Via Appia - Forum

Pełna wersja: ZMIANY
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
-Nic się nie dzieje-powiedział Łysy.
-Żona odeszła ode mnie-przypomniał Czerniawy.
-Ale to w rodzinie-odpowiedział Łysy-mnie chodzi o miasto.
Siedzieli na ławce, na rynku. Pusto i cicho. Od czasu do czasu gołębie furczały skrzydłami, pobliskie okno zabłysnęło słoneczną plamą, słychać było radio i Annę Marię Czerwonych Gitar, na stację kolejową przyjechał następny pociąg.
-A co ma się dziać?- zapytał Czerniawy-wakacje.
-Ano tak: wakacje-zgodził się Łysy.-Wakacje.
Po chwili milczenia Łysy wypalił:
-A mam to gdzieś.
Czerniawy zapytał:
-Masz na myśli moją żonę?
-Twoja żona, twoja strata-odpowiedział Łysy-to rodzinna sprawa, i to dwa miesiące temu; nie liczy się.
Przerwali dziwną rozmowę: gołębie furczały jak wcześniej, radio zamilkło, za to usłyszeli kobiecy głos, głęboki i czysty, wołający jakiegoś Józia; stacja kolejowa pracowała pełną parą.
-Masz co przechylić?- zapytał Łysy.
Czerniawy wyjął z torby stojącej nieopodal butelkę taniego wina. Odkorkował, pociągnął łyk, oddał Łysemu.
-Za zgodę, czyli za żony-wypowiedział toast Łysy.
-Niech będzie-zgodził się Czerniawy.-Za żony.
Tymczasem na rynek wjechał autokar.
-O, rany-Łysy aż roześmiał się się-przyjechali.
-A, przyjechali-Czerniawy westchnął, nie był takim zwolennikiem autokarów, jak Łysy.
Boczny napis informował: Chrześcijański Obóz Charzykowy 1990.
Łysy puknął kolegę w ramię:
-Ładne panienki, i te sprawy.
Czerniawy podskoczył:
-Ty, patrz!
-Co?
Czerniawy pokazał palcem: chłopak o ciemnych, gęstych włosach, opierając się na dwóch szwedkach, wysiadał z autokaru; za nim, z niemniejszym trudem wysiadała dziewczyna. Mini spódniczka, duży dekolt, szpilki-wszystkie te atuty kobiecej urody nie uszły uwadze naszym dwom znajomym.
-To też ludzie-zawyrokował Czerniawy.
-Ja nic nie mówię-głos Łysego był stonowany.
Z autokaru wyszli, nawet wybiegli pozostali uczestnicy wycieczki.
-Tych inwalidów nie było w zeszłym roku- powiedział Czerniawy.
-A no-Łysy pokiwał głową-ich nie było.
Kruczowłosy chłopak i blondynka zastanawiali się.
-Wiesz, co, Wiktorku?
-Co, Madziu?
-Muszę kupić dla braciszka zabawkę, a Ola powiedziała, że tu za rogiem jest sklep.
-Dobra, tylko potem lody …
-O.K.
Czerniawy nie słyszał rozmowy młodych inwalidów, ale wchłaniał każdy gest, każdy krok dziewczyny. Łysy nie wytrzymał:
-Przestań się gapić!!
-Ale ja nie mogę, te jej uda!
Młodzi inwalidzi mieli nowy kłopot. Chłopak zapytał:
-Która godzina?
Madzia po chwili wahania powiedziała:
-Psiakostka, stanął.
-Tam są jacyś ludzie-Wiktor pokazał ręką Czerniawego i Łysego.
Łysy kończył właśnie butelkę wina, Czerniawy bezlitośnie wgapiał się w dekolt Madzi.
-Proszę panów, która godzina?- zapytał Wiktor.
-Za pięć dwunasta, młodzieńcze-odpowiedział Łysy.
-Dziękujemy-Madzia uśmiechnęła się się-a tak przy okazji ...
-Tak, słuchamy-Łysy chciał być delikatny.
-…moja koleżanka, która tu była w zeszłym roku, powiedziała, że tych drzew przy ratuszu nie było w zeszłym roku; prawda?
-Po raz pierwszy na obozie?-Czerniawy przełknął ślinę, aby móc coś powiedzieć.
-Tak, pierwszy-dziewczyna uśmiechnęła się. Chłopak coś szepnął jej do ucha.
-Ach, tak: dwunasta-uśmiech zgasł jak zapałka.
-I zabawka, i lody-dopowiedział Wiktor.
Dziewczyna nakręciła zegarek; przypomniała:
-Zadałam pytanie, proszę pana.
-Ma panienka rację-Czerniawy oblizał wargi-tych drzewek w zeszłym roku nie było.
-To jakaś nowość-powiedziała grzecznie.
-Madziu -zabawka i lody.
Dziewczyna pokiwała głową:
-Masz rację, Wiktorku; no to dowidzenia.
-Do widzenia, do widzenia.
Młodzi odeszli.
-Jaka miła, ładna, ten tego-Łysy odzyskał głos.
-No… Tylko my-stare pierniki.
-Co ty, ja 46, a ty 44 … Tylko …
Łysy poklepał się po czole. Czerniawy zrozumiał gest:
-No, jednak starzejemy się.
-Nie da się ukryć.
-Można czapką przykryć.
W pewnym momencie Czerniawy przypomniał:
-Ta panienka mówiła coś o zmianie.
-Konkretnie o drzewach.
-No, tak; tylko te drzewa posadzone w maju, teraz czerwiec.
-No, tak, tylko ich tu nie było..
-Prawda, po raz pierwszy tu są.
Tymczasem Madzia mówiła do Wiktora:
-Trzeba być grzecznym dla ludzi..
-A widziałaś jego maślane oczy- odparował chłopak.
-No, i co? Widać ładna jestem.
Czerniawy powiedział:
-Wiesz co, dobrze, że ci młodzi przyjechali. Przypomnieli nam historię naszego miasta..
Łysy przytaknął:
-Można i tak to odebrać.
Chłopak powiedział:
-Jestem po prostu zazdrosny.
-O kogo?
-O tych dwóch.
-Zwariowałeś? Oni piją, a ja nie cierpię alkoholu.
Rozmowa była skończona. Wiktor nie miał argumentów.
Czerniawy spytał:
-To duża zmiana, te dwa drzewka?
-Raczej nie, więcej cienia, ale nic poza tym.
-Dobre i to …
Młodzi inwalidzi wyszli z sklepu. Dziewczyna niosła pod pachą dość dużego misia-zabawkę.
-A jednak jestem zazdrosny-powiedział Wiktor.
Dziewczynę zaniepokoiła ta szczerość, to już nie zdanie to modlitwa, mantra.

Są takie chwile w życiu człowieka, którym warto przyjrzeć się.
Najgorsza jest pustka, najciekawsza inność.
Łysy i Czerniawy zdobyli dzięki młodym inwalidom nowy temat rozmowy; młodzi inwalidzi poczuli się ważni w obliczu dwóch pijaczków, ale przecież Wiktor niechęć do innych mężczyzn, którzy zbyt swobodnie patrzyli na Magdę. Ona sama kupiła misia-zabawkę, i coś znacznie droższego: zaufanie, tylko czy to odpowiednie słowo kupczyć zaufaniem?

Tak czy owak: Wiktor był spokojniejszy od tego momentu. Łysy i Czerniawy czekają na cud, czyli następne wakacje, Madzia planuje nowy makijaż, jedynym pozbawionym jakiejkolwiek refleksji na temat życia jest dwuletni braciszek, Madzi, którego nawet imię nie jest nam znane.
Chociaż kto to wie: zdanie wypowiedziane przez tego małego łobuziaka: duuuuży miś,ajjajaj-może to rozwaga na miarę Einsteina?
Całkiem ciekawy text, ale zlituj się...interpunkcja dialogów!!!
To leży, kompletnie.
Poza tym nie potępiam, jest ok, ale zapanuj nad dialogami, bo to widać, że jest nie tak, ok?
Tematyka dość rzadko explorowana, stworzyłeś dość oryginalny obrazek, nie mówię o kolesiach walących browar.
Jak to dopieścisz, będzie klawo.
Podobał mi się wątek chłopaka z dziewczyną - sam znam takiego, niewidomego, który ma dziewczynę jak boginię, a więc ciągle TA MIŁOŚĆ i też to poruszyłeś, i fajnie.
Wierz mi, jak podpicujesz, trochę popracujesz nad tym, będzie spox.
O, dzięki. Teraz wyjawię tajemnicę: to mój pierwszy tekst w życiu. Trochę się bałem, że jest marne .... I jeszcze jedno: ja sam jestem niepełnosprawny i ten temat mi leży.
Naprawdę warto popracować nad tym - to doskonały temat.
I piszesz całkiem, całkiem.

Pozdrawiam
A co nie jest tak? Oprócz interpunkcji?
Nic w zasadzie.
To rzuciło mi się w oczy natychmiast.
Piszesz wiarygodnie, jakbyś robił zdjęcia danych sytuacji, jak Czechow, i rób to dalej, ale pamiętaj o interpunkcji dialogów, bo to bardzo razi.
Jak zaczynamy, co po myślniku, jaką literą środek dialogu.
To ważne, wierz mi.
To tyle.
Pozdrawiam.
Wielkie dzięki za wsparcie.
Jak by była lipa, dałbym Ci znać, a nie jestSmile
Coś Ci powiem - choć twoja maniera pisarska jest dla mnie nieco minimalistyczna, coś w tym jest, i coś sprawia, że lubię zajrzeć, co tam znów naskrobałeś, CzytaczuSmile