Via Appia - Forum

Pełna wersja: O ewolucji języka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Na ile sposobów można rozumieć słowo? I na ile sposobów można słowo wypowiedzieć? Czy sam fakt tego, że słowo zostało wypowiedziane a nie napisane zmienia jego znaczenie? A może słowo pisane ze słowem mówionym wspólne ma tylko podstawowe znaczenie?

Już w czasach prehistorycznych przodkowie ludzi posługiwali się nieartykułowanymi dźwiękami jako formą komunikacji. Z biegiem lat wrzaski, ryki i chrząknięcia przekształciły się w języki. Języki te ewoluowały, dzieliły się na podgrupy, mieszały się. Potem powstał język pisany. Zaczęto pisać kroniki, opisywać zdarzenia, pisać listy, spisywać traktaty, testamenty. Potem pojawił się pomysł na literaturę rozrywkową: zaczęto zapisywać to, co dawniej z pamięci śpiewali wędrowni skaldowie. Potem nastąpiła ewolucja pisma. W wyniku tych procesów powstały wszystkie znane formy komunikacji, a dzięki nim powstała znana nam dziś cywilizacja. W wyniku komunikacji wybuchały wojny, powstawały sojusze, kolejne państwa rodziły się i upadały. Powstały sposoby szyfrowania, by przekazywane informacje nie dostały się do niepowołanych rąk. Nie zdając sobie z tego sprawy codziennie korzystamy z wielu tysięcy lat dorobku kulturowego naszych przodków. Ale czy słowo zawsze jest tym, na co wygląda?

Słowo mówione jest pełniejsze od pisanego o emocje, wyraz twarzy, gestykulację. W tekście pisanym próbowano jakoś temu zaradzić, wymyślając tak zwane „emotikony”, zabawne twarzyczki złożone ze znaków interpunkcyjnych i liter, wyrażające wszelkie możliwe emocje. Ale to nadal nie wystarczyło. Język ewoluował. Powstały wyrazy dźwiękonaśladowcze, rozpowszechniły się wulgaryzmy jako prosty i tani sposób wyrażania emocji. Ironię wyraża się teraz niejednokrotnie poprzez dodanie pospolitej kurwy do zdania. Czy o to chodziło? Czy ewolucja kultury idzie we właściwym kierunku? Czy może rośnie nam kalekie pokolenie, które mówić będzie emotikonami przetykanymi przekleństwami?
Mała uwaga: najpierw były onomatopeje - czyli wyrazy dźwiękonaśladowcze, a dopiero potem emotki. MOŻE niektóre hieroglify czy znaki chińskie mogły pełnić funkcję emotikonów - stanowić uproszczony obraz ludzkiego oblicza, ale te znane nam "uśmieszki" są wynalazkiem japońskim, wynikłym z tamtejszej kultury zderzonej z technologią.

Akurat "ku**y" wyrażają wszystko. Niektórzy odczytują tak znaki interpunkcyjne. Przekleństwa pozwalają znieść lepiej ból fizyczny (ale nie mówcie o tym w Ministerstwie zdrowia, bo zamiast zatrudniać anestezjologów, będą w każdym szpitalu trzymać słownik przekleństw i wulgaryzmów). Odpowiednio zastosowana "k**wa" daje moc: "Co ty, kurwa, wiesz o zabijaniu?!".

Zresztą, trzeba oddzielić jasno "przekleństwo" od "wulgaryzmu". Wulgaryzm to nieestetyczne, obraźliwe pojedyncze słowo. Zaś przekleństwo - co, wie każdy student teologii, to rodzaj wyroku, bądź życzenia. "K**wa", "ch*j" i "c**a" to wulgaryzmy. "Ch*j w d**ę policji" to przekleństwo (a nawet groźba karalna czy punkt wyjściowy do pracy pt. "Homoseksualizm wśród <<pokolenia JP>>").

Oczywiście, najwredniej jest kogoś zrugać tak, by nie palnąć jednego wulgaryzmu a ten przez trzy dni sprawdzał słownik. "Ty aprioryczny realisto immanentny!"

W aspekcie ewolucji języka dodam tylko, że zmieniają się znaczenia poszczególnych słów i to jest nieraz ciekawe - ruchać kiedyś znaczyło tyle co ruszać, kutas był frędzlem, a po stwierdzeniu, że "widzisz najpiękniejszą kobietę na Ziemi" - można było dostać w twarz za nazwanie jej prostytutką.

Bonus:
YY
oo
d
W - wampiryczny renifer emotikoniczny.
Nie, tym razem też nie. Za krótko. I nie dowiedziałam się niczego nowego - mniej więcej wiem, jak przebiega ewolucja języka. O tym, że istnieją emotki też wiem.
Ja bym rozwinęła jakoś ten tekst - czegoś mi w nim brakuje.
Poruszyłeś niezły temat, ale sam tekst mi się nie podobał. Krótki, mało odkrywczy, informacji też niewiele. Jakiś taki banalny. Czytałem oba Twoje teksty o słowie i moim zdaniem piszesz jak kujon, albo stary człowiek, który nie rozumie nowego pokolenia. Nie wiem, czy to tylko taki styl i czemu miałby on służyć. Do mnie nie trafia i brzmi dość sztucznie.
Do tego nie ustrzegłeś się błędów. Ironia wyrażana kurwą? Nie wydaje mi się. Już prędzej wielokropkiem, układem słów w zdaniu, albo właśnie emotikoną (teraz już wiem, jak to się pisze Wink). Uratował cię właśnie opis tych ostatnich. Tak, one znacznie pomagają w wyrażaniu emocji w tekście i czasem pisząc artykuł lub opowiadanie aż chce się ich użyć, ale nie można, bo jakiś lepszy styl jednak powinien obowiązywać.

PS
Obiecuję że sam w najbliższym czasie napiszę artykuł na ten temat i wybacz ten "zbiorczy" komentarz. Umieściłem go pod tym lepszym tekstem.
Wpadłam na ten wątek szukając materiałów do pracy zaliczeniowej. Słowo mówione ma zdecydowanie większe nacechowanie emocjonalne niż pisane, mimo, że pismo jest graficznym przedstawieniem słowa i osoba pisząca wykonuje te czynność właśnie pod wpływem emocji (oczywiście jeśli nie mówimy o przepisywaniu zeszytu). Zastanawiałam się nad tym kiedy przekaz słowny może w pełni wyrazić emocje które za nim idą i doszłam do wniosku, że tylko w momencie kiedy odbywa się komunikacja pomiędzy ludźmi na żywo przekaz emocjonalny jest najpełniejszy, mamy tu wszystko gesty, mimikę, zmiany tonacji. W komunikacji głosowej np. telefonicznej mamy już tylko słowa i możemy przekazać emocje poprzez intonację wypowiadanych słów. W wypadku pisania owszem emocje można spróbować zawrzeć poprzez odpowiedni dobór słów, ale jedno jest pewne nigdy tekst, nawet pisany na bieżąco (komunikatory internetowe, czaty, smsy)nigdy nie przekaże pełni emocji. Długo się nad tym zastanawiałam szczególnie w momentach ożywionych dyskusji ze znajomymi, kiedy frustrował mnie fakt, że dany rozmówca nie rozumie sedna moich słów i dochodzi do "przekrzykiwania" się.

P.S Owszem najpierw były onomatopeje, potem piktogramy następnie ideogramy, formy pisma wyrazowego potem dopiero pismo głoskowe i wyrazowe ale skąd wytrzasnęliście te "emotki?" Wybaczcie ale uważam, że nazwanie pisma hieroglificznego klinowego czy jakiegokolwiek innego emotkami jest bynajmniej nie na miejscu. Emotki są dość współczesne ponadto dawniej nie miało na celu stricte wyrażania emocji na co wskazuje nazwa EMOTKI tylko obrazowania wydarzeń itp.
Rzeczywiście, ewolucja tu jest przedstawiona pobieżnie, ale chyba nie o to Sheaimowi hodziło. Ostatnie zdanie jego tekstu wyraża właściwie wszystko, i niestety muszę się z nim zgodzić. Tak, rośnie nam pokolenie językowych kalek. Nie wszyscy naturalnie, ale wyodrębniają się dwie kasty: jedna nie boi się książki, druga pobieżnie wie, o co w tym tworze chodzi, i nie potrafi się porozumiewać inaczej niż XDXDXDD): ): ): ) : ) : ) ::loFFciaMxdxdxdxd. Co to jest? Hieroglify? Co to w ogóle ma być xdxdxdxdxdxdxdxdxdxd bazgrane po ścianach i zeszytach? Xewię Debilizm? Oznaka braku mózgu? Jestem głupi i nie potrafię złożyć dłuższego zdania? Osobiście dodam jeszcze, że uważam to za katastrofę, i że szlag mnie trafia oraz że to oznaka strasznego wieśniactwa pisać po murach loFFciAm xdxd hwdp.
Emocji, i to dużo, i bardzo czasem silnych, można znaleźć również w tekście pisanym. Literackim. Cała nadbudowa stylistyczna służy w dużej mierze wyrażaniu emocji i sądów. Przewaga literatury nad językiem mówionym, że nie tylko WYRAŻA emocje, ale także je WZBUDZA u czytelnika.
Może więc, żeby uniknąć tego nieuniknionego spodlenia kultury - powinniśmy porozumiewać się na codzień mową wiązaną? Na koniec nie odmówię sobie małego emo ;-)
Przyznam się szczerze, że pomysł niegłupi,
szczególnie gdy się słownik rymów zakupi.
Ja sam raz, po projekcji filmu,
zacząłem nawet myśleć do rymu.
I nie były to jakieś badziewne wierszyki!
W trzynastozgłoskowiec słowa zwarły szyki!
Dobrze, mimo wszystko, że prozą rozmawiamy,
bo, jeśli się nad wulgaryzmami zastanawiamy,
to rymy do k**w i ch*i mało mnie rajcują...
Niech już ludziska się rapem nie zajmują...