10-06-2011, 21:41
Wakacje - będąc w szkole myśli o nich chyba każdy nastolatek. Cóż w tym dziwnego? W końcu każdy kocha poleżeć na kanapie przed telewizorem nie słysząc marudzenia rodziców:
- Odrobiłaś pracę domową?
Bądź też:
- Idź się pouczyć.
Właśnie o wakacjach rozmyślała ostatnio Paulina. Nie mogła wprost doczekać się tych dwóch miesięcy laby. Wyobrażała sobie plażę, ją samą, odpoczywającą i cieszącą się światem... Rozmyślała, co będzie robić przez ten okres czasu, kiedy nagle, ktoś krzyknął na nią zdecydowanie bardzo podniesionym głosem:
- Paulina! Powtórz co powiedziałam!
Ową osobą była znienawidzona przez uczniów nauczycielka od matematyki, pani Elżbieta Kwiatkowska. Usłyszawszy swe imię dziewczyna, o imieniu Paulina rozejrzała się dookoła, a kiedy jej oczy przeniosły wzrok na matematyczkę, odezwała się speszona:
- Co...? Ja...?
- Proszę, wstań - rzekła wręcz rozkazującym tonem Kwiatkowska. Paulina zerknęła na patrzących się na nią uczniów, po czym niechętnie podniosła się.
- Moja droga, twoje wyniki są przerażające, więc jeżeli chcesz chociaż zapracować na dwójkę, postaraj się - zaczęła mówić nauczycielka, podchodząc powoli do nastolatki.
- Staram się... - mruknęła niechętnie dziewczyna, krzywiąc się.
Matematyczka spojrzała na jej błękitne oczy, przepełnione dziwnym smutkiem, trochę też bólem. Stanęła tylko obok niej, popatrzyła jej prosto w oczy:
- Przyjdź do mnie po lekcjach... - westchnęła, po czym podeszła do swego biurka. Usiadła na krześle. - Dobrze... na czym to ja skończyłam...? Ach, tak. Proszę otwo...
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Wszyscy momentalnie zerwali się z miejsc. Cisza, która trwała podczas męczenia Pauliny zakończyła się głośnym hałasem.
- Siadać na miejsca! Jeszcze nie skończyłam! Ile razy mam wam powtarzać, że dzwonek jest dla nauczyciela?! - okrzyknęła zdenerwowana nauczycielka, zrywając się w miejsca.
Klasa spojrzała na nią, kilka osób westchnęło, kilka skrzywiło się. Wszyscy usiedli na miejsca patrząc się ponurze na nauczycielkę.
- Stara gadka... - mruknął ktoś z ostatniej ławki, tym samym przerywając ciszę.
Nieco złośliwa uwaga wcale nie przejęła matematyczki. Uśmiechnęła się, nie usłyszawszy nawet żadnego szeptu. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę, że klasa musi się uspokoić - w przeciwnym razie na pewno musieliby stracić przerwę...
- Wspaniale. W takim razie, proszę was o otworzenie ćwiczeń na stronie 58! Zaznaczcie 1, 2 i 3 do domu - po tych słowach nauczycielki uczniowie zaczęli kreślić coś w zeszytach i ... spojrzeli prawie równocześnie na panią Kwiatkowską, jak by mieli prosić ją o rozgrzeszenie.
- Możecie już wyjść... - powiedziała nauczycielka, jednocześnie uwalniając ze swych ,,szpon" nastolatków.
Uczniowie rozeszli się, pozostała tylko Paulina, która trzymając dłonie w kieszeniach bluzy spojrzała na panią Elżbietę.
- Słucham? - zapytała odwracając się bok, jak by bała się spojrzenia matematyczki.
- Moja droga, jeżeli twoje wyniki się nie poprawią możesz nie zdać! Chyba nie chcesz zostać kolejny rok w trzeciej klasie? - zapytała nauczycielka, po czym otworzyła dziennik. Zaczęła po kolei czytać oceny - O to twoje wyniki z całego roku: 1, 2, 1, 3, 1, 4. Jesteś z siebie zadowolona?
- Według średniej arytmetycznej chyba wychodzi mi dwójka!
Matematyczka poprawiła okulary, leżące jak by od zawsze na jej nie zbyt zgrabnym nosie i spojrzała na nią ironicznie.
- Za testy i kartkówki masz jedynki... Odrobienie pracy domowej raz na jakiś czas nie przyniesie ci owoców... Posłuchaj. Dam ci szansę na poprawę ocen. Do wystawienia ich zostały nam dwa tygodnie. Przychodź do mnie na zajęcia wyrównawcze w każdą środę, czwartek i piątek. Jasne? - powiedziała już trochę spokojniej i o dziwo trochę cieplej.
- No... Niech będzie... - rzekła zniesmaczona, po czym zapytała czy może już wyjść.
- Idź... - westchnęła nauczycielka.
Dziewczyna wybiegła z sali zadowolona, że matematyczka wreszcie dała jej spokój. Postanowiła, że na kilka zajęć pójdzie, ale na resztę... po prostu szkoda czasu. Nie należała do osób przejmujących się wynikami - w szczególności z matematyki. Miała wszystko w nosie, twierdziła, że wiedząc jak się oblicza prędkość, drogę i czas albo wyrażenia algebraiczne nie będzie miała wymarzonej pracy. Z innych przedmiotów radziła sobie nieźle - większość czwórek, kilka piątek i dwie trójki to wcale nie zły wynik!
Po chwili dziewczyna znalazła się już na korytarzu. Zamknęła za sobą drzwi, po czym ruszyła w stronę sali gimnastycznej, gdyż następną lekcją był wf.
- Hej, Paulina! Nie źle ci się dostało, co? - zaczepił ją nagle pewien chłopak - niespodziewanie wyszedł zza ściany. Był to Łukasz, jeden z chłopaków chodzących do szkoły, w której uczyła się dziewczyna. Blond-włosy nastolatek stanął naprzeciwko niej, oparł się ręką o ścianę i uśmiechnął się do długowłosej brunetki.
- Tak... Kwiatkowska to chyba najgorsza nauczycielka na świecie... - burknęła Paulina.
- Mhm... zgadzam się z tobą... Tak w ogóle, co ci zrobiła? Zajęcia wyrównawcze? - zapytał Łukasz, po czym odgarnął dłonią opadającą mu na czoło grzywę.
- Tak! Skąd wiedziałeś? - zapytała lekko zdziwiona dziewczyna.
- Już to kiedyś przerabiałem... Nie było zbyt ciekawie, uwierz mi ... - chłopak zaśmiał się, lecz dziewczynie nie było to śmiechu.
Nie myślała, że poprawa kilku ocen będzie taka straszna. Pewnie jak zwykle, Łukasz za bardzo dramatyzował. W końcu nie powinno być tak źle...
- Na pewno napiszę kilka kartkówek i da mi spokój... - pocieszyła się w myślach dziewczyna. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Emm... to ja lecę. Hej, Paulina! - chłopak machnął ręką na pożegnanie, po czym odbiegł w stronę szatni.
Mam nadzieję, że I część Wam się spodobała. Wiem, że nie piszę świetnie, ale przy ocenie, weźcie pod uwagę, że mam dopiero niecałe 13 lat... Jeżeli chodzi o tytuł... wkrótce postaram się go wymyślić.
- Odrobiłaś pracę domową?
Bądź też:
- Idź się pouczyć.
Właśnie o wakacjach rozmyślała ostatnio Paulina. Nie mogła wprost doczekać się tych dwóch miesięcy laby. Wyobrażała sobie plażę, ją samą, odpoczywającą i cieszącą się światem... Rozmyślała, co będzie robić przez ten okres czasu, kiedy nagle, ktoś krzyknął na nią zdecydowanie bardzo podniesionym głosem:
- Paulina! Powtórz co powiedziałam!
Ową osobą była znienawidzona przez uczniów nauczycielka od matematyki, pani Elżbieta Kwiatkowska. Usłyszawszy swe imię dziewczyna, o imieniu Paulina rozejrzała się dookoła, a kiedy jej oczy przeniosły wzrok na matematyczkę, odezwała się speszona:
- Co...? Ja...?
- Proszę, wstań - rzekła wręcz rozkazującym tonem Kwiatkowska. Paulina zerknęła na patrzących się na nią uczniów, po czym niechętnie podniosła się.
- Moja droga, twoje wyniki są przerażające, więc jeżeli chcesz chociaż zapracować na dwójkę, postaraj się - zaczęła mówić nauczycielka, podchodząc powoli do nastolatki.
- Staram się... - mruknęła niechętnie dziewczyna, krzywiąc się.
Matematyczka spojrzała na jej błękitne oczy, przepełnione dziwnym smutkiem, trochę też bólem. Stanęła tylko obok niej, popatrzyła jej prosto w oczy:
- Przyjdź do mnie po lekcjach... - westchnęła, po czym podeszła do swego biurka. Usiadła na krześle. - Dobrze... na czym to ja skończyłam...? Ach, tak. Proszę otwo...
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Wszyscy momentalnie zerwali się z miejsc. Cisza, która trwała podczas męczenia Pauliny zakończyła się głośnym hałasem.
- Siadać na miejsca! Jeszcze nie skończyłam! Ile razy mam wam powtarzać, że dzwonek jest dla nauczyciela?! - okrzyknęła zdenerwowana nauczycielka, zrywając się w miejsca.
Klasa spojrzała na nią, kilka osób westchnęło, kilka skrzywiło się. Wszyscy usiedli na miejsca patrząc się ponurze na nauczycielkę.
- Stara gadka... - mruknął ktoś z ostatniej ławki, tym samym przerywając ciszę.
Nieco złośliwa uwaga wcale nie przejęła matematyczki. Uśmiechnęła się, nie usłyszawszy nawet żadnego szeptu. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę, że klasa musi się uspokoić - w przeciwnym razie na pewno musieliby stracić przerwę...
- Wspaniale. W takim razie, proszę was o otworzenie ćwiczeń na stronie 58! Zaznaczcie 1, 2 i 3 do domu - po tych słowach nauczycielki uczniowie zaczęli kreślić coś w zeszytach i ... spojrzeli prawie równocześnie na panią Kwiatkowską, jak by mieli prosić ją o rozgrzeszenie.
- Możecie już wyjść... - powiedziała nauczycielka, jednocześnie uwalniając ze swych ,,szpon" nastolatków.
Uczniowie rozeszli się, pozostała tylko Paulina, która trzymając dłonie w kieszeniach bluzy spojrzała na panią Elżbietę.
- Słucham? - zapytała odwracając się bok, jak by bała się spojrzenia matematyczki.
- Moja droga, jeżeli twoje wyniki się nie poprawią możesz nie zdać! Chyba nie chcesz zostać kolejny rok w trzeciej klasie? - zapytała nauczycielka, po czym otworzyła dziennik. Zaczęła po kolei czytać oceny - O to twoje wyniki z całego roku: 1, 2, 1, 3, 1, 4. Jesteś z siebie zadowolona?
- Według średniej arytmetycznej chyba wychodzi mi dwójka!
Matematyczka poprawiła okulary, leżące jak by od zawsze na jej nie zbyt zgrabnym nosie i spojrzała na nią ironicznie.
- Za testy i kartkówki masz jedynki... Odrobienie pracy domowej raz na jakiś czas nie przyniesie ci owoców... Posłuchaj. Dam ci szansę na poprawę ocen. Do wystawienia ich zostały nam dwa tygodnie. Przychodź do mnie na zajęcia wyrównawcze w każdą środę, czwartek i piątek. Jasne? - powiedziała już trochę spokojniej i o dziwo trochę cieplej.
- No... Niech będzie... - rzekła zniesmaczona, po czym zapytała czy może już wyjść.
- Idź... - westchnęła nauczycielka.
Dziewczyna wybiegła z sali zadowolona, że matematyczka wreszcie dała jej spokój. Postanowiła, że na kilka zajęć pójdzie, ale na resztę... po prostu szkoda czasu. Nie należała do osób przejmujących się wynikami - w szczególności z matematyki. Miała wszystko w nosie, twierdziła, że wiedząc jak się oblicza prędkość, drogę i czas albo wyrażenia algebraiczne nie będzie miała wymarzonej pracy. Z innych przedmiotów radziła sobie nieźle - większość czwórek, kilka piątek i dwie trójki to wcale nie zły wynik!
Po chwili dziewczyna znalazła się już na korytarzu. Zamknęła za sobą drzwi, po czym ruszyła w stronę sali gimnastycznej, gdyż następną lekcją był wf.
- Hej, Paulina! Nie źle ci się dostało, co? - zaczepił ją nagle pewien chłopak - niespodziewanie wyszedł zza ściany. Był to Łukasz, jeden z chłopaków chodzących do szkoły, w której uczyła się dziewczyna. Blond-włosy nastolatek stanął naprzeciwko niej, oparł się ręką o ścianę i uśmiechnął się do długowłosej brunetki.
- Tak... Kwiatkowska to chyba najgorsza nauczycielka na świecie... - burknęła Paulina.
- Mhm... zgadzam się z tobą... Tak w ogóle, co ci zrobiła? Zajęcia wyrównawcze? - zapytał Łukasz, po czym odgarnął dłonią opadającą mu na czoło grzywę.
- Tak! Skąd wiedziałeś? - zapytała lekko zdziwiona dziewczyna.
- Już to kiedyś przerabiałem... Nie było zbyt ciekawie, uwierz mi ... - chłopak zaśmiał się, lecz dziewczynie nie było to śmiechu.
Nie myślała, że poprawa kilku ocen będzie taka straszna. Pewnie jak zwykle, Łukasz za bardzo dramatyzował. W końcu nie powinno być tak źle...
- Na pewno napiszę kilka kartkówek i da mi spokój... - pocieszyła się w myślach dziewczyna. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Emm... to ja lecę. Hej, Paulina! - chłopak machnął ręką na pożegnanie, po czym odbiegł w stronę szatni.
Mam nadzieję, że I część Wam się spodobała. Wiem, że nie piszę świetnie, ale przy ocenie, weźcie pod uwagę, że mam dopiero niecałe 13 lat... Jeżeli chodzi o tytuł... wkrótce postaram się go wymyślić.