Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wewnątrz szarości (część)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wewnątrz szarości

Zbudziłem się o tej porze bezdusznej i nikłej, kiedy noc się już skończyła, a dzień nie zdążył zacząć się na dobre. Owiany chłodem poranka, na granicy snu i rzeczywistości, przewróciłem się na drugi bok. Odejdźcie mary nieczyste! Świat wpychał się z każdej możliwej strony. Warkot silników za oknem, dudnienie dziecięcych stóp z drugiego pokoju, dźwięk smażonego jajka na patelni – żona, anioł i zarazem bezlitosny, poranny kat. Pora bezduszna i nikła napierała zewsząd, a mnie boków do przewracania zabrakło. Tylko majaczące na horyzoncie wizje zbliżającej się nieuchronnie pracy i tym bardziej nieuchronnie zbliżającego się miasta, którego nienawidziłem bardziej niż siedzenia w biurowcu. Najlepszy ze wszystkich możliwych światów zniechęcał od pierwszych podrygów świadomości.

Z twardej pościeli podniosłem się z wielkim wysiłkiem. Obce i wstrętne impresje potęgowały się w mojej głowie. Ten hałas, rozgardiasz i wszechogarniający, niezrównany chaos dnia powszedniego, od którego uciekałem wszędzie i zawsze, kiedy tylko mogłem, atakował ze zdwojoną siłą. „Tato popatrz!”, „tato zobacz!”, „tato, tato!”, kąsało od strony podłogi. Nie zważając na spłodzone karaluchy, udałem się do kuchni; buziak, talerz, jajko. Śniadanie, garnitur, teczka. Klatka schodowa, chłód kamienia i smród zatęchłych zapachów tanich perfum. Później ulica, kilka kroków do samochodu, kilku zupełnie nieciekawych i gapiących się ludzi, kilka szczekających, nie wiadomo po co, psów.

Miasto, twór ze wszech miar złożony i niezrozumiały, otwierało przede mną paszczę różnorodności. Czułem się poniekąd jak bohater Człowieka tłumu, zagubiony i zamaskowany aktor, na wielkiej scenie podobnych sobie. Ja jednak nie miałem żadnego doraźnego celu, oprócz tej marnej, bezmyślnej pracy. Nie miałem kogo ani czego śledzić, waląc jedynie autem po rutynowych drogach życia. Myśli o gehennie za biurkiem odpędzałem przebojami z radia. Przynajmniej odbiornik fal radiowych mógł przenieść mnie poza tę klatkę codzienności, dostarczając energii potrzebnej znudzonemu więźniowi. Głos w radio był głosem z zewnątrz, spoza świata, którego bezpośrednio doświadczałem, spoza tej zmurszałej rzeczywistości, kopiącej mnie w twarz tuż po obudzeniu się. Jadąc samochodem, za oknem widziałem tylko szare smugi obskurnych kamienic i kolorowe ślepia sportowych samochodów, najczęściej spotykanych w tej części metropolii, a lubianych zwłaszcza przez młodych biznesmenów, którym droga do nieosiągalnej kariery jeszcze nie zbrzydła. Nim dotarłem do miejsca docelowego mej dziennej podróży, świat rozpadał się na dobre, w dużych deszczowych kroplach odbijając wszystko, co tak mnie drażniło. Mozaika irytujących krajobrazów, szklących się z miliona drobnych bryłek wody, z konieczności stała się moim towarzyszem w mieszczańskim nieszczęściu.

Troszkę to smutne, ale chyba Twój najmocniejszy atut literacki (wnioskując z tej miniatury), czyli barwne i różnorodne opisy, został tu nadużyty. Takie nagromadzenie opisów odstrasza od tekstu, a powinno przyciągać. Mógłbym jeszcze napisać, że powielasz schematy (jaki ten świat codzienny zły, brzydki i męczący), ale zrobiłeś to w taki sposób, że nie czułem się oszukany.

PS. Nie wiem czemu, ale strasznie mnie ten urywek rozbawiłBig Grin :
(26-06-2011, 01:54)Diogenes napisał(a): [ -> ]Nie zważając na spłodzone karaluchy,

Podoba mi ten opis szarego początku dnia.
Jednakże we fragmencie " Obce i wstrętne impresje potęgowały się w mojej głowie. " wyrzucić chyba można by było to SIĘ... jak myślisz Diogenesie?
Pozdrawiam.
Grimiku - zacznę od fragmentu, który cię rozbawił. Miał rozbawić i jeśli spełnił swoje zadanie, to strasznie się cieszęSmile Jeśli zaś chodzi o opisy, to trudno mi tutaj cokolwiek powiedzieć, bowiem literatura żyje opisami, karmi się nimi i nie wiem czym może oznaczać się ich nadużycie. Przemyślę sprawę od tej strony. Poza tym, dziękuję za komentarzWink

Gregor - niestety, nie można wyrzucić "się", albowiem całość ulegnie metamorfozie znaczeniowej. Zauważ, że to impresje się potęgowały (inaczej wrażenia), gdybym zaś wyrzucił "się", znaczyłoby to, że impresje potęgowały coś, ale co właśnie potęgowały? Mimo wszystko dzięki za chęciWink

Pozdrawiam,
Diogenes.
i co dalej? Co dalej?

Czyta się dobrze, a temat jest mi bliski jak nie przymierzając koszula ciału. Radzę wybrać ucieczkę, da się...

Narracja ok, szkoda tylko, że nie ma dialogów. Powodzenia.


Pozdrawiam.