Broniliśmy się już trzeci tydzień. Od dawna brakowało amunicji, wsparcia lotniczego czy też zwykłej mielonki. Na duchu podtrzymywała nas jedynie nieugięta postawa generała, który za punkt honoru postawił sobie obronę naszego pagórka. Jednak gdy morale zaczęło słabnąć i rozstrzelano pierwszych dezerterów, generał rozkazał definitywne wyrwanie się z okrążenia. Od nieuchronnej rzezi wybawił nas w ostatniej chwili kompanijny kartograf, który ustalił, że broniony przez nas pagórek nie leży po naszej stronie granicy.
Opowieści o dzielnych wojownikach na polu chwały mogę czytać godzinami, aczkolwiek to mi się średnio podoba. Wszak nie jest trudno pisać emocjonująco o wojnie
Wg mnie jakaś ta wojna wg Twojego rysopisu była nudnawa, co jest niewyobrażalne...
AlBundy,
dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Dobre, dobre.
Niezła pointa. Można by popracować jeszcze nad formą, ale i tak jest ok.
sithisdagoth,
dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
W bardzo prostych słowach przedstawiłeś bezsens i głupotę wojny. Doceniam to.
Niemniej każdy Twój tekst, drogi Szachu, zaskakuje mnie coraz mniej. Po prostu przyzwyczaiłeś mnie do wysokiego poziomu Twoich prac, za każdym razem głęboka treść przy mnimalnej formie. Daruj, ale mi się osobiście to trochę przejadło... Może odpuszczę sobie na jakiś czas Twoje prace?
Pozdrawiam
B.
Borek,
dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Użyłam jednego słowa, aczkolwiek nie mogę go umieścić w komentarzu, więc napiszę jak to mniej więcej wyglądało.
Duś: O boże.
Kali: Hmm?
D: Czytałaś miniaturę Szacha "Najlepszą obroną jest atak?"
K: No.
D: Rozwaliła - tu słowo zostało zmienione - mnie końcówka.
Duśka,
dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.