25-05-2011, 17:36
Damon przygotowywał właśnie gorącą czekoladę, gdy Mina weszła do kuchni.
-Kim jest moja mama?- zapytała smutna.
Mężczyzna obawiał się tego pytania od zawsze. Dziewczynka łatwo go rozgryzła. Miała pięć lat, ale jej wiedza była wielka. Nigdy wcześniej nie pytała o to ojca. Nie przechodziło jej to przez gardło. Wiedziała, że w domu nie ma nikogo poza nią i tatą. Damon był w kropce. Nie wiedział jak wyjaśnić to, że nie jest dokładnie jego córką, tylko adoptowaną. Westchnął wyprowadził ją z kuchni i przykucnął przy niej łapiąc za obie jej dłonie.
-Skarbie, myślę, że jesteś na tyle duża, żeby o tym wiedzieć.
-Tak, tatku? - W jej oczach zobaczył strach.
-Nie znam twojej mamusi. Możliwe, że nie miała pieniędzy na utrzymanie cię i musiała oddać cię do domu dziecka, ale to nie ważne przecież masz mnie.-uśmiechnąłem się lekko.
-To znaczy, że moja mamusia… mnie nie chciała? - z trudem powstrzymywała płacz.
-Skądże! Jak mogłaś tak pomyśleć? Obiecaj mi, kochanie, że nie będziesz o tym myśleć.
-Obiecuję-otarła łzy o rękaw bluzki.
Ojciec wyciągnął do niej ręce, żeby ją przytulić.
-Tato, co z naszą czekoladą? - wskazała palcem na drzwi kuchni.
Mężczyzna pobiegł do kuchni i szybko zciągnął garnek z palnika i rozlał czekoladę do kubków.
-Na, co masz ochotę? - podał napój córce.
-Może, gdy wypijemy pójdziemy porysować na dworze?
-Oczywiście. Chętnie się przejdę.
-Tato? Czy tym razem odwiedzimy też szpital dla dzieci?
Damon rozszerzył powieki. Zdziwił się. Nie sądził, że córka jest w stanie na to wpaść.
-Jasne. Masz tam jakiegoś przyjaciela?
-Nie. Chcę kogoś poznać i sprawić, żeby czuł się lepiej. - upiła łyk czekolady.
Mężczyzna rozmyślał chwilę, z jakiego powodu jego córka o tym pomyślała. Po wypiciu ich ulubionego napoju wyszli na spacer. Zdecydowali się narysować siebie nawzajem na tle zachmurzonego nieba.
-Tato, co będziesz robił, gdy skończysz studiować?
-Chodzi ci o pracę?
-Tak. Chcę wiedzieć, czy będziesz pracował blisko domu.
-Oficjalnie nie wiem. Muszę poszperać w internecie i popytać znajomych. Czemu pytasz?
-Chciałam zacząć jakiś temat, bo nie mogłam wytrzymać tej ciszy.
-Może porozmawiajmy o niani… Jest miła?
-Jest sympatyczna, ale wolałabym żebyś ty się mną zajmował.- posmutniała.
Damon spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, kręcąc głową w prawo i lewo. Niedowierzał w to jak bardzo się kochają.
-Też chętnie zostałbym w z tobą w domu, ale musze chodzić do szkoły żebyśmy mieli w przyszłości pieniądze.
-To skąd teraz mamy pieniądze?
„Od kiedy pięciolatki interesują się finansami?” - pomyślał.
-Na razie babcia i dziadek dają nam pieniądze, ale za jakiś czas ja zacznę dla nas zarabiać. - wyrwał kwiatek i włożył go małej za ucho.
-Już skończyłam! - pokazała tacie swoją kartkę.
-Ja też. Wymieńmy się.
Mina zrobiła to, o co prosił. Oboje byli mile zaskoczeni ich wizerunkami.
-Pięknie rysujesz. Może będziesz malarką? - mężczyzna zmierzwił sobie włosy.
Mina uśmiechnęła się tylko promiennie. Schowali kartki do plecaka, który nosił, Damon i powoli pospacerowali w stronę szpitala dziecięcego. Gdy tam dotarli dziewczynka nieśmiało przechodziła obok szpitalnych łóżek, aż w końcu przywitała ja dziewczynka leżąca pod gruba kołdrą. Zaczęły rozmawiać, a mężczyzna wyjął książkę i pogrążył się w lekturze. Pod koniec wizyty Mina wręczyła dziewczynce kwiatek, który wyciągnęła z zza ucha. Tata włożył jej go, kiedy rysowali, bo wiedział ze Mina kocha kwiatki. Pożegnali się oraz wrócili do domu i zajęli się własnymi sprawami. Wieczorem poszli spać.
***
-Wstajemy! - Damon krzyknął zaspanym głosem.
-Tato! Możesz przyjść tu na chwilę? - zachrypiała dziewczynka.
Pobiegł do jej pokoju i o mało się nie wywrócił.
-Coś nie tak, słonko? - przyłożył zimną dłoń do jej rozgrzanego czoła.
Źrenice Damona gwałtownie się zwęziły. Poszedł po termometr i po krótkim czasie sprawdził dziewczynce temperaturę. Usiadł powoli i oddychał płytko.
-Co się stało, tato? - popatrzyła na niego sennym wzrokiem.
Mała poczuła silny ból karku, gdy próbowała odwrócić głowę w stronę ojca. Mężczyzna wciąż wpatrywał się w mały ekranik na termometrze i zastanawiał się jak to możliwe, że Mina była tak rozpalona. Sięgnął po słuchawkę, po czym wybrał numer.
-Wszystko w porządku. Jestem tylko przeziębiona. - tłumaczyła się Mina, gdy Damon czekał, aż lekarz odbierze słuchawkę.
-Wiesz, że nie martwiłbym się bez powodu.
Dziewczynka próbowała wyjść z łóżka, ale mężczyzna szybko położył ją z powrotem. Ze słuchawką przy uchu odsłonił żaluzje. Dziewczynka jęknęła i zasłoniła oczy. Pomyślał: „Światło-wstręt. Czego to są objawy?”. Chwilę rozmawiał przez telefon. Potem powiadomił dziewczynkę o przyjściu lekarza.
***
Demon dowiedział się wczoraj, co zaatakowało Minę. Nie ucieszył się ani trochę. Wiedział, że ta choroba jest bolesna. Musieli pojechać do szpitala. Bał się zostawić ją samą w szpitalu, więc z nią został. Siedział przy jej łóżku i razem czytali książki.
-Lekarze mówili, że jestem chora na zapalenie opon mózgowych, prawda?
-Tak- z trudem próbował mówić opanowanym głosem, dlatego nie powiedział nic więcej.
-To znaczy, że…ja umrę? - ściszyła głos.
Damon nie odpowiedział na to pytanie. Nie był w stanie jej nic powiedzieć. Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni. Tam rozmyślał nad tym, co się stanie lub mogłoby się stać. Próbował przygotować się na najgorsze. Nie potrafił jednak się uspokoić.
***
Sen wydawał się mężczyźnie nadzwyczaj realistyczny. Widział w nim dużo świateł rażących go po oczach. Miał zapalenie opon mózgowych tak jak Mina, a jej choroba przechodziła na niego. W końcu dziewczynka była zdrowa, a on zaczął spadać i pogrążać się w ciemnościach. Zbudził się ze snu cały spocony. Wstając przestraszył się tego, co zobaczył. Przed jego oczami stał młody duch. Miał Białe włosy z czarnymi pasemkami. Cały był ubrany w białe szaty. Damon zaczął się jąkać.
-Pewnie ciekawi cię, kim jestem? - uśmiechnął się duch.
Mężczyzna pokiwał głową.
-Nazywam się Marshall. Przybywam, by dotrzymać towarzystwa Minie. Nie bój się nic ci nie zrobię. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że tu jestem?
-Mina nie potrzebuje twojego towarzystwa ma przecież mnie. - powiedział grzecznie.
-Może i tak. Jestem tu na wszelki wypadek. Teraz, kiedy wie o adopcji…
-Skąd ty to wiesz?
-Jestem aniołem. Mam dostęp do informacji w niebie.
-Wybacz na chwilkę. - mężczyzna podszedł do plecaka i wyciągnął z niego zimną wodę. Upił kilka łyków i odwrócił się do ducha „A więc to nie sen?” -pomyślał. - Czy jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć?
-Widzisz mnie tylko ty i Mina. Reszta świata mnie nie dostrzega.
Damon przeprosił ducha i poszedł zdrzemnąć się jeszcze chwilę siedząc na krześle. Gdy wstał zobaczył ducha delikatnie głaszczącego Minę po głowie.
-Tato? Czy widzisz Marshall’a? - zapytała.
-Widzę. - poszedł do przodu o kilka kroków.
Dziewczynka ponownie zasnęła. Damon podszedł do niej.
-Dlaczego ja też cię widzę? - zapytał ducha patrząc na Minę.
-Kochasz ją, dlatego jesteście jednością. Nie znam jej, ale bardzo ja lubię, więc przejmuję połowę jej bólu.-powiedział bardzo niezrozumiałe dla mężczyzny zdanie.
Z oczu małej pociekły łzy. Była tego zupełnie nieświadoma. Uśmiechała się lekko przez sen mrucząc coś pod nosem. Duch dłonią wytarł jej policzki.
-To znaczy, że ją ratujesz? - w końcu powiedział mężczyzna.
-Można tak powiedzieć, choć nie do końca. Nie mogę zrobić nic poza przejęciem połowy bólu. Jestem tylko duchem.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego przyszedłeś akurat do niej?
-Od dawna zastanawiałem się nad zaopiekowaniem się kimś ciężko chorym. Stwierdziłem, że zstąpię na ziemię. Wylądowałem w tym mieście, więc poszedłem do najbliższego szpitala. W środku zobaczyłem was. Wiedziałem, że byliście zdrowi.
-Co to ma z tym wspólnego? - przerwał mu.
-Posłuchaj, a się dowiesz. - Damon kiwnął głową. - Zacząłem się rozglądać, ale zanim zdążyłem kogoś wybrać Bóg wezwał mnie do nieba. Gdy spełniłem pewną jego prośbę powróciłem do tego samego szpitala i zobaczyłem Minę leżącą w łóżku. Zapamiętałem jej twarz z poprzedniego razu. Podszedłem bliżej i usłyszałem jej imię i nazwisko. Oczywiście wy mnie jeszcze nie widzieliście. Ponownie wróciłem do nieba i znalazłem akta Miny. Mamy zapisane wszystko na temat wszystkich ludzi na ziemi i w niebie.
Damon wciąż spoglądał na niego jak na idiotę.
-Nie patrz tak na mnie. - speszył się duch.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć. - widząc, że duch nie ma zamiaru nic mówić mężczyzna zbliżał się do zasłony oddzielającej łóżko Miny od Sali z innymi pacjentami.
-Jesteś na to gotowy? - duch nie odrywał wzroku od dziewczynki, ale słowa skierowane były do mężczyzny.
Damon stanął przez chwilę pomyślał, o co mu chodzi, ale stwierdził, że duch opowiada same dziwne historie. Nie odpowiedział mu, choć wiedział, że to niegrzeczne.
***
-Marshall…? Nie nudzi ci się to ciągłe siedzenie przy Minie? - spytał mężczyzna.
-Nie, to całkiem przyjemne zajęcie. - uśmiechnął się w podzięce.
Przykrył bardziej dziewczynkę pościelą. Wstał i zniknął z niewiadomych powodów.
-Duchu? Gdzie jesteś? - Damon zdziwił się mocno.
-Tatusiu… Dlaczego nie ma tu Marshall’a? - dziewczynka dopiero wstała.
-Nie wiem. Zniknął.
-Kochasz mnie, tato? - uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście, że cię kocham.
-Nawet, jeśli nie jestem twoja? Nawet, jeśli jestem dzieckiem nieznanej ci kobiety? Nawet, jeśli musisz omijać ważne sprawdziany w szkole przeze mnie? - jej oczy mocno powilgotniały.
-Co ty wygadujesz? Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Dla ciebie oddałbym życie! - jego oczy też zrobiły się mokre.
-Właśnie. Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja. - zamknęła oczy i leżała w bezruchu.
-Dlaczego nie chcesz mi zaufać? - wyszeptał. - Czy ty mnie słuchasz? Mina?
Podniósł jej dłoń i sprawdził puls. Nic nie wyczuł. Żadnego bicia lub najsłabszego drgania…
***
-Śmierć spotyka każdego, ale ja nigdy nie spotkam już takiej osoby, jaką była Mina. - przemawiał Damon. Usłyszał dzwony. Ciarki przeszły mu po ciele.
Podszedł do trumny, rozsypał na nią garść kakao jako symbol ich miłości, a na proszku położył mały bukiecik z jej ulubionych kwiatów - białych zimowitów. Damon w głowie odtwarzał sobie jej ostatnie zdanie: „Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja.”
Zdaję sobie sprawę z prostoty tego tekstu, ale niestety miałam ograniczenie do 3 stron. Musiałam powycinać trochę treści. Wiem, że powieść nie przypadnie do gustu wykwintnym poetom i krytykom, lecz (nie wiadomo z jakiego powodu) chciałam wrzucić jakiś wątek . Jestem przygotowana na wszelkie nieprzyjemne komentarze.
-Kim jest moja mama?- zapytała smutna.
Mężczyzna obawiał się tego pytania od zawsze. Dziewczynka łatwo go rozgryzła. Miała pięć lat, ale jej wiedza była wielka. Nigdy wcześniej nie pytała o to ojca. Nie przechodziło jej to przez gardło. Wiedziała, że w domu nie ma nikogo poza nią i tatą. Damon był w kropce. Nie wiedział jak wyjaśnić to, że nie jest dokładnie jego córką, tylko adoptowaną. Westchnął wyprowadził ją z kuchni i przykucnął przy niej łapiąc za obie jej dłonie.
-Skarbie, myślę, że jesteś na tyle duża, żeby o tym wiedzieć.
-Tak, tatku? - W jej oczach zobaczył strach.
-Nie znam twojej mamusi. Możliwe, że nie miała pieniędzy na utrzymanie cię i musiała oddać cię do domu dziecka, ale to nie ważne przecież masz mnie.-uśmiechnąłem się lekko.
-To znaczy, że moja mamusia… mnie nie chciała? - z trudem powstrzymywała płacz.
-Skądże! Jak mogłaś tak pomyśleć? Obiecaj mi, kochanie, że nie będziesz o tym myśleć.
-Obiecuję-otarła łzy o rękaw bluzki.
Ojciec wyciągnął do niej ręce, żeby ją przytulić.
-Tato, co z naszą czekoladą? - wskazała palcem na drzwi kuchni.
Mężczyzna pobiegł do kuchni i szybko zciągnął garnek z palnika i rozlał czekoladę do kubków.
-Na, co masz ochotę? - podał napój córce.
-Może, gdy wypijemy pójdziemy porysować na dworze?
-Oczywiście. Chętnie się przejdę.
-Tato? Czy tym razem odwiedzimy też szpital dla dzieci?
Damon rozszerzył powieki. Zdziwił się. Nie sądził, że córka jest w stanie na to wpaść.
-Jasne. Masz tam jakiegoś przyjaciela?
-Nie. Chcę kogoś poznać i sprawić, żeby czuł się lepiej. - upiła łyk czekolady.
Mężczyzna rozmyślał chwilę, z jakiego powodu jego córka o tym pomyślała. Po wypiciu ich ulubionego napoju wyszli na spacer. Zdecydowali się narysować siebie nawzajem na tle zachmurzonego nieba.
-Tato, co będziesz robił, gdy skończysz studiować?
-Chodzi ci o pracę?
-Tak. Chcę wiedzieć, czy będziesz pracował blisko domu.
-Oficjalnie nie wiem. Muszę poszperać w internecie i popytać znajomych. Czemu pytasz?
-Chciałam zacząć jakiś temat, bo nie mogłam wytrzymać tej ciszy.
-Może porozmawiajmy o niani… Jest miła?
-Jest sympatyczna, ale wolałabym żebyś ty się mną zajmował.- posmutniała.
Damon spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, kręcąc głową w prawo i lewo. Niedowierzał w to jak bardzo się kochają.
-Też chętnie zostałbym w z tobą w domu, ale musze chodzić do szkoły żebyśmy mieli w przyszłości pieniądze.
-To skąd teraz mamy pieniądze?
„Od kiedy pięciolatki interesują się finansami?” - pomyślał.
-Na razie babcia i dziadek dają nam pieniądze, ale za jakiś czas ja zacznę dla nas zarabiać. - wyrwał kwiatek i włożył go małej za ucho.
-Już skończyłam! - pokazała tacie swoją kartkę.
-Ja też. Wymieńmy się.
Mina zrobiła to, o co prosił. Oboje byli mile zaskoczeni ich wizerunkami.
-Pięknie rysujesz. Może będziesz malarką? - mężczyzna zmierzwił sobie włosy.
Mina uśmiechnęła się tylko promiennie. Schowali kartki do plecaka, który nosił, Damon i powoli pospacerowali w stronę szpitala dziecięcego. Gdy tam dotarli dziewczynka nieśmiało przechodziła obok szpitalnych łóżek, aż w końcu przywitała ja dziewczynka leżąca pod gruba kołdrą. Zaczęły rozmawiać, a mężczyzna wyjął książkę i pogrążył się w lekturze. Pod koniec wizyty Mina wręczyła dziewczynce kwiatek, który wyciągnęła z zza ucha. Tata włożył jej go, kiedy rysowali, bo wiedział ze Mina kocha kwiatki. Pożegnali się oraz wrócili do domu i zajęli się własnymi sprawami. Wieczorem poszli spać.
***
-Wstajemy! - Damon krzyknął zaspanym głosem.
-Tato! Możesz przyjść tu na chwilę? - zachrypiała dziewczynka.
Pobiegł do jej pokoju i o mało się nie wywrócił.
-Coś nie tak, słonko? - przyłożył zimną dłoń do jej rozgrzanego czoła.
Źrenice Damona gwałtownie się zwęziły. Poszedł po termometr i po krótkim czasie sprawdził dziewczynce temperaturę. Usiadł powoli i oddychał płytko.
-Co się stało, tato? - popatrzyła na niego sennym wzrokiem.
Mała poczuła silny ból karku, gdy próbowała odwrócić głowę w stronę ojca. Mężczyzna wciąż wpatrywał się w mały ekranik na termometrze i zastanawiał się jak to możliwe, że Mina była tak rozpalona. Sięgnął po słuchawkę, po czym wybrał numer.
-Wszystko w porządku. Jestem tylko przeziębiona. - tłumaczyła się Mina, gdy Damon czekał, aż lekarz odbierze słuchawkę.
-Wiesz, że nie martwiłbym się bez powodu.
Dziewczynka próbowała wyjść z łóżka, ale mężczyzna szybko położył ją z powrotem. Ze słuchawką przy uchu odsłonił żaluzje. Dziewczynka jęknęła i zasłoniła oczy. Pomyślał: „Światło-wstręt. Czego to są objawy?”. Chwilę rozmawiał przez telefon. Potem powiadomił dziewczynkę o przyjściu lekarza.
***
Demon dowiedział się wczoraj, co zaatakowało Minę. Nie ucieszył się ani trochę. Wiedział, że ta choroba jest bolesna. Musieli pojechać do szpitala. Bał się zostawić ją samą w szpitalu, więc z nią został. Siedział przy jej łóżku i razem czytali książki.
-Lekarze mówili, że jestem chora na zapalenie opon mózgowych, prawda?
-Tak- z trudem próbował mówić opanowanym głosem, dlatego nie powiedział nic więcej.
-To znaczy, że…ja umrę? - ściszyła głos.
Damon nie odpowiedział na to pytanie. Nie był w stanie jej nic powiedzieć. Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni. Tam rozmyślał nad tym, co się stanie lub mogłoby się stać. Próbował przygotować się na najgorsze. Nie potrafił jednak się uspokoić.
***
Sen wydawał się mężczyźnie nadzwyczaj realistyczny. Widział w nim dużo świateł rażących go po oczach. Miał zapalenie opon mózgowych tak jak Mina, a jej choroba przechodziła na niego. W końcu dziewczynka była zdrowa, a on zaczął spadać i pogrążać się w ciemnościach. Zbudził się ze snu cały spocony. Wstając przestraszył się tego, co zobaczył. Przed jego oczami stał młody duch. Miał Białe włosy z czarnymi pasemkami. Cały był ubrany w białe szaty. Damon zaczął się jąkać.
-Pewnie ciekawi cię, kim jestem? - uśmiechnął się duch.
Mężczyzna pokiwał głową.
-Nazywam się Marshall. Przybywam, by dotrzymać towarzystwa Minie. Nie bój się nic ci nie zrobię. Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że tu jestem?
-Mina nie potrzebuje twojego towarzystwa ma przecież mnie. - powiedział grzecznie.
-Może i tak. Jestem tu na wszelki wypadek. Teraz, kiedy wie o adopcji…
-Skąd ty to wiesz?
-Jestem aniołem. Mam dostęp do informacji w niebie.
-Wybacz na chwilkę. - mężczyzna podszedł do plecaka i wyciągnął z niego zimną wodę. Upił kilka łyków i odwrócił się do ducha „A więc to nie sen?” -pomyślał. - Czy jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć?
-Widzisz mnie tylko ty i Mina. Reszta świata mnie nie dostrzega.
Damon przeprosił ducha i poszedł zdrzemnąć się jeszcze chwilę siedząc na krześle. Gdy wstał zobaczył ducha delikatnie głaszczącego Minę po głowie.
-Tato? Czy widzisz Marshall’a? - zapytała.
-Widzę. - poszedł do przodu o kilka kroków.
Dziewczynka ponownie zasnęła. Damon podszedł do niej.
-Dlaczego ja też cię widzę? - zapytał ducha patrząc na Minę.
-Kochasz ją, dlatego jesteście jednością. Nie znam jej, ale bardzo ja lubię, więc przejmuję połowę jej bólu.-powiedział bardzo niezrozumiałe dla mężczyzny zdanie.
Z oczu małej pociekły łzy. Była tego zupełnie nieświadoma. Uśmiechała się lekko przez sen mrucząc coś pod nosem. Duch dłonią wytarł jej policzki.
-To znaczy, że ją ratujesz? - w końcu powiedział mężczyzna.
-Można tak powiedzieć, choć nie do końca. Nie mogę zrobić nic poza przejęciem połowy bólu. Jestem tylko duchem.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego przyszedłeś akurat do niej?
-Od dawna zastanawiałem się nad zaopiekowaniem się kimś ciężko chorym. Stwierdziłem, że zstąpię na ziemię. Wylądowałem w tym mieście, więc poszedłem do najbliższego szpitala. W środku zobaczyłem was. Wiedziałem, że byliście zdrowi.
-Co to ma z tym wspólnego? - przerwał mu.
-Posłuchaj, a się dowiesz. - Damon kiwnął głową. - Zacząłem się rozglądać, ale zanim zdążyłem kogoś wybrać Bóg wezwał mnie do nieba. Gdy spełniłem pewną jego prośbę powróciłem do tego samego szpitala i zobaczyłem Minę leżącą w łóżku. Zapamiętałem jej twarz z poprzedniego razu. Podszedłem bliżej i usłyszałem jej imię i nazwisko. Oczywiście wy mnie jeszcze nie widzieliście. Ponownie wróciłem do nieba i znalazłem akta Miny. Mamy zapisane wszystko na temat wszystkich ludzi na ziemi i w niebie.
Damon wciąż spoglądał na niego jak na idiotę.
-Nie patrz tak na mnie. - speszył się duch.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć. - widząc, że duch nie ma zamiaru nic mówić mężczyzna zbliżał się do zasłony oddzielającej łóżko Miny od Sali z innymi pacjentami.
-Jesteś na to gotowy? - duch nie odrywał wzroku od dziewczynki, ale słowa skierowane były do mężczyzny.
Damon stanął przez chwilę pomyślał, o co mu chodzi, ale stwierdził, że duch opowiada same dziwne historie. Nie odpowiedział mu, choć wiedział, że to niegrzeczne.
***
-Marshall…? Nie nudzi ci się to ciągłe siedzenie przy Minie? - spytał mężczyzna.
-Nie, to całkiem przyjemne zajęcie. - uśmiechnął się w podzięce.
Przykrył bardziej dziewczynkę pościelą. Wstał i zniknął z niewiadomych powodów.
-Duchu? Gdzie jesteś? - Damon zdziwił się mocno.
-Tatusiu… Dlaczego nie ma tu Marshall’a? - dziewczynka dopiero wstała.
-Nie wiem. Zniknął.
-Kochasz mnie, tato? - uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście, że cię kocham.
-Nawet, jeśli nie jestem twoja? Nawet, jeśli jestem dzieckiem nieznanej ci kobiety? Nawet, jeśli musisz omijać ważne sprawdziany w szkole przeze mnie? - jej oczy mocno powilgotniały.
-Co ty wygadujesz? Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Dla ciebie oddałbym życie! - jego oczy też zrobiły się mokre.
-Właśnie. Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja. - zamknęła oczy i leżała w bezruchu.
-Dlaczego nie chcesz mi zaufać? - wyszeptał. - Czy ty mnie słuchasz? Mina?
Podniósł jej dłoń i sprawdził puls. Nic nie wyczuł. Żadnego bicia lub najsłabszego drgania…
***
-Śmierć spotyka każdego, ale ja nigdy nie spotkam już takiej osoby, jaką była Mina. - przemawiał Damon. Usłyszał dzwony. Ciarki przeszły mu po ciele.
Podszedł do trumny, rozsypał na nią garść kakao jako symbol ich miłości, a na proszku położył mały bukiecik z jej ulubionych kwiatów - białych zimowitów. Damon w głowie odtwarzał sobie jej ostatnie zdanie: „Oddałbyś i zmarnował życie za coś tak mało wartościowego, jak ja.”
Zdaję sobie sprawę z prostoty tego tekstu, ale niestety miałam ograniczenie do 3 stron. Musiałam powycinać trochę treści. Wiem, że powieść nie przypadnie do gustu wykwintnym poetom i krytykom, lecz (nie wiadomo z jakiego powodu) chciałam wrzucić jakiś wątek . Jestem przygotowana na wszelkie nieprzyjemne komentarze.