Via Appia - Forum

Pełna wersja: Myśliwcy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
To opowiadanie zamieszczałem już w kilku serwisach.
Zamieszczam go i tutaj ponieważ jestem bardzo ciekawy opinii czy warto abym próbował rozciągnąć je do rozmiarów powieści.
Czy może dać sobie spokój z tą "grafomanią"?


Wystartowali.
Prowadzący, major Walicki, ostro poszedł w górę – Co jest grane ?– zastanawiał się porucznik Kornatko, ciągnąc na siebie drążek sterowy, aby jak przystało skrzydłowemu podążać za dowódcą pary. Na pełnej mocy silników wspinali się na pułap bojowy. Cyferki na wysokościomierzu przeskakiwały w ekspresowym tempie: 500m, 750m, 1000m, 1500 m .....zatrzymały się na 7500, dowódca wyrównał i zameldował przez radio, że osiągnęli pułap.
- O co chodzi? Co jest grane? Alarmowe podrywanie pary dyżurnej nie jest praktykowane w polskiej armii, owszem bywają alarmy „bojowe”, ale z zasady wszyscy wiedzą o takich przynajmniej dwa dni wcześniej bo koszt takiej imprezy jest zbyt wysoki i nikt nie wymyśla ich tak sobie, musi taki alarm być zatwierdzony przez wyższe szarże, przygotowany itd. Więc siłą rzeczy zawsze jakiś przeciek dotrze do jednostki wcześniej - myśli przerwał mu rozkaz w słuchawkach, który kierował ich na wschód. Treść zmroziła mu krew w żyłach. Wynikało z niego, że przez granicę z Białorusią przeszła kolumna pancerna i wali prosto na Białystok.
- Czy tych Białorusinów popierdoliło – pomyślał – w XXI wieku wojny im się w Europie zachciało?
Wprawdzie od dłuższego czasu sytuacja między Polską, a naszym wschodnim sąsiadem była napięta i wypowiedzi polskich polityków w sprawie polskiej mniejszości na Białorusi bynajmniej jej nie łagodziły. Łukaszenka odgrażał się, że polski imperializm musi zostać ukarany, ale wojny nikt nie przewidywał w nawet najgorszych scenariuszach.
- Uważaj na radar – usłyszał w słuchawkach głos swojego dowódcy – chyba lecimy na wojnę.
- Jaką wojnę? – pomyślał, wciąż nie chciał dopuścić do głowy realności tego co się dzieje, przecież widział na radarze normalny, cywilny ruch lotniczy. Samoloty przelatywały kanałami powietrznymi nad Polską, jedne schodziły do lądowania inne przechodziły tranzytem. Wszystko wyglądało normalnie, jak wtedy kiedy wykonywał dziesiątki lotów treningowych.
- Jasna cholera, jaką wojnę? - myśli przebiegały mu przez głowę – to jakiś absurd, idiotyczna gra wojenna, kretyński scenariusz jakiegoś szalonego stratega ze sztabu....
- Do Białegostoku zbliża się formacja sześciu Su-22, w osłonie sześciu MiG-ów 29, musicie ich zatrzymać, wsparcie dostaniecie w ciągu 5 minut – usłyszał w słuchawkach.
- Schodzimy na 5000 i gaz do dechy- zatrzeszczał głos dowódcy.
Dwa Migi 29 z szachownicą na statecznikach i logiem pułku lotniczego z Malborka(logo zawsze wydawało się Kornatce trochę bez sensu, Krzyżak z husarskimi skrzydłami, kto to wymyślił?) zaczęły schodzić niżej, a ogień z dyszy wylotowych jeszcze się wydłużył.
- W Białymstoku są koszary Brygady Obrony Terytorialnej, jedynej jednostki w tym rejonie, która mogła stawić opór nacierającym kolumnom pancernym. To one muszą być celem nalotu.
Doplerowskie radary przeszukujące teren przed samolotami wyłapały formację Su-22 lecącą na pułapie 200m i chroniące je Migi 29, które wisiały na wysokości blisko 7000 i miały zapewnić bezpieczeństwo lecącym nisko szturmowcom.
- Namierz formację Suk i na komendę odpal „Alamo”*, po dwóch sekundach drugiego – słowa dowódcy zatrzeszczały w słuchawkach – Ognia!
Ogniste smugi rakiet oderwały sie od skrzydeł samolotów lecących z prędkością przekraczającą 2000km/g i pomknęły na spotkanie znajdujących się ponad 30 km dalej szturmowców. W chwilę później miały dosięgnąć i zniszczyć nadlatujące Suki. W tym samym momencie w kabinach polskich Migów rozległy się brzęczki informujące pilotów, że są namierzani. Piloci chwilowo zignorowali je wiedząc, że to musi być namiar rakiet dalekiego zasięgu, prawdopodobnie takich samych jak te w które byli sami wyposażeni. Przecież białorusini latali na takich samych maszynach jak oni. W tej chwili liczyło się to, aby zniszczyć możliwie najwięcej Su-22.
- Odpal „Archery”** w Suki i ratuj tyłek, jak ci się uda to atakuj Migi- krzyknął dowódca do mikrofonu.

* „Alamo” - nazwa kodowa NATO, rakiety dalekiego zasięgu (35-120 km) w którą mogą być uzbrojone myśliwce MiG-29 - użyłem takiej nazwy bo określenie pocisk powietrze-powietrze typu R-27, jak się oryginalnie nazywa, jakoś nie pasuje mi do opowiadania.
** „Archer” - nazwa kodowa NATO, rakiety do walki manewrowej, ale jej zasięg do 40 km umożliwia jej zastosowanie jako pocisku przechwytującego. Mogą w nią być uzbrojone myśliwce MiG-29

Kornatko nacisnął czerwony guzik na drążku sterowym, odpalając rakiety i położył samolot w ostrym wirażu, brzęczyk osiągał coraz wyższe tony, pociski przeciwnika były już blisko.
- Cholera, jest tego cała chmara – dziesięć przesuwających się po wyświetlaczu ikonek, symbolizujących rakiety zbliżało się do ich samolotów. Dowódca odchodził w lewo i cztery z nich podążyły za nim – farciarz, ja muszę uciec przed sześcioma – przemknęło przez głowę Kornatki.
Kornatko, tak samo jak jego dowódca, na zagrożenie reagował w pełni automatycznie, setki godzin za sterami Miga i dziesiątki symulowanych walk powietrznych spowodowały, że siedząc w kabinie był częścią maszyny. Doskonale wiedział co jego samolot potrafi, a potrafi wiele. Było, nie było MiG-29 jest jednym z najlepszych myśliwców na świecie.
Rakiety są znacznie szybsze od samolotu, ale jednocześnie mniej zwrotne i ten fakt powodował, że myśliwce nie były bez szans.
Samolot Walickiego zadarł dziób i poszedł świecą w górę, cztery rakiet również skierowały się w górę i lekkim łukiem obrały kurs kolizyjny. Były jeszcze na tyle daleko, że żadne gwałtowne manewry myśliwca nie mogły ich zgubić. Dzięki wznoszeniu major zyskał jednak miejsce do manewrowania, na większej wysokości miał pole manewru w trzech wymiarach i paradoksalnie pomimo pewnej utracie prędkości podczas wznoszenia, zyskał nad rakietami dodatkową przewagę. Wolniejszy myśliwiec był jednocześnie bardziej zwrotny.
Podczas unikania rakiet jest jeden poważny problem, trzeba ją dopuścić na tyle blisko aby po wykonaniu gwałtownego manewru nie była w stanie zmienić kursu i podążyć za samolotem, ale nie na tyle blisko żeby zdetonował zapalnik. Wbrew temu co oglądamy na filmach rakieta nie musi uderzyć w samolot. Ona musi się tylko zbliżyć na tyle blisko, żeby ładunek bojowy po wybuchu miał szansę odłamkami zniszczyć cel.
Walicki wykonał manewr uniku iście po mistrzowsku, w chwili kiedy pierwsze pociski zbliżały się do niego przewrócił maszynę przez plecy i niemalże w miejscu zawrócił, pędząc z pełną mocą silników w kierunku ziemi. Trzy najbliższe, ze ścigających go rakiet nie miały szans na wykonanie nawet w połowie tak gwałtownego manewru, straciły go ze swoich czujników i pomknęły w przestrzeń. Czwarta jednak skierowała się za myśliwcem i szerokim łukiem, w pierwszej chwili tracąc dystans, podążyła za myśliwcem. Z drugim gwałtownym zwrotem major spóźnił się o ułamek sekundy. Rakieta wybuchła na granicy swojego skutecznego działania, odłamki cięły powietrze we wszystkich kierunkach, kilka z nich trafiło w samolot, utkwiło w jego szerokim kadłubie i skrzydłach nie czyniąc większych szkód. Kiedy, po wybuchu, w kabinie nie zapaliła się żadna kontrolka świadcząca o uszkodzeniach, major skierował się w stronę wroga. Dzięki swojej taktyce nie tylko zdołał uciec przed rakietami, udało mu się również zyskać wysokość, teraz będąc na blisko 10 000 m mógł z pełną prędkością spłynąć w kierunku samolotów przeciwnika i atakować.
Podczas gdy major unikał rakiet, pierwsza i druga salwa polskiej pary dotarła do Su-22. Te rozpierzchły się na wszystkie strony starając się uniknąć trafienia. Jednak z racji tego, że są to maszyny znacznie mniej zwrotne od Migów ich wysiłki nie mogły być w pełni skuteczne. Cztery z ośmiu odpalonych rakiet dosięgnęły swojego celu. Dwa z sześciu nadlatujących „Su” zostały unicestwione w potężnych eksplozjach, dwa inne uszkodzone na tyle poważnie, że ich piloci się katapultowali i bezwładne już maszyny runęły na ziemię. Ostanie dwa powróciły na swój kurs pierwotny zmierzając do celu.
W tym samym czasie Kornatko, oddalając się w prawo obrał inną taktykę niż jego dowódca, na wyświetlaczu radaru widział rakiety, które niemalże w rządku, jedna za dugą mknęły w jego kierunku.
– Cholera, sześć sztuk, wymanewrować nie dam rady, nie kiedy są w takim układzie, uciec nie mam szans– błyskawicznie analizował swoje położenie i równie szybko podjął decyzję.
Odepchnął od siebie drążek i dociskając orczyk przewrócił samolot w ciasnej zwitce przez prawe skrzydło, teraz prawie pionowo zbliżał się do ziemi, rakiety z minimalnym opóźnieniem podążyły za nim, jak sfora psów.
- Chodźcie pieski – mruknął pod nosem.
Zaczął wyrównywać w ostatnim momencie, przeciążenie spowodowało, że prawie stracił przytomność. Myśliwiec niemal otarł się o ziemię i wyrównał na wysokości kilku metrów, po sekundzie zawinął się w łagodnym wirażu wokół świerkowego lasku będącego po lewej stronie. Trzy pierwsze rakiety, były już tak blisko, że nie zdążyły wyrównać lotu i uderzyły w ziemię eksplodując. Pozostałe trzy wyrównały nad samą ziemią i ich czujniki naprowadzały je gorące dysze wylotowe uciekającego samolotu. Pierwszy raz od momentu wystrzelenia mogły wykonać ostrzejszy skręt niż ich ofiara i wykorzystały to z całą precyzją i brakiem wyobraźni jaka cechuje automaty. Wszystkie trzy wpadły w drzewa które okrążył Kornatko, nie miały szans się przebić. Trzy, prawie jednoczesne, eksplozje zrobiły wyrwę w drzewostanie podlasia.
- Ogary poszły w las. – krzyknął z radością - Ale gdybym taki numer wykręcił na poligonie to zawiesili by mnie na amen – przemknęła mu przez głowę, bezsensowna w tych okolicznościach, myśl.
- Teraz zajmę się myśliwymi – adrenalina we krwi osiągnęła taki poziom, że nie myślał już o strachu, niebezpieczeństwie i przewadze liczebnej przeciwnika.
- Dlaczego nie odpalili pozostałych rakiet, mają tego złomu jeszcze po cztery sztuki na twarz – zastanowił się przez moment, wyrywając swojego Miga w górę, aby uzyskać pułap na którym będzie mógł podjąć walkę, zanim wejdą mu na ogon białoruskie Migi.
Podczas wznoszenia miał czas rozeznać się w sytuacji taktycznej, a ta nie była zła. Walicki zbliżał się do formacji białorusinów od góry, on trochę z boku od dołu.
- Wzięliśmy ich w kleszcze – ucieszył się – teraz zapolujemy. Kiedy tylko złapał namiar odpalił ostatnie dwa „Archery”*, aby uniknąć rakiet przeciwnik musiał się rozproszyć i o to chodziło Kornatce.
- Zobaczymy, co z tym zrobicie.
Prawie jednocześnie, jak na komendę, major również odpalił swoje ostatnie dwa pociski. Formacja, która zdążyła się już podzielić na dwie trójki mające dopaść polaków rozpierzchła się jak wróble. Teraz to oni musieli unikać trafienia. Jeden z nich, gwałtownie zaczął pikować, miał szczęście i jednocześnie pecha. Nie obrała go sobie za cel żadna z czterech rakiet, jakie odpalili polscy myśliwcy, ale znalazł się w pobliżu Kornatki. Ten nie zmarnował okazji która sama pchała mu się w ręce, albo raczej na celownik, przekręcił samolot w gwałtownej półpętli i znalazł się na jego ogonie.
- Jesteś mój – syknął w maskę tlenową, jednocześnie naciskając spust działka, myśliwiec plunął ogniem.
Pierwsze pociski kal. 30mm, z działka zamontowanego pod kadłubem chybiły, jednak reszta krótkiej serii, dotarła do celu. Pierwszy uderzył w skrzydło nie powodując większych uszkodzeń, ale dwa następne trafiły w jeden z dwóch silników i zbiorniki paliwa. Białoruski pilot nawet nie wiedział, że ginie, eksplozja rozerwała myśliwiec na strzępy.
- Możecie się wycofać – usłyszał w słuchawkach, kiedy mijał szczątki białoruskiego Miga fruwające w powietrzu – inni za was skończą robotę – Rzut oka na radar uświadomił mu że do walki zdążyły się już włączyć inne polskie maszyny.
- Obiecane wsparcie – ucieszył się Kornatko – i my żyjemy.
Szóstka Migów z 1 Eskadry Lotnictwa Taktycznego, stacjonującej w Mińsku Mazowieckim, dotarła na czas.
Od walczących maszyn oderwały się dwa samoloty i mknąc nisko nad ziemią obrały kurs na zachód.
Co do techniki, zauważyłem parę błędów, ale wytykał nie będę, ponieważ:
a) sam robię mnóstwo baboli Tongue
b) nie jestem tu od tego

Co do fabuły: Nie przepadam generalnie za klimatami lotniczymi, a dokładniej za lotnictwem wojskowym. Nie wiem, może to dlatego, że mam lęk wysokości i wolę trzymać się ziemi Wink (choć marzyłem w dzieciństwie by być pilotem boeinga). Filmy pokroju Top Gun zawsze mnie odrzucały, zatem opowiadanie średnio do mnie przemawia od strony fabularnej. Ale jak ktoś lubi te klimaty, to na pewno mu się spodoba Smile
Dzięki, że przeczytałeś.
Wink
Cóż pomysł ze względu na faktycznie wyszkolenie jak i zainteresowania podoba mi się, realizacja niestety troszkę mniej. Masz sporo błędów nomenklaturowych (przynajmniej z moich czasów), jak dla mnie cała walka wyszła sztucznie. Opisy są po prostu dość odrealnione. Pomysł samego opka... ciężko coś powiedzieć, raczej nikt ze względów na krzyki na temat mniejszości narodowych nie wszczyna wojny, chyba, że tak naprawdę ma inny pomysł. Ale zobaczymy jak to rozwiniesz.

„Alarmowe podrywanie pary dyżurnej nie jest praktykowane” - nie znam takiego określenia, alarmowa zmiana pułapu, ale poderwanie to raczej tylko do startu się tyczy i to też slangowo.

„wykonywał dziesiątki lotów treningowych.” - tu jednak zmieniłbym na „rutynowych” w miejsce „treningowych”. To jednak była para patrolowa a nie treningowa.

„zaczęły schodzić niżej, a ogień z dyszy wylotowych jeszcze się wydłużył.” - a tu „ogień” na „płomienie” i „wylotowych” można sobie darować.

„Doplerowskie radary” - tu technikalia, radary doplera służą do pomiaru odległości a nie do wyszukiwania celu czy jego lokalizacji.

„prędkością przekraczającą 2000km/g” - km/g? Po drugie prędkości powyżej 900km/h podaje się w ułamkach macha (M).

„później miały dosięgnąć i zniszczyć nadlatujące Suki.” - tu darowałbym sobie „dosięgnąć” lub zmienił na coś innego. Po drugie „Suki” raczej w cudzysłowach.

„samolot w ostrym wirażu,” - jeśli już to „skręcie”.

„myśliwca nie mogły ich zgubić.” - tu zmieniłbym na „zmylić”.

„teraz będąc na blisko 10 000 m mógł z pełną prędkością spłynąć w kierunku samolotów przeciwnika i atakować.” - tu jednak to co masz przykład nieodpowiedniej nomenklatury, nie spłynąć (brzmi sztucznie) a zanurkować, zmieniłbym też końcówkę: „i na pełnej prędkości zaatakować samoloty przeciwnika”.

„ich czujniki naprowadzały je gorące dysze wylotowe uciekającego samolotu.” - raczej nie na dysze tylko na „gazy wylotowe” po drugie brak „na”.
AUTOR: zbyszek

KOMENTARZ: Dzięki za poświęcony czas i komentarz.
Teraz będę się bronił:
Powód ataku - słyszałem o głupszych pretekstach do rozpoczęcia wojny, przykład II wojna światowa ;-)
„Alarmowe podrywanie pary dyżurnej nie jest praktykowane” - miało być slangowo, przecież to są myśli pilota.
„wykonywał dziesiątki lotów treningowych.” - trenować też kiedyś musieli, przynajmniej tak mi się wydaje?
„zaczęły schodzić niżej, a ogień z dyszy wylotowych jeszcze się wydłużył.”- tutaj faktycznie, coś sknociłem i można to było sformułować lepiej.
„Doplerowskie radary” - Radar stosowany jest nie tylko do wykrywania obiektów i określania ich położenia, ale także kierunku (zbliżanie, oddalanie) oraz prędkości zbliżania/oddalania się - definicja z Wikipedii.
„prędkością przekraczającą 2000km/g” - masz rację wyszło kilometry na gram, mea pulpa.
„samolot w ostrym wirażu,” - jeśli już to „skręcie”. Dlaczego nie w wirażu?
„myśliwca nie mogły ich zgubić.” - tu zmieniłbym na „zmylić”. Ale on chciał zgubić te rakiety. :-)
Reszta to kwestia gustu.
Masz rację, wiele w tym opowiadaniu trzeba poprawić i nie twierdzę, że jest inaczej.
Tak czy inaczej dzięki za zainteresowanie i uwagi.

Zbyszku, proszę loguj się zanim napiszesz komentarz bo w przeciwnym razie trafia to do miejsca przeznaczonego dla gości i trzeba potem ręcznie przenosić.
Gorzki
Zybszku

Oj historia właśnie IIWŚ pokazuje, że to był tylko pretekstBig Grin No ale fakt, żołnierze niewiele muszą o tym wiedzieć.

Co do "slangowości" jak napisałem "poderwanie" dotyczy tylko slangowego określenia "startu" nie "zmiany pułapu" to dwie różne rzeczy, poderwanie do zmiany pułapu w opisanej przez Ciebie sytuacji nie pasuje. Chyba że piszesz o lokalnym wydarzeniu lub jako ostrzeżenie z cykli "Podrywaj!", tu nie.

Tak, trenować musi każdy, ale po doświadczeniu i samym fakcie patrolu zakładam, że nie był to pierwszy lot patrolowy, a z powodów opisanych przez ciebie (ekonomia) loty treningowe odbywają się na innych warunkach niż patrolowe. A do tego była to dwójka patrolowaBig Grin

Wybacz, ale nie wiem kto pisał definicję na Wiki, radar doplerowski ze względu na zasadę działania jest w stanie określić zmianę odległości lub szybkość tej zmiany, czy to od celu, czy od ziemi (zależnie od konstrukcji i przeznaczenia). By określić położenie celu potrzebne są jeszcze radary kierunkowe. Są radary o wielofunkcyjne, łączące w sobie nie tylko funkcje doplerowskie (przesunięcie pasma) ale i pomiar siły/kierunku pasma odbitego - ale wówczas nie są one radarami "doplerowskimi". Będę się przy tym upierałBig Grin Nawet zerknąłem na Wiki, w przytoczonym przez ciebie zdaniu nie ma już mowy o radarze doplerowskim tylko o radarze. Czemu ktoś to akurat tam umieścił nie wiemBig Grin

"Wiraż" był używany raczej dawno, dawno temu. Teraz już się go nie stosuje. Tylko tyle.

Zgubić chciał ale, manewry robił by zmylić ich czujniki a dzięki temu je zgubićBig Grin Ale tu to tylko mój odbiór.

Jeszcze jedno. Jeśli chodzi o samą fabułę. Wyprałeś nieco opowiadanie z dzisiejszego formalizmu, zabarwione jest bardziej pod Fiedlera i jego "Dywizjon 303", nie jest bynajmniej to zarzut. Ale i za tamtych czasów a teraz jeszcze bardziej konieczna jest komunikacja z dowództwem. To znaczy meldunki o sytuacji, pozwolenia na użycie uzbrojenia itp, do tego meldunki dowódcy grupy choćby o stanie radaru (taki ma obowiązek). To, że piszesz o "drugim" nic to nie zmienia. On też to słyszy. Co zaś do nazw kodowych rakiet, z tego co wiem (a nie musi być to wiedza pełna w tym zakresie) w opisanej przez ciebie konfiguracji uzbrojenia nie używa się nazw kodowych tylko określeń "długie" i "krótkie". Zresztą coś mało EOS'a na tych Migach byłoBig Grin

Pozdrawiam.