Via Appia - Forum

Pełna wersja: Los to nie wszystko.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Na życzenie autora wrzucam poprawioną wersję// Kassandra

Ostatnio pisałem 'dzieło swego życia', ale utknąłem w martwym punkcie i żeby trochę odpocząć postanowiłem odejść od gatunku i spłodzić coś innego. Tak więc proszę o ocenę i mam nadzieję, że nie umrą Wam oczy. Smile

PROLOG

Ochrypły, pełen bólu krzyk rozbrzmiał w brudnej izbie. Na klepisku wiła się kobieta z rozwartymi nogami. Darła się, wpijając palce w burzę ciemnych włosów. Krzyk powoli przeradzał się w błagalny jęk, ten zaczynał cichnąć, marnieć, a gdy zdawało się, że cierpiąca zemdlała ten na nowo rozbrzmiewał pełnią sił.
Wokół paleniska krzątała się młodsza, nie bardzo wiedząc co zrobić. Po chwili drzwi izby otworzyły się z hukiem. Pojawiła się przysadzista, siwa kobieta, natychmiast rzucając się ku leżącej.
- Już spokojnie, dziecinko. Wszystko będzie dobrze – powiedziała matczynym tonem, gładząc ją po dużym brzuchu. – Sara, przynieś wina – zwróciła się do najmłodszej dziewczyny.
- Ale dziś jest…
- Idź! – przerwała stanowczo, a ton głosu mówił dziewczynie, że dalsza dyskusja nie ma żadnego sensu. Wyszła.
Starsza kobieta odwiązała sakiewkę przy pasku; wyjęła poskręcany w dziesiątki supłów sznur i zawinięty kawałek tkaniny, w którym coś się znajdowało. Po kilku chwilach wróciła Sara, ostrożnie niosąc małą czarkę.
- Proszę. – Wyciągnęła drżące ręce ulewając kilka kropel. – Ale…
Alra szybko wzięła naczynie, nie pozwalając dziewczynie dokończyć zdania, rozwinęła tkaninę i wsypała zawartość do czarki.
- To sproszkowane zioła – dodała spoglądając na Sarę, której wzrok badał niepewnie czarkę i jej zawartość. – Nie patrz na mnie jak ptaszysko postrzelone w kuper! – Zakołysała naczyniem i podała leżącej. – No, już spokojnie dziecinko. Wypij to. Dobrze ci zrobi.
Usłuchała.
- Keyla, dziecinko, zaraz się zacznie. A ty – spojrzała na Sarę. - Masz to… - Podała jej kłębek supłów. – I gdy powiem ‘już’, zaczniesz rozwiązywać węzły, zrozumiałaś…? Na wielką Jokarir! Weźże się, dziewczyno, w garść! Chcesz wszystko popsuć?
Sara spojrzała na nią urażona. Najwyraźniej dotknęły ją te słowa, bo od tego momentu zachowywała się spokojniej.
Keyla już nie krzyczała. Chciała zaprotestować, ale coś ją powstrzymało. Oddychała głęboko, ogarnięta błogim spokojem, rozchodzącym się po ciele razem z ciepłem. Nie obawiała się już. Była przy niej Alra - Starsza wioski. Taak… mogła być spokojna, przecież to, że dziś jest… A zresztą, to nie ma znaczenia. Wszystko będzie dobrze.
Ciężarna chwyciła Alrę za dłoń, a ta spojrzała na Sarę:
- Już. – Rozległ się zduszony krzyk. Sara zaczęła rozwiązywać supły, a Starsza nachylała się nad nogami Keyli.
- Wypychaj… Spokojnie… Powoli…
Zabrzmiał ochrypły wrzask. Sara panicznie rozluźniała węzły. A one, jak na złość, łatwo nie puszczały.
- Spokojnie dziecinko… Spokojnie…
Krzyk. Następne supły.
- Oddychaj…
Jeszcze dwa supły.
- No, jeszcze trochę…
Ostatni.
Do ochrypłego krzyku doszedł drugi – piskliwy, młody.
- No! – westchnęła Alra przecierając czoło wierzchem dłoni. – Żyje. Zdrowy, piękny chło…
- Co… co się stało? Alra… co… – w głosie Keyli zabrzmiała panika. Patrzyła z niepokojem na dziecko w ramionach Alry, której tępy wzrok tkwił w główce noworodka.
- Nic, nic - odkaszlnęła. - Wszystko dobrze – uśmiechnęła się. Choć uśmiech ten miał nie wiele wspólnego z radością. Keyli to wystarczyło. Wzięła dziecko i utuliła do piersi.

***

Ogień w palenisku smętnie pobłyskiwał, rzucając światło na pełne niepokoju twarze. Starsza klęczała nad Keylą, pogrążoną w głębokim śnie. Oprócz nich, w kącie siedział ciemnowłosy mężczyzna.
- Dlaczego na to pozwoliłaś? – stęknął, ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie miałam wyjścia – rzekła z odrobiną pretensji w głosie. – Nie mogłam inaczej, Keronie.
- Na pewno można było coś zrobić! To moje dziecko. – Mężczyzna podniósł głowę, po policzkach ciekły mu łzy. – Mogłaś przeczekać, już prawie świtało.
- Posłuchaj. – Wstała, spojrzała mu prosto w oczy. Jej głos nie zawierał już tylko odrobiny pretensji. – Gdybym nie zareagowała, Keyla by nie przeżyła.
- I co teraz będzie? – powiedział po długim milczeniu. - Dlaczego tak naglę zaczęli się nimi interesować?
- Nie wiem – skłamała. Bo w głębi wiedziała. Wiedziała, że ktoś zaczął interesować się dziećmi urodzonymi w noc Beritha. Bo w tę noc mało które dziecko rodziło się żywe. Wiedziała, że jeśli już się urodziło miało w sobie ogromne pokłady dziwnej mocy. Sama ją poczuła. Wiedziała też, że to dziecko zostanie zabrane. Ale domyślała się innej rzeczy. Choć miała nadzieję, że to tylko domysły. - Cieszmy się, że żyje.
Zapadła cisza. Pewnie trwałaby w nieskończoność, gdyby nie nagłe huknięcie drzwi. Pojawił się niski mężczyzna przypominający chomika.
- Pani – wysapał, wspierając się o kolana. – Pani… słyszeliśmy, podobno… podobno to dziecko. – Spojrzał lękliwie na Kerona. – Starosta już wie, idzie tu.
Alra zaklęła. Nie spodziewała się, że dowiedzą się tak szybko.
- Keron, rygluj drzwi. Trzeba coś wymyślić – rzuciła.
- Dlaczego?
- Chcesz, żeby je zabrano?
Nie musiała mówić nic więcej. Ojciec rzucił się do drzwi, próbując je zabarykadować zydelkiem. Hałas i zmniejszone działanie ziół obudziło Keyle.
- Skarbie, co się dzieje? Gdzie dziecko?
- Leż spokojnie, dziecinko. – Alra przytrzymała jej rękę. - Dziecko jest w izbie obok, z Sarą.
- Co z nim? – Z trudem wsparła się na łokcie. – Czy starosta…
- Tak. Idzie tu.
- Nie bój się skarbie. – Keron zabarykadował drzwi i zwrócił się do żony. – Zaraz coś wymyślimy. Alra, o co tu chodzi?
Nie mogła dłużej zwlekać. Wyjaśniła im, że zapewne dzieckiem zainteresował się jakiś czarodziej, chcący wyssać, dla swoich korzyści, jego energię. Wyjaśniła… prawie wszystko.
- Gdybyś nie otumaniła mnie ziołami – wychrypiała Keyla. – Nie pozwoliłabym na to. Przetrzymałabym i urodziła normalne dziecko…
Rozbrzmiał stukot a zaraz po nim zimny, wredny głos:
- Proszę natychmiast otworzyć drzwi.
Sara, z dzieckiem na rękach, wbiegła do izdebki, panicznie rozglądając się wokół. Keyla wstała podtrzymując się ściany.
- Nie możemy pozwolić, żeby je zabrano. – Mąż podszedł do niej i poparł ją objęciem.
- Pani Alro… starosta, muszę go wpuścić – odezwał się chłopek patrząc na własne stopy.
- Spróbuj, a wyrżnę ci flaki – warknął Keron.
Przysadzisty mężczyzna chciał jeszcze coś powiedzieć, ale rozmowę przerwał ogromny huk. Zydel pękł, a drzwi runęły na ziemie. Za nimi wmaszerowali czterej strażnicy w czerwono żółtych, pikowanych zbrojach z nałożonymi przyłbicami i chudy, wysoki mężczyzna.
- Miarkowałem, że na knowania się wam zbierze. – Uśmiechnął się wrednie ten wysoki, kręcąc palcem młynki wokół czarnej, koziej bródki. - Nie lękajcie się – uśmiechnął się dobrodusznie, choć oczy miał zimne i okrutne. – Nie zabierzemy wam dziecka.
Przysadzisty mężczyzna wymknął się ukradkiem.
- Tak, nie zabierzemy go. Z ostatnich czterech dzieci, urodzonych w tę… noc, żadnego nie udało się… wyleczyć. – Alra zrozumiała, że staroście chodziło o wyssanie mocy, po których dziecko, jeśli przeżyło, było bardzo podatne na choroby. - To istne demony – ciągnął. - Do nienawiści jeno zdatne. Wszystkie są złe do szpiku kości. Ta… moc to pakt z demonem… Tak, nie zabierzemy go nigdzie. Zginie. Tu, na miejscu.
Nie, to nieprawda, pomyślała Keyla. W uszach jej szumiało. Ogarnęła ja ogromna pustka, dławiąca gardło i paląca w piersi. To jakiś żart, pomyślała, przecież moje dziecko po prostu miało… niefart. Urodziło się w przeklętą noc, to wszystko.
- Dziecinko… - Alra objęła ją.
Starosta spojrzał po twarzach, wszystkie zszokowane, bezradne, wszystkie oprócz jednej. Starsza nadal miała kamienną twarz.
- Co, pani Alro? Nie wiedziała pani o tym? – starosta wykrzywił ohydnie usta. Cieszył się, że wprowadził ich w taki stan. Nie czekając na odpowiedź, ciągnął dalej. – Nie wiedziała pani, że to dziecko umrze? – pogładził się po brodzie i bardziej wykrzywił usta. – Nie domyśliła się? I nic pani nie zrobiła…
- Ty parszywy kretynie! Draniu bez serca! Co mogłam zrobić? Pozwolić dziewczynie umrzeć razem z dzieckiem?! Ty cholerny… Pomyśleć, że sama cię na świat przyjmowałam.
- Dość – syknął, a jego twarz cały czas przyozdabiał drwiący uśmieszek. – Straże zabić to dziecko i wszystkich, którzy stawią opór. Czekam w swojej sadybie. – Odwrócił się, wyszedł, pozostawiając za sobą tępą ciszę. Przerwali ją trzej strażnicy, którzy ruszyli w stronę dziecka. Czwarty ani drgnął. Keron stanął między nimi, rozpostarł ręce. Dumnie, z podniesioną głową… Jak ojciec. Świst i błysk uniesionych kling. Kroki. Wciskanie głowy w ramiona, ten złudny, ludzki odruch chroniący kark przed ciosem. Opuszczone powieki. Ciemność.
- Stać! – Czwarty żołnierz żwawo pomaszerował ku swoim konfratrom. Ten głos, pomyślał Keron. – Nie godzi się!
- Ale rozkazy… - wyrwał się jeden z żołdaków.
- W dupie mam takie rozkazy. – Powoli uniósł ręce, zdjął hełm, cisnął nim o klepisko. Zaświeciła półkolista blizna biegnąca od brody, po ciemne, wilgotne oczy.
- Olsen! To ty?
- To ja.
Nastała niezręczna cisza. Olsen stał spokojnie. Keron nie wiedział co powiedzieć, czy zbluzgać, czy błagać. Żołnierze pouchylali przyłbice, patrząc niepewnie. Na twarzach kobiet malowały się rozmaite emocję. Od nadziei Keyli, lęku Sary po opanowanie Alry.
- Nie ma na co czekać – zaczął Olsen. – Musicie uciekać. Szybko.
- A ty? – Keron podszedł kilka kroków, spojrzał mężczyźnie prosto w oczy. – Co z tobą? Przecież ten skurwysyn…
- Nie ma czasu. Musicie iść – przerwał stanowczo, a oczy bardziej mu zwilgotniały.
- Przecież on cię… - urwał. Spuścił wzrok, patrząc w klepisko. Obejrzał się na żonę i dziecko.
- Żegnaj… Przyjacielu.

***

- Szybko! W głąb lasu! – Keron trzymał się z tyłu, co chwila oglądając się na oddalające się chaty. Sara, podtrzymując – wręcz wlokąc - Keylę, kuśtykała za Alrą przyciskającą dziecko do piersi. – Do chaty druida!
Jedynymi źródłami światła, w pogrążonym mrokiem lesie, były opuszczane chaty i mały punkt, gdzieś pomiędzy konarami. Ich cel. W borze, na szczęście, drzew nie sadzono gęsto. Co w dużym stopniu ułatwiłoby ucieczkę, gdyby nie korzenie.
Keyla ledwo unosiła nogi, bardziej szurała ściółką trzymając się kurczowo siostry. Wycieńczenie organizmu dawało o sobie znać. Szumiało jej w głowie i bolało w kroczu. Nagle poczuła ból w stopie i momentalnie runęła, pociągając za sobą Sarę.
- Nie mogę… Nie mam sił… Idźcie, zostawcie mnie. Ratujcie dziecko.
Keron podbiegł do żony.
- Chyba oszalałaś – wysapał zarzucając ją na ramię. – Jeśli myślisz, że cię zostawię. Druid nam pomoże. Alro – powiedział po chwili milczenia. - Zawsze myślałem, że w noc Beritha rzadko które dziecko przeżywa poród. A te które się urodzi może być… chore. Że można je uleczyć. O co w tym wszystkim chodzi?
- To nie jest takie proste. Starosta i inni chcieli je wykorzystać, bo wiedzieli, że mają w sobie moc. Myślą, że są przepełnione nienawiścią. Ale to nie prawda. To nie one są złe, lecz moc, która przez nich przemawia. Legenda mówi…
Alra nie dokończyła. Zza chałup wyłonili się ludzie. Biegli, krzyczeli. Kilku z nich trzymało pochodnie. Inni miecze. A jeszcze inni, kusze.
- Szybko! Nie ma chwili do stracenia. – Keron biegł na końcu z przerzuconą przez ramię Keylą.
- Sara! – krzyknęła Alra. – Musisz pobiec przodem, ostrzec druida, poprosić o pomoc.
Dziewczyna cała blada, zlana potem, spojrzała na Keylę, swoją siostrę. Pokiwała głową i ruszyła. Po kilku chwilach znikła im z oczu. Głosy za nimi nasilały się. Schło im w gardłach, ledwo łapali oddech, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Ich cel nadal znajdował się daleko. Nie wiedzieli czy druid zdoła im pomóc, ani czy zechce. Lecz nie mieli innego wyjścia.
Niewyraźny punkt stał się prostokątem, przez który zdało się zauważyć postać. Okno powiększało się, a postać wyraźniała. Wyraźne stały się siwe, rzadkie włosy, przestraszona, choć dobroduszna, twarz. Wypatrywał ich. Drzwi chatki otworzyły się. Wpadli do środka. Keron położył żonę na posłaniu, obok dziewczyny leżącej na brzuchu, zatrzasnął drzwi i spojrzał na starca.
- Domirze, pomóż nam.
- Pomogę. Ta dziewczyna opowiedziała mi co się stało po czym… zemdlała. – Wskazał na Sarę leżącą koło Keyli. – Otworzę portal, potrzebuje na to chwili.
Domir ustał w centrum narysowanego pentagramu. Zamknął oczy i przystawił ręce do głowy. Alra usiadła obok Keyli coś do niej mrucząc i podając jej dziecko. W środku zapanowała dziwna atmosfera. Stojący na stoliku kaganek, przygasł. Zrobiło się zimno i wietrznie. Wiatr ciągnął od ziemi. W oknie błysnął czerwono-żółty kolor. Drzwi huknęły. Wbiegło czterech żołdaków. Trzech z mieczami i jeden z kuszą.
- Druid musi skończyć! – krzyknął Keron po czym trzasnął nasadą dłoni najbliższego. Ten zachwiał się, Keron wyrwał mu miecz i odepchnął kopniakiem. Obrócił się i zobaczył szarżującego żołdaka. Odskoczył, zbijając jego miecz. Kolejny ciął go w szyje. Zwinnie wszedł pod miecz i ciął na oślep od dołu. Trafił, rozpruwając najemnika od krocza po szyje. Kusznik przykucnął, uniósł kuszę na wysokość twarzy. Dwóch mieczników rzuciło się na Kerona. Rozdzielili się. Chcą mnie okrążyć, pomyślał. Mylił się. Jeden z nich podbiegł do łoża podnosząc miecz nad głowę. Zadrżał, chrząknął i runął bezwładnie na Keylę. Alra wyciągnęła sztylet z pod pachy najemnika. Zwaliła go na ziemię i przytuliła Keylę. Kusznik wycelował w Alrę, spojrzał jej w oczy i zamarł. Ostatni z mieczników ruszył na Kerona. Ciął od góry. Został sparowany. Dość nieudolnie. Miecz zsunął się po klindze i trafił w bark Kerona. Posoka spłynęła na podłogę. Żołdak nie czekając dłużej, ciął płasko z drugiej strony. Trafił. Ręka Kerona odmówiła posłuszeństwa, upuścił miecz. Pentagram, na chwilę, rozjarzył się jaskrawą czerwienią, tak samo jak powieki druida. Kaganek zgasł. Nastała ciemność, szamotanina. Świsty kling i puszczenie cięciwy. Krzyki i stękanie. Pisk i demoniczny śmiech.
- On jest mój! – Przeraźliwości tego głosu nie da się opisać w prosty sposób. Jego metaliczność skręcała wnętrzności, a ostrość raniła uszy.
W pobliżu dziecka pojawiła się biała poświata, eksplodująca światłością. Pochłaniającą całe pomieszczenie białym, nieprzeniknionym blaskiem. Znikła tak samo naglę jak się pojawiła. Nad pentagramem zalśnił czerwony owal rozjaśniając pole walki. Kusznik leżał pod drzwiami, martwym wzrokiem patrząc na Alrę. Koło niego jeden z żołdaków, drugi pod pryczą, a trzeci na Keronie. Oboje nieruchomi. Na posłaniu Alra leżała na dziewczynach i dziecku. Dziecko zawyło, a Alra poruszyła się. Poklepała po twarzach dziewczyny. Sara ocknęła się, wstała i zwymiotowała.
- Jeśli łaska, to prosiłbym o pośpiech. Długo nie utrzymam portalu – rzekł druid.
Alra wciąż cuciła Keylę. Bezskutecznie. Przez chwilę nawiedziła ją zła myśl. Nie uwierzyła. A może nie chciała uwierzyć?
- Sara, bierz dziecko i uciekaj – powiedziała Starsza wciąż poklepując Keylę.
- Pani Alro – odezwał się Domir. – Nie chcę być nietaktowny ani prostacki, ale lepiej będzie jak pani także opuści to miejsce.
Dręcząca Alrę myśl stawała się bardziej natrętna, aż wreszcie zdała się oczywista i pewna. Ona nie żyje. Zacisnęła powieki. Zdrowy rozsądek przegrał w walce z uczuciem. Chciała być przy niej, pilnować, złożyć ciało na żalniku. Po policzkach spłynęły jej łzy. Pierwszy raz od tak dawna. Poczuła ich ciepło i dławiącą gardło rozpacz. Miała ochotę wybuchnąć, położyć się koło niej.
- Pani Alro, naprawdę nalegam… - Głos Domira wydawał się jej odległy, taki nierealny. Popatrzyła na niego. Jego dobroduszna twarz pokryta była kroplami potu. Obok stała Sara z dzieckiem. Nie mogę się poddać, pomyślała. Nie mogę zawieść mojej dziecinki. Nie po to poświęciła życie…
- Masz rację Domirze, jak zwykle masz rację.
Alra podeszła do portalu. Obejrzała się na Keylę i zobaczyła jak do drzwi dobiegają dwaj kusznicy w czerwono-żółtych zbrojach. Szybko kucnęli, przystawili kusze. Alra popchnęła Sarę w portal. W tym samym czasie jeden z bełtów świsnął za Sarą wpadając w czerwony owal, usłyszała jęk. Skoczyła za Sarą. Ogarnęła ją ciemność.
Od razu mówię, że błędów nie wyszukiwałem, bo to nie moja działka.

Fabuła jest dość ciekawa, ale nie wiem, w którą stronę będzie zmierzać, więc na razie nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć. W każdym razie ten fragment jest ok.

Dziwne jest dla mnie, że starosta, skoro była to dla niego tak ważna (przynajmniej ja takie odniosłem wrażenie) sprawa, po prostu sobie wyszedł. Zwłaszcza, że żołnierzy nigdy nie można być pewnym Wink. No, ale nie wnikam, bo czego się nie robi dla głównego bohatera.

Jedyny fragment, który mi się nie podobał to opis walki. Dla mnie wyglądał on tak: "Wyciągnął miecz. Uderzył. Tamten odbił. On znów zaatakował. Zabił. itd." (to może taki trochę przesadzony przykład). Sam pewnie nie napisałbym takiego lepiej, aczkolwiek tą część czytało mi się źle.

Ogólnie tekst mi się spodobał. Z chęcią przeczytam kolejny fragment, jeśli takowy się pojawi Smile
Cytat:Darła się, wpijając palce w burzę ciemnych włosów.
Zabrakło przecinka.

Cytat:Krzyk powoli przeradzał się w błagalny jęk, ten zaczynał cichnąć, marnieć, a gdy zdawało się, że cierpiąca zemdlała krzyk na nowo rozbrzmiewał pełnią sił.
Powtórzenie.

Cytat:- Już spokojnie, dziecinko. Wszystko będzie dobrze – powiedziała matczynym tonem, gładząc ją po dużym brzuchu.

Cytat:Alra szybko wzięła naczynie, nie pozwalając dziewczynie dokończyć zdania, rozwinęła tkaninę i wsypała zawartość do czarki.

Cytat:- To sproszkowane zioła – dodała spoglądając na Sarę, której wzrok badał niepewnie czarkę i jej zawartość. – Nie patrz na mnie jak ptaszysko postrzelone w kuper! – Zakołysała czarką i podała leżącej. – No, już spokojnie dziecinko. Wypij to. Dobrze ci zrobi.

Cytat:- Keyla, dziecinko, zaraz się zacznie. A ty – spojrzała na Sarę. - Masz to…
IMO błędny zapis dialogu.

Cytat:Patrzyła z niepokojem na dziecko w ramionach Alry, której tępy wzór tkwił w główce noworodka.
Powiem szczerze, że nie bardzo kumam wygląd tego noworodka.

Cytat:Ogień w palenisku smętnie pobłyskiwał, rzucając światłem na pełne niepokoju twarze.
IMO raczej rzucając światło.

Cytat:- Dlaczego na to pozwoliłaś? – stękał, ukrywając twarz w dłoniach.
Zabrakło przecinka, a ja dodatkowo dałabym czasownik dokonany Wink

Cytat:- Na pewno można było coś zrobić! To moje dziecko – mężczyzna podniósł głowę, po policzkach ciekły mu łzy. – Mogłaś przeczekać, już prawie świtało.
Błędny zapis dialogu.

Cytat:Nie wiem – skłamała. Bo w głębi wiedziała. Wiedziała, że ktoś zaczął interesować się dziećmi urodzonymi w noc Beritha. Bo w tę noc, mało które dziecko rodziło się żywe. Wiedziała, że jeśli już się urodziło miało w sobie ogromne pokłady dziwnej mocy. Sama ją poczuła. Wiedziała też, że to dziecko zostanie zabrane.
1. W głębi czego? Oczywiście można się tego domyślić, ale tak trochę kulawo wygląda zdanie.
2. Zgaduję, że to zamierzone powtórzenia, ale i tak mi się nie podobają. Nastąpił tu swego rodzaju przesyt.

Cytat:Zapadła cisza. Zagęściła atmosferę. Swą dziwną, wibrującą mocą stała się nieznośna, ale nikt nie zebrał się aby ją przerwać.
IMO nie zrobisz klimatu stwierdzeniem, iż coś zagęściło atmosferę. Do tego trzeba czegoś więcej.

Cytat:Ojciec rzucił się do drzwi, próbując je zabarykadować małym zydelkiem.

Cytat:Nie mogła dłużej zwlekać. Wyjaśniła im, że zapewne dzieckiem zainteresował się jakiś czarodziej, chcący wyssać, dla swoich korzyści, jego energię. Wyjaśniła… prawie wszystko.
Powtórzenie.

Cytat:- Nie bójcie się – uśmiechnął się dobrodusznie, choć oczy miał zimne i okrutne.
IMO błędny zapis dialogu. Poza tym raz uśmiechnął się jest z małej, a raz z dużej litery...

Cytat:Nie czekając na odpowiedź, ciągnął dalej.

Cytat:Przerwali ją trzej strażnicy, którzy ruszyli w stronę dziecka. Czwarty nie ruszył się.

Cytat:- Stać! – czwarty żołnierz żwawo pomaszerował ku swoim konfratrom.
Znów zapis dialogu.

Cytat:Sara z dzieckiem na rękach, Keyla i Starsza, każda przedstawiał odmienną emocję.
Z tym zdaniem jest coś nie tak. Stawiam na literówkę.

Cytat:Las ogarniał mrokiem.

Kolejne wyrażenie, które mi się nie podoba.

Cytat:Nagle poczuła ból w stopie i momentalnie runęła, pociągając za sobą Sarę.

Cytat:Okno powiększało się, a postać wyraźniała.
Tu niby nie ma błędu, ale i tak mi się wyrażenie nie podoba.

Cytat:Stojący na stoliku kaganek, przygasł.

Cytat:Kolejny ciął go w szyje.
To też IMO trochę niefortunne.

Cytat:- On jest mój! – przeraźliwości tego głosu nie da się opisać w prosty sposób.
Znów zapis dialogu.

Cytat:W pobliżu dziecka pojawiła się biała poświata, eksplodująca światłością. Pochłaniającą całe pomieszczenie białym, nieprzeniknionym blaskiem.

Cytat:Nad pentagramem zalśnił czerwony owal, rozjaśniając pole walki.

Cytat:- Pani Alro, naprawdę nalegam… - głos Domira wydawał się jej odległy, taki nierealny
.
Błędny zapis dialogu.

To tyle jeśli idzie o łapankę. Lojalnie uprzedzam, że wszystkich błędów mogłam nie zauważyć. Jednocześnie za to przepraszam.

Kilka błędów znalazłam, ale mimo to styl jest całkiem, całkiem. Nie jest może zbyt powalający, większość zdań jest dość prostych, ale całość czytało się dość sprawnie. Myślę, że największą bolączką tego opowiadania jest to, że chciałeś opisać na raz, w dość małym objętościowo fragmencie poczynania zbyt wielkiej liczby ludzi. Zaowocowało to prawie całkowitym pominięciem ich warstwy uczuciowej, gdyż skupiłeś się głównie na tym, by zasygnalizować czytelnikowi, kto co zrobił/powiedział. Nie lubię tego w fantasy. Dlatego postacie wydają się mało realne. Jako czytelnik obserwowałam osobistą tragedię tej małej rodziny i osób im towarzyszących, ale nie ruszało mnie to. Było w tym za mało emocji.
Co do fabuły...
Po po przeczytaniu początku mam poważne obawy, iż będzie to kolejny twór z wybrańcem w roli głównej. Dziecko urodzone podczas magicznej nocy, samo jest magiczne, od razu zjawiają się źli ludzie, którzy chcą je skrzywdzić/zgładzić. Taki trochę Jezus w wydaniu fantasy. Tongue
Mam nadzieję, że w dalszej części fabuła będzie mniej sztampowa, a bardziej zaskakująca.
Ciągle się łudzę, że zaglądając do naszego działu fantasy, znajdę coś, co jest nastawione bardziej na analizę postaci, ich charakterów, gdzie magiczny świat jest tylko tłem. Twoje opowiadanie ma jeszcze szansę takie być, ale musisz przyłożyć się do postaci, bo sama akcją i ładnym opisem czytelnika nie przyciągniesz. Czytający musi zżyć się z bohaterami, muszą go obchodzić ich losy. Mnie jednak póki co nie obeszły.
Moim zdaniem akcja działa się trochę za szybko. Nie podoba mi się także zabieg z wprowadzeniem przyjaciela ojca, tylko po to by za chwilę zginął. Nie lubię takiego przedmiotowego traktowania i robienia z przypadkowych osób mięsa armatniego. Jeśli prześledzimy akcję tego fragmentu, to: pojawili się żołnierze, jeden natychmiast okazał się przyjacielem "rodziny" - pach nawet nie wiadomo, o co z nim tak naprawdę chodziło. Ja sama dopiero po chwili się zorientowałam, jak się mają sprawy, bo informacja o rzeczonej przyjaźni była bardzo szczątkowa i IMO troszeczkę naciągana, ale to tylko moje osobiste zdanie. Poświęca się i najprawdopodobniej ginie. To tyle o nim. kolejna postać, która dołączyła do dość dużego grona, mało wykorzystanych ludzi.

Mam nadzieję, że moja pisanina się do czegoś przydała.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
Dzięki serdeczne. Kassandro - co do owych błędnych dialogów: sam myślałem, że są złe, ale znalazłem podobne (niby nie jest związane z 'paszczą', powinno być w wielkiej, ale podobno jest to ciągnięcie jednej myśli i może być tak zapisane) w twórczości Sapkowskiego.
Cytat:Zaowocowało to prawie całkowitym pominięciem ich warstwy uczuciowej, gdyż skupiłeś się głównie na tym, by zasygnalizować czytelnikowi, kto co zrobił/powiedział.
Tak. Bo taki był zamiar. Nakreślić sytuację, dopiero od pierwszego aktu zająć się uczuciami. Ale widzę, że był to jednak błąd.

Cytat:Po po przeczytaniu początku mam poważne obawy, iż będzie to kolejny twór z wybrańcem w roli głównej.
Tu mogę Ci w 100% zapewnić, że nie jest to mój zamiar Wink.

Cytat:Ciągle się łudzę, że zaglądając do naszego działu fantasy, znajdę coś, co jest nastawione bardziej na analizę postaci, ich charakterów, gdzie magiczny świat jest tylko tłem.
No to może, może Cię nie rozczaruję.

Cytat:Nie podoba mi się także zabieg z wprowadzeniem przyjaciela ojca, tylko po to by za chwilę zginął.
<tajemniczy uśmiech>

Dzięki jeszcze raz Wam za komentarze. Zabiorę się za korektę.

Pozdrawiam.


O rety. Ale akcja. Kurczę, oderwać się nie mogłam. Wow. Normalnie to będzie mieć ciąg dalszy? Bo masakra, ja muszę przeczytać ciąg dalszy, koniecznie, absolutnie Wink

Ocena:

4/10
Sztampowe, ale ciekawe. Fabuła typowo fantastyczna, ale dzięki dynamizmowi akcji nie nudzi. Bohaterowie dość płascy, a dialogi niestety wiją pewną sztucznością, ale to nie zmienia faktu, że czytadło przyjemne. Powodzenia przy dalszej pracy.
Czytało mi się przyjemnie, co z pewnością ułatwiała szybka akcja. Jest ciekawie, jest dobrze. Można by popracować nad postaciami. Liczę, że w następnych fragmentach bohaterowie staną się trochę bardziej skomplikowani.

Powodzenia w dalszej pracy.
A mi się właśnie najbardziej podobał opis walki... Prawie tak dobrze opisana, jak u Sapkowskiego, ale wiadomo, że tu się nie bił wiedźmin, tylko jakiś chłop(?), czy inny prosty człowiek...Big Grin Każdy ruch, każdy cios starasz się opisać. Nie wiem, czy to innych nudzi, czy nie, ale mnie się osobiście podobaSmile.

Jak już zostało to wspomniane, o fabule jeszcze nie za dużo można powiedzieć, choć chyba się ciekawie zapowiada. I, jak już zostało wspomniane, rzeczywiście trochę dialogi sztucznawe, a postacie płaskawe, radziłbym nad tym popracować i czekam na dalszą częśćBig Grin.
Ciężko się oderwać, trzyma w napięciu od samego początku Smile W opisie walki fajnie użyłeś krótkich urywanych zdań - to one nadają dynamizmu.
Popracuj trochę nad postaciami, przedstaw je jakoś szerzej, kiedy akurat z nikim nie będą walczyć i nikt nie będzie na nie polować Wink Nie wiem, czy zamierzasz wykorzystać przyjaciela ojca później, ale trochę to dziwne, że przez przypadek pojawia się w odpowiednim miejscu i czasie - wygląda to tak, jakbyś nie za bardzo wiedział, jak pomóc im uciec z celi. Tak czy siak, czekam na więcej Smile

Cytat:- Są rzeczy – Olsen chwycił go za ramię. – Za które warto umierać. Żegnaj… Przyjacielu.
To takie patetyczne xD
Nowy tekst miesiąca podoba mi się znacznie bardziej niż ten poprzedni. Nie chodzi o styl, warsztat, czy technikę. Po prostu tematyka bardziej mi leży.
Z drugiej strony oceniam tu opowiadanie, a nie tekst miesiąca, czy nie daj boże słuszność tego wyboru Tongue

Sam tekst jest... bardzo dobry. Wciąga od pierwszej linijki. Na początku ładnym stylem, potem ciekawą akcją. Język i klimat idealnie pasują do typu opowiadania, czyli fantasy. Mistycyzm wylewa się z całości. Ale bez przesady, nie będzie powodzi w łazience, wszystko jest ok, w dobrych proporcjach.
Co jakiś czas zdarza się zdanie psujące klimat, wyłapałem też [tylko] dwa powtórzenia, dlatego te błędy można wybaczyć. Mają marginalne znaczenie, dla czytelnika. Nie przytoczę ich, bo czytałem wczoraj, a komentuję dzisiaj i musiałbym jeszcze raz przeszukiwać tekst Wink
Dynamiczny opis walki? Jestem zdecydowanie na tak. Nie wszystkie zdania mi się podobały i to chyba najmniej klimatyczny fragment, co nie zmienia faktu, że jest niezły.
W paru momentach mnie zaciekawiłeś, dużo zostawiłeś niewyjaśnione, do tego polubiłem rodzinę gł bohaterów (trochę szkoda zakończenia) i chcę wiedzieć, co się stanie z dzieckiem. Czekam na kontynuację.
A przyjaciel ojca pewnie pojawi się w retrospekcji, prawda?
(15-08-2011, 23:33)Quirinnos napisał(a): [ -> ]
PROLOG

Ochrypły, pełen bólu krzyk huczał po brudnej izbie. Wdzierał się przemocą do uszu i ciął bębenki.
huczący krzyk mi się nie podoba, ale to kwestia poczucia estetyki, natomiast wdzieranie się przemocą to masło maślane - jak dla mnie, wdzieranie się automatycznie sugeruje przemoc
Cytat:
– Nie patrz na mnie jak ptaszysko postrzelone w kuper! – Zakołysała czarką i podała leżącej. – No, już spokojnie dziecinko. Wypij to. Dobrze ci zrobi.
Usłuchała.
trochę tu niezgrabnie wyszło z tym "usłuchała", znów kwestia poczucia estetyki chyba
Cytat: - Keyla, dziecinko, zaraz się zacznie.
to "dziecinko" za często się powtarza na tak małej przestrzeni.
Cytat:Ciężarna chwyciła Alre za dłoń, a ta spojrzała na Sarę:
myślę, że "ę" raczej niż "e"
Cytat: - Co… co się stało? Alra… co… – w głosie Keyli zabrzmiała panika. Patrzyła z niepokojem na dziecko w ramionach Alry, której tępy wzór tkwił w główce noworodka.
?


Cytat: Starsza klęczała nad Keylą, pogrążoną w głębokim śnie. Oprócz nich, w koncie siedział ciemnowłosy mężczyzna.

Cytat:
- Niemiałam wyjścia – rzekła z odrobiną pretensji w głosie. – Nie mogłam inaczej, Keronie.

Cytat:Bo w tę noc, mało które dziecko rodziło się żywe.
zbędny przecinek
Cytat:Zapadła cisza. Zagęściła atmosferę. Swą dziwną, wibrującą mocą stała się nieznośna, ale nikt nie zebrał się aby ją przerwać. Dopiero nagłe huknięcie drzwi położyło kres dziwnej mocy.
"dziwna moc" się powtarza i może lepiej napisać, że huk przerwał ciszę? Spróbowałabym skrócić opis tej ciszy do jednej wypowiedzi
Cytat:Hałas i zmniejszone działanie ziół obudziło Keyle.
trochę niezdarne to zdanko. W zupełności wystarczy hałas, przecież idzie się domyślić wcześniej, że ona śpi po jakimś zielsku.
Cytat: Keron w dość udolny sposób zabarykadował drzwi i zwrócił się do żony.
skoro "w dość udolny sposób", to nie trzeba tego zaznaczać - samo stwierdzenie "zabarykadował" sugeruje, że tak to ujmę, udane podejście (;
Cytat:Sara, z dzieckiem na rękach, wbiegła do izdebki. Panicznie rozglądając się wokół.
to powinno być jedno zdanie imho
Cytat:Mąż podszedł do niej i poparł ją objęciem.
to słowo jest w sumie dobrze użyte, osobiście jednak radziłabym to nieco inaczej sformułować
Cytat:ale rozmowę przerwał ogromny huk. Zydel pękł, a drzwi runęły na ziemie. Za nimi wmaszerowali czterej strażnicy w czerwono żółtych, pikowanych zbrojach z nałożonymi przyłbicami i chudy, wysoki mężczyzna.
dużo huku tutaj. Strażnicy wmaszerowali za drzwiami? W sumie ok, tylko to się przeważnie stosuje wymieniając w kolejności, np "do sali weszło pięciu więźniów, a za nimi wmaszerowali strażnicy", dlatego jakoś mi to "nie brzmi"
Cytat:Dostojnie ubrany sprawiał wrażenie urzędnika piastującego urząd od niedawna, ale na tyle długo, aby ogłosić to wszem i wobec, pokazując wszystkim kto tu rządzi.
dostojny ubiór powodował takie wrażenie? Dobra, czepiam się, ale według mnie ta informacja powinna być wtrącona gdzie indziej. Do lochu może.
Cytat: - Nie bójcie się – uśmiechnął się dobrodusznie, choć oczy miał zimne i okrutne. – Nie zabierzemy wam dziecka.
Przysadzisty mężczyzna wymknął się ukradkiem.
a ten dokąd?
Cytat:. - To istne demony – ciągnął. - Do nienawiści jeno zdatne. Wszystkie są złe do szpiku kości. Ta… moc to pakt z demonem… Tak, nie zabierzemy go nigdzie. Zginie. Tu, na miejscu.
skoro już archaizować wypowiedzi, to wszędzie, moim zdaniem. Jego wcześniejsza wypowiedź, coś o kombinowaniu, brzmi dość współcześnie, przy innych postaciach też to się zdarza, ale nie rzuca się w oczy.
Cytat: Ogarnęła ja ogromna pustka, dławiąca gardło i paląca w pierś. To jakiś żart. Przecież moje dziecko po prostu miało… pecha. Urodziło się w przeklętą noc, to wszystko.
raczej ujęłabym to w cudzysłów, żeby odróżnić to, co mówi narrator, od tego, co ona tam sobie myśli, ewentualnie sformułowałabym to w trzeciej osobie, np "przecież jej dziecko po prostu miało pecha", ale wtedy to głupio wygląda, cudzysłów lepszy. Btw znów wypowiedź brzmiąca raczej współcześnie; poza tym "paląca w pierś"?.
Cytat:- Dziecinko… - Alra objęła ją.
Starosta spojrzał po twarzach, wszystkie zszokowane, bezradne, wszystkie oprócz jednej. Starsza nadal miała kamienną twarz.
reakcja Alri, objęcie matki i mówienie do niej, zaprzecza temu, co piszesz później o kamiennej twarzy - próbując kogoś pocieszyć, trudno taki wyraz zachować raczej.

Cytat:Przerwali ją trzej strażnicy, którzy ruszyli w stronę dziecka. Czwarty nie ruszył się.
powtórzenie
Cytat: Keron stanął między nich,
oj, gramatyka. Mógł wejść między nich, stanąć między nimi, a najpewniej chodziło ci o to, że stanął między nimi a dzieckiem.
Cytat:Świst i błysk uniesionych kling. Kroki. Wciskanie głowy w ramiona, ten złudny, ludzki odruch chroniący kark przed ciosem. Opuszczone powieki. Ciemność.
niepłynnie, w tego typu opisach radziłabym zrezygnować z bardzo krótkich wypowiedzeń.
Cytat:Sara z dzieckiem na rękach, Keyla i Starsza, każda przedstawiał odmienną emocję. Alra z kamienną twarzą. Keyla szok, smutek i jakby nadzieję, a Sara wyglądała jakby za chwilę miała zemdleć.
a to wygląda jak fragment wypracowania o jakimś przedstawianiu. Serio, takie odniosłam wrażenie. Przede wszystkim przez tą wyliczankę: wymieniłeś wszystkie kobiety obecne tam, więc nie wystarczy napisać po prostu "na twarzach kobiet", czy coś takiego? "malowały się rozmaite emocje, od smutku/rozpaczy do nadziei, tylko Alra zachowała kamienną twarz" - to moja propozycja, też nienajlepsza, ale chyba rozumiesz, o co mi chodzi.


Cytat:Keron trzymał się z tyłu, bacznie patrząc na oddalające się chaty.
biegł tyłem? Pamiętaj, że czytelnik wyobraża sobie sytuację na podstawie twoich słów - "bacznie obserwując" oznacza ciągłość i szczególną uwagę, biegnąc mógł co najwyżej oglądać się co chwilę. Pominę, że "oddalające się chaty" zabrzmiało, jakby to chaty wiały, a nie oni.
Cytat:Las ogarniał mrokiem.
nie podoba mi się to zdanie.
Cytat:Jedynymi źródłami światła były opuszczane chaty i mały punkt, gdzieś pomiędzy konarami.
jak opuszczone chaty mogły być źródłem światła, skoro już nikt w nich nie mieszkał? Chyba czegoś nie ogarniam.
Cytat: Że można je uleczyć. O co w tym wszystkim chodzi?
wcześniej podobno wszystko im wyjaśniała
Cytat:
Alra nie dokończyła. Od strony chałup wyłonili się ludzie. Biegli, krzyczeli. Kilku z nich trzymało pochodnie. Inni miecze. A jeszcze inni, kusze.
znów niepłynnie, btw od strony chałup nie mogli się wyłonić, bo to sugeruje raczej wyjście z czegoś (ja tak to rozumiem przynajmniej), np "z mroku wyłonił się Ktośtam", ""z wody wyłoniła się nimfa", coś w ten deseń, ale nie "od strony mroku wyłonił się Ktośtam". No i można to załatwić jednym zdaniem, jeśli będzie odpowiednio sformułowane, opis będzie znacznie bardziej dynamiczny

Cytat: Ich cel nadal znajdował się daleko. Nie wiedzieli czy druid zdoła im pomóc, ani czy zechce. Lecz nie mieli innego wyjścia.
znów niepotrzebne skracanie zdań, poza tym wcześniej piszesz, że dostrzegli swój cel w lesie, między drzewami - to oznaczało, że wcale nie był aż tak daleko.
Cytat:Niewyraźny punkt stał się prostokątem, przez który zdało się zauważyć postać. Okno powiększało się, a postać wyraźniała. Wyraźne stały się siwe, rzadkie włosy, przestraszona, choć dobroduszna, twarz.
powtórzenie, i znowu brak dynamiki
Cytat:krzyknął Keron po czym trzasnął nasadą pięści najbliższego.
gdzie jest nasada pięści? ???
Cytat: Ten zachwiał się. Keron wyrwał mu miecz. Odepchnął kopniakiem. Obrócił się i zobaczył szarżującego żołdaka. Odskoczył. Zbił jego miecz. Kolejny ciął go w szyje. Zwinnie wszedł pod miecz i ciął na oślep od dołu. Trafił. Rozpruwając najemnika od krocza po szyje.
teraz zaczynam myśleć, że oni mieli po kilka szyj ;P i nie sądzę, żeby ten gość faktycznie mógł tak rozpruć strażnika w zbroi, który zapewne był dobrze zbudowanym, silnym mężczyzną
Cytat: Jeden z nich podbiegł do łoża podnosząc miecz nad głowę. Wygiął się bardziej. Krzyknął, chrząknął i zwalił się bezwładnie na Keylę. Alra wyciągnęła sztylet z pod pachy najemnika. Zwaliła go na ziemie i przytuliła Keylę.
podkreślone zdanie bym wywaliła, wiem, o co w nim chodzi, ale psuje ten opis, skądinąd całkiem fajny.
Cytat:W pobliżu dziecka pojawiła się biała poświata, eksplodująca światłością. Pochłaniającą całe pomieszczenie białym, nieprzeniknionym blaskiem. Znikła tak samo naglę jak się pojawiła.
Cytat: Poklepała po twarzy dziewczyny. Sara ocknęła się, wstała i zwymiotowała.
po twarzach
Cytat:- Jeśli łaska, to prosiłbym o pośpiech. Długo nie utrzymam portalu – rzekł druid.
(...)
- Pani Alro – odezwał się Domir. – Nie chcę być nietaktowny ani prostacki, ale lepiej będzie jak pani także opuści to miejsce.
uprzejmy ten druid, ale nie wydaje mi się, żeby tak mówił. Brzmi to trochę komicznie w moim odczuciu.
Cytat: - Masz racje Domirze, jak zwykle masz racje.

No, musisz przyjrzeć się jeszcze literówkom i interpunkcji, ale to szczegół, kwestia kilkukrotnego, uważnego przeczytania. Bardziej mnie martwi skłonność do sztucznego skracania zdań - piszesz dwa zdania obok siebie, z których drugie brzmi, jakby było kontynuacją pierwszego - źle to wygląda i imho trochę wadzi w czytaniu. Nie bój się złożonych zdań, wielu autorów stosuje je z powodzeniem w opisach wymagających dynamiki. Krótkie zdania są dobre, ale dobrze skonstruowane, nie w sposób, jakby jedno było częścią drugiego, tylko oddzielone kropką zamiast przecinka. Niekiedy jest problem z odpowiednim doborem słów, ale to już dość indywidualna kwestia, więc skup się przede wszystkim na tych zdaniach i błędach. Pod tym względem wymaga jeszcze nieco szlifu.

Postacie: mało o nich wiemy. Ładnie udało ci się odmalować Sarę jako dość lękliwą osóbkę, podporządkowaną poleceniom, a z drugiej strony nie całkowicie bierną, ale reszta jest taka... nie powiem, że płaska, zdecydowanie nie, raczej "niewyraźna", nie umiem inaczej tego określić. Arla - starsza wioski, jednak spoufala się z rodziną, raczej dobroduszna staruszka niż osoba otoczona szczególnym szacunkiem, jak zazwyczaj są odmalowywane tego rodzaju osoby w fantasy. I dobrze, nie mam nic przeciwko, nie trzeba się wpasowywać w schemat, tylko że potem starasz się (w moim odczuciu) podkreślać jej zimne wręcz opanowanie i dystans, chociaż to, co robi, zaprzecza przymiotnikom, jakie stosujesz.
Keron, w sumie trudno o nim powiedzieć cokolwiek. Starosta, tutaj nie ma problemu z określeniem, z jaką postacią ma się do czynienia, bo piszesz o nim wprost, jedynie troszeczkę trzeba ten opis doszlifować.

No i to ewidentnie nie jest całość, wręcz prosi się o ciąg dalszy, ale tu już nie będę się czepiać, napisanie zamkniętego opowiadania nie jest (według mnie) proste. Oczywiście można napisać to w taki sposób, żeby zamknąć całość, niemniej wtedy należałoby się bardziej skupić na postaciach, otoczeniu, wczuć się w klimat - ty natomiast koncentrowałeś się na akcji.
Cóż, ciekawi mnie, co będzie dalej, o ile zdecydujesz się na kontynuację, (osobiście spróbowałabym zrobić z tego takie krótkie opowiadanie, chociaż to już wyższa szkoła jazdy, jak dla mnie), ale zanim to - czekam na poprawioną wersję tego, co już mamy Wink
Księżniczko, dzięki Smile
Alra taka jest, zimna i opanowana, tylko dla Keyli jest inna Smile

Co do rozcięcia zbroi: żołdak miał pikowaną zbroję, więc nie ciężko o przecięcie.
Resztę, myślę, poprawiłem.

Pozdrawiam.

Bardzo podoba mi się ta historia, jest ciekawa, fajnie napisana, aż chce się więcej. Czekam na kontynuację. Błędów nie będę wytykać, bo moi poprzednicy dobrze sobie z tym poradzili Tongue