Via Appia - Forum

Pełna wersja: Pierwsze rozlanie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Słowo wstępne.
Czasem, a nawet często spontanicznie piszę. Sama nie wiem, czy powinnam robić tak. Czytajcie i podpowiadajcie. Brakuje mi dystansu do własnego pisania.


"Rozwód - synteza"


Jak już nie mógł z nią wytrzymać wychodził z domu. Siedział na przeciwko bloku wpatrzony w okna swojego mieszania, czekając aż zgasi światła. Ona gasiła je tuż przed snem, kiedy już nie miała siły trwonić przez niego łez.
Poznali się kilka lat temu na wieczorku zapoznawczym w jego firmie. Mariola nie pracowała u niego zbyt długo. Ich nagła zażyłość uniemożliwiała jej kreatywną pracę. Wcale nie chodziło o ich wielką miłość, ale o dziecko, którego się spodziewali. Nie zamierzali przypieczętować miłości ze względu na poród, ale postanowili, z tego względu, zamieszkać razem.
Różniło ich wszystko, od zainteresowań po oczekiwania. To nie były zwykłe różnice, jakie często wynikają z innej zawartości hormonów, ale kamienie milowe między każdym słowem a czynem, jakim próbowali wspólnie podołać. Mu w duszy grały podróże, potrafił godzinami rozprawiać o wycieczce za granicę bez grosza przy duszy. Ona racjonalistka negowała każdy taki pomysł rozprawiając się z każdą źle wydaną złotówką, na chociażby narty.

- Nie rozumiem czemu je kupiłeś. Wiem, że w zeszłym roku uszkodziłeś poprzednie, ale chyba nie zamierzasz wyjeżdżać kiedy jestem w obecnym stanie.

W takich chwilach miał ochotę przeprosić, że kiedykolwiek o czymś marzył. Kochał ją, ale nie tak widział ich wspólne życie. Mariola miała być doskonałą kucharką, tryskającą dobrym humorem. Miała mu pozwalać na jego szaleństwa i trwać przy nim w miłości, cierpliwie na niego co dzień czekając. Przemek natomiast miał wydorośleć i przestać bujać w obłokach, w końcu lada chwila urodzi mu się syn, a on wciąż sam potrzebował opieki.
Dziewięć miesięcy ciąży minęło im szybko. W maju na świat przyszedł Tobiasz. Miał jego oczy, a jej usta. Jej wydawało się, że zostanie ojcem go zmieni. Jemu wydawało się, że obowiązki matki skutecznie odwrócą jej uwagę od potrzeby zmieniania w nim czegokolwiek. Każdy z kolei dzień przy synu wydawał się coraz bardziej ich jednak oddalać. Nie mogli się spodziewać, że mają zupełnie inne pomysły na jego wychowanie. Nie wypełnianie obowiązków jednak przyczyniło się do ich ostatecznego oddalenia. Dni po porodzie zmieniły ją. Wcześniejsze subtelne zwracanie mu uwagi, na jego wady, zamieniło się w złośliwe, obraźliwe docinki. Jego dawne próby złagodzenia konfliktu przerodziły się w milczenie albo niemiłe komentarze.

- Jak masz zamiar mnie obrażać to wyjdź z pokoju!

Nie mogła zrozumieć jednego. Jego braku czułości. Nie mogła pojąć, że wyganiał ją płaczącą z pokoju. Tłumaczyła się przemęczeniem ale on nie chciał jej słuchać. Podkreślał, że to on ich utrzymuje i musi się wysypiać. Tego argumentu nie potrafiła negować. Postanowiła, że lepiej się zrozumieją kiedy oboje będą chodzić do pracy. Spodziewała się rewolucji. Czekała na uczciwy podział obowiązków. Nie doczekała się. Konflikty wybuchły na nowo. Następnej próby uratowania ich związku podjął się Przemek. Zaczął ją zapraszać do kina, restauracji, proponować zakup butów. Zawsze odmawiała.

- Jak to teraz mam iść do restauracji? W tych ciuchach poplamionych mlekiem?

Przestał ją zapraszać. Myślała, że to bardzo w jego stylu iść sobie zjeść wystawną kolację wchodząc do restauracji prosto z ulicy. Zamiast tego wolałaby, żeby dał jej czas na długą kąpiel regeneracyjną a dopiero później udał się z nią w umówione miejsce. Nie cierpiała jego spontaniczności, on jej wąskich horyzontów. Zwykł mawiać, że wypisała się z życia towarzyskiego na własne życzenie.
Przestali ze sobą sypiać. On spał u nich w sypiali, ona w pokoju synka.
Dziś Tobi skończył cztery lata. Mariola weszła do sypialni Przemka i powiedziała, że nie powinna dłużej spać u synka w pokoju.

- Przecież dobrze wiesz, że się razem nie wyśpimy – usłyszała.

Tego dnia uparcie siedziała w jego pokoju ściskając w ręku swoją pościel. W końcu wstał i wyszedł. Długo płakała zanim zgasiła światło i poszła spać do pokoju Tobiasza.
Cytat:Jak już nie mógł z nią wytrzymać wychodził z domu.
Moja propozycja jest taka, by „jak” zamienić na „jeśli” - tak brzmi ładniej. Widzę, że dalej zdarzyła Ci się podobna konstrukcja, tam też możesz zmienić.

Cytat:Siedział na przeciwko bloku wpatrzony w okna swojego mieszania, czekając aż zgasi światła.
Naprzeciwko – łącznie.

Cytat:Ona gasiła je tuż przed snem, kiedy już nie miała siły trwonić przez niego łez.
Ona, je, niego. Za dużo zaimków jak na jedno zdanie. A łzy się roni, nie trwoni Wink

Cytat:To nie były zwykłe różnice, jakie często wynikają z innej zawartości hormonów, ale kamienie milowe między każdym słowem a czynem, jakim próbowali wspólnie podołać.
Nie jestem pewien, czy nazwanie tego „kamieniem milowym” to trafne określenie. Wydaje mi się, że to sformułowanie nazywa raczej jakąś rewolucję, koniec czegoś i początek nowej jakości.

Cytat:Mu w duszy grały podróże, potrafił godzinami rozprawiać o wycieczce za granicę bez grosza przy duszy.
Przede wszystkim źle brzmi zaczynanie zdania od „mu”. Jeśli już, to jemu, a najlepiej w ogóle czymś takim nie zaczynać. Poza tym powtórzenie – duszy.

Cytat:Ona racjonalistka negowała każdy taki pomysł rozprawiając się z każdą źle wydaną złotówką, na chociażby narty.
Tego zdania kompletnie nie rozumiem. Tzn rozumiem, co masz na myśli, ale z poziomu poprawności językowej jest bez sensu.

Niestety, dość słaby tekst. Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Przede wszystkim poprawne budowanie zdań, unikanie potocznych form. Pomoże Ci w tym wnikliwa analiza książek, które czytasz. Obserwuj, jak konstruują zdania zawodowi pisarze. Następnie interpunkcja – słabo z nią w Twoim opowiadaniu. Polecam dotyczący jej artykuł w Kąciku Literata, znajdziesz tam pożyteczne wskazówki. Największym Twoim problemem są jednak zaimki osobowe. Jego, jej, jemu itd. - ich ilość jest po prostu zatrważająca.
Co do fabuły – nic konkretnego się właściwie w tym opowiadaniu nie dzieje. Jakiś taki przekrój kilku lat małżeństwa... Nie ma nic, co mogłoby stanowić jakiś główny wątek, jakąś oś fabularną.

Dużo pracy przed Tobą, życzę więc powodzenia i rychłych postępów! Wink
Nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Pomimo, że tekst słabiutki to zastosuje w nim sugerowane zmiany. Nie przemyślane pisanie pod wpływem impulsu to, akurat w moim przypadku, chybiony pomysł. Zanim jednak zastosuje poprawki przejrzę forum. Coś czuję, że od tego powinnam zacząć.

Dziękuję! Uwielbiam was za szczerość! Wiecie jak zwracać uwagę komuś kto za szybko zjada posiłki. Ja powiedziałabym, że jest spontaniczny. Wy nauczylibyście go pałeczkami jeść lody.
Muszę się zgodzić z przedmówcą - tekst jest dość nijaki. Błędów ma sporo, sama fabuła jest może i fajna, ale nie mówi nic odkrywczego, a jako analiza nieudanego związku sprawdza się źle. Nie zgodzę się natomiast z Twoim poglądem o pisaniu na spontanie - to fajna opcja, pod warunkiem, że tekst później poleży, doczeka się poprawek autora, znowu poleży, znowu doczeka itd. Z pisania z impulsu może narodzić się coś na prawdę dobrego, należy tylko zadbać odpowiednio o takie dzieło. W tym tekście, oprócz poprawienia błędów warsztatowych, należało by chyba rozwinąć wątek psychologii bohaterów - czemu jak on w te, to ona we wte itp. Zaczęłaś go dość ciekawie, zestawiając ze sobą wzajemne oczekiwania dwóch osób, być może warto byłoby to pociągnąć. I nie zgodzę się, że tekst jest aż tak słabiutki - spotkałem się na Inku z tekstami o kilka klas gorszymi. Ten, mimo że najwyższych lotów nie jest, to jednak nie jest też beznadziejny. Średniak z dolnej półki, ale zawsze średniak. Pracuj, szlifuj warsztat i baw się dobrze przy pisaniu. Pozdrawiam.