byliśmy wtedy tak bardzo sami
gdy nad nami latały świetliki
a pod nami gięła się trawa
stokrotki zakryły oczy płatkami
księżyc zbladł ze strachu
wtedy byliśmy tak bardzo w sobie
zostawiając poza nami
to co nie nasze
tak bardzo nie myśleliśmy
o niczym
"byliśmy wtedy tak bardzo sami
gdy nad nami latały świetliki
a pod nami gięła się trawa
stokrotki zakryły oczy płatkami
księżyc zbladł ze strachu
wtedy byliśmy tak bardzo w sobie
zostawiając poza nami
to co nie nasze
tak bardzo nie myśleliśmy
o niczym
a teraz idziemy kupić wózek"
Sorry, ale tylko to mi przyszło do głowy po przeczytaniu. Dlaczego księżyc zbladł akurat ze strachu? Gdyby się zaczerwienił, czy coś, wtedy bym zrozumiała, ale ten strach jakoś mi nie pasuje do całości.
I dobrze, bo to jedyny element, który mi się podoba, może więcej takich dysonansów i zrobić z tego coś innego, niż kolejny, typowy erotyk?
Cóż, ogólnie rzecz biorąc, ładnie napisane, subtelnie, z wyczuciem, naprawdę dobrze ci poszło. Ale moim zdaniem to nie to.
Zaprawdę lubuję się w nihilizujących puentach, ale tylko gdy są mocne. "tak bardzo nie myśleliśmy o niczym" to raczej puenta słaba, nijaka - setki identycznych widziały moje oczy!
Poza tym stokrotki i księżyc można by w tym wierszyku odpuścić.
Na mnie nie robi to wrażenia : jest jakieś infantylne i jakby wtórne. Takich wierszy było już, ho ho.