Via Appia - Forum

Pełna wersja: Uwierz we mnie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Damon przygotowywał właśnie gorącą czekoladę, gdy Mina weszła do kuchni.
-Kim jest moja mama?- zapytała smutna.
Mężczyzna obawiał się tego pytania od zawsze. Dziewczynka łatwo go rozgryzła. Miała pięć lat, ale jej wiedza była wielka. Nigdy wcześniej nie pytała o to ojca. Nie przechodziło jej to przez gardło. Wiedziała, że w domu nie ma nikogo poza nią i tatą. Damon był w kropce. Nie wiedział jak wyjaśnić to, że nie jest dokładnie jego córką, tylko adoptowaną. Westchnął wyprowadził ją z kuchni i przykucnął przy niej łapiąc za obie jej dłonie.
-Skarbie, myślę, że jesteś na tyle duża, żeby o tym wiedzieć.
-Tak, tatku? - W jej oczach zobaczył strach.
-Nie znam twojej mamusi. Możliwe, że nie miała pieniędzy na utrzymanie cię i musiała oddać cię do domu dziecka, ale to nie ważne przecież masz mnie.-uśmiechnąłem się lekko.
-To znaczy, że moja mamusia… mnie nie chciała? - z trudem powstrzymywała płacz.
-Skądże! Jak mogłaś tak pomyśleć? Obiecaj mi, kochanie, że nie będziesz o tym myśleć.
-Obiecuję-otarła łzy o rękaw bluzki.
Ojciec wyciągnął do niej ręce, żeby ją przytulić.
-Tato, co z naszą czekoladą? - wskazała palcem na drzwi kuchni.
Mężczyzna pobiegł do kuchni i szybko zciągnął garnek z palnika i rozlał czekoladę do kubków.
-Na, co masz ochotę? - podał napój córce.
-Może, gdy wypijemy pójdziemy porysować na dworze?
-Oczywiście. Chętnie się przejdę.
-Tato? Czy tym razem odwiedzimy też szpital dla dzieci?
Damon rozszerzył powieki. Zdziwił się. Nie sądził, że córka jest w stanie na to wpaść.
-Jasne. Masz tam jakiegoś przyjaciela?
-Nie. Chcę kogoś poznać i sprawić, żeby czuł się lepiej. - upiła łyk czekolady.
Mężczyzna rozmyślał chwilę, z jakiego powodu jego córka o tym pomyślała. Po wypiciu ich ulubionego napoju wyszli na spacer. Zdecydowali się narysować siebie nawzajem na tle zachmurzonego nieba.
-Tato, co będziesz robił, gdy skończysz studiować?
-Chodzi ci o pracę?
-Tak. Chcę wiedzieć, czy będziesz pracował blisko domu.
-Oficjalnie nie wiem. Muszę poszperać w internecie i popytać znajomych. Czemu pytasz?
-Chciałam zacząć jakiś temat, bo nie mogłam wytrzymać tej ciszy.
-Może porozmawiajmy o niani… Jest miła?
-Jest sympatyczna, ale wolałabym żebyś ty się mną zajmował.- posmutniała.
Damon spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, kręcąc głową w prawo i lewo. Niedowierzał w to jak bardzo się kochają.
-Też chętnie zostałbym w z tobą w domu, ale musze chodzić do szkoły żebyśmy mieli w przyszłości pieniądze.
-To skąd teraz mamy pieniądze?
„Od kiedy pięciolatki interesują się finansami?” - pomyślał.
-Na razie babcia i dziadek dają nam pieniądze, ale za jakiś czas ja zacznę dla nas zarabiać. - wyrwał kwiatek i włożył go małej za ucho.
-Już skończyłam! - pokazała tacie swoją kartkę.
-Ja też. Wymieńmy się.
Mina zrobiła to, o co prosił. Oboje byli mile zaskoczeni ich wizerunkami.
-Pięknie rysujesz. Może będziesz malarką? - mężczyzna zmierzwił sobie włosy.
Mina uśmiechnęła się tylko promiennie. Schowali kartki do plecaka, który nosił, Damon i powoli pospacerowali w stronę szpitala dziecięcego. Gdy tam dotarli dziewczynka nieśmiało przechodziła obok szpitalnych łóżek, aż w końcu przywitała ja dziewczynka leżąca pod gruba kołdrą. Zaczęły rozmawiać, a mężczyzna wyjął książkę i pogrążył się w lekturze. Pod koniec wizyty Mina wręczyła dziewczynce kwiatek, który wyciągnęła z zza ucha. Tata włożył jej go, kiedy rysowali, bo wiedział ze Mina kocha kwiatki. Pożegnali się oraz wrócili do domu i zajęli się własnymi sprawami. Wieczorem poszli spać.
***

-Wstajemy! - Damon krzyknął zaspanym głosem.
-Tato! Możesz przyjść tu na chwilę? - zachrypiała dziewczynka.
Pobiegł do jej pokoju i o mało się nie wywrócił.
-Coś nie tak, słonko? - przyłożył zimną dłoń do jej rozgrzanego czoła.
Źrenice Damona gwałtownie się zwęziły. Poszedł po termometr i po krótkim czasie sprawdził dziewczynce temperaturę. Usiadł powoli i oddychał płytko.
-Co się stało, tato? - popatrzyła na niego sennym wzrokiem.
Mała poczuła silny ból karku, gdy próbowała odwrócić głowę w stronę ojca. Mężczyzna wciąż wpatrywał się w mały ekranik na termometrze i zastanawiał się jak to możliwe, że Mina była tak rozpalona. Sięgnął po słuchawkę, po czym wybrał numer.
-Wszystko w porządku. Jestem tylko przeziębiona. - tłumaczyła się Mina, gdy Damon czekał, aż lekarz odbierze słuchawkę.
-Wiesz, że nie martwiłbym się bez powodu.
Dziewczynka próbowała wyjść z łóżka, ale mężczyzna szybko położył ją z powrotem. Ze słuchawką przy uchu odsłonił żaluzje. Dziewczynka jęknęła i zasłoniła oczy. Pomyślał: „Światło-wstręt. Czego to są objawy?”. Chwilę rozmawiał przez telefon. Potem powiadomił dziewczynkę o przyjściu lekarza.

***

Demon dowiedział się wczoraj, co zaatakowało Minę. Nie ucieszył się ani trochę. Wiedział, że ta choroba jest bolesna. Musieli pojechać do szpitala. Bał się zostawić ją samą w szpitalu, więc z nią został. Siedział przy jej łóżku i razem czytali książki.
-Lekarze mówili, że jestem chora na zapalenie opon mózgowych, prawda?
-Tak- z trudem próbował mówić opanowanym głosem, dlatego nie powiedział nic więcej.
-To znaczy, że…ja umrę? - ściszyła głos.
Damon nie odpowiedział na to pytanie. Nie był w stanie jej nic powiedzieć. Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni. Tam rozmyślał nad tym, co się stanie lub mogłoby się stać. Próbował przygotować się na najgorsze. Nie potrafił jednak się uspokoić.

***

Sen wydawał się mężczyźnie nadzwyczaj realistyczny. Widział w nim dużo świateł rażących go po oczach. Miał zapalenie opon mózgowych tak jak Mina, a jej choroba przechodziła na niego. W końcu dziewczynka była zdrowa, a on zaczął spadać i pogrążać się w ciemnościach. Zbudził się ze snu cały spocony. Wstając przestraszył się tego, co zobaczył. Przed jego oczami stał młody duch. Miał Białe włosy z czarnymi pasemkami. Cały był ubrany w białe szaty. Damon zaczął się jąkać.
-Pewnie ciekawi cię, kim jestem? - uśmiechnął się duch.
Mężczyzna pokiwał głową.
-Nazywam się Marshall. Przybywam, by dotrzymać towarzystwa Minie. Nie bój się nic ci nie zrobię. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że tu jestem?
-Mina nie potrzebuje twojego towarzystwa ma przecież mnie. - powiedział grzecznie.
-Może i tak. Jestem tu na wszelki wypadek. Teraz, kiedy wie o adopcji…
-Skąd ty to wiesz?
-Jestem aniołem. Mam dostęp do informacji w niebie.
-Wybacz na chwilkę. - mężczyzna podszedł do plecaka i wyciągnął z niego zimną wodę. Upił kilka łyków i odwrócił się do ducha „A więc to nie sen?” -pomyślał. - Czy jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć?
-Widzisz mnie tylko ty i Mina. Reszta świata mnie nie dostrzega.
Damon przeprosił ducha i poszedł zdrzemnąć się jeszcze chwilę siedząc na krześle. Gdy wstał zobaczył ducha delikatnie głaszczącego Minę po głowie.
-Tato? Czy widzisz Marshall’a? - zapytała.
-Widzę. - poszedł do przodu o kilka kroków.
Dziewczynka ponownie zasnęła. Damon podszedł do niej.
-Dlaczego ja też cię widzę? - zapytał ducha patrząc na Minę.
-Kochasz ją, dlatego jesteście jednością. Nie znam jej, ale bardzo ja lubię, więc przejmuję połowę jej bólu.-powiedział bardzo niezrozumiałe dla mężczyzny zdanie.
Z oczu małej pociekły łzy. Była tego zupełnie nieświadoma. Uśmiechała się lekko przez sen mrucząc coś pod nosem. Duch dłonią wytarł jej policzki.
-To znaczy, że ją ratujesz? - w końcu powiedział mężczyzna.
-Można tak powiedzieć, choć nie do końca. Nie mogę zrobić nic poza przejęciem połowy bólu. Jestem tylko duchem.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego przyszedłeś akurat do niej?
-Od dawna zastanawiałem się nad zaopiekowaniem się kimś ciężko chorym. Stwierdziłem, że zstąpię na ziemię. Wylądowałem w tym mieście, więc poszedłem do najbliższego szpitala. W środku zobaczyłem was. Wiedziałem, że byliście zdrowi.
-Co to ma z tym wspólnego? - przerwał mu.
-Posłuchaj, a się dowiesz. - Damon kiwnął głową. - Zacząłem się rozglądać, ale zanim zdążyłem kogoś wybrać Bóg wezwał mnie do nieba. Gdy spełniłem pewną jego prośbę powróciłem do tego samego szpitala i zobaczyłem Minę leżącą w łóżku. Zapamiętałem jej twarz z poprzedniego razu. Podszedłem bliżej i usłyszałem jej imię i nazwisko. Oczywiście wy mnie jeszcze nie widzieliście. Ponownie wróciłem do nieba i znalazłem akta Miny. Mamy zapisane wszystko na temat wszystkich ludzi na ziemi i w niebie.
Damon wciąż spoglądał na niego jak na idiotę.
-Nie patrz tak na mnie. - speszył się duch.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć. - widząc, że duch nie ma zamiaru nic mówić mężczyzna zbliżał się do zasłony oddzielającej łóżko Miny od Sali z innymi pacjentami.
-Jesteś na to gotowy? - duch nie odrywał wzroku od dziewczynki, ale słowa skierowane były do mężczyzny.
Damon stanął przez chwilę pomyślał, o co mu chodzi, ale stwierdził, że duch opowiada same dziwne historie. Nie odpowiedział mu, choć wiedział, że to niegrzeczne.

***

-Marshall…? Nie nudzi ci się to ciągłe siedzenie przy Minie? - spytał mężczyzna.
-Nie, to całkiem przyjemne zajęcie. - uśmiechnął się w podzięce.
Przykrył bardziej dziewczynkę pościelą. Wstał i zniknął z niewiadomych powodów.
-Duchu? Gdzie jesteś? - Damon zdziwił się mocno.
-Tatusiu… Dlaczego nie ma tu Marshall’a? - dziewczynka dopiero wstała.
-Nie wiem. Zniknął.
-Kochasz mnie, tato? - uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście, że cię kocham.
-Nawet, jeśli nie jestem twoja? Nawet, jeśli jestem dzieckiem nieznanej ci kobiety? Nawet, jeśli musisz omijać ważne sprawdziany w szkole przeze mnie? - jej oczy mocno powilgotniały.
-Co ty wygadujesz? Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Dla ciebie oddałbym życie! - jego oczy też zrobiły się mokre.
-Właśnie. Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja. - zamknęła oczy i leżała w bezruchu.
-Dlaczego nie chcesz mi zaufać? - wyszeptał. - Czy ty mnie słuchasz? Mina?
Podniósł jej dłoń i sprawdził puls. Nic nie wyczuł. Żadnego bicia lub najsłabszego drgania…

***

-Śmierć spotyka każdego, ale ja nigdy nie spotkam już takiej osoby, jaką była Mina. - przemawiał Damon. Usłyszał dzwony. Ciarki przeszły mu po ciele.
Podszedł do trumny, rozsypał na nią garść kakao jako symbol ich miłości, a na proszku położył mały bukiecik z jej ulubionych kwiatów - białych zimowitów. Damon w głowie odtwarzał sobie jej ostatnie zdanie: „Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja.”




Zdaję sobie sprawę z prostoty tego tekstu, ale niestety miałam ograniczenie do 3 stron. Musiałam powycinać trochę treści. Wiem, że powieść nie przypadnie do gustu wykwintnym poetom i krytykom, lecz (nie wiadomo z jakiego powodu) chciałam wrzucić jakiś wątek Tongue. Jestem przygotowana na wszelkie nieprzyjemne komentarze.
Wybacz, nie chciało mi się puki co czytać, ale wystarczył mi pierwszy rzut oka by znaleźć błędy.
Po pierwsze - spacje stawiamy przed i po myślniku.
Cytat:twojego towarzystwa ma przecież mnie.[_]-[_]powiedział grzecznie.
- W dialogach nie stawiasz kropki przed myślnikiem jeżeli po nim znajduje się kontynuacja zdania.
Cytat:-To znaczy, że…[_]ja umrę?- ściszyła głos.
- Prawie po wszystkich znakach interpunkcyjnych stawiamy spację. Wielokropek nie jest wyjątkiem od tej zasady.
Poprawisz - przeczytam. Na razie się żegnam.
Powiem tak... Jest masa błędów, MASA. Aż oczy bolą... Ogólnie, jak dla mnie, za dużo dialogów, nie wiadomo, gdzie dzieje się akcja... W sumie nie wiadomo prawie nic.
Na początku podkreśliłaś, że dziewczynka, jak na pięciolatkę, jest bardzo mądra... Jednak mi się wydawało, że ma ona więcej lat trochę. Ale cóż.
Treść ogólnie... Szkoda małej, jednak tekst nie przypadł mi do gustu. Może gdybyś nad nim popracowała i rozwinęła go, byłoby lepiej, a tak... Dziwię się, że w ogóle za to się zabrałam, ale lekko się czytało, więc przeczytałam.
Błędów chyba nie ma sensu wytykać, bo jest ich za dużo i nie wiem, czy w ogóle je poprawiasz.
Więc to tyle.
Pozdrawiam.