Via Appia - Forum

Pełna wersja: Rok kaczki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kolejne przemyślenia z serii "Świat według Kaprysa". Fanom lewicy polecam Nervosol przed lekturą. Nie zamierzałam nikogo obrazić, to moje osobiste spojrzenie na aktualne wydarzenia, możesz się ze mną nie zgodzić. Proszę o kulturalne wypowiedzi w komentarzach. Miłego czytania.



Od dawna przyglądamy się z niemałym zdumieniem i zaciekawieniem farsie, która ma miejsce na Wiejskiej. Każdy myślący Polak puka się w czoło i zastanawia, kto wpuścił tam ludzi, którzy mają pojęcie o polityce i dyplomacji porównywalne z kioskarką pod Sejmem. Mała wojenka polsko-polska, słowne bójki, wytykanie sobie wzajemnie przodków
z Wermachtu i wiele innych.
Ale to, co stało się po dziesiątym kwietnia ubiegłego roku, wymknęło się spod kontroli wszystkich. Katastrofa pod Smoleńskiem niezależnie od orientacji politycznej wstrząsnęła opinią publiczną. Zginęło kilkadziesiąt osób, które pełniły ważne funkcje w państwie. Zmarłym należy się szacunek. Żałoba narodowa, godny pogrzeb, szczegółowe dochodzenie
w sprawie przyczyn tragedii, która pewnie wcale nie musiała się wydarzyć.

Dosłownie następnego dnia nagłówki wszystkich gazet krzyczą: „Para prezydencka na Wawelu”. Wspominałam coś o godnym pogrzebie? A jakże, pełna pompa. Obok nagrobków Józefa Piłsudskiego, Juliusza Słowackiego, królowej Jadwigi i wielu innych stanął kolejny; piękny, wykuty w kamieniu dla małżonków Kaczyńskich. Zastanawia mnie jedno, (abstrahując od ich zasług dla Polski, bo na ten temat każdy ma swoje zdanie) czy gdyby nie zginęli w tak tragiczny sposób, ale na przykład z przyczyn naturalnych, czy postąpiono by
w taki sam sposób? Nie sądzę. Jeśli mam rację, to tym, co im najlepiej wyszło była śmierć.
A chyba nie o to chodziło zwolennikom Wawelu. Należałoby sobie uświadomić, że wiele osób każdego dnia ginie w katastrofach lotniczych lub wypadkach samochodowych i nikt nie pcha się na Wawel. Umiera też wielu zasłużonych; artystów, poetów, pisarzy, sportowców.
I jedyne co im oferujemy, to Powązki. A jeszcze nie słyszałam, żeby po ulicach Warszawy lub Krakowa pałętał się duch i podzwaniając łańcuchami domagał się pochówku w Grobach Królewskich.
Chwilkę potem konkurs moherowych beretów, kto mocniej obrzuci błotem koncern Lecha, który rzekomo obraził pamięć prezydenta słynnym hasłem i billboardami „Zimny Lech”. Nie wzięli jednak pod uwagę, że tak wielką kampanię reklamową planuje się na długo wcześniej, więc nie mogła być to próba prowokacji; zwyczajnie było za mało czasu. Wręcz przeciwnie. Rzecznicy prasowi spółki piwowarskiej twierdzili, że rozpoczęcie kampanii przesunięto
o kilka tygodni, by nie urażać pamięci zmarłych. Ale jak to w naszym kraju bywa, logika swoją drogą, a społeczeństwo swoją.

Nie wiem, jak innym, ale ja na dźwięk słów „katastrofa smoleńska” widzę krzyż pod Pałacem Prezydenckim i rzesze ludzi w różnym wieku koczujących w Warszawie. Dziś ciężko stwierdzić, kto dokładnie nakręcił aferę krzyżową. Kler? Słuchaczki radia Maryja? PiS? Chyba wszyscy po trochu. Bojownicy nie zauważyli, że w cały manifest wkradł się mały paradoks. Ich celem, według tego co mówią, było zapewnienie pamiątce godnego miejsca. Więc dlaczego kościół św. Anny był niegodnym? Zapalczywość i wytrwałość rodem
z opowieści o świętych męczennikach. Sławna na cały kraj Joanna, która przywiązała się do krzyża biało-czerwoną wstęgą, dzień i noc czuwająca, by ta niemal relikwia nie zmieniła miejsca pobytu. Obrońcom na pewno nie można zarzucić złych chęci, wierzą w głęboki sens swojej misji. Ale czy ta wiara wystarczy? Momentami wystąpienie zakrawały już dość wyraźnie na fanatyzm, a ten wszak jest gorszy od faszyzmu. Przecież biskupi wypowiadali się na ten temat, chcąc umieszczenia krzyża w kościele. Niepokorne owieczki uznały to za obrazę. Najbardziej opornych siłą odprowadzali funkcjonariusze BOR Uczyniono z tej kwestii sprawę narodowej wagi. Według mnie, gra zdecydowanie niewarta świeczki, ale przecież przemówić Polakowi do zdrowego rozsądku, to jak znaleźć na Antarktydzie amatorki topless’u.

Przed paroma dniami opublikowano raport Millera, dotyczący przyczyn katastrofy lotniczej. Oglądając jego prezentację na jednym z polskich kanałów informacyjnych, miałam nieodparte skojarzenie z dziennikarską wpadką sprzed kilku lat, dość powszechnie znaną pod tytułem „Tory też były złe”. Analizując przyczyny, dochodzi się do wniosku, że co się dało skopać, zostało skopane, a i parę rzeczy pozornie nie do zepsucia też się udało. Nie mieści mi się w głowie, jak w ciągu jednego lotu mogło wyniknąć tyle nieprawidłowości. Polska prowizorka jest znana w całej Europie, ale tak ogromne braki w wyszkoleniu pilotów, obsługi lotniska i jego stanie technicznym są niemal groteskowe. Bo jeśli zawodowi, doświadczeni piloci elitarnej jednostki próbują wykonać manewr lądowania w automacie, który jest niemożliwy na dość prowizorycznie zbudowanym pasie lotniska, to kłaniam się
w pas instruktorom szkół oficerskich. Zakładając, że raport był rzeczywistym, nieprzerysowanym na potrzeby mediów i publiczki zbiorem faktów, to dziwię się, że nie zginęli jeszcze wszyscy nasi politycy i cały korpus dyplomatyczny (wiem, że niejeden skakałby z radości).

Zresztą, termin podania to publicznej wiadomości raportu jest więcej niż idealny. Na dziewiątego października zaplanowano wybory, więc trzeba się pokazać, rzucić kogoś na pożarcie. A jakże, poleciało kilka głów. Generałowie, oficerowie wysokiej rangi, no i oczywiście rozwiązanie sławnego dzisiaj 36 specpułku. Tłumaczenia polityków są piękne, ale mętne. Zwolnieni piloci mają zająć się uprawą ogródków działkowych? A politycy przerzucą się na rowery, bo taniej i ekologiczniej? Może nie jestem specjalistą w dziedzinie lotnictwa, ale na zdrowy, chłopski rozum, loty czarterowe lub rejsowymi samolotami obciążą skarb państwa trochę bardziej, niż utrzymanie własnych samolotów. Jak zwykle, ogromny szum, ale zero prawdziwych środków zaradczych. Nikt nie obiecuje lepszego szkolenia pilotów; po co, skoro można korzystać z usług obcokrajowców. Tym razem ta kiełbasa wyborcza przekonała niewiele osób, a jak pokazują sondaże, zadziałała w drugą stronę, bo poparcie zarówno dla Platformy, jak i PiSu spadło na łeb na szyję.

Ale show must go on, więc kampania rusza pełną parą. Co prawda z billboardami, za to jednodniowe. Trzeba sobie radzić. Jak najłatwiej? Wjechać na emocje przeciętnego Kowalskiego. Może zabrzmi to co najmniej niewłaściwie i obrazoburczo, ale nic mnie tak nie rozbawiło w ostatnich dniach, jak dwuminutowy film, upamiętniający zmarłą parę prezydencką pt. „Oni czekają na prawdę”. Pokaz slajdów złożonych z prywatnych zdjęć małżonków Kaczyńskich, przerywany łzawymi sloganami w stylu „Tylko jedna kobieta miała klucz do jego serca”, „Razem służyli Polsce”. Groteski dopełnia ścieżka dźwiękowa rodem
z filmu grozy i drżący głos lektora wynoszącego zmarłych pod niebiosa. Tak taniego chwytu nie spodziewałam się nawet po specach od public relations pracujących dla Prawa
i Sprawiedliwości. Sam tytuł mówi za siebie. Widać jak na dłoni, że partia chce ugrać na ich śmierci sukces w wyborach. Nie na tym polega pamięć, nie na tanich spotach reklamowych, nie na wielkich słowach. Nie neguję w żaden sposób moralności, czy udanego związku Kaczyńskich, bo tworzyli chyba dobraną parę, ale zwykle unikali rozgłosu
i ingerencji w życie rodzinne. Oni czekają naprawdę, a PiS na oklaski. Jak powiedział jeden z moich znajomych, będąc sławnym strach umierać, żeby nie powiesili twojego truchła na sztandarze i nie poszli na barykady.
Jak zapowiadają twórcy spotu, jesienią ma pojawić się w kinach pełnometrażowy film o tej samej tematyce. Zastanawiam się tylko, kto zagra braci Kaczyńskich i kota Alika. Jeżeli Mroczkowie, z miejsca wybiorę się na pierwszy seans, bo w końcu doczekamy się dobrej, polskiej komedii na miarę „Chłopaki nie płaczą”. Jedno jest pewne, ten rok tak jak
i poprzedni, zapowiada się rokiem kaczki.
Cytat:Oni czekają naprawdę, a PiS na oklaski.
Oni czekają na prawdę. W tym przypadku oddzielnie.

Co do samego artykułu: zgadzam się z nim. Może to nie było na miejscu, ale śmieszyło mnie zamieszanie wokół "zimnego Lecha" (gdyby nie histeryczny wrzask oburzonych, to nawet by mi się to nie skojarzyło ze śp. Kaczyńskim). Śmieszy mnie teraz ten nieszczęsny spot. I coraz bardziej nie życzę sobie, żeby taka partia jak PiS reprezentowała mnie jako obywatelkę. Skoro już teraz robią z wyborcy idiotę, to co będzie później?
Nervosol fanom lewicy? Żeby za bardzo się nie nakręcili?

Tekst przeczytałem bez trudu. Trochę się wdało Nagłych Ataków Akapitu i raz brakło spacji w "naprawdę". A i "wystąpienie" jest zamiast "wystąpienia".

Ogólnie tezy trafne - jednak nieco jednostronne. Gdyby po prostu stała sobie grupa ludzi pod krzyżem nic by się nie stało. Stoją i teraz, mają namiot i zbierają podpisy. Ot, lokalna ciekawostka. Ale pojawiły się media, które to nagłośniły i ludzie, którzy chcieli tych "fanatyków" wykpić i zrobić z nich nienajlepszą wizytówkę Kościoła. Inna rzecz, to obawa przed tym, że po przeniesieniu krzyża nic się zrobi by upamiętnić w tym miejscu nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale też pięć minut zawieszenia wojny polsko-polskiej (no, co jak co, ale to zasługuje na solidną, choćby nawet i pozłacaną tablicę). A stosunek niektórych ludzi do duetu obecny premier - obecny prezydent nieźle wyraża zwrot "A Donek ci w Bronka.". Ludzie po prostu bali się, że Tusk będzie szedł na rękę Rosjanom i nie zrobi nic, bo przecież "Liczy się miłość" a nie prawda.

Co do Wawelu - ja to traktuję w ten sposób, że Kaczyńscy są reprezentacją wszystkich dziewięćdziesięciu sześciu ofiar katastrofy smoleńskiej.
No dobra, to teraz niech mi dobry jakiś człowiek powie, jak wyłączyć w Wordzie takie coś, żeby mi tego "na prawdę" nie łączyło w "naprawdę". Bo mnie nie chce słuchać i łączy...
Dziękuję za pozytywne opinie.
Cytat:Nervosol fanom lewicy? Żeby za bardzo się nie nakręcili?
Wiem z doświadczenia, że zazwyczaj chcą takich jak ja pożreć żywcem.
Cytat:"A Donek ci w Bronka."
Genialne Smile Co do upamiętnienia... Wtedy należałoby chować na Wawelu znacznie więcej osób. Ja uważam, że oczywiście były to ważne osoby. Niech sobie mają jakiś pomnik, czy tablice pamiątkową, żeby było gdzie złożyć kwiaty, żebyśmy pamiętali. Ale groby na Powązkach. Też prestiżowe miejsce, na pewno nie urażałoby ich pamięci.
Cytat:ale też pięć minut zawieszenia wojny polsko-polskiej
Chyba przegapiłam to zawieszenie broni, bo od początku obwiniali się za wszystko, jak tylko opadł kurz (chwilę po końcu załoby)
Chyba da się wyłączyć autokorektę. Ja ją wyłączyłem, bo mam mnóstwo obcojęzycznych nazwisk z Teratosso robiło mi Teratolog.

Tam przez chwilę Donald przytulił Jarosława... Ale to najlepszy dowód, że aby w Polsce przestano się kłócić, trzeba albo króla który wszystkich weźmie za pysk, tragedii narodowej albo obcej okupacji. Jako, że tragedie jednoczą na chwilę, Unia potrzebuje głębokich reform a Rosjanie jakoś nie chcą wpaść w odwiedziny, idę szukać potomka Piasta Kołodzieja.

Tak, czy owak. Lech Kaczyński już leży na Wawelu. Miejmy nadzieję, że nie trafi żaden "ambitny" który będzie chciał go wywlec z grobu. Podejrzewam, że pan Kaczyński jako były prezydent Warszawy i propagator pamięci o tamtejszym powstaniu chętnie spocząłby na Powązkach, ale nie on o tym decydował.
W pełni zgadzam się z tym co napisałaś. Czułem się wręcz, jakbyś wyjęła większość tych tez z moich ust. Denerwowały mnie tylko te akapity w środku zdania.

Rafał, jak dla mnie to mogą postawić mu trzynaście pomników i powiesić dwadzieścia trzy tablice. Tylko wyjaśnij mi dlaczego pod pałacem? Przecież pałac prezydencki to swego rodzaju miejsce pracy prezydenta. Uważam, że znalazłoby się wiele miejsc, które byłyby o wiele lepsze. Jak dla mnie chodziło o kolejny pretekst do narzekania na władzę. W końcu były wybory.
Z tymi akapitami to epidemia. "Usuwam jeden, wyłazi drugi, w dziwnym miejscu. <uśmiecha się wdzięcznie do modów i krytyków>
To, że oni siedzą pod Pałacem jest dziwne. Ale smutne jest też to, że cała propaganda czasem działa. Przed wyborami prezydenckimi słyszałam rozmowę dwóch babć moherowych. Jedna pytała drugiej jak zagłosuje, a odpowiedź brzmiała: "Na tego małego, żeby mu tak smutno nie było, że mu się brat zabił". I się dziwić, że demokracja to rządy hien nad osłami... A daleko nie szukając Marta Kaczyńska, w ciągu pół roku od śmierci rodziców ona i jej mąż zrobili karierę, że nie wspomnę o odszkodowaniach nieporównywalnych chociażby z tymi dla ofiar katastrof górniczych.
Co do odszkodowań to nawet pomijając te "mniejsze" (przynajmniej zdaniem polityków, czyli np. wspomniane górnicze), daleko nie trzeba szukać. Rodziny ofiar CASY musiały walczyć o jakiekolwiek odszkodowanie, ponieważ MON twierdził, że przy tym locie były inne przepisy. Dopiero po odszkodowaniach po katastrofie smoleńskiej, rodziny zaczęły domagać się równego zadośćuczynienia i MON się ugiął.

Swoją drogą, potrzebowaliśmy, aż dwóch dużych tragedii, żeby ktoś starał się coś naprawiać w lotnictwie, chociaż wiele osób wiedziało, że sytuacja jest bardzo zła. A i tak nadal nie jestem przekonany czy coś się zmieni i nie zdziwiłbym się wielce, gdybyśmy za kilka lat musieli znowu narzekać, że poprzednie katastrofy nic nas nie nauczyła (oby tak nie było). Jak dla mnie to chore.
Nie wiem, czy nervsol będzie potrzebny, bo za dużo kontrowesji to tu nie było. Zaczynam uważać, że przeciętny Polak nie interesuje się polityką. W końcu kłócą się cały czas ci sami, a po obu stronach barykady siedzą idioci. Obywatel ma to gdzieś i polityczna wiedza ma mu wystarczyć do zrozumienia kabaretowych dowcipów i niczego więcej. Nawet śmierć Andrzeja Leppera przeszła jakoś tak bez echa. Czyżby dziennikarze też mieli lepsze tematy niż wałkowanie w kółko tego samego? Wink

W sprawie katastrofy smoleńskiej mam swoje zdanie poniekąd podobne do Twojego. Tym, co mnie najbardziej zastanawia, a czego zabrakło w tekście, jest to, czemu wszystkie najważniejsze osoby w państwie (bez premiera) leciały jednym samolotem? Przy TAKICH błędach coś w końcu musiało się wydarzyć. Przypominam, że straciliśmy nie tylko prezydenta, ale też całe najwyższe dowództwo wojskowe. Gdyby była wojna, to w tym momencie byśmy przegrali. Fakt, że nasza prowizorka jest ogólnie znana i już teraz widać, że na własnych błędach niczego się nie potrafimy nauczyć.

PS
Te akapity w dziwnych miejscach (np. środek zdania Big Grin) bardzo przeszkadzają w czytaniu tekstu