Via Appia - Forum

Pełna wersja: Bezboleśnie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Bezboleśnie
Na czerwono-czarnym, tanim dywanie wciąż jeszcze leżały kawałki szkła. Wydała z siebie cichy jęk, kiedy zraniła stopę. Szkło nie wbiło się jednak głęboko, ból był jakby niewyraźny, słaby. Powoli podeszła do stołu, zostawiając za sobą krwawe ślady. Na jej ustach pojawił się ledwie widoczny uśmiech, kiedy zauważyła, że na krześle wisi męska marynarka. Sztucznie nonszalanckim, nieco karykaturalnym ruchem narzuciła ją na ramiona, po czym wzięła do ręki kieliszek i przez chwilę wpatrywała się w niego. Na jego dnie, zgodnie z ruchami jej drżącej dłoni, tańczyła resztka wina. O wiele bardziej wartościowa zdała się jej stojąca obok otwarta, niemal pełna butelka. Chwyciła ją szybko, upuszczając jednocześnie kieliszek, który rozprysnął się, uderzając o drewno. Przez jej głowę przebiegła dziwna myśl, że to ma jakieś znaczenie. Usiadła pod zasłoniętym oknem, trzymając butelkę czerwonego wina i garść tabletek antydepresyjnych. Oparła się o wyblakłą ścianę i spojrzała na swój pokój. Właściwie nie było w nim nic ciekawego, ona jednak mogła patrzeć na niego godzinami. Na więdnące powoli w prostym, żółtym wazonie tulipany, na kiczowaty obraz, przedstawiający mężczyznę klękającego przed wybranką swojego serca.
- Co ty w niej widzisz? Miała być ideałem piękna, cholerną boginią seksu, ale malarz schrzanił robotę i jest nudna jak każda inna. Wcale nie musisz jej kochać – powiedziała, korzystając z okazji, że nikt nie może oskarżyć jej o to, że mówi sama do siebie. Zawsze bała się zdania innych, choć nigdy by się nie przyznała. Napiła się, po czym zamknęła oczy. Jej dłonie przesunęły się po ciele, dotknęły delikatnie piersi. To pomogło zagłuszyć tęsknotę, pustkę. Nagle zatrzęsła się i otworzyła oczy. Połknęła wszystkie tabletki, opróżniła butelkę. Ucichły wszystkie dźwięki, ona zaczęła tracić oddech, drżała coraz mocniej. Jej głowa uderzyła o ścianę, strużka krwi pojawiła się na czole. Zrobiło jej się niedobrze. Traciła kontrolę nad szalejącymi arytmicznie członkami. W końcu opadła na szarawy parkiet. Dzięki cierpieniu fizycznemu odeszła bezboleśnie.
Niepotrzebnie to "bezboleśnie" na początku.
Cytat:Nagle zatrzęsła się i otworzyła oczy.
to "zatrzęsła się" jakoś mi nie pasuje, może wzdrygnęła się?
Cytat: Ucichły wszystkie dźwięki, ona zaczęła tracić oddech
Niepotrzebny zaimek.
Wydaje mi się, że jest ok. Świetna puenta.
DziękujęBig Grin
Trochę zbyt szybko zadziała ta "mieszanka" i dość dziwne mi się to wydaje. Poza tym tekst jest całkiem fajny i nawet mi się spodobał. Ale, że zupełnie się na tym nie znam, możesz sobie olać moją opinię Big Grin
Nie mam zwyczaju olewania pochlebnych opiniiBig Grin Co do 'mieszanki', zdaje się, że masz rację. W każdym razie, dzięki.
Moją też możesz olać, ale do mnie jakoś to nie przemawia. Taki sobie opis samobójstwa, w zasadzie nic wielkiego. Warsztatowo bez zarzutu, jednak sam pomysł wydaje się oklepany. Wybacz, dla mnie typowy średniak. Pozdrawiam.
Nie muszę Ci wybaczać tego, że pomagasz mi się rozwijaćBig Grin
Dzięki za komentarz.
dobrze napisane, ale... mam wrażenie, że to końcówka jakiejś opowieści. Skąd się wzięła ta desperacka decyzja?




Pozdrawiam.
Jeśli powiem to wprost to stanie się to strasznie banalne, a tego właśnie chciałem uniknąć - w pokoju były dwa kieliszki, w tym jeden zbity, butelka wina i męska marynarka, co podpowiada nam, że bohaterka została po prostu porzucona. Okropny banałBig Grin

Dziękuję za komentarz.
odnoszę wrażenie, że lepiej by było "dać" jedno albo dwa zdania na temat tego faceta. Zacząłem się koncentrować na opisie i te fakty uszły mojej uwadze. Czytelnik to nie debil, ale lubi wiedzieć chociaż co nieco. OK.



Pozdrawiam.
Mocny, brutalny egzystencjalizm!
Ja to kupuję.
I nastrój, i wykon, spoko.
Samo życie, jak to mawiają mądre ludzie...
Lekturka całkiem niezła.
Nie wiem, czemu pomyślałem o M. Monroe, ale to już moje własne zboczenie...