Via Appia - Forum

Pełna wersja: A to moje
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Liczę na baty Confused

komik i pajace

No i jest. Przyszedł do mnie.
Wczesnym porankiem.
A może wyszedł na przeciw.
Albo też to ja stanąłem na jego drodze.
Nie ważne.............- jest.
...i ten wzrok.
Wychodząc do pracy śmieci niosę.
Śmietnik - cała cywilizacja.
Skarbnica dla wielu.
Czy biednych, pozostawionych.
Nie poradnych i pijanych.
Dla ludzi to pewne.
Wchodzę, no i masz tu sobie.
Patrzy na mnie.
Smutnie.
Mnie też.
.....kto ?
Ano komik. Komik lalka.
Tak, - komik bez twarzy bo zamalowany.
...i ten wzrok pytający.
Dlaczego ten pajac mnie tu zawiesił.
Zadaje to som. Ano dlaczego.
Ja też patrzę.
Patrzymy na siebie.
On już wie że nie będzie tak wisiał.
Poznał.
Zabrałem.Do pracy bo i gdzie.
Wchodząc konsternacja. pajaców.
A co Pan z komikiem.
...i ten wzrok pytający.
Co to za pajace.
Ano pajace.
Posadziłem na oknie.
Milej
Stańczyk prawdy naszych czasów.
Tylko taki pomalowany.
...i tylko ten wzrok odpowiadający.
Ja wiem co za pajac odebrał mi twarz.
Pajace maja on nie.
Twarz.
Niosę komika pod ranieniem.
Sąsiad mówi.......a to ma szczęście.
Długo nie powisiał.
Dlaczego.
...i tylko ten wzrok krzyczący.
To ten pajac mnie tam powiesił.
A żebyś wiedział........- PAJAC.
Życie ma też na wpół zwieszone.
Istnieje w zawieszeniu.
Zapomniany w próżności, głupocie i RM wymazany.
Żona uradowana.
Powiada, - Jaka śliczna lalka.
Śliczna prawda.
...i tylko ten wzrok krzyczący.
O ! LUDZIE !
Tak ludzie laleczko.
Mało nas ale ludzki stan.
Siedzi teraz zemną.
Stańczyk bez głosu.
Widzi i krzyczy.
Człowieku !
Marność twego pokolenia.
Jesteś a Cię nie ma.


Umm, nie chce mi się czytać, ale to nie jest właściwy dział. Tutaj dajemy ogólne wskazówki, rozmawiamy o twórczości.
Wiersze publikujemy tu, a wcześniej przedstawiamy się tu.
Zagubiony - poproszę o przeniesienie - tylko kogo ? Undecided
przeniesiono
przypominam o limicie tekstów obowiązującym w poezji
Hmmmm - uczucia mieszane.
Całość mi się nawet podoba, trochę szamocząca się, niedokładna, ale jakby falująca rytmicznie, ładny motyw lalki-błazna.
Z drugiej strony - fatalna strona interpunkcyjna, literówki i cały ten pośpiech. Trochę nazbyt wyodrębniona puenta.
I nie wiem, co z tym fantem zrobić, więc czekam na więcej (;
[Obrazek: 83850131.jpg]


Ekskomunikum

Szalony didier stawia w słup
oczy krwią pisane
Dwa piwa jeszcze dawaj no
i leżąc widzi mnie czyli drugie dno

Wstań idź idź idź i daj ostatni chłyst
potem padnij znów na pysk

Kara potomnych ekskumunia
nawiedzi mój życiowy los
Rany! lecę w dół
Znów pstryczka życiem dostałem w nos

Wstań idź idź idź i daj ostatni chłyst
potem padnij znów na pysk


Szlak trafia rodzinę czyli mnie też
a spektakl żałosny trwa
wóda zalewa życie,- i krew
To ostatni,- już dech? A dzieci krzyczą! byś zdechł!

Wstań idź idź idź i daj ostatni chłyst
potem padnij znów na pysk

Nie zmarszczone ciało ochrą malowane krzyczy
Nie szalone oczy błagają ciężkie, pół zamknięte bagaże
Nie mózg o utraconej myśli woła
Ale to biała upomina się o swoją pewną gażę

Wstań idź idź idź i daj ostatni chłyst
potem padnij znów na pysk


Wiec do dna lecę w skali procenta i pół
trzymam się jeszcze trzymam, nie życia a kielicha
Wlewam do siebie i walę do końca do dna
Ale wiem jedno, życie ustało, spadło do licha.

Idź idź idź za swoja białą damą
może oczy przewidzą przed niebieską bramą

CR

[Obrazek: 11517687.jpg]


Poszukiwanie


Odnalazł spokój ? czy spokój to tylko słowo.
Prawdę opowiesz a czy uwierzą ?
Szaleniec goni za zyskiem,- a ja za ciszą umysłu.
Potępiać czy pytać, dotykać i czuć.
Pomocnej dłoni szukać i wartości utajonych ?
Czy na skróty leźć i walić prosto w pysk ?
Nie znam żadnej z czarownic co ruchem pałeczki leczy.
Miłość znalazłem a nie znam jej zamiaru.
Smaku tez nie znam i ciepła jej.
Ojca znalazłem a nie znam Rodzonej Matki.
Więc na skróty raz jeszcze polezę,
Łąką po trawie nie lasem a, - polaną
Iść, będę aż spokój znajdę - i Matkę kochaną.

Czajor Rudolf



Najpierw "Ekskomunikum": nie znam takiego słowa, jak didier (ewentualnie jako nazwisko, ale tu chyba nie o to chodzi), ekskumunia również jest mi obca. Na przyszłość radzę przyjrzeć się literówkom, bo i ogonków kilku brakuje przy "ą" i "ę". Nie stawiamy przecinka przed myślnikiem. Niekonsekwencja w interpunkcji - nie drażni za bardzo, ale rzuca się w oczy, radzę albo używać konsekwentnie, albo całkiem z niej zrezygnować. Mogłoby być dużo lepiej, ale jest nieźle (byłoby lepiej, gdyby zadbać o literówki i interpunkcję, do dość istotne). Temat, cóż, nierzadki, ale przedstawienie niezłe.
Dla wyjaśnienia.
Jest to surówka. Bez wygładzenia. Siadam i pisze. potem czytam kilka razy i poprawiam. A przyznam że jeszcze nie czytałem. Jednak chodzi nie o błędy a o to by poznać fabułę. To dramat koleżanko/kolego. Dramat młodego człowieka którego spłodził syn ważniaka a pecha miała rodzicielka bo była dziewka ze małej wsi. Na faktach.

Cytat:Kiedyś kiedyś.

Opuszczaliśmy dom dziecka. Karol i ja. To był dzień niezapomniany z dwóch przyczyn, jedna to,- Pożegnaliśmy się z dotychczasowym reżimem jak i z koleżankami i kolegami Wychowawcy życzyli nam wszystkiego dobrego. Kucharka, stara i gruba o gołębim sercu,- Katarzyna puściła łezkę. Ją kochali wszyscy. Dyrektor jak to często robił, stał i dziś przed swoim gabinetem jednak było inaczej. Zaprosił nas do siebie. Zaprosił a to już buło czymś zupełnie nie podobnym do jego zachowań, Przed tym gabinetem zawsze mieliśmy pietra, każdy kto tam był wezwany czy zaprowadzony przez wychowawców. Znaleźliśmy się w środku. Bez żadnych ceregieli wręczył nam klucze do mieszkania, trochę pieniędzy, podpisaliśmy odbiór.
Po drugie odezwał się bardzo grzecznie..
- Ty Andrzej zostań jeszcze, proszę a Ty możesz iść i poczekaj na Andrzeja – powiedział.
Rozmawiałem z dyrektorem inaczej. Opowiedział mi w wielkim skrócie i chaotycznie jakby jeszcze się czegoś bał moją historię. On tez również odnosił się raczej jak winowajca a nie jak znany nam dyrektor. Widać że był zadowolony bo zrzucił z siebie kamień, który na pewno mu ciążył przez te lata.. Ten kamień teraz spadł na mnie i nawet nie przypuszczałem jaki nosi ciężar. To tylko koperta która mi podał . Złożyłem zatem kopertę w pół i schowałem głęboko w kieszeń. Podziękowałem. Nie wiem co zawierała ale jest.
- Otworzysz kiedy będziesz gotowy.
Teraz jest to jeszcze tajemnicą tylko jego. Kogoś też. Nie wiem kto jeszcze. Niedługo juz poznam i ja, prawdę. Tylko czy się odważę ? Jak na razie jestem zadowolony, że w końcu opuszczam to miejsce.
Pozostaje zatem pomyśleć o przyszłości i zagadka do wyjaśnienia. Więc wyjaśnię. Tak musze wyjaśnić. Kiedy? A tego to na dziś nie wiem. Wiem jedno opuszczamy ten dom naszych zmartwień i czasami drobnych nadziei a i krótkich radości. Jadę do mojego Mikołaja Pana Piotra. Tam mam mieszkanie a u Piotra Mikołaja prace. Obiecał.

I dalej.
Cytat:
Cytat:Przyniosła, napiłem się i usiedliśmy z powrotem.
- O widzisz to jest ta kartka do której jeszcze nie zaglądałem, i jakoś tak mi dziwnie – popatrzyłem na Hannę ucałowałem w policzek i zapytałem – a może Ty chciałabyś odczytać.
- A mogę ?
- No słuchać a czytać to prawie to samo
- Daj, - rozkładała i mówiła- ale mam pietra oooo ! Słuchasz?
Przytaknąłem tylko głową, że tak.
Do Andrzeja.
- Daty nie ma,- sam tekst tez na wymiar możliwości tego człowieka.
- A zatem słuchaj.
Dokładnie nie wiem czy sprawdzi się to co wyczytałem z tych pijackich mord ale tak sobie myślę, ze z tych wyrazów pojedynczych udało mi się opisać to co ciebie będzie interesowało. Nie miej do mnie żalu że nie powiedziałem Ci o tym wcześniej. Takie były czasy. Kiedy popili chwalili się tym jak to załatwili na prośbę pewnego wyższego, a wymienili że nazywał się Kałuża. To zapisałem. Kałuża ze Śląskiej komendy. Potem cos o Olsztynie wspomnieli ale dotyczyło to pewno tych ubeków co Ciebie przywieźli. To oni byli z Olsztyna. Kiedy zaczęli mównic o Orzyszu upewniło mnie że byli z Olsztyna. Ten wysoki śmiejąc się mówił że jak to dziady się boją i córkę wywalili z domu i dziecko kazali zabrać bo wstyd na wsi że nie do opisania. Ciemnota i rechotał. Tą wywieźli do Nowej Huty a Ciebie tu do nas. Rozmowa o kimś co nosił nazwisko Zieliński nie była dla mnie jasna. Nie wiedziałem do czego to przypiąć. Sam piłem i wiesz jak to w wódce rozum nie ten.
- No ja akurat nie wiem bo nie pije – przerwałem Hani
- Ale jego styl pisania to kompletne dno.
- Mówiłem ze prostak ale czytaj dalej.
Cytat:Jednak kiedy skojarzyłem trzy rzeczy a mianowicie Orzysz, córkę i dziady przyszło mi na myśl że to jest właśnie albo ojciec Twojej matki lub dziadek. Sprawdziłem po dwóch latach i okazało się że ojciec. Pojechałem tam bo nie dawało mi spokoju a wiesz że nasz dom dziecka nie był daleko bo w Morągu. Spacerowałem w takim parku a nawet nie był to park i dosiadłem się do siedzącego już tam pewnego pana. Rozmawialiśmy o pogodzie i o wojsku po prostu o wszystkim. W pewnej chwili zapytałem a co tam u Zieliński. Powiedział ze od czasu kiedy wygnali córkę to zrobili się tacy dziwni i raczej byli mniej rozmowni ale żyją. No i wszystko stało się jasne. Zieliński to Twój dziadek tylko gdzie mama a i jeszcze co znaczyło że młody się zabawił a stary załatwił wszystko. Oczywiście pisze o Kałuży. Powiedziałem znowu parę ładnych zdań o ich miejscowości i takie tam dyrdymały. Odpowiedziałem jakby spóźniony. No tak o tym wiem tylko, tylko nie wiem za co ja wygonili. Opowiedział mi że wszystko przez ten obóz młodzieżowy, spodobał jej się tam jeden no Magdusi i wie pan dziecko a potem wstyd to i wygnali. Skojarzyłem wszystkie fakty i pasowało jak ulał, tylko jeszcze jedno potrzebowałem a mianowicie potwierdzenia czy był tam na obozie syn Kałuży. Znalazłem człowieka który był tam kucharzem. Potwierdził że był taki Kałuża młody blondyn o niebieskich oczach. O więcej nie pytałem. Jeżeli chodzi o Twoja matkę to bardzo dobry znajomy z milicji powiedział mi że tak jechali do Nowej Huty odwieść młodą dziewczynę do pracy. Dodał tez że palce trzymał na tym ktoś wyższy. Jeżeli poukładasz to wszystko wyjdzie że jesteś synem Zielińskiej i Kałuży. A podpowiem że Kałuża był później w Komitecie Centralnym i jeszcze jedno miał syna. Życzę powodzenia Andrzeju.
Kołodziejczyk


Aby jednak ocenić trzeba przeczytać. I jak mówi Bernard Shaw - nie przecinki są ważne i nie słowa ale sens. Przeczytam. Poprawię. Poczytacie jak pozwolicie. Confused

Krzywa

Znowu odkłada życie na bark innych
plecy pochylone
ręka wyciągnięta
puszka drży w dłoniach
wargi mamroczą
oczy nie patrzą

Idzie wprost do nicości
Idzie wprost ku ciemności

Pożyczkę zaciągnął
Przed Bogiem i słowem
raty czas spłaty
czas spłaty sobą
sensu zabraknie filozofom
na usprawiedliwienie pojęcia

Idzie wprost do nicości
Idzie wprost ku ciemności

Wracaj drżący, niemocą skażony
chowaj pod szaty swój styl
Żywi czekają w kolejce
na Twoje nerki, wątrobę, serce
Krok jeden jeszcze wykonaj
padniesz na bruk i skonasz

Idzie wprost do nicości
Idzie wprost ku ciemności

Daleko do jasności nieba
Polecam nie piwko
a kromkę Bożego Ciała
trzeba Ci oświecenia
trzeba Ci chleba
Bo rozumu Bozia nie dała

wróć na wprost po liniach krzywych
wróć na wprost do żywych.

Czajor Rudolf
Skarga

A kto słyszał tony niebiańskie.
W trąby dęte przez anioły
Niesione na ramionach chmur
Opadłe z deszczem życzeń

A kto mądrości nie doznał.
Filozofom tylko danych
Myśl leci jak głos potrzebny
Dla ostrzeżeń przed życiem

A kto nie wznosił rąk ku niebu.
Łaski błagał nieugięcie
A fałsz rzucał w zatracenie
Nie nam i nie nikomu zanosić

A kto modrości nieba nie widział.
Kolorów czystej nadziei
Złudnej i wyświechtanej
Bitej krzyżem żądnych

A kto miłości nie doznał
Matczynej, otulony rękami
Boskiej, kadzidłem odymionej.
W ramionach ukochanej.

A kto modlitwę nie odmawiał.
Za nas i za Was klęcząc.
Ołtarze ku złamaniu w obraz.
W duchu świętym nie w nas.

A kto pełzał po schodach.
Wdrapywać się po godność.
A ręka ciężka i nie żywa trzyma.
Głowę obitą obiecaniem.

A kto oblicza boga widział.
Kto doznał łaski niebiańskich.
Dzielących na i na nie.
Chleb temu, bat temu,

A kto życia doznał opisanego.
Biblią w wersetach szatańskich
Czarna literą latających kruków.
Dla zamazania w pamięci.

Czajor Rudolf
Krzywa:
Cytat:życie na bark innych
na barki
Poza tym nie mam zastrzeżeń. Co prawda interpunkcję w sumie można było całkiem sobie darować, ale to już rzecz gustu, w każdym razie czepiać się tych kilku przecinków nie będę.
Generalnie mi się podoba, chociaż są lepsze i gorsze fragmenty, dość obrazowo i czytelnie.

Skarga:
Cytat:A kto modlitwę nie odmawiał.
-- modlitwy
I tutaj przydałoby się pomyśleć jeszcze nad interpunkcją, ale poza tym jest naprawdę nieźle.
Tekst sprawia wrażenie przemyślanego, dobra konsekwencja w budowie, jest ok ("Krzywa" bardziej mi się podobała, ale to kwestia gustu).
Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty.

P.S. Można dodawać każdy wiersz w osobnym wątku (;

I co ?

I jeszcze piękniejsze piękno.
Jakby niesforny brzdąc.
Jakby natrętny żebrak.
Wkradasz się przez szczeliny chmur.
Dotykasz swoim ciepłem.
Nie tylko budzisz ...
...ale wprawiasz w podziw.
Mnie też Ty,- Słońce, matko natury.
Otulasz porannych gości.
A i do łoża miłości zaglądasz.
Dokładne jak byś czasem nakręcone.
Nie wstyd Ci tak podzielać.
Ustawiasz kury piejące.
Przestawiasz nasze marzenia........
.......przekuwasz je w prawdę.
Polujesz na życia nasze.
Niczym wielki czerpak z darami.
Tylko dlaczego zawstydzasz.
Kolisz oczy nasze.
Igiełki lasera zbiorów.
Zbiorów różności szlachetnych.
I złych.

Czajor Rudolf



Marzyciel.

Obcinasz swoje życie.
Jakby pokrojony w niewiedzy.
…i wtedy uciekasz.
Uciekasz w bezkres marzeń.
Liczysz co przyniesie zysk urojony.
Nie liczysz dni które są prawda.
Czyli co latawcu podniebnych lotów.
Zaproś do tańca swoje uczucia.
Poproś miłość i przeproś życie.
Bo zmarszczki zmienia Twój kształt.
Naiwność to darcie.
Na bal zatem pójdziesz ogołocony.
Poświecisz sobą innym drogi.
Sam pozostaniesz bez orkiestry.
Masz głos jeszcze i kształt.
Wydłuż ręce aż dotkniesz.
Uwolnij mózg aż zrozumiesz.
A sukno przestanie uwierać.
A sukno przestanie się drzeć.

CR
POGOŃ

Ja jestem sobą
opętany poszukiwaniem.
Ja jestem oczami swoimi
i widzę poręcz oparcia.
Tylko dwa schody
i trzymam moje ja na równi.
Jak długo wytrzyma
poręcz a nie ja, niby rozumny.
Mierzyć i wytrwać
w opadzie rzeki sensów.
Wałczyć i zmieniać
Drogi ku przyszłości.
Czy jestem opętany
w swoim poszukiwaniu.
Trzymam zatem poręcz
stojąc na pierwszym i drugim stopniu.
A gdzie ono
to życie nieznane, opętanego.

Czajor Rudolf
Poetica hermetica

Piszesz pomiędzy na nie ustalonej formie,
Ni to proza, a jeszcze nie poezja.
Czytają i tkwią w nieświadomości,
że klnąc mają racje że to nieporozumienie.

Kto zatem wie co znaczy poezja,
kiedy to nie ma jej w człowieku bo naszyty prozą.
Napuszył się jeden a i inny jakoby Bond
I stoi i macha piórem i co i nic.

A kwiat to poezja czy nawet sam koliber Miłosza
Pewnie każdy z prozy strzela nie widząc sztuki anioły.
Ja sam nic ciekawego bo piszę ale mi zimno i daleko
Zatem czytaj i patrz na swoje pomiędzy.

W świecie gdzie materializm przegania wszystko
lichocina pozyskuje poklask a nawet otwiera usta.
Kto z nas chciałby pozostać nie mitem
Ale szacownym poetą bez wstydu i ironicznych śmiechów.

Nie czynicie zatem głupiego z siebie i niego
Nie sposób określić mądrości słowa dopóki
Dopóty nie rzucimy mądrości swoje
A czas czytać tych co tworzą w beznadziei.

Inne jest wszystko na Bożym świecie
Nieopisane są trudy klinicznej przypadłości.
Ciało jest Zawsze nawet w proszku
Ale pozostają te wielce szanowne kości.

Czajor Rudolf
Stron: 1 2