Via Appia - Forum

Pełna wersja: Paciek - "Nowy członek rodziny"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ot taka prosta bajucha! Smile
Ostatnio - dzisiaj właściwie, kiedy to wróciłem do pewnego portalu literackiego zdominowanego przez dzieci ;p - przypomniałem sobie moją serię opowiadanek pisanych w 2008 roku. Poświęconych mojemu pieskowi, ś.p. Maksiowi.
Postanowiłem je zweryfikować. Poprawiłem i pomyślałem, że wstawię tu Smile. Proszę bardzo Smile.


Paciek - "Nowy członek rodziny"

Rozpoczął się niedawno nowy, pogodny, letni dzień w Rudniku nad Sanem i okolicach. Na ziemi jednej z tych prowincji, zwanej Stróżą, od rana ktoś pracował.
Aż wrzało, tak działali!
Szary, dwupiętrowy dom, stojący naprzeciwko lasu. Przeciętna trzyosobowa rodzinka. Sześcioletnia Ania wraz z mamą i tatą.
Ojciec z pracy jeszcze nie wrócił. Był lekarzem w Rudnickiej przychodni.
Dziewczynka czujnie obserwowała mamę zmywającą naczynia.
Młoda miała czarne długie włosy, ciemną karnację i była dosyć wysoka. Niemal wszyscy określali ją młodszą wersją matki.
- Jest bardzo ładna pogoda. Może pójdziemy do lasu ? – Zaproponowała mama uśmiechając się do córki.
-Tak! Chodźmy! – Odpowiedziała bardzo radosnym tonem. Kochała spacery. Tym mocniej leśne.
Nie minęło pięć minut, a już włożyła czerwone sandałki. Prócz nich nosiła od rana różową spódnicę i koszulkę tego samego koloru. Lubiła tę barwę.
Gdyby mogła osobiście dobrać kolory tęczy, to pewnie przerobiłaby ją na czerwono.
Mamusia miała na sobie niebieskie jeansy i czarną koszulkę. Zakręciwszy kran, poszła przygotować się do wyjścia. Ubrała różnobarwne Adidasy i zarzuciła na ramie niedużą torebkę.
Wyszli. Dziecko zdecydowanie zmniejszała odległość dzielącą siebie od lasu, ale gdy postawiła stopę blisko drogi, mama kazała jej się zatrzymać. Zanim przejdzie przez ulicę powinna się rozejrzeć, czy aby na pewno drogą nie jedzie żaden samochód.
I tym razem nie jechał.
Matka z córką weszły do lasu - między zielone drzewa i krzewy.
Przystanęły przed torami, patrząc, czy nie nadjeżdża pociąg. Nic nie zapowiadało niebezpieczeństwa. Ruszyły.
Idąc tak zielonym lasem, oświetlanym jasnym słońcem, dziewczyny natknęły się na śmiecie porozrzucane niedaleko kilku drzew. Z reguły w lasach nie wolno śmiecić. Teoretycznie...
-Powinniśmy to pozbierać – mówiła Ania.
Mama tylko przytaknęła i wyciągnęła szary worek na śmieci, który akurat miała w torebce. Rozszerzyła go, a dziewczynka wsypywała kolejno to, co miała wrzucać. Szybko skończyły. Spacerowały dalej. Starsza dziewczynki niosła w ręku worek.
Nagle pomiędzy krzakami coś zabłysło. Wydobywały się z nich ciche odgłosy. "Zwierzątko!" pomyślała sześciolatka. Ania wraz z mamą podeszły w tamto miejsce, by sprawdzić o co chodzi. W pułapce myśliwskiej zatrzasnął się mały królik o białej sierści z czarnymi okrągłymi łatkami. Pewnie kicając sobie spokojnie wpadł w sidła zastawione przez kłusowników. No bywa… co zrobić?
Pułapka w konstrukcji nie była skomplikowana. Taka nieco większa pułapka na myszy. Po chwili zastanowienia dziewczyny uwolniły biedne stworzonka. Matka Ani wzięła je na ręce. Łapkę oszpeciła czerwona plama. Bardzo trudno było mu chodzić. Ania, z pomocą mamy, owinęła łapkę zwierzaka białym bandażem.
- Możemy wziąć go do domu? – poprosiła.
- Nawet powinniśmy. – odpowiedziała ze zdecydowaniem kobieta, choć decyzja ulegnie weryfikacji.
Sześciolatkę usatysfakcjonowała ta decyzja. W trójkę ruszyły do domu.

****

Króliczek spał smacznie na kolorowym łóżku Ani w równie barwnym pokoju.
Wszyscy mieli nadzieje, że zwierze wydobrzeje. Tata wrócił. Całkiem pozytywnie zareagował na obecność zwierzaka.
Pomógł go napoić, nakarmić i ułożyć do snu.
Rodzice rozmawiali z córką na temat królika.
- Moglibyśmy go zatrzymać? Proszę... – mówiła Ania.
- Może… ale wiedz, że zajmowanie się zwierzęciem to wielka odpowiedzialność. – odparł ojczulek.
- No cóż, zobaczy się. Na razie króliczek musi zostać u nas. – stwierdziła mama.
Twarz dziecka zamalował wielki uśmiech. Już wiedziała, iż będzie musiała zajmować się zwierzaczkiem, no i postanowiła podjąć się tego obowiązku.
- Tylko… powinniśmy jakoś go nazwać… - myślała na głos matka.
- Paciek – Ania wypowiedziała pierwsze co jej padło na rozum.
Rodzice tylko kiwnęli głowami.
Właśnie tak rodzina Zabłockich zyskała nowego lokatora.
"Rozpoczął się niedawno nowy, pogodny, letni dzień w Rudniku nad Sanem i okolicach." - szyk chyba pomieszany, ale ujdzie, nie pasuje mi tylko i 'okolicach',

"Dziewczynka czujnie obserwowała mamę zmywającą naczynia." - chyba brak przecinka po mamie,

"do lasu ?" – Zaproponowała mama uśmiechając się do córki" - zaproponowała i bez spacji przed '?', a także przecinek po mamie ;p,

"Chodźmy! – Odpowiedziała bardzo" - tak samo mała litera po myślniku, to się tyczy wypowiedzi, w kąciku literata jest opisana konstrukcja dialogów

"Tym mocniej leśne." - bardziej mi lepiej brzmi,

"Dziecko zdecydowanie zmniejszała odległość dzielącą siebie od lasu" - to zdanie kuleje, zmniejszało jak już, ale całe bym przerobił,

"natknęły się na śmiecie porozrzucane" - śmieci, a potem masz powtórzenie,

"Mama tylko przytaknęła i wyciągnęła szary worek na śmieci" - nie ma to jak worki na śmieci w torebce Big Grin,

"Pułapka w konstrukcji nie była skomplikowana. Taka nieco większa pułapka na myszy." - powtórzenie,

"Matka Ani wzięła je na ręce. Łapkę oszpeciła czerwona plama. Bardzo trudno było mu chodzić." - skoro wzięła na ręce, to nie wie jak chodził, a potem jeszcze bandaż w torebce, no kurde, trochę za magiczny ten tobołek,

"choć decyzja ulegnie weryfikacji.
Sześciolatkę usatysfakcjonowała ta decyzja." - powtórzenie,

Słaby tekst, dużo błędów, nawet nie wypisałem wszystkich, a fabuła, no w sumie jej brak, niestety.

Pozdrawiam Wink
Oczekiwać 2 dni na jeden komentarz Smile.
Świetnie Smile. Jak to na tym forum.
To jest tekst z 2008 roku po pierwsze, po drugie dopiero 1 rozdział. Nigdy nie ma takiego czegoś jak brak fabuły.
Bywają powtórzenia stosowane celowo Smile.
Mam jeszcze uwagi, ale po co je pisać, skoro w krórce mój post zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach?;p
Nikt nie zmusza Cię do siedzenia na tym forum przecież Smile Bardzo mi przykro, że wstawiłeś tekst z 2008 roku i mi się nie spodobał, ale szczerze nie widzę związku. Przykro mi też, że nie zorientowałem się, że to rozdział pierwszy, bo przecież napisałeś to u góry, co?Smile Spoko, wiem, że bywają takie powtórzenia, ale te, które są u Ciebie na celowe nie wyglądają, a nawet jeśli by były, to nietrafnie wstawione.

No nie spotkało mnie jeszcze znikanie w niewyjaśnionych okolicznościach, a jedyne co mi przychodzi do głowy to offtop albo bluzgi - za to modowie mogliby usunąć post...
Witaj.

Dawno niczego Twojego nie czytałam, a jestem ciekawa, czy są postępy. Wink Skoro to wersja poprawiona, to lecę czytać.

Cytat:Na ziemi jednej z tych prowincji, zwanej Stróżą, od rana ktoś pracował.
Trochę nie rozumiem „jednej z tych prowincji”. Z tego by wynikało, że Rudnik to jakaś grupa prowincji? Prowincji? oO Serio… Nie rozumiem. Z drugiej strony, nie znam Rudnika i okolic, więc może Ty wiesz coś, czego ja nie wiem. Smile Tym niemniej będę wdzięczna za wyjaśnienie.
Cytat:Ojciec z pracy jeszcze nie wrócił.
Wydaje mi się, że nie trzeba tutaj szyku przestawnego, on w żaden sposób nie zmienia odbioru zdania, a jest nienaturalny.
Cytat:- Jest bardzo ładna pogoda. Może pójdziemy do lasu ? – Zaproponowała mama uśmiechając się do córki.
-Tak! Chodźmy! – Odpowiedziała bardzo radosnym tonem.
Tutaj nie zmieniasz podmiotu i nijak nie zaznaczasz, że to córka odpowiedziała. Zrozumiałe, że chciałeś uniknąć powtórzenia, ale nie można zostawić gołego „odpowiedziała”, bo wychodzi na to, że matka odpowiedziała sama sobie. W sytuacji, kiedy rozmówczyni stoi na końcu poprzedniego zdania, można się posłużyć zaimkiem: „odpowiedziała tamta bardzo radosnym tonem” czy jakoś tak. To, oczywiście, tylko propozycja. Równie dobrze możesz użyć imienia (chyba nie było go jakoś w pobliżu, nie powinno być powtórzenia) dziewczynki. O, albo słowa „dziewczynka”. Ale coś powinno tam być.
A przy okazji – „odpowiedziała” od małej litery, tak samo „zaproponowała”. Gdzieś tu są te zasady pisania dialogów, przejrzyj. Jeśli jest odgłos paszczą („powiedział”, „zapytał”, „stęknął”, „odparł” itp., wszystko co odnosi się bezpośrednio do wypowiadanej kwestii), zapisuje się go od małej litery. Od wielkiej tylko te niezwiązane z wypowiedzią, czyli np.: „Co o tym myślisz? – Mama zakręciła kran i wytarła ręce w ściereczkę.”
Aha, przed znak zapytania wdarła Ci się zbędna spacja.
Cytat:Prócz nich nosiła od rana różową spódnicę i koszulkę tego samego koloru.
„nosiła od rana” wydaje mi się dość nienaturalnym sformułowaniem na opisanie garderoby na dany dzień. Możesz zastąpić to prostszym „miała na sobie” na przykład, choć nie musisz. Sygnalizuję tylko, ze ogólnie mi to nie brzmi, choć nie potrafię do końca uzasadnić. Po prostu tak się nie mówi i nie pisze.
Cytat:Dziecko zdecydowanie zmniejszała odległość dzielącą siebie od lasu, ale gdy postawiła stopę blisko drogi, mama kazała jej się zatrzymać.
Pierwsza część zdania, ta podkreślona: chłopie, to najbardziej wydumany i sztuczny sposób na przekazanie myśli „zbliżała się do lasu”, jaki znam. ;> Nie przekombinuj – jeśli chcesz powiedzieć, że ktoś wypił herbatę, to często najlepiej napisać właśnie „wypił herbatę”, a nie „zdecydowanym przechyleniem szklanki wprowadził do organizmu jej ciepłą zawartość”. Tak samo tutaj: nie byłoby prościej i naturalniej np. „szybko zbliżała się do lasu” albo wręcz „biegła do lasu”? Pomyśl, co lepiej działa na wyobraźnię czytelnika – słowa „zmniejszała odległość dzielącą siebie od lasu” czy obraz biegnącej dziewczynki? Ba! Mogła nawet biec i podskakiwać co jakiś czas, przecież cieszy się z wycieczki. W prostszym zdaniu możesz przekazać więcej emocji i informacji, niż w fizyczno-technicznym bełkocie.
A z innych rzeczy: jeśli „dziecko”, to nie zgadzają Ci się końcówki czasowników. Są w rodzaju żeńskim, a „dziecko” jest nijakie. Domyślam się, że zmieniłeś w trakcie pisania koncept i na początku powinna stać jakaś „dziewczynka” czy coś w ten deseń.
Cytat:Matka z córką weszły do lasu - między zielone drzewa i krzewy.
Przystanęły przed torami, patrząc, czy nie nadjeżdża pociąg. Nic nie zapowiadało niebezpieczeństwa.
Ten pociąg jechał przez las? Upewniam się, bo naprawdę nie znam okolicy. Może i jedzie, nie wiem. Choć raczej przypuszczam, że co prawda las jedzie po obu stronach torów, ale one same nie biegną slalomem między drzewami… Myślę, ze trzeba by to inaczej ująć. Albo po prostu ominąć kwestię torów, jeśli później tego jakoś nie wykorzystujesz.
Cytat:Idąc tak zielonym lasem, oświetlanym jasnym słońcem, dziewczyny natknęły się na śmiecie porozrzucane niedaleko kilku drzew.
Hmm… jedna z nich to matka, pani domu itepe. Nie wiem, czy określenie „dziewczyny” jest tu stosowne. Co prawda wiem, że kobiety niezależnie od wieku mówią o sobie i między sobą „dziewczynki” czy „dziewczyny”, ale… no ale. Niech Ci będzie tym razem, ale uważaj na to. ;]
Cytat:Mama tylko przytaknęła i wyciągnęła szary worek na śmieci, który akurat miała w torebce.
Żartujesz sobie? Po pierwsze: „akurat miała w torebce”? Akurat, dziwnym trafem, miała w torebce worek na śmieci? Meganaciągane. Nawet jeśli wciąć pod uwagę, że kobieca torebka to ósmy wymiar. Tongue Skoro już muszą do czegoś pakować te śmieci, może niech ma w torebce po prostu reklamówkę z jakiegoś hipermarketu? Chyba bardziej prawdopodobne niż worek. Takie rzeczy się nosi, bo zostaje po zakupach, bo a nuż się wracając będzie chciało coś kupić i takie tam… Nie jest tak absurdalnie. ;]
A po drugie: ja rozumiem, że to taka moralizatorska i nieco infantylna, sielankowa opowiastka, gdzie dobre dziecko, rozejrzawszy się przed przejściem przez ulicę, sprząta śmieci w lesie, ale no… co za matka pozwoli własnemu dziecku babrać się w cudzych syfach? Przecież nie wiadomo kto tam to zostawił, jakie w tym są zarazki i paskudztwa. Dzieciak później zje jakąś jeżynę z krzaka i już to wszystko będzie w jej organizmie. Śmieciarze nie bez powodu noszą rękawiczki.
Teoretycznie któraś z nich mogłaby mieć jakąś małą torebkę foliową (takie torebki zostają po wszystkim przecież: po bułkach, po jabłku, po kupieniu jakiegoś drobiazgu w aptece… U mnie mnóstwo się tego wala po kieszeniach i w torbie) i tę torebkę założyć sobie na rękę jako rękawiczkę (jak w sklepach samoobsługowych przy kupowaniu pieczywa). W efekcie może okazać się, że poświęcasz cały akapit na opisanie, co i skąd wyjmują bohaterki przed sprzątaniem, ale bez tego ten fragment jest naciągany i źle świadczy co najmniej o matce. Wink
Cytat:Rozszerzyła go, a dziewczynka wsypywała kolejno to, co miała wrzucać. Szybko skończyły. Spacerowały dalej. Starsza dziewczynki niosła w ręku worek.
Pomijając to, że „dziewczynka” się powtarza (celowe powtórzenia muszą być celowe, czyli mieć cel, coś oznaczać – tutaj masz po prostu powtórzenie, które niczego nie wnosi), określenie „starsza dziewczynki” nie jest specjalnie literackie. ;]
Cytat:Wydobywały się z nich ciche odgłosy. "Zwierzątko!" pomyślała sześciolatka. Ania wraz z mamą podeszły w tamto miejsce, by sprawdzić o co chodzi. W pułapce myśliwskiej zatrzasnął się mały królik o białej sierści z czarnymi okrągłymi łatkami. Pewnie kicając sobie spokojnie wpadł w sidła zastawione przez kłusowników. No bywa… co zrobić?
Nie wydaje mi się, żeby to był królik. Dzikie króliki to rzadkość. Zwłaszcza w rejonach Rudnika (nie chodzi mi o sam Rudnik, tylko o rejon Polski po prostu). Nie chodziło o zająca? Chyba że celowo wrzucasz tu tak rzadkie zwierzę, wtedy inna rozmowa. Tylko że nie sygnalizujesz tego w żaden sposób, więc czytelnik może zacząć przypuszczać, że zaszła pomyłka.
Chyba że chodzi o domowego królika – białe futerko z czarnymi łatkami by temu odpowiadało. Dziki byłby raczej no… szarobury. Tongue Zając zresztą też. Wyobrażasz sobie biało-czarnego królika, który usiłuje nie wpaść w oczy drapieżnikom w lesie? ;> No więc domowy, okej. Ale co robił domowy królik w lesie? Znów brakuje jakiegoś wyjaśnienia czy choćby najskromniejszego dopowiedzenia.
Cytat:Matka Ani wzięła je na ręce. Łapkę oszpeciła czerwona plama. Bardzo trudno było mu chodzić. Ania, z pomocą mamy, owinęła łapkę zwierzaka białym bandażem.
To wygląda, jakby plama pojawiła się dopiero kiedy mama Ani wzięła zwierzaka na ręce. No i skąd wiadomo, że trudno mu było chodzić, skoro był trzymany na rękach? Za duże skróty myślowe robisz. Pomyśl jak to wszystko się rozgrywało na przestrzeni czasu: po wyjęciu zwierzaka z wnyków czy co to tam było, widać ranę. Potem zwierzak próbuje się ruszyć pewnie (tak se myślę, że po oswobodzeniu) i widać, że trudno mu chodzić. No i w reakcji na to wszystko, matka bierze go na ręce. Tak myślę. I w takiej kolejności, w jakiej rzecz się rozgrywała, powinieneś to opisać. A nie wstawiać uwagę o chodzeniu, kiedy królik już wisi w rękach kobiety.
I skąd, u licha, ten bandaż? Leżał w torebce obok worków na śmieci? oO
Cytat:- Nawet powinniśmy. – odpowiedziała ze zdecydowaniem kobieta, choć decyzja ulegnie weryfikacji.
Sześciolatkę usatysfakcjonowała ta decyzja. W trójkę ruszyły do domu.
„Powinnyśmy” – to dwie samiczki. Tongue Jeśli matka nie chce, żeby córka jej wyrosła na analfabetkę, niech dba o poprawność języka w rozmowach z nią, bo dziecko się uczy przez osłuchanie. ;]
W ogóle nie rozumiem tego „choć decyzja ulegnie weryfikacji”. ;| Zupełnie abstrahując od powtórzenia – po prostu nie wiem, o co Ci chodzi. Decyzja o tym, czy mogą wziąć królika do domu, o ile widzę, nie ulegnie żadnej weryfikacji. Co prawda dopiero zaczną się rozmowy dotyczące tego, czy królik może zostać, ale to dwie oddzielne sprawy. Serio – tekstowi wyszłoby na zdrowie, gdybyś po prostu wyrzucił całe to „choć decyzja ulegnie weryfikacji”. Tym bardziej, że w ogóle po co narrator informuje o tym czytelnika? Co to za zwiastowanie? ;>
Cytat:Pomógł go napoić, nakarmić i ułożyć do snu.
Znaczy co? Przewinął, ubrał w śpioszki, przeczytał bajkę i pobujał kołyską? ;> Na bogów, to królik, który w dodatku nie kima w żadnym specjalistycznym łóżeczku, tylko na wyrku Ani. Wystarczyło go tam położyć. ;> Ile osób jest do tego potrzebnych Twoim zdaniem? xD
Cytat:- Może… ale wiedz, że zajmowanie się zwierzęciem to wielka odpowiedzialność. – odparł ojczulek.
Ten „ojczulek” to trochę jak wcześniej „starsza” – nie ten język, nie ten styl. Zbyt kolokwialne określenie.
Cytat:Twarz dziecka zamalował wielki uśmiech.
Na twarzy mógł się odmalować uśmiech, ale nie mógł jej zamalować. Nie ma takiego związku frazeologicznego, o ile wiem. Wink
Cytat:- Paciek – Ania wypowiedziała pierwsze co jej padło na rozum.
Jak mówisz o kimś, że mu „padło na rozum”, w skrócie chcesz dać do zrozumienia, że delikwent jest obłąkany. ;] Wiesz: padło na rozum, padło na mózg, ma nierówno pod sufitem, pogięło go itp. Wypowiedzieć mogła pierwsze, co jej „wpadło do głowy”. ;]

Cóż mogę rzec tytułem podsumowania?
Jest lepiej, niż było kiedyś – mniej powtórzeń, zdania bardziej urozmaicone, ortografia w porządku. Mocno kuleje jeszcze frazeologia.
Warsztat sobie poprawiłeś. Smile
Gorzej z treścią – fabuła jakaś jest, ale ma sporo niedociągnięć. Dobra, powiedzmy, że takie bajkowo-sielankowe historyjki Ci leżą. Pisz je. Ale za dużo w tym Twoim tekście luk logicznych. Niektóre rzeczy strasznie naciągane, inne niewytłumaczone – czytelnik po prostu nie ma szansy uwierzyć w to, co usiłujesz mu „sprzedać”. Nie kupi tej historii. Wink
Co można Ci poradzić na chwilę obecną? Przemyśl fabułę przed napisaniem. Zastanów się nad dwiema rzeczami:
  • czy wszystkie sceny są w tekście potrzebne?
  • czy zachowanie bohaterów w poszczególnych scenach jest wiarygodne?
Uff. Tyle ode mnie. Smile Powodzenia!
"a jestem ciekawa, czy są postępy."
Ciężko będzie o postępy w opowiadaniu z 2008 roku Smile.
Zrobiłem temu opowiadaniu mały renesans (trzeba było zmienić niemal zmienić), ale pewnie nie wszystko zauważyłem, gdybym się przyjrzał, poprawiłbym więcej Smile. Ale to tak na szybko zrobiłem. Chciałem sobie wspomnieć stare czasy przede wszystkim Smile.
"Na ziemi jednej z tych prowincji, zwanej Stróżą, od rana ktoś pracował."
Chodziło o coś innego ;p.
Musiałem coś pominąć widocznie ;p.
"Dziecko zdecydowanie zmniejszała" - zauważyłem ;p. Fake! xD
Wiele musiałem ominąć przy poprawie widocznie ;p.
Dzięki za poświęcenie czasu Smile.
Nie ma sprawy. Smile
Czekam na coś nowego. Big Grin