Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zbłąkana kula ;D
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jest to krótka historia... tradycyjnie już fragment większej całości... ale myślę że samodzielnie też się sprawdzi.
Zapraszam do czytania Big Grin

Zbłąkana kula...

Czułem, że koleś za mną, wciąż napiera mi na plecy. No co gamoniu?! Zbawi cię, że będziesz bliżej baru? I tak musisz poczekać na swoją kolej.
- Czego...? – Odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć. Przepity ryj, ledwo stał... standard. W pubach często widuję takich gości. Wybełkotał coś niezrozumiałego... Mniejsza o to. I tak mam go w dupie... heh... Wygląda na to, że ma trudności z utrzymaniem pionu... ale do cholery! Nie jestem podpórką.
- Hej. Odpuść mu. – Zawołał mężczyzna siedzący przy jednym ze stolików. Bob, tak mi się przedstawił. – Jemu już starczy. – Miał donośny, męski głos. Taki, który było dobrze słychać nawet w tym gwarze. Z kolei ja zwlekałem z odpowiedzią, bo musiałbym się wydzierać, jak debil. Starałem się przekazać coś na migi. – Wracaj. Mamy jeszcze po jednym piwie. – No w sumie... Wiem, że to mało, zwłaszcza patrząc na jego tempo, ale z drugiej strony... Przyszliśmy tu tracić kasę, czy porozmawiać? Właśnie. Gdybym mógł to pewnie w tej chwili wytknąłbym język na podobieństwo tej emitoikony... ale... no... ludzie patrzą. Heh... Czy emitoikon to nie był, aby rodzaj męski? No nic... Szkoda.
- Co tam Bob? – Usiadłem przy stoliku naprzeciw niego. Przechyliłem do ust szklankę piwa i wziąłem tęgi łyk. Nie ma to, jak umówić się ze starym kumplem... Co?! Dobre sobie. Hahahhahah... i tak dalej. Tak naprawdę, to dopiero, co się poznaliśmy. Nie no... Dzwoniliśmy do siebie wcześniej, żeby ustalić miejsce i termin spotkania, ale słowo daję, że dziś pierwszy raz go na oczy widzę.
- Mam coś dla ciebie... – To świetnie. Po to tu jestem, ale to kiepskie miejsce na transakcję. Na razie chciałem tylko porozmawiać o interesach... poznać cię... – ...ale tu nie będziemy o tym rozmawiać. – Czytasz mi w myślach. Hehehe... jak to zabawnie brzmi w moich ustach.
- Ale możesz mi pokazać, co masz?
- Nie mam tego tutaj. – Juz dopił swoje piwo. Mi została jeszcze połowa.
- A gdzie?
- W samochodzie. Stoi przed barem. – Wstał, ale go powstrzymałem.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić w takim stanie? – Widać zrozumiał żart, bo się zaśmiał. To oczywiste, że pokaże mi tylko ładunek. To auto to pewnie jakiś dostawczak czy coś. Dupy bym na to nie wyrwał. – Idziemy? – I wtedy spojrzałem na pistolet, który nosił przy pasku.
- To twój?
- Tak. – Podał mi, żebym mógł sobie dokładnie obejrzeć. Niezły. W końcu, jako handlarz bronią sam nie mógł nosić byle czego. Zdziwieni? A myślicie, że niby, co chciał mi sprzedać?
- Mogę? – I nie czekając na pozwolenie otworzyłem magazynek, sprawdziłem czy jest naładowany, wycelowałem w jakiegoś faceta... i bum!
- Co to było? – Wygląda na to, że ten typ, który stał za mną w kolejce złapał zgona, nim doszedł do baru. Runął jak długi. Aż się echo rozniosło.
- Miałeś rację. Rzeczywiście przesadził. – Raz po raz bawiłem się celując w różnych... eeee... w różne miejsca oczywiście. Sprawdzałem, czy broń dobrze leży w dłoni. Obróciłem go w palcach, jak ci rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu. Lucky Lucke... heh. Teraz, jak sobie myślę, to ta ksywa naprawdę do mnie pasuje. – Możesz mi takiego sprzedać?
- Dla ciebie mam coś lepszego.
- Lepszego niż to? – Stara śpiewka. Nie dam się nabrać. – Sprzedajesz najlepszy sprzęt, a samemu nosisz crap?
- Nie no, tylko...
- Mam cię. – Zaśmiał się. Tak Bob, lubię robić interesy z ludźmi z poczuciem humoru. Chyba dobijemy dziś targu. – Podoba mi się taka zabawka. – Dalej trzymałem ten pistolet. – Delikatny, poręczny... – Wycelowałem nim jeszcze raz... jak się zaraz okazało, o jeden raz za dużo... i...
<Bang!>
Wypadł mi z ręki na podłogę i wystrzelił. Sam. Widać uderzenie spowodowało zapłon, czy coś tam. Nie znam się na balistyce. Z fizyki miałem dwóję. Zaraz... Przecież nie chodziłem do szkoły. No tak... To by wiele wyjaśniało.
- Ups... – Huk strzału sprawił, że wszyscy w pomieszczeniu aż podskoczyli... i zaraz spojrzeli na mnie. – Sorki. Wypadł mi. Przepraszam. Moja wina. – Schyliłem się, żeby go podnieść prosząc, żeby całe towarzystwo wróciło do swoich zajęć, zamiast gapić się na mnie, jak na idiotę. – Masz Bob. – Oddałem mu to tym razem trzymając tylko dwoma palcami, jak jakiś paskudny śmieć, którego się brzydziłem dotknąć. – Chyba nie wybuchnie mi w rękach, co?
- Nie. – Ale mi było wstyd. Koniec z tekstami. Nie mam szans zabłysnąć. Może lepiej powinieneś mnie spytać, czy wiem, z której strony wychodzą kule.
- Ufff... Weźmy siebie jeszcze po jednym piwie. – Tak bardzo chciałbym po prostu zapaść się pod ziemię, ale prawdziwy facet powinien twardo zostać i zmierzyć się z tym wszystkim!
- Może tobie też już starczy?
- Nie wiesz, że przy delirium alkohol pomaga opanować drżenie rąk? – Zaczynam się bać, że ten żart już wziąłeś na serio. Co to ja miałem...? Ano tak. koniec z tekstami. Nieźle mi idzie... – Kupisz nam piwo?
- No dobra. – On poszedł w kierunku baru, ja usiadłem. Bez przypału. Chyba już się na mnie nie gapią.
- Hej. – Jakiś facet trącał nogą tego leżącego typa. Daremne. – Rusz się! E!
- Pijanego nie dobudzisz. – Odpowiedział mu inny koleś. Mój człowiek... hehe!
- Czy to krew? – Odezwał się trzeci. Cała grupka nachyliła się nad leżącym. Coś mi się tu nie podoba...
- Człowieku! Ogarniasz? – No już. Zostawcie go. Wszyscy widzieliśmy jak się przewrócił, taki był pijany. Oczywiście nikt o tym nie pamięta, bo ja zrobiłem przypał z bronią. – Wstawaj! – Szturchali go coraz mocniej, a on nawet nie jęknął.
- Jest ranny. On nie żyje. – No tego jeszcze brakowało. – Ma dziurę w głowie. – Obrócili go na plecy. – O tu. – Ups... Wygląda na to, że moja zbłąkana kula trafiła tego nieprzytomnego gościa. Zabawne ile można wyrządzić szkód upuszczając coś na...
- Musimy się zbierać. – Powiedziałem do Boba wracającego właśnie z naszymi piwami.
- Ale...
- Odechciało mi się pić. – Szybko wstałem, zabrałem mu szklanki z rąk, postawiłem na blacie i ruszyłem w kierunku wyjścia. Zanim tamci się połapią, o co chodzi. – Miałeś rację. To było dla mnie za dużo.
Interpunkcja bez komentarza. O wielokropkach nie wspomnę ;P.
Cytat: Zdziwieni? A myślicie, że niby, co chciał mi sprzedać?
zwroty do czytelników, a w szczególności te, które brzmią w stylu "Haa i zonk, a ty myślałeś inaczej!" są najbardziej tragiczną formą humoru, jaką znam.

Hmm, jednak muszę wspomnieć o wielokropkach, bo to jest coś strasznego. Wywal tak z dwie trzecie. W ogóle moim zdaniem za wcześnie tu wyskakujesz z tym handlarzem broni, no i mógłbyś przedtem zrobić coś, żeby czytelnik "podejrzewał" coś innego, nie wykorzystałeś elementu zaskoczenia.
Dość dziwny jak dla mnie zapis wypowiedzi, czasem nie wiem, kiedy gość mówi, a kiedy myśli, dość chaotycznie, co może i było zamierzone, ale przesadziłeś.
Cytat:jak się zaraz okazało, o jeden raz za dużo... i...
<Bang!>
bang? Straszne. No dobra, trochę śmieszne Big Grin. Ale tylko dlatego, że jest późno.

Jako fragment czegoś może by i uszło, ale jako osobna miniaturka - solidnie trzeba dopracować. Trochę mało akcji, ale specjalnie się czepiać nie będę Wink.
Cała sytuacja, gość, który nie ma pojęcia o broni, a ją kupuje, bar, nieznany dealer, ucieczka, można z tego wyciągnąć moim zdaniem więcej i rozbudować tą historyjkę.

Nieźle ci wyszła kreacja głównego bohatera i narratora zarazem, irytujący gość, z tym heh, hahahahahah, generalnie widać, z jakim typem ma się do czynienia.
Ogółem, myśl całkiem, całkiem, ale wykonanie...




A wiesz, że nawet to poprawię Big Grin

Pisałem na szybko... nawet podawałem ilość słów na sb... i zaraz wstawiłem. To chyba trochę wyjaśnia xD
Nietrudno zauważyć, że piszę opowiadania podobnie, jak posty na SB. Powinno być inaczej, co nie? Może uda mi się coś z tym zrobić, choć np: lubię chaotyczny opis myśli, bo one zwykle nie są uporządkowane.
Hmmmm... myślnik w "środku" tekstu oddziela wypowiedź od myśli lub narracji (te dwie się mieszają, bo to narracja w 1os).

O czym to ja... a tak Big Grin Mówiłem, że poprawię... i rozbuduję Big Grin Nie dam całej historii (za długo by było, a z resztą N jest całą historią), tylko ten jeden wątek. Tylko ciężko trochę będzie, bo to co wstawiłem, to środek, a nie początek.

Zdecydowanie zabiorę się za to.