Via Appia - Forum

Pełna wersja: Dziewczyna czytająca list
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Takie małe opowiadanie o genezie tego obrazu. Napisane na początku czerwca tego roku.



Dziewczyna czytająca list


Słońce leniwie chowało się za linią widnokręgu. Postrzępione, czarne chmury, od rana wiszące nad Delft zaczęły żegnać dzień potokiem swoich łez. Wkrótce deszcz przerodził się w potężną ulewę. Krople jednostajnie uderzały w szybę okna domu Mechelen, tworząc melodię smutku i tęsknoty za słońcem. Jan Vermeer siedział wygodnie rozłożony na krześle, nieustannie patrząc w zachmurzone niebo. Jego umysł był wolny od jakichkolwiek myśli, rozbrzmiewała w nim jedynie melancholijna muzyka deszczu. Palce malarza zaciskały się na niewielkiej, mozolnie rzeźbionej w drewnie cedrowym przez jakiegoś bezimiennego rzeźbiarza w odległej Polsce figurce młodej dziewczyny, wpatrującej się w dal, w dłoni ściskającej kartkę papieru. Po jakimś czasie wzrok Vermeera oderwał się od okna i skierował na trzymaną rzeźbę. Nagle jakaś myśl zrodziła się w jego umyśle. Oczy malarza znów powędrowały w stronę okna. Deszcz przestał w międzyczasie padać, chmury rozwiały się. Ostatnie promienie zachodzącego słońca odbiły się w szybie. Vermeer nie zwracał jednak na to większej uwagi. W jego umyśle myśl zaczęła przeradzać się w historię. Powoli jakby zapadał w trans, zahipnotyzowany opowieścią własnych myśli.


Niemłoda kobieta siedziała na swoim łożu. Obok spoczywała wypełniona owocami misa, jednak dłoń niewiasty ani razu nie skierowała się w jej kierunku. Wzrok kobiety skierowany był na zdobiącą posadzkę mozaikę, choć ta wcale nie podziwiała tego arcydzieła. Jej myśli błądziły w przeszłości i odległych krainach. Przypominała sobie chwilę, ledwie trzy lata po jej ślubie, gdy mąż miał wyjechać na wojnę. Nie musiał. Sam prosił o zgodę na przyłączenie się do szeregów armii. Obiecał, że wróci za kilka miesięcy, najwyżej za rok. Tymczasem minęło już dziewiętnaście długich, spędzonych w samotności lat. Jak chciałaby teraz przebywać z nim, rozwiać wreszcie tą monotonię prowadzonego od tak dawna życia. Nie wychodziła z domu od trzech miesięcy. Opuszczała go tylko, gdy ktoś zapraszał ją na jakieś przyjęcia, zawsze siedziała jednak z boku i milczała. W środku niemal nie opuszczała swojej niewielkiej komnaty.


Nagle rozbiegane myśli zatrzymały się na chwilę, gdy promienie chylącego się ku zachodowi słońca padły prosto na twarz kobiety. W jej umyśle pojawiła się chęć wolności, opuszczenia tych czterech ścian, które stanowiły dla niej niemal więzienie. Zapragnęła choć łyku świeżego powietrza, nie przesyconego do reszty tym zatęchłym zapachem domu, którzy zdawał się być coraz gorszy z każdym rokiem. Podniosła się z łoża i podeszła do okna, otwierając je zdecydowanym ruchem. Po chwili świeże powietrze wypełniło całą komnatę. Kobieta znów usiadła na łóżku. Jej dłoń skierowała się ku misie z owocami. Nigdy jednak do niej nie dotarła, albowiem nagle przez otwarte okno została wrzucona zwinięta kartka papieru. Przez chwilę spoglądała na nią bez ruchu. Potem podniosła ją i rozwinęła. Był to list zapisany drobnym, niewyraźnym pismem. Kobieta zbliżyła się do otwartego okna i w mocnym jeszcze świetle słonecznym zaczęła czytać.

„Droga moja!
Ostatnio usłyszałem, że mąż Pani opuścił dom dziewiętnaście lat temu i nie daje żadnych oznak życia. Jego powrót jest mało prawdopodobny. Musi Pani czuć się samotna, mogę więc przychodzić tutaj co jakiś czas i umilać dłużący się czas rozmową. Stoję w tej chwili pod oknami domu i liczę, że każe Pani służącej, abym został wpuszczony.
Wilhelm z Utrechtu”

Na zimnej twarzy kobiety zagościł uśmiech. Wilhelma poznała czternaście lat wcześniej na jednym z wielu nudnych przyjęć. Był jedyną osobą, która potrafiła ją jeszcze zabawić, wnieść do codziennej monotonii coś innego, niezwyczajnego. Jego listy zawsze były grzeczne i pozorujące jego niewiedzę. Teraz posunął się dalej niż kiedykolwiek. Nigdy jego noga nie zagościła w jej domu, zawsze spotykali się na jakiś przyjęciach. Już miała skierować się do drzwi, by polecić służącej otworzyć Wilhelmowi, gdy jej wzrok padł na jeden z owoców, leżących w położonej na łożu misie. Na jabłko. Przez chwilę stanął jej przed oczami Eden i grzech Ewy. Zawahała się, jednak trwało to jedynie parę sekund. Zmusiła się do zawołania służącej i wydania jej odpowiedniego polecenia. Jednak obraz pierwszej kobiety zrywającej jabłko wciąż nasuwał się do jej myśli.


Wkrótce razem z Wilhelmem siedziała na łożu, rozmawiając na każdy temat, który przyszedł im do głowy. Wszelkie wątpliwości kobiety rozwiały się. Tak mijały długie godziny. Nagle na korytarzu rozległ się głośny odgłos kroków, jednak byli pewni, że to tylko służąca, niosąca jakiś ciężki przedmiot. Nagle drzwi komnaty otworzyły się z donośnym trzaskiem. Do środka wszedł mąż kobiety. Na sobie miał wciąż mundur oficerski, w ręku trzymał pistolet. Gdy tylko ujrzał Wilhelma, lufa skierowała się prosto przeciwko niemu. Padł szybki strzał. Tuż przed nim kobieta podjęła decyzję. Błyskawicznie zasłoniła Wilhelma. Kula trafiła ją prosto w serce. Upadła na ziemię. Przez chwilę mąż stał, spoglądając na ciało swej żony, jakby nie mogąc uwierzyć, iż naprawdę ją zabił. Wreszcie powolnym ruchem załadował pistolet ponownie i przyłożył sobie do skroni. Wyszeptał tylko krótką modlitwę i nacisnął spust. Wilhelm nie zdążył go powstrzymać. Zginął niemal natychmiast.


Wizja nagle rozwiała się. Jan Vermeer znów siedział w pokoju domu Mehelen. Przez chwilę szybko mrugał powiekami, jakby dochodząc do siebie, a następnie odłożył figurkę i poszedł przygotować przybory do malowania, które rozpocznie już jutro.
Wiedział już, jaki będzie jego kolejny obraz.
Daję 10/10!
Świetne porównania, ciekawe opisy i niecodzienny pomysł.
Szkoda, że było to tak krótkie. Masz chłopie dar...
Bardzo dobre. Gratuluję, że z jednego obrazu potrafiłeś tyle wyciągnąć. Gratuluję nienagannej ortografii i gramatyki w tym tekście. Oprócz jednego zdania na samym początku, które było chyba z 10 razy złożone, nie przyczepiłbym się do niczego. Ale ja to ja.
To jednak nie umniejsza Twojego sukcesu i mojego podziwu. Tekst jest bardzo dobry. Tak trzymaj.
Gratuluję! Bardzo mi się podobało. Wszystko dobrze napisane 10/10! A co tam dam 11/10!
Witaj,

Piękna historia. Świetny pomysł i dobre wykonanie. Nie było czasu się znudzić, choć koniec był dość przewidywalny. Niemniej bardzo mi się podobało.

MOJE UWAGI:

Postrzępione, czarne chmury, od rana wiszące nad Delft(,) zaczęły żegnać
Powoli jakby zapadał w trans, - wytnij <jakby>
Niemłoda <już> kobieta siedziała na swoim łożu.
na zdobiącą posadzkę mozaikę, - <na mozaikę zdobiącą posadzkę>?
ledwie trzy lata po jej ślubie, - wytnij <jej>
Jak <bardzo> chciałaby teraz przebywać z nim
W środku niemal nie opuszczała swojej niewielkiej komnaty. - w jakim środku?
W jej umyśle pojawiła się chęć wolności,(.) (O)opuszczenia tych czterech ścian, - <zrodziła się>?
Zapragnęła choć łyku świeżego powietrza, - <zapragnęła zaczerpnąć w płuca świeżego powietrza>?
domu, którzy zdawał się być coraz gorszy z każdym rokiem. - <który>
albowiem nagle przez otwarte okno została wrzucona zwinięta kartka papieru. - <okno wpadła zwinięta>?
Droga moja! - <moja droga>?
przychodzić tutaj(,) co jakiś czas i umilać dłużący się czas rozmową. - powtórzenie: czas/czas
pozorujące jego niewiedzę.- wytnij <jego>
spotykali się na jakiś przyjęciach. - wytnij <jakiś>
Na jabłko. - wytnij <na>
wciąż nasuwał się do jej myśli. - <wciąż pojawiał się w jej głowie>, <wciąż widziała go pod powiekami>?
Nagle na korytarzu rozległ/ Nagle drzwi komnaty - powtórzenie: nagle/nagle
Na sobie miał wciąż mundur oficerski - <Wciąż jeszcze miał na sobie oficerski mundur>?
lufa skierowała się prosto przeciwko niemu. - <lufa skierowała się wprost na niego>?
podjęła decyzję. Błyskawicznie zasłoniła Wilhelma - <podjęła decyzję, błyskawicznie zasłaniając Wilhelma>?
Przez chwilę mąż stał, - <żołnierz>?
które rozpocznie już jutro. Wiedział już, jaki będzie jego kolejny obraz. - powtórzenie : już/już

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Fajna interpretacja obrazu i jego powstania. Wszystko opowiedziane jest jakoś tak... baśniowo, ale nie jest mdło. Zakończenie świetne!