24-04-2011, 11:18
(wiersz grudniowy jednak jeszcze śniegu nie było więc jak najbardziej jesienny, jeśli chodzi o kwestię kalendarzowo-poro-roczną)
***
teraz
moje pożółkłe liście uśmiechów spadają na chodniki
niedługo zimniej
gra brokatowej bieli na nagich gałęziach
leśnej kity śpiącej pod sosną zawsze tak samo
wymyślonej
wizyta grubego czerwonego pana
skarpetki i czekolada pod igłami
potem cieplej
zielone światło wpadające ukradkiem
szepty rosnących kwiatów
kałuże ze słońcem
śmiech w powietrzu
a na deszczu taniec
coraz więcej rymowanych wierszy
jeszcze cieplej
bezsenna noc walki z amorami świerszczy
piekące słońce i ulewne deszcze znienacka
plaża i czytanie książek pod parasolami
teraz
teraz może jeszcze jeden liść z tego pozostał
***
teraz
moje pożółkłe liście uśmiechów spadają na chodniki
niedługo zimniej
gra brokatowej bieli na nagich gałęziach
leśnej kity śpiącej pod sosną zawsze tak samo
wymyślonej
wizyta grubego czerwonego pana
skarpetki i czekolada pod igłami
potem cieplej
zielone światło wpadające ukradkiem
szepty rosnących kwiatów
kałuże ze słońcem
śmiech w powietrzu
a na deszczu taniec
coraz więcej rymowanych wierszy
jeszcze cieplej
bezsenna noc walki z amorami świerszczy
piekące słońce i ulewne deszcze znienacka
plaża i czytanie książek pod parasolami
teraz
teraz może jeszcze jeden liść z tego pozostał
06.12.09