedział, że dla niego ktoś taki się nie znajdzie. Stolik, przy którym siedział opustoszał już dawno. Od czasu do czasu pojawiał się tylko ktoś by zabrać talerzyk czy zapomnianą torebkę. Nie miał złudzeń, winowajcą nie był ów nieszczęsny nagłaśniacz. Powodem był on sam, a świadomość tego była dla niego nie do wytrzymania. Chociaż do jego uszu wciąż dochodziły, tak początkowo denerwujące odgłosy zabawy, teraz nie zwracał na nie najmniejszej uwagi. Zatopił się we własnych, ponurych myślach.
– Nic tu po mnie – mruknął w końcu pod nosem i udał się w kierunku drzwi wyjściowych.
Gdy był już w holu z sali wyłoniła się pani młoda. Jej suknia była według niego przykładem totalnego bezguścia noszącej ją osoby, ale starał się nie zwracać na to uwagi, aby nie okazać swojej rosnącej z każdą chwilą irytacji wszystkim, co widział dookoła.
– Dlaczego wychodzisz? – zapytała z wyrzutem.
– Chcę zapalić – odpowiedział niezbyt przekonująco.
– Przed chwilą paliłeś tam. – Tu ręką wskazała w głąb lokalu. – Nie wmawiaj mi, że nagle zacząłeś współczuć tym wszystkim ludzi, którzy musieli, chcąc nie chcąc, wdychać to świństwo.
Miał nadzieję, że sobie odpuści. Zwykle tak robiła, nawet jeśli nie wierzyła w jego niezbyt wymyślne wymówki. Nie chciał z nią rozmawiać, a zwłaszcza tutaj, gdzie każdy mógł wszystko usłyszeć.
– Komu jestem tutaj potrzebny? I właściwie dlaczego chcieliście, żebym tu był? – spytał.
– Jesteś moim bratem. To chyba… - Urwała, jakby sama nie była pewna tego, co chciała powiedzieć.
– Od dwudziestu lat – zaczął rozdrażniony – nie zostałem zaproszony na żadną imprezę rodzinną. Tylko i wyłącznie przez to, że wtedy wziąłem wszystko na siebie. Nie przejmowałem się tak jak ty opinią ludzi, a poza tym odpowiadało mi takie życie. Z dala od ludzi, oficjalnych spotkań, niepotrzebnych i nieprawdziwych uprzejmości. Spotkało mnie nie małe zaskoczenie, gdy nagle znalazłem w mojej skrzynce zaproszenie na wesele. Wiedziałaś, że nie będę potrafił odmówić i przyjdę, ale nie miałaś nawet odwagi, żeby zaprosić mnie osobiście. Z jakiegoś powodu uznałaś, że powinienem tu być? Dlaczego mi to zrobiłaś? Masz u mnie niespłacalny dług wdzięczności, ale ciągle to ja muszę cierpieć. Nie uważasz, że powinienem znać przynajmniej powód? – Nie czekając na odpowiedź ruszył do drzwi wyjściowych.
– Nie możesz mi tego zrobić – powiedziała z nagłą rozpaczą w głosie. – Błagam, oddaj mi przysługę ten ostatni raz.
– Obiecałam – dodała po chwili.
Ręka, którą sięgał już klamki cofnęła się mimowolnie, a on odwrócił gwałtownie głowę. Jego twarz zdradzała zdziwienie. Nie spodziewał się otrzymać wyjaśnienia. Opanował się szybko i chociaż w jego głowie nadal toczyła się bitwa w oczach można już było dostrzec tylko wyraz niedowierzania, jakby chciał powiedzieć: „Ty nigdy nie dotrzymywałaś obietnic”. Z jego ust wyszedł jednak jeden krótki wyraz:
– Komu?
Zawahała się, jakby obawiając się reakcji rozmówcy.
– Ojcu – powiedziała w końcu cicho.
Nerwowym ruchem wyciągnął z kieszeni swoje ulubione cygaro, zapalił i wypuścił kilka kółek dymu. Prawą wolną rękę przyłożył do czoła, na którym momentalnie pojawiły się kropelki zimnego potu. Następnie, nie zastanawiając się dłużej wyszedł z budynku i zatopił się w mroku.
Cytat:Natomiast filary utrzymane w stylu antycznej Grecji oraz wielkie kryształowe żyrandole, miały tę zaletę
zbędny przecinek.
Cytat:ośmioosobowym, najmniejszym stoliku
nie ma błędu, ale imho lepiej odwrotnie: "najmniejszym, ośmioosobowym".
Radzę jeszcze przyjrzeć się zapisowi dialogu.

Scenka jak scenka, jakoś mniej mi się podoba, niż inne twoje miniaturki. Zapewne w dużej mierze dlatego, że wygląda jak fragment czegoś. Wplątujesz czytelnika w historię, która nie ma ani początku, ani końca, jesteśmy w środku jakiegoś dramatu i nie mamy pojęcia, o co chodzi. Oczywiście wielu rzeczy można się domyślić, czarna owca w rodzinie, jakieś mroczne zdarzenie z przeszłości, wygląda na to, że wszystko rozgrywa się w małej miejscowości. Jak dla mnie za bardzo zaciąga jakimś melodramatem, szczególnie ta rozmowa, jej treść i sposób przeprowadzenia.
Za dużo wychodzi poza tekst. Co takiego się stało, dlaczego cała wina poszła na konto naszego bohatera (dlaczego ją na siebie wziął, bo wygoda spowodowana ograniczeniem kontaktu w ludźmi nie tłumaczy tego w zadowalający sposób). Nieźle udało ci się zarysować charakter bohatera. Generalnie jest ok, tylko mi osobiście nie bardzo się podoba taka "nieminiaturowość".
Co można z tym zrobić... poza rozwinięciem oczywiście, co nie wydaje mi się najlepszym pomysłem, ale to już od ciebie zależy. W sumie, to nie mam pomysłu :(. Sytuacyjnie mamy do czynienia ze zwykłą rozmową na weselu, ja nie jestem w stanie wyciągnąć z tego wiele więcej, niż napisałam. Może coś mi umyka, jakieś przesłanie czy inne takie. Może kilka słów więcej o otoczeniu, światło, zapachy, wzmianka o ubiorze gości, coś w ten deseń. Niedużo, chodzi o uzyskanie w miarę kompletnego obrazu.
Miałeś lepsze miniaturki.
Kłapouchy!

Nie wiem, o czym czytałem, choć ponoć wiem.
Nie mogę nazwać tego konkretnym opowiadaniem.
Mało konkretu.
Nie przekonujesz.
Nie będę się czepiał warsztatu, bo to mnie lotto.
Mam wrażenie przeczytania czegoś cholernie mdłego i bez wyrazu.
Scenka rodzajowa?
Może.
Ale czy to wystarczy, aby dać coś na kształt opowiadania?
Dzięki za komentarze.

Cytat:Wplątujesz czytelnika w historię, która nie ma ani początku, ani końca, jesteśmy w środku jakiegoś dramatu i nie mamy pojęcia, o co chodzi.

Rozumiem w czym rzecz. Sam czasem zwracam na to uwagę przy tekstach innych. Miałem w związku z tym wątpliwości, ale w końcu podjąłem taką decyzję. Być może błędną.

Ech, dialogi. Jak widzę ich nauka idzie mi zbyt topornie, pomimo przeczytania kilku poradników.

Chciałem napisać coś innego niż zwykle, spróbować sił. Wyszło jak wyszło (to już oceniliście sami), ale trochę krytyki też mi się przyda, bo ostatnio nie miałem jej za wiele.

Konto usunięte

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Siedział wśród kilkudziesięciu gości weselnych, zebranych w ogromnej sali, której wygląd bynajmniej nie zachęcał do spędzenia w niej najbliższej nocy. Patrząc na brudne, łososiowe ściany, miało się wrażenie, że tuż przed imprezą została tu wpuszczona cała zgraja trzylatków uzbrojonych w ołówki. Widok dużych kotar przy oknach, których pierwotnego koloru nie sposób było odgadnąć, skutecznie zniechęcał do jedzenia.

Po "zachęcał" napisałeś "zniechęcał". Jako że w pamięci zostało mi pierwsze słowo, drugie zaczęło zgrzytać.

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Na dodatek zostały rozwieszone tak, aby przyciągały wzrok z każdego miejsca lokalu. Natomiast filary utrzymane w stylu antycznej Grecji oraz wielkie kryształowe żyrandole, miały tę zaletę

Chyba przecinek zbędny.

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Jednak doskonale wiedział, że dla niego ktoś taki się nie znajdzie. Stolik, przy którym siedział opustoszał już dawno. Od czasu do czasu pojawiał się tylko ktoś by zabrać talerzyk czy zapomnianą torebkę.

Wstrętne powtórzenie. Bu.

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Nie wmawiaj mi, że nagle zacząłeś współczuć tym wszystkim ludzi, którzy musieli,

Literóweczka, my love. "Ludziom".

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Spotkało mnie nie małe zaskoczenie

A nie przypadkiem "niemałe"?

(01-08-2011, 17:00)Kłapouchy napisał(a): [ -> ]Opanował się szybko i chociaż w jego głowie nadal toczyła się bitwa w oczach można już było dostrzec tylko wyraz

Postawiłabym przecinek przed "w oczach".




To mi się bardziej podobało niż "Nadzieja". Tu jest historia, są jakieś głębsze uczucia, jest coś, co zaintrygowało i pozostawiło niedosyt - brak odpowiedzi na pytania. Co wziął na siebie? Dlaczego tak zareagował na słowo "ojciec"? Dlaczego wybrał samotność? Co groziło jego siostrze, że postanowił przyznać się do czegoś, czego nie zrobił?

Cytat:Siedział wśród kilkudziesięciu gości weselnych, zebranych w ogromnej sali, której wygląd bynajmniej nie zachęcał do spędzenia w niej najbliższej nocy. Patrząc na brudne, łososiowe ściany, miało się wrażenie, że tuż przed imprezą została tu wpuszczona cała zgraja trzylatków uzbrojonych w ołówki. Widok dużych kotar przy oknach, których pierwotnego koloru nie sposób było odgadnąć, skutecznie zniechęcał do jedzenia[To IMO jest trochę na wyrost, akurat ja bym dała na ostudzenie apetytu coś innego niż kotary.]. Na dodatek zostały rozwieszone tak, aby przyciągały wzrok z każdego miejsca lokalu. Natomiast filary utrzymane w stylu antycznej Grecji oraz wielkie kryształowe żyrandole, miały tę zaletę, że dało się usiąść tak, aby ich nie widzieć.
Już na samym wstępie, gdy ujrzał rzędy stołów i tłumy rozanielonych darmowym jedzeniem ludzi, wiedział, że to wesele nie będzie dla niego udaną zabawą. Zresztą żadne by nie było. Jeden rzut oka na orkiestrę pozwolił mu także stwierdzić, że nawet muzyka będzie dzisiaj dla niego nie do zniesienia. Humor nieco mu się poprawił, gdy dowiedział się, że jego krzesło znajduje się przy ośmioosobowym, najmniejszym stoliku i ruszył żwawo we wskazanym mu kierunku. Jednak rzeczywistość nie była kolorowa i znów zaczął się zastanawiać, co on tutaj właściwie robi. Przypisane osiem nakryć, mieściło się tutaj z trudem, nie mówiąc o potrawach przynoszonych co chwila przez kelnerów, którzy wyglądali, jakby właśnie przed chwilą wrócili z pogrzebu. To wszystko potrafił jeszcze jakoś ścierpieć. W końcu obszerność[to też bym zastąpiła jakimś innym słowem] nie należała do zalet tego pomieszczenia, a obsługa dla wszystkich była taka sama. Szybko okazało się jednak, że usadzono go w najgorszym możliwym miejscu. Tuż obok stołu znajdował się olbrzymi głośnik, który miał za zadanie rozprowadzać po całej sali wysiłki nieszczęsnej kapeli.
– Grunt to dobry początek – powiedział do siebie z goryczą w głosie.
Teraz wpatrywał się w swój pusty kieliszek, który obracał w rękach. Z chęcią napiłby się jeszcze, ale nie miał najmniejszej ochoty, już po raz czwarty, nalewać samemu sobie. W tym momencie byłby nawet w stanie znieść toast za zdrowie państwa młodych – chociaż obchodziło go tak, jak zdrowie przypadkowej osoby spotkanej na ulicy – byleby tylko znalazł się ktoś z kim można by podnieść kieliszki w górę. Jednak doskonale wiedział, że dla niego ktoś taki się nie znajdzie. Stolik, przy którym siedział[,] opustoszał już dawno. Od czasu do czasu pojawiał się tylko ktoś by zabrać talerzyk czy zapomnianą torebkę. Nie miał złudzeń, winowajcą nie był ów nieszczęsny nagłaśniacz. Powodem był on sam, a świadomość tego była dla niego nie do wytrzymania. Chociaż do jego uszu wciąż dochodziły,[zastanawiam się nad zasadnością tego przecinka] tak początkowo denerwujące odgłosy zabawy, teraz nie zwracał na nie najmniejszej uwagi. Zatopił się we własnych, ponurych myślach.
– Nic tu po mnie – mruknął w końcu pod nosem i udał się w kierunku drzwi wyjściowych.
Gdy był już w holu[,] z sali wyłoniła się pani młoda. Jej suknia była według niego przykładem totalnego bezguścia noszącej ją osoby, ale starał się nie zwracać na to uwagi, aby nie okazać swojej rosnącej z każdą chwilą irytacji wszystkim, co widział dookoła.
– Dlaczego wychodzisz? – zapytała z wyrzutem.
– Chcę zapalić – odpowiedział niezbyt przekonująco.
– Przed chwilą paliłeś tam. – Tu ręką wskazała w głąb lokalu. – Nie wmawiaj mi, że nagle zacząłeś współczuć tym wszystkim ludzi[ludziom], którzy musieli, chcąc nie chcąc, wdychać to świństwo.
Miał nadzieję, że sobie odpuści. Zwykle tak robiła, nawet jeśli nie wierzyła w jego niezbyt wymyślne wymówki. Nie chciał z nią rozmawiać, a zwłaszcza tutaj, gdzie każdy mógł wszystko usłyszeć.
– Komu jestem tutaj potrzebny? I właściwie dlaczego chcieliście, żebym tu był? – spytał.
– Jesteś moim bratem. To chyba… - Urwała, jakby sama nie była pewna tego, co chciała powiedzieć.
– Od dwudziestu lat – zaczął rozdrażniony – nie zostałem zaproszony na żadną imprezę rodzinną. Tylko i wyłącznie przez to, że wtedy wziąłem wszystko na siebie. Nie przejmowałem się tak jak ty opinią ludzi, a poza tym odpowiadało mi takie życie. Z dala od ludzi, oficjalnych spotkań, niepotrzebnych i nieprawdziwych uprzejmości. Spotkało mnie nie małe zaskoczenie, gdy nagle znalazłem w mojej skrzynce zaproszenie na wesele. Wiedziałaś, że nie będę potrafił odmówić i przyjdę, ale nie miałaś nawet odwagi, żeby zaprosić mnie osobiście. Z jakiegoś powodu uznałaś, że powinienem tu być? Dlaczego mi to zrobiłaś? Masz u mnie niespłacalny dług wdzięczności, ale ciągle to ja muszę cierpieć. Nie uważasz, że powinienem znać przynajmniej powód? – Nie czekając na odpowiedź[,] ruszył do drzwi wyjściowych.
– Nie możesz mi tego zrobić – powiedziała z nagłą rozpaczą w głosie. – Błagam, oddaj mi przysługę ten ostatni raz.
– Obiecałam – dodała po chwili.
Ręka, którą sięgał już klamki cofnęła się mimowolnie, a on odwrócił gwałtownie głowę. Jego twarz zdradzała zdziwienie. Nie spodziewał się otrzymać wyjaśnienia. Opanował się szybko i chociaż w jego głowie nadal toczyła się bitwa[,] w oczach można już było dostrzec tylko wyraz niedowierzania, jakby chciał powiedzieć: „Ty nigdy nie dotrzymywałaś obietnic”. Z jego ust wyszedł jednak jeden krótki wyraz:
– Komu?
Zawahała się, jakby obawiając się reakcji rozmówcy.
– Ojcu – powiedziała w końcu cicho.
Nerwowym ruchem wyciągnął z kieszeni swoje ulubione cygaro, zapalił i wypuścił kilka kółek dymu. Prawą wolną rękę przyłożył do czoła, na którym momentalnie pojawiły się kropelki zimnego potu. Następnie, nie zastanawiając się dłużej[,] wyszedł z budynku i zatopił się w mroku.

Powiem szczerze, że odczuwam niedosyt po przeczytaniu tego opowiadania. Spodziewałam się czegoś bardziej tragikomicznego. Wesela są świetną okazją do demaskowania ludzkich uczuć, przywar itd. Twój tekst był... chaotyczny (na mój gust).
Styl masz całkiem dobry. Wielu błędów nie uświadczyłam, ale nie czytało się go z przyjemnością. Opisywanie wydarzeń z perspektywy bohatera to fajny zabieg, ale trzeba to jeszcze zrobić dobrze. Do mnie to jakoś nie trafiło.
Szkoda, że nie nadałeś bohaterom imion. Tak w tekście znalazło się za dużo zaimków, a ja nie miałam okazji zżyć się z postaciami. Wydały mi się lekko papierowe. Dodatkowo nie bardzo wiem, o co rodzeństwo ma do siebie żal. Przydałby mi się jakiś szerszy kontekst relacji, bez tego tekst jest niepełny.
Tak na 6/10. Moim zdaniem całość miała większy potencjał, który jednak zmarnowałeś.

To tyle ode mnie.
Pozdrawiam.
Dzięki za komentarz Smile

Cytat:Moim zdaniem całość miała większy potencjał, który jednak zmarnowałeś.

Tak, teraz gdy upłyneło trochę i pojawiło się kilka komentarzy muszę się zgodzić. Nie przemyślałem do końca pewnych kwestii i to było błędem. Być może kiedyś jeszcze siądę przy tym tworze i postaram się coś pozmieniać.