23-04-2011, 19:27
Jeszcze dzisiaj wczesnym świtem,
przytuliłeś czule żonę,
swoje dzieci całowałeś,
widząc myśli ich uśpione.
I wyszedłeś o poranku,
w tłumie głów rozlanym,
drążyć czarnej ziemi trzewia,
niczym kornik pazurami.
Zanurzony w świecie mroku.
w labiryncie korytarzy,
dziurze w ziemi tak głęboko,
cień widziałeś lśniąco szary.
A to przyszło cichym szeptem,
jadowitym skał pęknięciem,
światłem ognia szybko rosło
i wyssało życie w wietrze.
Chciałeś jeszcze chociaż chwilę
przetrwać, wbić się w ziemię,
złapać oddech w kruczym pyle,
sił ostatkiem z krzykiem niemym.
Lecz upadłeś w niebycie,
tym chodniku grobie wielu.
Krótką chwilę jeszcze widzisz,
słabe światło jak w tunelu.
I ponownie jak co rano,
tulisz żonę i swe dzieci.
Czujesz ciągle ich obecność,
duszą swoją co nie widzi.
przytuliłeś czule żonę,
swoje dzieci całowałeś,
widząc myśli ich uśpione.
I wyszedłeś o poranku,
w tłumie głów rozlanym,
drążyć czarnej ziemi trzewia,
niczym kornik pazurami.
Zanurzony w świecie mroku.
w labiryncie korytarzy,
dziurze w ziemi tak głęboko,
cień widziałeś lśniąco szary.
A to przyszło cichym szeptem,
jadowitym skał pęknięciem,
światłem ognia szybko rosło
i wyssało życie w wietrze.
Chciałeś jeszcze chociaż chwilę
przetrwać, wbić się w ziemię,
złapać oddech w kruczym pyle,
sił ostatkiem z krzykiem niemym.
Lecz upadłeś w niebycie,
tym chodniku grobie wielu.
Krótką chwilę jeszcze widzisz,
słabe światło jak w tunelu.
I ponownie jak co rano,
tulisz żonę i swe dzieci.
Czujesz ciągle ich obecność,
duszą swoją co nie widzi.