Via Appia - Forum

Pełna wersja: Conan Szabrownik
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(Jedynie jest to sam początek, myślicie aby go kontynuować? Wink Jak się wam to widzi? Czy nie będzie to krzywda dla dobrego Imienia Howarda?)


Conan Szabrownik


Opowiem wam historię która działa się to w okresie kiedy nienawiść Conana do Stygii dopiero zaczynała rosnąć. Nie rodowici mieszkańcy byli powodem nienawiści Cymeryjczyka do ich kraju, lecz zło które siedzi w trzewiach wielkiego węża. Opowiem wam historię w której Strach jest ciężarem na piersiach ludzi, który dusi i gniecie nadzieje. Opowiem wam historie piramidy Gah-Hana.

Po kilku miesięcznej pracy jako kapitan strażników w obsadzie karawan u sułtana Samala, Conan odłączył się od jego świty i zaczął wydawać pieniądze w wszystkich tawernach od Khemi aż po miasto Thuran. Dni rozpusty i pijaństwa mijały szybko i bez większego echa, aż pewnej nocy, do stołu Conana dosiadło się kilku zawadiacko ubranych mężczyzn. I zaproponowali mu pewien układ.


- Na Croma! Nie będę grabił żadnej Piramidy! Tym bardziej, grobu zmarłych!! –
- Wiesz dobrze, co może się kryć w tych piramidach! Nieprzebrane skarby, za które będziesz mógł nadal cieszyć się alkoholami i kobietami w naszych Stygijskich Tawernach. Kto wie!? Może i nawet do usranej śmierci!
- Śmierć usraną to Wy znajdziecie, gdy tam zajdziecie! Jednego czego nauczyłem się o waszym kraju, w czasie moich wędrówek to to, że wasi zmarli są nazbyt ożywieni, jak na trupy.- Na to odezwał się inny szabrownik.
- Dajmy spokój! To nie jest ten człowiek o którym słyszeliśmy. Ja tutaj czuje tchórza a nie sułtańskiego bohatera… -
-TY PSIE! – Olbrzym zareagował natychmiastowo na obelgę i zanim towarzysze nieszczęśnika zdążyli cokolwiek zrobić, ten leżał już nieprzytomny z połamanym nosem, a Conan zbieram się do wyjścia zostawiając na stole należne za zbity kufel i wypitą ilość alkoholu.
- Conanie! Czekaj!! Nie zrozumieliśmy się chyba! Czy my mówiliśmy czterdzieści procent do sześćdziesięciu !? – Cymeryjczyk podniósł czarne brwi i spojrzał się na rozmówce z zaciekawieniem. – Chodziło nam że Ty dostaniesz sześćdziesiąt a my czterdzieści do podziału na… - spojrzał się na nieprzytomnego kompana – na prawie, sześciu.
- Teraz już mówisz do rzeczy, Fassanie. Ale i tak zmarli to zmarli, a Ja nienawidzę wtrącać się w życie pozagrobowe, szczególnie kiedy jeszcze dycham. – Fassan przez zaciśnięte zęby wycedził.
- Sześćdziesiąt pięć procent do trzydziestu pięciu, dla Ciebie – Jego reszta towarzyszy nie wyglądała na zadowolonych. Szczerze mówiąc byli wkurwieni, na swego dowódcę. Z tego co słyszeli Conan owszem zasłynął w pewnych rejonach Stygii jako wybitny wojownik i kapitan, który nie raz uratował całą karawanę przed niechybną śmiercią. Ale nawet takie umiejętności nie są warte takich bogactw jakie teraz oddaje w jego ręce Fassan.

Conan spojrzał się na swój długi, trochę poszczerbiony miecz. Jako jedyny w tym przybytku posiadał przy pasie Cymeryjską stal która wyróżniała się ciężarem, wytrzymałością i wyglądem od tych zakrzywionych gównianych szabli, czy jako oni tam je zwali. I jako jedyny w tym przybytku, mógł przeżyć tą wyprawę. Fassan o Tym dobrze wiedział, gdyż jego ludzie, może i byli dobrymi wojakami i znali się na tego typu robotach, ale nie mieli tego instynktu jaki posiadał Cymeryjczyk. Jeżeli ktokolwiek mógłby dać radę ograbić ten grobowiec, był nim Conan.
- Szefie… - odezwał się najniższy z bandy Fassan’a.
– A może by tak wynająć dwudziestu innych ludzi, wyjdzie nam taniej i… .- Jednak Fassan nie chciał o tym nawet słyszeć.
-Zamknij się! – i od razu dodał lżejszym i milszym tonem, pełnym wigoru i siły.
-To jak Conanie! Dołączysz do nas! – Conan tylko mruknął po nosem i odpowiedział.
- Psia krew będę tego żałował… Tak! Ale będziecie robić to co Ja wam każe, zrozumiano! – Fassan na to odpowiedział z wielkim zapałem.
- Zgadza się! – Jednak reszta nie podzielała tego zapału, ale pod ostrym spojrzeniem byłego dowódcy wszyscy odkrzyknęli tak samo jak i on.

Rankiem zebrali się przy stajni i stamtąd wyruszyli na wielbłądach w kierunku Ghanatas. Jako że jechali z Pteion, a Fassan mówił coś o lokalizacji Grobowca na granicach z Darfar. Droga przed nimi była długa i męcząca. W czasie podróży Cymeryjczyk dowiedział się co nie co o swoich nowych podwładnych. Ten który na dzień dobry dostał w ryj, nazywał się Akhu, szarlatan i złodziej. Ten niższy z genialnymi pomysłami to Ghus, jakiś zaklinacz czy przyzywacz. A później po kolej to Jahsu, Vasuh i Sasath.
Droga przez pustynne szlaki Stygii nie należała do łatwych i przyjemnych. Zwłaszcza że Conan wręcz nienawidził wielbłądów na których w tym kraju musiał dość często jeździć. Ich garby, futro i ta ich ciągle zaśliniona morda, nie wspominając już o dziwnych odgłosach ciągłego przeżuwania. No ale jedno tym stworzeniom musiał przyznać, były diabelnie wytrzymałe na upał, brak wody i nagłe zmiany temperatury.


c.d.n
"Opowiem wam historię[,] która działa się to w okresie[,] kiedy nienawiść Conana do Stygii dopiero zaczynała rosnąć."

" Nie rodowici mieszkańcy byli powodem nienawiści Cymeryjczyka do ich kraju, lecz zło[,] które siedzi w trzewiach wielkiego węża." - to "nie" wstaw lepiej przed byli,

" Opowiem wam historię[,] w której [s]trach jest ciężarem na piersiach ludzi, który dusi i gniecie nadziej[ę]." - to zdanie źle brzmi, ale jeśli chcesz takie, to wstaw tamten przecinek, ale wg mnie lepiej to napisać jakoś tak "Opowiem wam historię, w której strach (po co duża?), będący ciężarem na piersiach ludzi, dusi i gniecie nadzieję",

"Opowiem wam histori[ę] piramidy Gah-Hana. "

"Po kilku miesięcznej pracy jako kapitan strażników w obsadzie karawan u sułtana Samala" - po kilu miesiącach albo kilkumiesięcznej,

"ż pewnej nocy, do stołu Conana dosiadło się kilku zawadiacko ubranych mężczyzn." - nie wiem czy ten przecinek nie jest zbędny,

"kobietami w naszych Stygijskich Tawernach. " -dlaczego z wielkich liter? wrocławskie puby też byś napisał z wielkich?

"Śmierć usraną to Wy znajdziecie, gdy tam zajdziecie!" - wy, to nie list, i och jakie rymy ;p

"Jednego czego nauczyłem się o waszym kraju, w czasie moich wędrówek to to, że wasi zmarli są nazbyt ożywieni, jak na trupy.- Na to odezwał się inny szabrownik." - przecinek chyba zbędny przed "w czasie" i wasze trupy są za żywe jak na trupy, wstawka "jak na trupy" jest zbędna, tak myślę. Na koniec, po co wstawiasz tutaj, że odezwał się inny szabrownik, nie możesz napisać kwestii szabrownika i wtedy, po myślniku, wstawić, że to kto inny powiedział?

"To nie jest [ten] człowiek[,] o którym słyszeliśmy. Ja tutaj czuj[ę] tchórza[,] a nie sułtańskiego bohatera… -" zbędne ten, a na końcu co ten myślnik robi?

"Olbrzym zareagował natychmiastowo na obelgę i zanim towarzysze nieszczęśnika zdążyli cokolwiek zrobić, ten leżał już nieprzytomny z połamanym nosem, a Conan zbieram(?) się do wyjścia[,] zostawiając na stole należne za zbity kufel i wypitą ilość alkoholu." - nie lepiej "Olbrzym natychmiast zareagował"?

"- Conanie! Czekaj!! Nie zrozumieliśmy się chyba! Czy my mówiliśmy czterdzieści procent do sześćdziesięciu !? – Cymeryjczyk podniósł czarne brwi i spojrzał się na rozmówce z zaciekawieniem. – Chodziło nam[b][,][b] że Ty dostaniesz sześćdziesiąt a my czterdzieści do podziału na… - spojrzał się na nieprzytomnego kompana – na prawie, sześciu. " - "Chyba się nie zrozumieliśmy" lepiej brzmi, o żadnych procentach nie ma nigdzie mowy, dopiero tutaj, wielokropek zbędny, tak jak przecinek przed sześciu,

" Teraz już mówisz do rzeczy, Fassanie." - nie pamiętam, żeby bohaterowie się sobie przedstawiali, chyba że to osoby znane sobie od dawna (nie znam świata), ale w takim razie we wstępie trzeba coś zmienić, bo brzmi jakby to nieznajomi się dosiedli,

"a Ja(?) nienawidzę wtrącać się w życie pozagrobowe"

"Fassan przez zaciśnięte zęby wycedził." - i znowu, napisz to po kwestii Fassana, a nie po Conana,

Dalej powtarzają się te same błędy. Tekst może i ciekawie napisany, ale musisz popracować.

Pozdrawiam