Trzymałem twoją dłoń.
Nie istniało nic więcej.
Spacerowaliśmy nocą.
Brudnymi ulicami.
I było pięknie.
Rozmawialiśmy często.
Zwykle o niczym.
Oglądaliśmy horyzont.
Mokliśmy deszczem.
To było szczęście.
Pamiętasz jeszcze,
jak wygodnie ci było
na moich kolanach?
I jak cicho odszedłem,
gdy powiedziałaś "spierdalaj"?
Kiedyś ci to obiecałem.
Ładne, proste. ostatnio nie chce mi się myśleć nad wyszukanymi metaforami, emocjonalnie logicznymi zdaniami, pełnymi przecinków, słów i treści. Tym bardziej mogę powiedzieć - podoba mi się. Forma "wierszowa" trochę mnie dziwi, ale nie będę się czepiać.
Ładne w swej banalności.
Ale mi się podoba, szczerze przyznaję.
Bardzo dobre, Sith. Nie rozumiem tylko dlaczego nie znalazło się to w poezji, ale być może chodzi o zdrowy rozsądek i dystans w określeniu swojej twórczości jako "poezję". Powiem Ci, że Twój wiersz chętnie zobaczyłbym tam, a połowę dzieł stamtąd przeniósł do "trudnych do sklasyfikowania"
Pozdrawiam.
Dziekuję za komentarze.
Sun, chodzi właśnie o dystans. I o to, żeby nazyweniem swoich tworów wierszami nikogo nie urazić
Podoba mi się szczerość i prostota. Nie wiem czemu, ale te wersy szczególnie mnie urzekły, może to przez ten deszcz
:
Cytat:Oglądaliśmy horyzont.
Mokliśmy deszczem.
To było szczęście.
Tak po prostu zwykły.
Proszę o bardziej rozbudowane komentarze//InFlames
słodycz i banał się leje pełnymi strumieniami, a tu nagle bum! Ta końcówka podoba mi się bardzo.
Pozdrawiam.