10-05-2011, 19:54
Miałem napisać krótkie opowiadanie pt. ciemna strona ziemniaka.
I napisałem, ale chyba bez sensu. Powiedzcie, czy tak?
Ciemna strona ziemniaka.
Dziadku, czy mógłbym też popatrzeć?
- Poczekaj, zaraz dam ci lornetkę i ujrzysz go w całej okazałości.
Zobacz chłopcze, jak dobrze widoczne są szczegóły - morza, wyżyny, kratery. Księżyc jest bardzo starym i niegościnnym miejscem dla człowieka.
- Dziadku, a co jest po ciemniej stronie Księżyca?
- On nie ma ciemnej strony, to jest tylko miejsce niewidoczne z Ziemi
- Tatuś mi wczoraj czytał bajkę o księżycu i tam ciemna strona była!
-Twój tatuś ma zawsze rację. Zaraz ci to wytłumaczę a najlepiej pokażę na ziemniakach. Jest tu ich wiele, popatrz . Maszyna niedokładnie wyzbierała a najmniejsze pozostawiła na polu. O, ten większy niech symbolizuje Ziemię, a mniejszy - Księżyc. Latarka niech będzie Słońcem. Widzisz teraz, jak mniejszy ziemniak obiega ten większy, to światło latarki po całym obiegu oświetla go dookoła. A więc Księżyc podobnie się zachowuje i nie ma ciemnej strony.
- Czy to znaczy, że mój tatuś kłamał?
- Nie, nie kłamał, tylko nie zastanawiał się nad problemem Księżyca. Nazwijmy to umownie ciemną stroną ziemniaka.
- Kiedy urosnę, to polecę na Księżyc i sprawdzę, czy ma ciemną stronę. Jeśli będzie miał, to ziemniak też musi mieć.
- Oj synku, najpierw będziesz musiał się wiele nauczyć, ukończyć szkoły, badać świat i wszystkie rzeczy, które się w nim znajdują. A i tak pozostanie ciemna strona, której nie poznasz i nie zrozumiesz. Problem ciemnej strony zawsze będzie istniał.
Zrobiło się szaro i musimy wracać, bo rodzice mogą się niepokoić.
Widzi jak światełko w tunelu oddala się oddala, oddala, aż znika. Nastaje ciemność. Nie ma nic.
Nagle mała iskierka, światełko znów się pojawia i staje się coraz większe. Rośnie, jaśnieje, razi w oczy, wręcz oślepia. Wszystko wypełnia się przeraźliwą jasnością. Zewsząd uderza oślepiający blask. Światło, cisza i nic więcej.
- Dokoła jest pustka i ta dziwna jasność , przed którą nie można się niczym osłonić. Nic nie ma. Coś chyba jednak jest, bo jest myśl. Tylko gdzie jest? A może w czym jest? Ale co to jest? - Zastanawia się.
Przeszywa go strach, a następnie radość.
-Nigdy razem. Co to jest? Skąd te emocje? - myśli się kłębią - Tu jest smród, obrzydliwy fetor. Zbiera się na wymioty. Ale obok jednak pachnie i jest ślicznie. Jakie miłe wspomnienia, uczucie błogości. Radość. Chcę tu zostać. Ojciec?
- Ojcze, to ty?
- Tak, to ja synu, twój ojciec.
- Ale ty przecież nie żyjesz, tato, skąd tu się wziąłeś?
- Zgadza się, ty też nie żyjesz.
- Nie żyję? Jak to? Ojcze, czy my jesteśmy w niebie?
- Można tak powiedzieć...to chyba niebo.
- Ale ja nie wierzę w niebo, nie wierzę ojcze!
- Dobrze synu, że nie wierzysz, bo tak naprawdę nieba nie ma.
- To gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy tu, gdzie jest nam dobrze i gdzie jesteśmy szczęśliwi.
- Ale przecież tu nic nie ma! Jest tylko światło, cisza , myśli i emocje.
- Czy rzeczy są potrzebne do szczęścia ? Jeśli masz potrzebę posiadania rzeczy, to możesz je sam stworzyć.
- Żartujesz tato! Jak stworzyć?
- Popatrz tylko, zaraz coś stworzę. Widzisz? Jasność przemienia się w ciemność. Spójrz na te świecące punkciki galaktyk spiralnych i mgławic.
Nagle w jednej z nich eksplodowało coś, co rozjaśniło całą galaktykę. To było, jak supernowa ale znacznie, znacznie większe.
- Synu, właśnie spowodowałem wybuch gwiazdy, ale innej, niż wszystkie. To jest supernowa zbudowana z antymaterii. Drugiej takiej we wszechświecie nie ma. Czujesz , tu obok mnie straszny odór, smród nie do zniesienia? To mój sąsiad, który tworzy smutne miejsce, w którym jest zło, a ideą cierpienie.
Tam wysoko, nad nami, jest wielka osoba, która zajmuje się tworzeniem nowego wszechświata. Jak widać, kolejna próba mu się nie udała, bo po wielkim wybuchu rozbiegł się za szybko i atomy nie zdążyły powstać.
Nie spoglądaj zbyt wysoko, bo tam są prawdziwi mistrzowie, którzy potrafią czynić rzeczy doskonałe.
- Chciałbym zobaczyć mistrzów i ich czyny.
-Nie zrozumiesz tego.
- Ojcze, spróbuj wytłumaczyć, może uda mi się pojąć to, co nie jest do ogarnięcia rozumem.
- Synu, zachodzące tu zjawiska przekraczają możliwości twojego i mojego pojmowania.
Jestem tu bardzo długo i poznałem je tylko w maleńkiej części.
- Zatem powiedz, co wiesz.
- Musisz wiedzieć synu, że zjawiska te są transcendencją, a nawet bardziej - to jest umysł transcendentalny, który wykreował wszelką rzeczywistość. Tą, znaną tobie na Ziemi i mnie tutaj, w bycie transcendentalnym. Rzeczywistość ziemska jest niewielkim wycinkiem tej, w której ja istnieję. A rozumienie jej znów jest maleńką częścią umysłu transcendentalnego.
-Kim jest umysł transcendentalny, ojcze? A może czym?
- Nie wiem, czy to osoba, zjawisko, moc, a może raczej stan. To jest coś wielkiego, absolutnego.
- Ojcze, to jest niebywałe! Chciałbym opowiedzieć o tym najbliższym, muszę się tą wiedzą podzielić. Czy jest taka możliwość?
- Nie ma synu, stąd nikt nie wraca, ale postaram ci się pomóc.
Dziadku, nareszcie odzyskałeś przytomność. Ty żyjesz! A lekarz mówił, że...że...
- Czy żyję? Nie pytaj. Jestem tu ze swoją świadomością i przytomnością.
- My wszyscy powoli zaczęliśmy się godzić z twoim...zaśnięciem.
- Powiesz mi co się stało?
- Miałeś zawał i byłeś trzy dni w śpiączce. Dzisiaj rano dostaliśmy wiadomość, że zmarłeś. Czym prędzej przyjechałem. Reszta rodziny też zaraz przybędzie.
- Wnuczku drogi, mam wrażenie, że umarłem i jestem tu tylko chwilowo. Czuję, że mam mało czasu i chcę ci coś ważnego przekazać.
- Przekazać? W takim razie mów Dziadku. Ja też mam coś dla ciebie.
- Ty pierwszy.
- Dobrze. Tyle chciałbym ci powiedzieć, chciałbym się z tobą podzielić tyloma wrażeniami. No tak, więc słuchaj: w naszym obserwatorium zaobserwowano w sąsiedniej galaktyce wybuch gwiazdy supernowej. Wszystko byłoby zrozumiałe, ale ta gwiazda nie ma prawa istnieć. Ona zachowuje się, jak by była zbudowana z...
- Z antymaterii.
- Dziadku, skąd ty to wiesz?!
- Wiem, bo byłem świadkiem jej stworzenia.
- Co ty mówisz, przecież cały czas jesteś w szpitalu, nieprzytomny. O jakim stworzeniu mówisz? Przecież to są wierzenia.
- To nie są wierzenia moje dziecko, to jest nieznana rzeczywistość. Czy pamiętasz...kiedy byłeś mały, pokazałem ci na...kartoflisku...ciemną...stronę...
- Tak dziadku, pamiętam, pokazałeś mi ciemną stronę ziemniaka.
Dziadku odezwij się! Dziadku!...Dziadku... Ty tylko znowu zasnąłeś prawda?
I napisałem, ale chyba bez sensu. Powiedzcie, czy tak?
Ciemna strona ziemniaka.
Dziadku, czy mógłbym też popatrzeć?
- Poczekaj, zaraz dam ci lornetkę i ujrzysz go w całej okazałości.
Zobacz chłopcze, jak dobrze widoczne są szczegóły - morza, wyżyny, kratery. Księżyc jest bardzo starym i niegościnnym miejscem dla człowieka.
- Dziadku, a co jest po ciemniej stronie Księżyca?
- On nie ma ciemnej strony, to jest tylko miejsce niewidoczne z Ziemi
- Tatuś mi wczoraj czytał bajkę o księżycu i tam ciemna strona była!
-Twój tatuś ma zawsze rację. Zaraz ci to wytłumaczę a najlepiej pokażę na ziemniakach. Jest tu ich wiele, popatrz . Maszyna niedokładnie wyzbierała a najmniejsze pozostawiła na polu. O, ten większy niech symbolizuje Ziemię, a mniejszy - Księżyc. Latarka niech będzie Słońcem. Widzisz teraz, jak mniejszy ziemniak obiega ten większy, to światło latarki po całym obiegu oświetla go dookoła. A więc Księżyc podobnie się zachowuje i nie ma ciemnej strony.
- Czy to znaczy, że mój tatuś kłamał?
- Nie, nie kłamał, tylko nie zastanawiał się nad problemem Księżyca. Nazwijmy to umownie ciemną stroną ziemniaka.
- Kiedy urosnę, to polecę na Księżyc i sprawdzę, czy ma ciemną stronę. Jeśli będzie miał, to ziemniak też musi mieć.
- Oj synku, najpierw będziesz musiał się wiele nauczyć, ukończyć szkoły, badać świat i wszystkie rzeczy, które się w nim znajdują. A i tak pozostanie ciemna strona, której nie poznasz i nie zrozumiesz. Problem ciemnej strony zawsze będzie istniał.
Zrobiło się szaro i musimy wracać, bo rodzice mogą się niepokoić.
Widzi jak światełko w tunelu oddala się oddala, oddala, aż znika. Nastaje ciemność. Nie ma nic.
Nagle mała iskierka, światełko znów się pojawia i staje się coraz większe. Rośnie, jaśnieje, razi w oczy, wręcz oślepia. Wszystko wypełnia się przeraźliwą jasnością. Zewsząd uderza oślepiający blask. Światło, cisza i nic więcej.
- Dokoła jest pustka i ta dziwna jasność , przed którą nie można się niczym osłonić. Nic nie ma. Coś chyba jednak jest, bo jest myśl. Tylko gdzie jest? A może w czym jest? Ale co to jest? - Zastanawia się.
Przeszywa go strach, a następnie radość.
-Nigdy razem. Co to jest? Skąd te emocje? - myśli się kłębią - Tu jest smród, obrzydliwy fetor. Zbiera się na wymioty. Ale obok jednak pachnie i jest ślicznie. Jakie miłe wspomnienia, uczucie błogości. Radość. Chcę tu zostać. Ojciec?
- Ojcze, to ty?
- Tak, to ja synu, twój ojciec.
- Ale ty przecież nie żyjesz, tato, skąd tu się wziąłeś?
- Zgadza się, ty też nie żyjesz.
- Nie żyję? Jak to? Ojcze, czy my jesteśmy w niebie?
- Można tak powiedzieć...to chyba niebo.
- Ale ja nie wierzę w niebo, nie wierzę ojcze!
- Dobrze synu, że nie wierzysz, bo tak naprawdę nieba nie ma.
- To gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy tu, gdzie jest nam dobrze i gdzie jesteśmy szczęśliwi.
- Ale przecież tu nic nie ma! Jest tylko światło, cisza , myśli i emocje.
- Czy rzeczy są potrzebne do szczęścia ? Jeśli masz potrzebę posiadania rzeczy, to możesz je sam stworzyć.
- Żartujesz tato! Jak stworzyć?
- Popatrz tylko, zaraz coś stworzę. Widzisz? Jasność przemienia się w ciemność. Spójrz na te świecące punkciki galaktyk spiralnych i mgławic.
Nagle w jednej z nich eksplodowało coś, co rozjaśniło całą galaktykę. To było, jak supernowa ale znacznie, znacznie większe.
- Synu, właśnie spowodowałem wybuch gwiazdy, ale innej, niż wszystkie. To jest supernowa zbudowana z antymaterii. Drugiej takiej we wszechświecie nie ma. Czujesz , tu obok mnie straszny odór, smród nie do zniesienia? To mój sąsiad, który tworzy smutne miejsce, w którym jest zło, a ideą cierpienie.
Tam wysoko, nad nami, jest wielka osoba, która zajmuje się tworzeniem nowego wszechświata. Jak widać, kolejna próba mu się nie udała, bo po wielkim wybuchu rozbiegł się za szybko i atomy nie zdążyły powstać.
Nie spoglądaj zbyt wysoko, bo tam są prawdziwi mistrzowie, którzy potrafią czynić rzeczy doskonałe.
- Chciałbym zobaczyć mistrzów i ich czyny.
-Nie zrozumiesz tego.
- Ojcze, spróbuj wytłumaczyć, może uda mi się pojąć to, co nie jest do ogarnięcia rozumem.
- Synu, zachodzące tu zjawiska przekraczają możliwości twojego i mojego pojmowania.
Jestem tu bardzo długo i poznałem je tylko w maleńkiej części.
- Zatem powiedz, co wiesz.
- Musisz wiedzieć synu, że zjawiska te są transcendencją, a nawet bardziej - to jest umysł transcendentalny, który wykreował wszelką rzeczywistość. Tą, znaną tobie na Ziemi i mnie tutaj, w bycie transcendentalnym. Rzeczywistość ziemska jest niewielkim wycinkiem tej, w której ja istnieję. A rozumienie jej znów jest maleńką częścią umysłu transcendentalnego.
-Kim jest umysł transcendentalny, ojcze? A może czym?
- Nie wiem, czy to osoba, zjawisko, moc, a może raczej stan. To jest coś wielkiego, absolutnego.
- Ojcze, to jest niebywałe! Chciałbym opowiedzieć o tym najbliższym, muszę się tą wiedzą podzielić. Czy jest taka możliwość?
- Nie ma synu, stąd nikt nie wraca, ale postaram ci się pomóc.
Dziadku, nareszcie odzyskałeś przytomność. Ty żyjesz! A lekarz mówił, że...że...
- Czy żyję? Nie pytaj. Jestem tu ze swoją świadomością i przytomnością.
- My wszyscy powoli zaczęliśmy się godzić z twoim...zaśnięciem.
- Powiesz mi co się stało?
- Miałeś zawał i byłeś trzy dni w śpiączce. Dzisiaj rano dostaliśmy wiadomość, że zmarłeś. Czym prędzej przyjechałem. Reszta rodziny też zaraz przybędzie.
- Wnuczku drogi, mam wrażenie, że umarłem i jestem tu tylko chwilowo. Czuję, że mam mało czasu i chcę ci coś ważnego przekazać.
- Przekazać? W takim razie mów Dziadku. Ja też mam coś dla ciebie.
- Ty pierwszy.
- Dobrze. Tyle chciałbym ci powiedzieć, chciałbym się z tobą podzielić tyloma wrażeniami. No tak, więc słuchaj: w naszym obserwatorium zaobserwowano w sąsiedniej galaktyce wybuch gwiazdy supernowej. Wszystko byłoby zrozumiałe, ale ta gwiazda nie ma prawa istnieć. Ona zachowuje się, jak by była zbudowana z...
- Z antymaterii.
- Dziadku, skąd ty to wiesz?!
- Wiem, bo byłem świadkiem jej stworzenia.
- Co ty mówisz, przecież cały czas jesteś w szpitalu, nieprzytomny. O jakim stworzeniu mówisz? Przecież to są wierzenia.
- To nie są wierzenia moje dziecko, to jest nieznana rzeczywistość. Czy pamiętasz...kiedy byłeś mały, pokazałem ci na...kartoflisku...ciemną...stronę...
- Tak dziadku, pamiętam, pokazałeś mi ciemną stronę ziemniaka.
Dziadku odezwij się! Dziadku!...Dziadku... Ty tylko znowu zasnąłeś prawda?