04-06-2011, 21:44
Słowo wstępne.
Czasem, a nawet często spontanicznie piszę. Sama nie wiem, czy powinnam robić tak. Czytajcie i podpowiadajcie. Brakuje mi dystansu do własnego pisania.
"Rozwód - synteza"
Jak już nie mógł z nią wytrzymać wychodził z domu. Siedział na przeciwko bloku wpatrzony w okna swojego mieszania, czekając aż zgasi światła. Ona gasiła je tuż przed snem, kiedy już nie miała siły trwonić przez niego łez.
Poznali się kilka lat temu na wieczorku zapoznawczym w jego firmie. Mariola nie pracowała u niego zbyt długo. Ich nagła zażyłość uniemożliwiała jej kreatywną pracę. Wcale nie chodziło o ich wielką miłość, ale o dziecko, którego się spodziewali. Nie zamierzali przypieczętować miłości ze względu na poród, ale postanowili, z tego względu, zamieszkać razem.
Różniło ich wszystko, od zainteresowań po oczekiwania. To nie były zwykłe różnice, jakie często wynikają z innej zawartości hormonów, ale kamienie milowe między każdym słowem a czynem, jakim próbowali wspólnie podołać. Mu w duszy grały podróże, potrafił godzinami rozprawiać o wycieczce za granicę bez grosza przy duszy. Ona racjonalistka negowała każdy taki pomysł rozprawiając się z każdą źle wydaną złotówką, na chociażby narty.
- Nie rozumiem czemu je kupiłeś. Wiem, że w zeszłym roku uszkodziłeś poprzednie, ale chyba nie zamierzasz wyjeżdżać kiedy jestem w obecnym stanie.
W takich chwilach miał ochotę przeprosić, że kiedykolwiek o czymś marzył. Kochał ją, ale nie tak widział ich wspólne życie. Mariola miała być doskonałą kucharką, tryskającą dobrym humorem. Miała mu pozwalać na jego szaleństwa i trwać przy nim w miłości, cierpliwie na niego co dzień czekając. Przemek natomiast miał wydorośleć i przestać bujać w obłokach, w końcu lada chwila urodzi mu się syn, a on wciąż sam potrzebował opieki.
Dziewięć miesięcy ciąży minęło im szybko. W maju na świat przyszedł Tobiasz. Miał jego oczy, a jej usta. Jej wydawało się, że zostanie ojcem go zmieni. Jemu wydawało się, że obowiązki matki skutecznie odwrócą jej uwagę od potrzeby zmieniania w nim czegokolwiek. Każdy z kolei dzień przy synu wydawał się coraz bardziej ich jednak oddalać. Nie mogli się spodziewać, że mają zupełnie inne pomysły na jego wychowanie. Nie wypełnianie obowiązków jednak przyczyniło się do ich ostatecznego oddalenia. Dni po porodzie zmieniły ją. Wcześniejsze subtelne zwracanie mu uwagi, na jego wady, zamieniło się w złośliwe, obraźliwe docinki. Jego dawne próby złagodzenia konfliktu przerodziły się w milczenie albo niemiłe komentarze.
- Jak masz zamiar mnie obrażać to wyjdź z pokoju!
Nie mogła zrozumieć jednego. Jego braku czułości. Nie mogła pojąć, że wyganiał ją płaczącą z pokoju. Tłumaczyła się przemęczeniem ale on nie chciał jej słuchać. Podkreślał, że to on ich utrzymuje i musi się wysypiać. Tego argumentu nie potrafiła negować. Postanowiła, że lepiej się zrozumieją kiedy oboje będą chodzić do pracy. Spodziewała się rewolucji. Czekała na uczciwy podział obowiązków. Nie doczekała się. Konflikty wybuchły na nowo. Następnej próby uratowania ich związku podjął się Przemek. Zaczął ją zapraszać do kina, restauracji, proponować zakup butów. Zawsze odmawiała.
- Jak to teraz mam iść do restauracji? W tych ciuchach poplamionych mlekiem?
Przestał ją zapraszać. Myślała, że to bardzo w jego stylu iść sobie zjeść wystawną kolację wchodząc do restauracji prosto z ulicy. Zamiast tego wolałaby, żeby dał jej czas na długą kąpiel regeneracyjną a dopiero później udał się z nią w umówione miejsce. Nie cierpiała jego spontaniczności, on jej wąskich horyzontów. Zwykł mawiać, że wypisała się z życia towarzyskiego na własne życzenie.
Przestali ze sobą sypiać. On spał u nich w sypiali, ona w pokoju synka.
Dziś Tobi skończył cztery lata. Mariola weszła do sypialni Przemka i powiedziała, że nie powinna dłużej spać u synka w pokoju.
- Przecież dobrze wiesz, że się razem nie wyśpimy – usłyszała.
Tego dnia uparcie siedziała w jego pokoju ściskając w ręku swoją pościel. W końcu wstał i wyszedł. Długo płakała zanim zgasiła światło i poszła spać do pokoju Tobiasza.
Czasem, a nawet często spontanicznie piszę. Sama nie wiem, czy powinnam robić tak. Czytajcie i podpowiadajcie. Brakuje mi dystansu do własnego pisania.
"Rozwód - synteza"
Jak już nie mógł z nią wytrzymać wychodził z domu. Siedział na przeciwko bloku wpatrzony w okna swojego mieszania, czekając aż zgasi światła. Ona gasiła je tuż przed snem, kiedy już nie miała siły trwonić przez niego łez.
Poznali się kilka lat temu na wieczorku zapoznawczym w jego firmie. Mariola nie pracowała u niego zbyt długo. Ich nagła zażyłość uniemożliwiała jej kreatywną pracę. Wcale nie chodziło o ich wielką miłość, ale o dziecko, którego się spodziewali. Nie zamierzali przypieczętować miłości ze względu na poród, ale postanowili, z tego względu, zamieszkać razem.
Różniło ich wszystko, od zainteresowań po oczekiwania. To nie były zwykłe różnice, jakie często wynikają z innej zawartości hormonów, ale kamienie milowe między każdym słowem a czynem, jakim próbowali wspólnie podołać. Mu w duszy grały podróże, potrafił godzinami rozprawiać o wycieczce za granicę bez grosza przy duszy. Ona racjonalistka negowała każdy taki pomysł rozprawiając się z każdą źle wydaną złotówką, na chociażby narty.
- Nie rozumiem czemu je kupiłeś. Wiem, że w zeszłym roku uszkodziłeś poprzednie, ale chyba nie zamierzasz wyjeżdżać kiedy jestem w obecnym stanie.
W takich chwilach miał ochotę przeprosić, że kiedykolwiek o czymś marzył. Kochał ją, ale nie tak widział ich wspólne życie. Mariola miała być doskonałą kucharką, tryskającą dobrym humorem. Miała mu pozwalać na jego szaleństwa i trwać przy nim w miłości, cierpliwie na niego co dzień czekając. Przemek natomiast miał wydorośleć i przestać bujać w obłokach, w końcu lada chwila urodzi mu się syn, a on wciąż sam potrzebował opieki.
Dziewięć miesięcy ciąży minęło im szybko. W maju na świat przyszedł Tobiasz. Miał jego oczy, a jej usta. Jej wydawało się, że zostanie ojcem go zmieni. Jemu wydawało się, że obowiązki matki skutecznie odwrócą jej uwagę od potrzeby zmieniania w nim czegokolwiek. Każdy z kolei dzień przy synu wydawał się coraz bardziej ich jednak oddalać. Nie mogli się spodziewać, że mają zupełnie inne pomysły na jego wychowanie. Nie wypełnianie obowiązków jednak przyczyniło się do ich ostatecznego oddalenia. Dni po porodzie zmieniły ją. Wcześniejsze subtelne zwracanie mu uwagi, na jego wady, zamieniło się w złośliwe, obraźliwe docinki. Jego dawne próby złagodzenia konfliktu przerodziły się w milczenie albo niemiłe komentarze.
- Jak masz zamiar mnie obrażać to wyjdź z pokoju!
Nie mogła zrozumieć jednego. Jego braku czułości. Nie mogła pojąć, że wyganiał ją płaczącą z pokoju. Tłumaczyła się przemęczeniem ale on nie chciał jej słuchać. Podkreślał, że to on ich utrzymuje i musi się wysypiać. Tego argumentu nie potrafiła negować. Postanowiła, że lepiej się zrozumieją kiedy oboje będą chodzić do pracy. Spodziewała się rewolucji. Czekała na uczciwy podział obowiązków. Nie doczekała się. Konflikty wybuchły na nowo. Następnej próby uratowania ich związku podjął się Przemek. Zaczął ją zapraszać do kina, restauracji, proponować zakup butów. Zawsze odmawiała.
- Jak to teraz mam iść do restauracji? W tych ciuchach poplamionych mlekiem?
Przestał ją zapraszać. Myślała, że to bardzo w jego stylu iść sobie zjeść wystawną kolację wchodząc do restauracji prosto z ulicy. Zamiast tego wolałaby, żeby dał jej czas na długą kąpiel regeneracyjną a dopiero później udał się z nią w umówione miejsce. Nie cierpiała jego spontaniczności, on jej wąskich horyzontów. Zwykł mawiać, że wypisała się z życia towarzyskiego na własne życzenie.
Przestali ze sobą sypiać. On spał u nich w sypiali, ona w pokoju synka.
Dziś Tobi skończył cztery lata. Mariola weszła do sypialni Przemka i powiedziała, że nie powinna dłużej spać u synka w pokoju.
- Przecież dobrze wiesz, że się razem nie wyśpimy – usłyszała.
Tego dnia uparcie siedziała w jego pokoju ściskając w ręku swoją pościel. W końcu wstał i wyszedł. Długo płakała zanim zgasiła światło i poszła spać do pokoju Tobiasza.