12-06-2011, 16:10
Prolog
Enigmatic Island, zagadkowa wyspa, mały kawałeczek lądu na środkowym Atlantyku w pobliżu równika. Wyobraź sobie gorący tropikalny raj, wszędzie dookoła tylko morze i piaszczyste plaże, i dżungla pełna egzotycznych zwierząt. Żyć nie umierać ;) Właśnie taka, albo jeszcze piękniejsza jest ta wyspa. I cudowne jest jeszcze to, że nie ma jej na żadnej mapie. No… prawie na żadnej mapie. Została ona odkryta w 1909 roku przez Christophera Soffa, a właściwe profesora Soffa. Postanowił on założyć na wyspie specjalną szkołę. Przygotowania do otwarcia trwały sto lat… Została zaproszona do niej wyjątkowa 13-nastka uczniów ze „zwykłą” Cher na czele. O tej ostatniej opowiada głównie ta książka, jednakże każda osoba ucząca się w tej nietypowej szkole na Enigmatic Island jest tutaj ważna. Dzięki nim ta opowieść jest bardziej pasjonująca. Ale zacznijmy od początku… jak to się rozpoczęło.
***
Rozdział 1
Był całkiem ładny, słoneczny poranek, gdy Cher( a właściwie Cherry Mendel, wysoka, piętnastoletnia blondynka) wracała ze szkoły. Nie spodziewała się, że za kilka minut jej życie zmieni się na zawsze. Na szczęście tym razem na lepsze. Jej rodzice, Mali i Phoenix Mendel zginęli dwa lata wcześniej w wypadku. Jechali pociągiem na występ zakończenia roku szkolnego. Przejeżdżali mostem kolejowym , gdy potężna ciężarówka wjechała pod niego z szybkością 120 km/h i beton nie wytrzymał. Razem z mamą i tatą dziewczyny zginęło jeszcze 6 osób siedzących w tym samym przedziale. Dziwne, że dziewczyna gdy usłyszała o tym nawet się nie rozpłakała.
Po śmierci rodziców zamieszkała ze swoją ciocią Jokastą (29 letnia artystka malarka) w domu jej chłopaka Chrisa, którego przez czas swojego pobytu nigdy nie widziała. Znała go tylko z opowieści Jo, według niej był ona przystojnym, wysportowanym, inteligentnym, tajemniczym kolesiem. Według Cher ciotka idealizowała swojego faceta, był aż za bardzo idealny.
Gdy wróciła do domu, powiesiła bluzę na wieszaku i poszła do kuchni, bo była bardzo głodna. Na progu stanęła jak wryta ze zdziwienia: po pomieszczeniu krzątał się najcudowniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziała. Był wysoki, umięśniony i całkiem młodo wyglądał. Miał modnie przycięte, krótkie kruczoczarne włosy, blada skórę i… jego oczy. Bardzo zwracały uwagę, były duże a tęczówka miała piękny bursztynowy odcień. Patrząc w nie Cherry popadła w chwilową hipnozę. „Jednak Jokasta nie przesadziła”- pomyślała. Przybysz uśmiechnął się do dziewczyny śnieżnobiałymi zębami o dziwnie stożkowatych kłach i powiedział:
- Witaj Cher, jestem Christopher Soff, chłopak Kasty. Miło mi cię poznać.- jego męski głos sprawił, że dziewczyna zadrżała.
- Dzień dobry panie Christoperze…- zaczęła niepewnym głosem.
- Proszę, mów mi po prostu Chris, bez zbędnych tytułów, dobrze?
- Ok. Mi także miło się poznać. Jo opowiadała mi o tobie. Myślałam, że idealizuje, ale ty jesteś… jesteś…- powiedziała z wahaniem.
- …boski? Przystojny? Cudowny? Ciacho?- zaczął wyliczać z rozbawieniem.
- …idealny- dokończyła.
- Miło mi to słyszeć- uśmiechnął się ponownie Christopher.
- Przepraszam, ale jestem bardzo głodna, dziwne, że nie słyszysz jak mi burczy w brzuchu. Zjadłabym chyba konia z kopytami.
-Konia, taak… bleeee. A co do jedzenia, ja chyba też wrzucę coś na ząb- powiedział dziwnym tonem, wyciągnął z lodówki butelkę z czymś co przypominało sok pomidorowy i wypił pół jej zawartości jednym haustem. Cherry natomiast poszła do lodówki i wyjęła z niej kawałek wędliny oraz chleb i deskę do krojenia z szafki.
- Masz ochotę na kanapkę Chris?
- Nie dziękuję sok mi wystarczy- odpowiedział z dziwnym naciskiem na słowo „sok”
- Ok, jeśli nie chcesz…- dziewczyna zapatrzyła się przez chwilę w jego oczy- Auć! Rozcięłam sobie palec- krzyknęła nagle. Christopher złapał się za gardło i powiedział lekko warczącym głosem:
- Pójdę poszukać apteczki!- i wybiegł jakby go ogień ścigał.
- Ale apteczka jest tutaj!- powiedziała otwierając szafkę pod zlewem i wyjmując walizeczkę ze znakiem czerwonego krzyżyka. Przemyła ranę wodą i założyła na nią plaster. Bardzo zdziwiło ja zachowanie chłopaka.
- Chris, możesz już wrócić, opatrzyłam już ranę- zawołała wychylając się za próg kuchni. Zobaczyła jak mężczyzna wchodzi przez drzwi balkonowe, zdejmuje okulary przeciwsłoneczne i z troska chowa je do kieszeni bluzy. Uśmiechnął się po raz trzeci i powiedział:
- Bardzo przepraszam za moje zachowanie. Po prostu… Hmm… mój organizm nie toleruje za bardzo widoku świeżej krwi.
- Nie ma sprawy- odpowiedziała- Moja przyjaciółka Caroline tez nie może na nią patrzeć. Raz prawie zemdlała, gdy Mo rozwalił sobie nogę.
- Dziękuję za wyrozumiałość.
- A tak w ogóle to gdzie jest Jo?
- Poszła na jakąś wystawę „Świat to mozaika”, czy jakoś tak, chyba zostawiła ci kartkę na lodówce- powiedział Christopher i opróżnił do końca butelkę. Cher podeszła do lodówki i przeczytała w myślach:
Moja Cherry!
Poszłam do Sophia’s Gallery na wystawę obrazów Pearla Boco „Mozaika kultur”. Mam zamiar go poznać i wyprosić u niego autograf. Pokarze mu też miniaturki moich prac, może któraś mu się spodoba i poleci mnie komuś. Będę o 19.00 albo później (zależy czy zaprosi mnie na bankiet:)).
Całuski :*
Ciocia Jokasta
PS: Może pojawić się dzisiaj Chris. Poznasz go po bursztynowych oczach. Powiedz mu, że sok jest w trzecim pomieszczeniu piwnicy
PS2: W Chlebie znajdziesz trochę pieniędzy. Zamów chińszczyznę lub pizzę.
Cherry po przeczytaniu listu podeszła do szafki nad zmywarką i wyjęła z niej puszkę od kawy z napisem „CHLEB”. Chris spojrzał na to zdziwiony i zapytał:
- „CHLEB”?? Co to znaczy?
- Ciastka i Herbatniki Lubię, Ewentualnie Babeczki- odpowiedziała dziewczyna tonem, jakby została zapytana ile to jest 2+2 i oboje wybuchli śmiechem. Jego śmiech był intrygująco szczery, ten dźwięk wydawał się dziewczynie bardzo piękny. Po chwili jednak ucichli, wtedy wyjęła z pojemnika kilka banknotów.
- Na pewno nic nie chcesz?- powiedziała wyjmując telefon z kieszeni.
-Nie, mój sok mi wystarczy. A poproś soku, Jo nie wspominała czegoś o nim w swoim liściku?
- A tak, napisała, że jest w trzecim pokoju piwnicy. Kompletnie nie wiem gdzie, ale ty pewnie znajdziesz. To przecież twój dom!- powiedziała wyszukując na liście kontaktów numer jej ulubionej pizzerii „Lady Pizzonella”. Chłopak Jokasty wyszedł w tym czasie do piwnicy w poszukiwaniu swojego przysmaku. Wrócił niosąc trzy butelki, gdy Cher właśnie dodzwoniła się do lokalu.
- Dzień dobry! Chciałabym zamówić średnią Capricozę z sosem czosnkowym, tak, aha i jeszcze małą butelkę Coca-coli. Ile to będzie kosztowało? Ok. Mój adres to Mystic Street 33. Tak, dziękuję. Do widzenia- rozłączyła się.
- Chris?
- Tak?- powiedział chowając swoje znaleziska do lodówki.
- Czemu pijesz tylko ten sok?- zapytała z zaciekawieniem.
- To swego rodzaju dieta. Żywię się nią odkąd zmieniłem tryb życia i jestem zdrowy jak ryba- uśmiechnął się po raz kolejny błyszcząc śnieżnobiałymi zębami.
- Aha. Widać, że ta dieta działa cuda. Może podzielisz się nią ze mną?
- Nie, myślę, że tobie by nie posłużyła. Ale może kiedyś, kto wie…- powiedział zagadkowo. Zapadła cisza, którą za moment przerwał dzwonek do drzwi. Cher pobiegła odebrać jedzenie. Otworzyła drzwi i przypomniała sobie, że nie wzięła pieniędzy.
- Chris! Mógłbyś mi podać kasę?
- Już idę- po chwili pojawił się obok niej. Dostawca spojrzał na niego takim wzrokiem jakby chciał go zabić. Dziewczyna odebrała pudełko i butelkę i wręczyła mu banknot:
- Reszta to napiwek, do widzenia- zamknęła drzwi. – Czemu on tak się dziwnie na ciebie patrzył?
- Nie mam pojęcia. Może pomyślał, że… no, nie wiem… jesteśmy razem czy coś- odpowiedział lekko zmieszany.
- A tak na marginesie ile ty masz lat?
- 25- otworzył butelkę i wypił łyk.
- Aha- Cherry otworzyła pudełko- Mmmm… jak to ładnie pachnie…
- Całkiem, całkiem…- wtrącił.
- I jeszcze tylko polać sosem, colę po szklanki- zabawiła się w narratora- Chris co z tobą??- przerwała nagle.
- Nic mi nie jest- jego twarz miała dziwny wyraz i zaczął się jakby dusić- Mam uczulenie… n… na… czosnek.
- Trzeba było tak od razu to bym przy tobie nie otwierała!
- Nic się nie stało… Wyjdę na chwilę na świeże powietrze to mi przejdzie- założył okulary wyjęte z kieszeni i wyszedł. Ta sytuacja zniechęciła Cher do jedzenia sosu i wyrzuciła go do kosza. Nalała sobie napoju do szklanki i zaczęła jeść w ciszy. Po chwili zrobiło się jej nudno i włączyła muzykę na odtwarzaczu MP3 w komórce. Jak zwykle pierwszym utworem na playliście była jakaś piosenka jej ulubionej piosenkarki- Lady Gagi.
- Mu mu mu mah…- poleciały pierwsze nuty „Poker Face”. Dziewczyna poruszała się w rytm muzyki i jadła kolejne kawałki pizzy. Gdy przyszła pora na refren, przełknęła kęs dania i zaśpiewała:
- Can't read my, can't read my,
No he can't read my poker face,
She's got to love nobody.
- Can't read my, can't read my,
No he can't read my poker face,
She's got to love nobody- niepostrzeżenie wszedł Christopher i zaśpiewał ten fragment, jego głos brzmiał jak dźwięk anielskiego chóru. Cherry aż oniemiała z zachwytu.
- No co?- zapytał lekko zawstydzony.
- Nic, a właściwie masz przepiękny głos! Skąd znasz tą piosenkę?
- A słuchało się tego i owego. Swoją drogą to raz prawie poznałem Lady Gagę- pochwalił się.
- Wow- zaniemówiła. Kiedy już trochę oprzytomniała zapytała:
- Wszystko już w porządku?
- W jak najlepszym.
- To dobrze- odpowiedziała z uśmiechem. Bardzo polubiła chłopaka swojej cioci i nawet jej go trochę zazdrościła.
- I jak smakowała pizza?- zapytał biorąc potężnego łyka soku.
- Była bardzo dobra, to moja ulubiona- odpowiedziała mu i wrzuciła do śmietnika karton i colę. W głowie huczało jej od myśli. „Dlaczego on tak dziwnie się zachowuje? Czy coś ukrywa?”- kłębiły się pytania. Spojrzała na Christophera, który gdy rozmyślała przysunął się odrobinę bliżej i od pewnego czasu przyglądał się jej intensywnie w skupieniu. Uśmiechnęli się równocześnie.
- Zadają coś wam jeszcze w szkole?
- Teraz już prawie nie, tylko drobne zadania albo prace dodatkowe na poprawę ocen.
- Aha. Wiesz może która jest godzina?- opróżnił do końca swój napój.
- Jest 19.43, Jo musiało się udać dostać na ten bankiet, bo już by była w domu- popatrzyła na Chrisa i stało się cos dziwnego. Z nieprawdopodobną szybkością znalazł się tuż obok Cherry. Stanął dokładnie naprzeciwko niej, spojrzał jej głęboko w oczy, jego tęczówki jakby zaświeciły się na złoto, i powiedział:
- Patrz na mnie.
- Tak- powiedziała jak zahipnotyzowana.
- Zrobisz wszystko co ci teraz powiem. Rozumiesz?
- Tak.
- Zapomnisz o wszystkich dziwnych momentach związanych ze mną dzisiejszego dnia. O mojej ucieczce po krwi i czosnku, o dziwnym zachowaniu dostawcy pizzy. Opatrzyłem ci ranę, wiesz?
- Opatrzyłeś mi ranę- powtórzyła mechanicznie.
- Teraz będziesz bardzo senna i pójdziesz spać- w mgnieniu oka znalazł się tam, gdzie był wcześniej. Cher zamrugała szybko i głęboko ziewnęła.
- Przepraszam Chris, ale nie wiem czemu, jestem bardzo senna. Idę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc. Słodkich snów.- odpowiedział tajemniczo. Dziewczyna weszła po schodach do swojego pokoju na poddaszu. Był dość duży i miał balkon. W pomieszczeni stało ogromne łóżko, lekko zagracone biurko z laptopem, komoda, szafa pełna jej ulubionych książek( głównie fantazy) i kilka innych mebli. Jej garderoba z mnóstwem ubrań butów, dodatków itp. I łazienka z dużą wanną i prysznicem znajdowały się w sąsiednich pomieszczeniach. Cherry wzięła wszystkie potrzebne przybory i postanowiła wziąć szybki prysznic i iść spać. Po wizycie w łazience usiadła na łóżku i ogarnęło ją znienacka pewne uczucie- strach. Nie wiedziała dlaczego, ale z pewnością jego źródłem był Christopher. „Jak można bać się takiego sympatycznego i wyluzowanego faceta?”. Rozejrzała się po pokoju. Ściany były pomalowane jej ulubionym kolorem- fioletem, a większość ścian oblepiały estetycznie i równo przyczepione plakaty Lady Gagi. Lęk sprawił, że będzie bezpieczniej, jeśli zakluczy się w pokoju. wyciągnęła spod jej zeszłorocznej urodzinowej figurki kota(prezentu od Caroline) klucz i zamknęła drzwi. Przez chwilę wydawało jej się, że za przyciemnioną szybą w drzwiach widzi dwa bursztynowe ogniki, lecz stwierdziła, że mózg płata jej figle ze zmęczenia. Położyła się na miękki materac i prawie od razu zasnęła.
Enigmatic Island, zagadkowa wyspa, mały kawałeczek lądu na środkowym Atlantyku w pobliżu równika. Wyobraź sobie gorący tropikalny raj, wszędzie dookoła tylko morze i piaszczyste plaże, i dżungla pełna egzotycznych zwierząt. Żyć nie umierać ;) Właśnie taka, albo jeszcze piękniejsza jest ta wyspa. I cudowne jest jeszcze to, że nie ma jej na żadnej mapie. No… prawie na żadnej mapie. Została ona odkryta w 1909 roku przez Christophera Soffa, a właściwe profesora Soffa. Postanowił on założyć na wyspie specjalną szkołę. Przygotowania do otwarcia trwały sto lat… Została zaproszona do niej wyjątkowa 13-nastka uczniów ze „zwykłą” Cher na czele. O tej ostatniej opowiada głównie ta książka, jednakże każda osoba ucząca się w tej nietypowej szkole na Enigmatic Island jest tutaj ważna. Dzięki nim ta opowieść jest bardziej pasjonująca. Ale zacznijmy od początku… jak to się rozpoczęło.
***
Rozdział 1
Był całkiem ładny, słoneczny poranek, gdy Cher( a właściwie Cherry Mendel, wysoka, piętnastoletnia blondynka) wracała ze szkoły. Nie spodziewała się, że za kilka minut jej życie zmieni się na zawsze. Na szczęście tym razem na lepsze. Jej rodzice, Mali i Phoenix Mendel zginęli dwa lata wcześniej w wypadku. Jechali pociągiem na występ zakończenia roku szkolnego. Przejeżdżali mostem kolejowym , gdy potężna ciężarówka wjechała pod niego z szybkością 120 km/h i beton nie wytrzymał. Razem z mamą i tatą dziewczyny zginęło jeszcze 6 osób siedzących w tym samym przedziale. Dziwne, że dziewczyna gdy usłyszała o tym nawet się nie rozpłakała.
Po śmierci rodziców zamieszkała ze swoją ciocią Jokastą (29 letnia artystka malarka) w domu jej chłopaka Chrisa, którego przez czas swojego pobytu nigdy nie widziała. Znała go tylko z opowieści Jo, według niej był ona przystojnym, wysportowanym, inteligentnym, tajemniczym kolesiem. Według Cher ciotka idealizowała swojego faceta, był aż za bardzo idealny.
Gdy wróciła do domu, powiesiła bluzę na wieszaku i poszła do kuchni, bo była bardzo głodna. Na progu stanęła jak wryta ze zdziwienia: po pomieszczeniu krzątał się najcudowniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziała. Był wysoki, umięśniony i całkiem młodo wyglądał. Miał modnie przycięte, krótkie kruczoczarne włosy, blada skórę i… jego oczy. Bardzo zwracały uwagę, były duże a tęczówka miała piękny bursztynowy odcień. Patrząc w nie Cherry popadła w chwilową hipnozę. „Jednak Jokasta nie przesadziła”- pomyślała. Przybysz uśmiechnął się do dziewczyny śnieżnobiałymi zębami o dziwnie stożkowatych kłach i powiedział:
- Witaj Cher, jestem Christopher Soff, chłopak Kasty. Miło mi cię poznać.- jego męski głos sprawił, że dziewczyna zadrżała.
- Dzień dobry panie Christoperze…- zaczęła niepewnym głosem.
- Proszę, mów mi po prostu Chris, bez zbędnych tytułów, dobrze?
- Ok. Mi także miło się poznać. Jo opowiadała mi o tobie. Myślałam, że idealizuje, ale ty jesteś… jesteś…- powiedziała z wahaniem.
- …boski? Przystojny? Cudowny? Ciacho?- zaczął wyliczać z rozbawieniem.
- …idealny- dokończyła.
- Miło mi to słyszeć- uśmiechnął się ponownie Christopher.
- Przepraszam, ale jestem bardzo głodna, dziwne, że nie słyszysz jak mi burczy w brzuchu. Zjadłabym chyba konia z kopytami.
-Konia, taak… bleeee. A co do jedzenia, ja chyba też wrzucę coś na ząb- powiedział dziwnym tonem, wyciągnął z lodówki butelkę z czymś co przypominało sok pomidorowy i wypił pół jej zawartości jednym haustem. Cherry natomiast poszła do lodówki i wyjęła z niej kawałek wędliny oraz chleb i deskę do krojenia z szafki.
- Masz ochotę na kanapkę Chris?
- Nie dziękuję sok mi wystarczy- odpowiedział z dziwnym naciskiem na słowo „sok”
- Ok, jeśli nie chcesz…- dziewczyna zapatrzyła się przez chwilę w jego oczy- Auć! Rozcięłam sobie palec- krzyknęła nagle. Christopher złapał się za gardło i powiedział lekko warczącym głosem:
- Pójdę poszukać apteczki!- i wybiegł jakby go ogień ścigał.
- Ale apteczka jest tutaj!- powiedziała otwierając szafkę pod zlewem i wyjmując walizeczkę ze znakiem czerwonego krzyżyka. Przemyła ranę wodą i założyła na nią plaster. Bardzo zdziwiło ja zachowanie chłopaka.
- Chris, możesz już wrócić, opatrzyłam już ranę- zawołała wychylając się za próg kuchni. Zobaczyła jak mężczyzna wchodzi przez drzwi balkonowe, zdejmuje okulary przeciwsłoneczne i z troska chowa je do kieszeni bluzy. Uśmiechnął się po raz trzeci i powiedział:
- Bardzo przepraszam za moje zachowanie. Po prostu… Hmm… mój organizm nie toleruje za bardzo widoku świeżej krwi.
- Nie ma sprawy- odpowiedziała- Moja przyjaciółka Caroline tez nie może na nią patrzeć. Raz prawie zemdlała, gdy Mo rozwalił sobie nogę.
- Dziękuję za wyrozumiałość.
- A tak w ogóle to gdzie jest Jo?
- Poszła na jakąś wystawę „Świat to mozaika”, czy jakoś tak, chyba zostawiła ci kartkę na lodówce- powiedział Christopher i opróżnił do końca butelkę. Cher podeszła do lodówki i przeczytała w myślach:
Moja Cherry!
Poszłam do Sophia’s Gallery na wystawę obrazów Pearla Boco „Mozaika kultur”. Mam zamiar go poznać i wyprosić u niego autograf. Pokarze mu też miniaturki moich prac, może któraś mu się spodoba i poleci mnie komuś. Będę o 19.00 albo później (zależy czy zaprosi mnie na bankiet:)).
Całuski :*
Ciocia Jokasta
PS: Może pojawić się dzisiaj Chris. Poznasz go po bursztynowych oczach. Powiedz mu, że sok jest w trzecim pomieszczeniu piwnicy
PS2: W Chlebie znajdziesz trochę pieniędzy. Zamów chińszczyznę lub pizzę.
Cherry po przeczytaniu listu podeszła do szafki nad zmywarką i wyjęła z niej puszkę od kawy z napisem „CHLEB”. Chris spojrzał na to zdziwiony i zapytał:
- „CHLEB”?? Co to znaczy?
- Ciastka i Herbatniki Lubię, Ewentualnie Babeczki- odpowiedziała dziewczyna tonem, jakby została zapytana ile to jest 2+2 i oboje wybuchli śmiechem. Jego śmiech był intrygująco szczery, ten dźwięk wydawał się dziewczynie bardzo piękny. Po chwili jednak ucichli, wtedy wyjęła z pojemnika kilka banknotów.
- Na pewno nic nie chcesz?- powiedziała wyjmując telefon z kieszeni.
-Nie, mój sok mi wystarczy. A poproś soku, Jo nie wspominała czegoś o nim w swoim liściku?
- A tak, napisała, że jest w trzecim pokoju piwnicy. Kompletnie nie wiem gdzie, ale ty pewnie znajdziesz. To przecież twój dom!- powiedziała wyszukując na liście kontaktów numer jej ulubionej pizzerii „Lady Pizzonella”. Chłopak Jokasty wyszedł w tym czasie do piwnicy w poszukiwaniu swojego przysmaku. Wrócił niosąc trzy butelki, gdy Cher właśnie dodzwoniła się do lokalu.
- Dzień dobry! Chciałabym zamówić średnią Capricozę z sosem czosnkowym, tak, aha i jeszcze małą butelkę Coca-coli. Ile to będzie kosztowało? Ok. Mój adres to Mystic Street 33. Tak, dziękuję. Do widzenia- rozłączyła się.
- Chris?
- Tak?- powiedział chowając swoje znaleziska do lodówki.
- Czemu pijesz tylko ten sok?- zapytała z zaciekawieniem.
- To swego rodzaju dieta. Żywię się nią odkąd zmieniłem tryb życia i jestem zdrowy jak ryba- uśmiechnął się po raz kolejny błyszcząc śnieżnobiałymi zębami.
- Aha. Widać, że ta dieta działa cuda. Może podzielisz się nią ze mną?
- Nie, myślę, że tobie by nie posłużyła. Ale może kiedyś, kto wie…- powiedział zagadkowo. Zapadła cisza, którą za moment przerwał dzwonek do drzwi. Cher pobiegła odebrać jedzenie. Otworzyła drzwi i przypomniała sobie, że nie wzięła pieniędzy.
- Chris! Mógłbyś mi podać kasę?
- Już idę- po chwili pojawił się obok niej. Dostawca spojrzał na niego takim wzrokiem jakby chciał go zabić. Dziewczyna odebrała pudełko i butelkę i wręczyła mu banknot:
- Reszta to napiwek, do widzenia- zamknęła drzwi. – Czemu on tak się dziwnie na ciebie patrzył?
- Nie mam pojęcia. Może pomyślał, że… no, nie wiem… jesteśmy razem czy coś- odpowiedział lekko zmieszany.
- A tak na marginesie ile ty masz lat?
- 25- otworzył butelkę i wypił łyk.
- Aha- Cherry otworzyła pudełko- Mmmm… jak to ładnie pachnie…
- Całkiem, całkiem…- wtrącił.
- I jeszcze tylko polać sosem, colę po szklanki- zabawiła się w narratora- Chris co z tobą??- przerwała nagle.
- Nic mi nie jest- jego twarz miała dziwny wyraz i zaczął się jakby dusić- Mam uczulenie… n… na… czosnek.
- Trzeba było tak od razu to bym przy tobie nie otwierała!
- Nic się nie stało… Wyjdę na chwilę na świeże powietrze to mi przejdzie- założył okulary wyjęte z kieszeni i wyszedł. Ta sytuacja zniechęciła Cher do jedzenia sosu i wyrzuciła go do kosza. Nalała sobie napoju do szklanki i zaczęła jeść w ciszy. Po chwili zrobiło się jej nudno i włączyła muzykę na odtwarzaczu MP3 w komórce. Jak zwykle pierwszym utworem na playliście była jakaś piosenka jej ulubionej piosenkarki- Lady Gagi.
- Mu mu mu mah…- poleciały pierwsze nuty „Poker Face”. Dziewczyna poruszała się w rytm muzyki i jadła kolejne kawałki pizzy. Gdy przyszła pora na refren, przełknęła kęs dania i zaśpiewała:
- Can't read my, can't read my,
No he can't read my poker face,
She's got to love nobody.
- Can't read my, can't read my,
No he can't read my poker face,
She's got to love nobody- niepostrzeżenie wszedł Christopher i zaśpiewał ten fragment, jego głos brzmiał jak dźwięk anielskiego chóru. Cherry aż oniemiała z zachwytu.
- No co?- zapytał lekko zawstydzony.
- Nic, a właściwie masz przepiękny głos! Skąd znasz tą piosenkę?
- A słuchało się tego i owego. Swoją drogą to raz prawie poznałem Lady Gagę- pochwalił się.
- Wow- zaniemówiła. Kiedy już trochę oprzytomniała zapytała:
- Wszystko już w porządku?
- W jak najlepszym.
- To dobrze- odpowiedziała z uśmiechem. Bardzo polubiła chłopaka swojej cioci i nawet jej go trochę zazdrościła.
- I jak smakowała pizza?- zapytał biorąc potężnego łyka soku.
- Była bardzo dobra, to moja ulubiona- odpowiedziała mu i wrzuciła do śmietnika karton i colę. W głowie huczało jej od myśli. „Dlaczego on tak dziwnie się zachowuje? Czy coś ukrywa?”- kłębiły się pytania. Spojrzała na Christophera, który gdy rozmyślała przysunął się odrobinę bliżej i od pewnego czasu przyglądał się jej intensywnie w skupieniu. Uśmiechnęli się równocześnie.
- Zadają coś wam jeszcze w szkole?
- Teraz już prawie nie, tylko drobne zadania albo prace dodatkowe na poprawę ocen.
- Aha. Wiesz może która jest godzina?- opróżnił do końca swój napój.
- Jest 19.43, Jo musiało się udać dostać na ten bankiet, bo już by była w domu- popatrzyła na Chrisa i stało się cos dziwnego. Z nieprawdopodobną szybkością znalazł się tuż obok Cherry. Stanął dokładnie naprzeciwko niej, spojrzał jej głęboko w oczy, jego tęczówki jakby zaświeciły się na złoto, i powiedział:
- Patrz na mnie.
- Tak- powiedziała jak zahipnotyzowana.
- Zrobisz wszystko co ci teraz powiem. Rozumiesz?
- Tak.
- Zapomnisz o wszystkich dziwnych momentach związanych ze mną dzisiejszego dnia. O mojej ucieczce po krwi i czosnku, o dziwnym zachowaniu dostawcy pizzy. Opatrzyłem ci ranę, wiesz?
- Opatrzyłeś mi ranę- powtórzyła mechanicznie.
- Teraz będziesz bardzo senna i pójdziesz spać- w mgnieniu oka znalazł się tam, gdzie był wcześniej. Cher zamrugała szybko i głęboko ziewnęła.
- Przepraszam Chris, ale nie wiem czemu, jestem bardzo senna. Idę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc. Słodkich snów.- odpowiedział tajemniczo. Dziewczyna weszła po schodach do swojego pokoju na poddaszu. Był dość duży i miał balkon. W pomieszczeni stało ogromne łóżko, lekko zagracone biurko z laptopem, komoda, szafa pełna jej ulubionych książek( głównie fantazy) i kilka innych mebli. Jej garderoba z mnóstwem ubrań butów, dodatków itp. I łazienka z dużą wanną i prysznicem znajdowały się w sąsiednich pomieszczeniach. Cherry wzięła wszystkie potrzebne przybory i postanowiła wziąć szybki prysznic i iść spać. Po wizycie w łazience usiadła na łóżku i ogarnęło ją znienacka pewne uczucie- strach. Nie wiedziała dlaczego, ale z pewnością jego źródłem był Christopher. „Jak można bać się takiego sympatycznego i wyluzowanego faceta?”. Rozejrzała się po pokoju. Ściany były pomalowane jej ulubionym kolorem- fioletem, a większość ścian oblepiały estetycznie i równo przyczepione plakaty Lady Gagi. Lęk sprawił, że będzie bezpieczniej, jeśli zakluczy się w pokoju. wyciągnęła spod jej zeszłorocznej urodzinowej figurki kota(prezentu od Caroline) klucz i zamknęła drzwi. Przez chwilę wydawało jej się, że za przyciemnioną szybą w drzwiach widzi dwa bursztynowe ogniki, lecz stwierdziła, że mózg płata jej figle ze zmęczenia. Położyła się na miękki materac i prawie od razu zasnęła.