06-02-2010, 00:48
Gwiazdy spadały
gwiazdy spadały
a ja
nie mogłam wypowiedzieć życzenia
usta
zajęte miałam
pytaniem
czy któraś z nich jest moja
odpowiedziałeś
czas wszystko pokaże...
I wtedy zaczęłam żałować
że o nic nie poprosiłam
Nie ma już dnia
nie ma już dnia
choć noc jeszcze nie nadeszła
słońce
zgasło jak wypalona świeca
nie pozostawiając po sobie
zastępstwa z gwiazd...
cisza
wygasza krzyk wszystkich myśli
budzę się
ze snu całego dnia
stając się tym kim jestem
odchodzę do Nikąd
kolejny raz.
Dama w Czerwieni
Ona była czerwienią
surrealistycznie skapując po kącikach
rozgryzionych ust
Spływając
rubinowymi strugami aksamitnej euforii
zatrzymała się na końcu palca
drżącej dłoni
Niczym brokatowe konfetti
spadła na podłogę samotnego pokoju
w niedorzeczne Walentynki
Istniała jako manifestycznie
mizerne
wołanie o pomoc;
jako pierwiastek życia
Ona była
upragnionym kolorem samotnej róży
Nocą[/b]
Piosenka,
co będzie kolorem Twych włosów
niech budzi mnie
o zmierzchu
cichym szeptem swego brzmienia
Obraz,
co będzie nutą Twojego zapachu
niech dotyka mnie
w ciemnosci
bolesnym dreszczem odurzenia
Wiersz,
co będzie Twym smakiem
niech tuli mnie
przed świtem
rozkosznym absurdem tajemnego istnienia
[b]Bądź
Mój dom
Niech to będą cztery ściany Ciebie
Zamknij mnie w nich
Proszę
Niech Twoje ramiona będą
pokojem.
Bez ścian i bez podłogi
Z ogromnym oknem
Niech wpada przez nie światło Twojego uśmiechu
Dotykaj mnie szeptem
Kołysz do snu rytmem swojego oddechu
Wiesz, że będę Twoim łóżkiem?
Połóż się
Chcę zobaczyć Niebo z gwiazdami Twoich oczu
Twoje serce
Niech będzie kominkiem w którym płonie ogień
Może roztopią się wtedy lody mojej nieufności
I wprowadzę się do Ciebie na zawsze
gwiazdy spadały
a ja
nie mogłam wypowiedzieć życzenia
usta
zajęte miałam
pytaniem
czy któraś z nich jest moja
odpowiedziałeś
czas wszystko pokaże...
I wtedy zaczęłam żałować
że o nic nie poprosiłam
Nie ma już dnia
nie ma już dnia
choć noc jeszcze nie nadeszła
słońce
zgasło jak wypalona świeca
nie pozostawiając po sobie
zastępstwa z gwiazd...
cisza
wygasza krzyk wszystkich myśli
budzę się
ze snu całego dnia
stając się tym kim jestem
odchodzę do Nikąd
kolejny raz.
Dama w Czerwieni
Ona była czerwienią
surrealistycznie skapując po kącikach
rozgryzionych ust
Spływając
rubinowymi strugami aksamitnej euforii
zatrzymała się na końcu palca
drżącej dłoni
Niczym brokatowe konfetti
spadła na podłogę samotnego pokoju
w niedorzeczne Walentynki
Istniała jako manifestycznie
mizerne
wołanie o pomoc;
jako pierwiastek życia
Ona była
upragnionym kolorem samotnej róży
Nocą[/b]
Piosenka,
co będzie kolorem Twych włosów
niech budzi mnie
o zmierzchu
cichym szeptem swego brzmienia
Obraz,
co będzie nutą Twojego zapachu
niech dotyka mnie
w ciemnosci
bolesnym dreszczem odurzenia
Wiersz,
co będzie Twym smakiem
niech tuli mnie
przed świtem
rozkosznym absurdem tajemnego istnienia
[b]Bądź
Mój dom
Niech to będą cztery ściany Ciebie
Zamknij mnie w nich
Proszę
Niech Twoje ramiona będą
pokojem.
Bez ścian i bez podłogi
Z ogromnym oknem
Niech wpada przez nie światło Twojego uśmiechu
Dotykaj mnie szeptem
Kołysz do snu rytmem swojego oddechu
Wiesz, że będę Twoim łóżkiem?
Połóż się
Chcę zobaczyć Niebo z gwiazdami Twoich oczu
Twoje serce
Niech będzie kominkiem w którym płonie ogień
Może roztopią się wtedy lody mojej nieufności
I wprowadzę się do Ciebie na zawsze