Via Appia - Forum

Pełna wersja: Excoriant
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Miłego czytania XD

Prolog

W układzie planetarnym, oprócz niewielkiej gwiazdy, znajdowało się dość duże pole
asteroidów, z paroma opuszczonymi mniej więcej 50 ziemskich lat temu kopalniami, jedna
planeta określana jako „wulkaniczna” (Na mapach gwiezdnych widniała jako „Morphador”)
na której niegdyś znajdowała się niewielka kolonia, zbudowana na jedynym chyba w miarę
stabilnym miejscu na tej planecie (ale opuszczono ją wtedy, kiedy kopalnię), oraz malutka
pustynna planeta, tak mała i nieważna że nie dorobiła się nawet własnej nazwy. Na użytek
rozmowy nazywano ją Morphadorem 2, ale tak naprawdę praktycznie nikt o niej nie
rozmawiał. W systemie znajdowały się dwa węzły skoku, umożliwiające podróż do
sąsiednich układów planetarnych - jeden wiódł do systemu Xandor, a drugi do systemu
Vermil. Xandor to malutka gwiazda okrążana przez planetkę bez atmosfery, tak małą, że
zastanawiano się czy to wogóle planeta. Kompletu krajobrazu dopełniały częste uderzenia
meteorów o powierzchnię „planety”. Cały system był tzw. „Ślepym Zaułek” - czyli systemem
gwiezdnym z tylko jednym węzłem skoku. Vermil był systemem równie opuszczonym jak
dwa poprzednie. Najbliższym zamieszkanym systemem był Tantil - System z dwoma
rolniczymiplanetami, orbitalną stocznią, paroma kopalniami w pasie asteroid i całkiem
zanieczyszczoną planetę, pełną zakładów przemysłowych. Ogółem ok. 20 milionów ludzi.
Tak z grubsza wyglądał system gwiezdny Mirrond i jego okolice. Jedynym nowym
fragmentem tego układu był dość dobrze ukryty w pasie asteroid statek... chociaż nazwanie go
statkiem było grubą przesadą. Był to półwrak - W kadłubie pełno było dziur (szerokości ok 3-
4 metrów), osłony nie działały, uzbrojenie nie działało w większości (zostało zaledwie parę
wyrzutni rakietowych z głowicami wypełnionymi antymaterią i parę dział protonowych),
wrota hangaru były przebite na wylot (co było równoznacznę z próżnią w hangarze), zaś
napęd grawitacyjny wyglądał, jakby naprawiano go przy użyciu złomu (co było akurat
prawdą). Zapasowy napęd chemiczny wyglądał na nienaruszony, ale szarawa mgiełka wokół
niego wskazywała, że układ paliwowy ma się gorzej. Światło świecące na mostku
wskazywało na to, że okręt nie był do końca martwy. Sylwetka mimo znacznych zniszczeń
jasno wskazywała na imperialny okręt liniowy klasy Vilysian. Gdyby nie zniszczenia, dałoby
się odczytać nazwę „Excoriant”. Co on tu robił ? Była to zagadka, szczególnie cały ten sektor
kontrolowała Federacja - nazywana też „bandą przestępców”, „piratami”, opcjonalnie
„złodziejami” - ale czasem używano wszystkich określeń naraz. Tajemnica dawała się łatwo
rozwiązać - okręty tego typu były używane jako tzw. „Wilcze Stada”. Nazwa
pochodziła jeszcze z czasów, zanim ludzie sięgnęli gwiazd i z czasem zapomniano już co to
znaczy. Taktyka polegała na tym, że okręty klasy Vilysian formowano w grupy składające
się z 4-5 statków i wysyłano je na terytorium wroga. Dzięki napędowi grawitacyjnemu
i wbudowanym systemem odzyskiwania surowców ze szczątku ( i specjalistycznym sprzętem
umożliwającym produkcję rakiet i części zamiennych z owych surowców) mógł przebywać
w przestrzeni wroga miesiącami i latami, a dzięki potężnym silnikom mógł umknąć pogoni.
Do tego zamontowany na okręcie system maskujy sprawiał, że był on niewidoczny dla
sensorów, choć stare i rzadko używane radary mogły go wykryć. Na bliską odległość sensory
mogły wykryć statek klasy Vilysian, ale z tej odległości rakiety wystrzelone z tego statku
potrafiły bez większych problemów trafić przeciwnika. Okręt nie należał do
najwytrzymalszych - nawet starsze rodzaje pancerników zestrzeliłyby go bez problemów.
Podstawową taktyką „Wilczych Stad” jest więc uderz i uciekaj. Pojawiają się więc koło
niczego nie podejrzewających baz wojskowych, wystrzeliwują salwę rakiet i znikają,
zanim zaskoczeni obrońcy zdarzą wystrzelić. W podzielonym na kilkaset różnych
zwalczających się nawzajem frakcji wszechświecie, okręty takie są cenne.
Wracając do tematu : „Excoriant” był jedynym ocalałym okrętem z eskadry atakującej
Tantil. W bazie znajdował się prototyp najnowocześniejszego systemu sensorów, który
wykrył nadlatujące okręty i przywitał je ogniem z wszystkiego co znajdowało się na planecie.
Excoriant zdołał uciec, ale pozostałe okręty z eskadry : „Vald”, „Charnel”, „Arythus”i
„Valikamortd” tyle szczęscia nie miały. „Charnel” i „Valikamortd” zestrzelono podczas
bombardowania. Pozostałe statki ratowały się desperacką ucieczką w kierunku węzła skoku,
ale niestety : tuż koło niego czekały cztery federacyjne pancerniki klasy „Vankar”.
W efekcie „Vald” po prostu eksplodował, a „Arythus” przełamał się na pół. „Excoriant”
został wielokrotnie trafiony, ale zdołał dotrzeć do węzła skoku skoku i uciec. Zdołał zgubić
pościg, ale zaległ w systemie Mirrond i już dalej nie poleci. Nawet jeśliby mógł - nie ma
dokąd.


Rozdział 1

-Na około, na około !!! - wołał wysoki marynarz, stojący na środku korytarza. Sądząc z tego
co widać było za nim (dużo iskier z przebitego przewodu) trzeba go było posłuchać.
Człowiek w oficerskim mundurze ruszył korytarzem w lewo, omijając krzątających
się przy zniszczonym terminalu komputerowym elektryków. Wszystkie korytarze
wyglądały jak gdyby przeszedł przez nie prawdziwy huragan. Większość sprzętu nie
działała. Na ich naprawę brakowało części zamiennych. I raczej nie miało się to zmienić.
Oficer minął kolejną gródź (o dziwo nieuszkodzoną) i przechodząc przez magazyn części
zamiennych (pusty oczywiście) minął elektryka próbującego naprawić system sterowania
grodzią. Gdy przez nią przechodził, system zaskoczył omal go nie zabijając.
- TY DURNIU ! CHCIAŁEŚ MNIE ZABIĆ !
- Przepraszam szefie, nie wiedziałem że zadziała. Próbowałem tego samego już trzeci raz
i nagle zadziałało.
-Eh, nie mam już sił się na nikogo wydzierać - jęknął zrezygnowanym tonem oficer-
ale w zamian za to masz mi postawić w okrętowym barze kolejkę. Jak go naprawią,
oczywiście.
-Tak jest !
Oficer ruszył dalej, wciąż narzekając pod nosem na ludzi z SWF - Służby Wsparcia Floty.
Problemy, kłótnie i awantury pomiędzy marynarzami a SWF miały miejsce aż od czasu,
gdy WSI-EF - Wojskowe Służby Inżynieryjno-Elektryczne Floty składające się z
wojskowych zastąpiło (w celu oszczędności) cywilne SWF.
W końcu wojskowy dotarł do celu - na mostek. Dowódca okrętu - kapitan Tehim Ramios
wraz z dowódcą okrętowego SWF, dowódcą eskadry myśliwców (która ze względu na
próżnię w hangarze nie miały zbyt wiele do roboty) przechwytujących V-100, porucznikiem
dowodzącym stacjonującym na pokładzie okrętu oddziału komandosów (na wypadek buntu.
Na wszelki wypadek kapitanowie floty zawsze utrzymywali dobre stosunki z
komandosami.) i okrętowym kwatermistrzem konferowali na temat stanu okrętu.
- Potrzebujemy stali, żelaza, węgla, uranu, plutonu, neodymu, strontu...- zaczął Rayko
Ramton, kwatermistrz. Przerwał mu Ramios.
- Potrzebujecie całej tablicy Mendelejewa. Następnym razem zamiast rozwlekać gadaninę,
mów krótko. Jakieś pomysły skąd je wziać ?
- W tym systemie są jakieś stare kopalnie... może stamtąd ? - tym razem wypowiedział
się Rathal Bardor, dowódca eskadry przechwytującej.- ale jest problem.
- Taaa i to spory. Potrzebujemy hangaru by polecieć po surowce , ale potrzebujemy
surowców do naprawy hangaru.
- Przepraszam... - do rozmowy wtrącił się przybyły właśnie oficer.
- O co znowu chodzi ? - spytał kapitan.
- Mam wiadomość z maszynowni. Przekazaliby ją poprzez interkom, ale...
- ...jeszcze go nie naprawiono. Tak, wiem. Co to za wiadomość ?
- Silnik grawitacyjny działa. Ale ledwo. Możemy wyciągnąć 10% normalnej prędkości.
Ale odradzają używanie go, bo mogłby czasem eksplodować. Wciąż są problemy z
instalacją elektryczną. Do tego w końcu naprawili reaktor. Będzie działać i zasilać okręt, ale
potrzebują uranu i plutonu, bo kończy się paliwo.
- Jasne, pięknie. Jak już jest dobra wiadomość, to od razu pojawia się zła, która ją
zrównoważy. Dobra, możesz odejść. - Gdy oficer odszedł, kapitan odezwał się do
pozostałych - Jakieś pomysły, jak załatać dziury w hangarze ?
- Moglibyśmy pokombinować w sposób prowizoryczny. Skafandry próżniowe i trochę złomu
do załatania dziur. Ale po otwarciu i tak znowu trzeba będzie łatać od nowa. Póki nie
naprawimy generatora osłon, po każdym otwarciu i zamknięciu trzeba będzie łatać od nowa
- Piloci nie mogą po prostu pójść w skafandrach do myśliwców ?
- Panie kwatermistrzu, próbował pan kiedyś wejść w skafandrze do kokpitu myśliwca klasy
V-100 ? Niech pan lepiej nie próbuje, bo i tak pan nie zdoła.
- Jeśli dolecimy do kopalni, będziemy mieli surowce. To chyba jedyne co nam pozostało.
- Herno, jak naprawimy hangar ładuj swoich ludzi na pokładowy transporter. Tylko nie
zapomnij o geologach, mechanikach i skafandrach.
- Oczywiście kapitanie. Nie zapomnę - ostatni oficer, dowódca okrętowych komandosów,
Herno Ramdor odezwał się dopiero teraz.
- To na co czekamy ? Ruszać się .... - stwierdził kapitan i zaczął przeglądać na osobistym
komputerze różne dane dotyczące stanu okrętu. Wcale nie poprawiały mu i tak kiepskiego
humoru.

***

Marynarz w skafandrze powoli szedł zdewastowanym korytarzem. W powietrzu (a raczej
w próżni) unosiły się fragmenty wyposażenia : różnego rodzaju kable, postrzępione
resztki stołów, krzeseł i pozostałości po grodziach. Od czasu do czasu też to co pozostało z
marynarzy. Za nim szło czterech mechaników SWF w kombinezonach, noszących sprzęt (a
dokładnie złom) i narzędzia.
- Eh, jak ja tego cholera nie lubię... - jęknął marynarz - te skafandry są niewygodne
jak jasna cholera. Ci cholerni naukowcy wymyślają jakieś superbronie, lekarstwa nowe,
a nie potrafią wymyślić nowego rodzaju skafandra, który można nosić bez ciągłego duszenia
się w tym cholernym hełmie.
- Nie narzekaj, parędziesiąt lat temu skafandry były jeszcze gorsze.
- Trudno mi wyobrazić sobie coś gorszego.
- Możecie się zamknąć i wziąć się za wykonywanie zadania - usłyszeli we wbudowanym
w hełm odbiorniku radiowym.
- Panowie, zachowajmy powagę. Góra patrzy - stwierdził jeden z mechaników SWF co
o dziwo rozśmieszyło nawet przeciwnego mu zazwyczaj marynarza.
Grupa mechaników minęła kolejną przełamaną gródź. Następnym pomieszczeniem był
COH - Centrum Ochrony Hangaru, czyli kwatery oddziału komandosów broniących okrętu
przed abordażem, połączone z centrum kontroli dział przeciwlotniczych osłaniających
wrota hangaru. Oba terminale obsługujące działka były uszkodzone i mocno iskrzyły. W
“powietrzu” unosiły się ciała tych komandosów, którzy nie zdołali się ewakuować po
przebiciu się pocisków przez wrota hangaru.
- A co jak wszystkie myśliwce, bombowce i transportery uległy zniszczeniu ?
-Miejmy nadzieję że nie, bo będziemy mieli problem.
Marsz przez zniszczoną sekcję okrętu do hangaru nie trwał długo. W grodzi wiodącej
do hangaru ziała dziura tak wielka, że grupa naprawcza nie kłopotała się otwieraniem
grodzi, po prostu przeszła przez wyrwę.
- Dobra, to wy się zajmijcie łataniem dziur, a ja poszukam sprawnych pojazdów latających.
- Jasne.
Członkowie SWF zaczęli naprawiać dziury we wrotach hangaru, a marynarz powoli
obchodził zgromadzone w hangarze pojazdy. Kilka zniszczyły pociski , ale zdecydowana
większość wciąż nadawała się do latania. Po mniej więcej 30 minutach :
- Dobra, wrota załatane. Wpompujcie powietrze i przyślijcie pilotów.
Głośny syk oznajmił wszystkim obecnym w hangarze, że śluzy powietrzne w systemie
wentylacyjnym zostały otwarte. Po chwili jeden z mechaników SWF spojrzał na naręczny
minisensor i powiedział :
- Powietrze zdatne do oddychania. Ściągnijmy te cholerne hełmy.
Wszyscy jak na komendę pozdejmowali ciężkie hełmy służące do oddychania w próżni
i wciągnęli do płuc tyle powietrza ile się zmieściło. Długo nie trwało, zanim członkowie
ekspedycji dotarli do hangaru. Weszli na pokłady swoich jednostek (na wszelki
wypadek dwa transportowce miało osłaniać pięc myśliwców i dwa bombowce. (Wiara w to,
że okręty Federacji ich nie znajdą, była głupotą.) Gdy wszyscy pozajmowali miejsca,
mechanicy opuścili hangar, wcześniej łatając gródź do niego prowadzącą.Wrota hangaru się
otwarły, a jako że osłony nie działały, to do wnętrza wdarła się próżnia. Statki powoli
wyleciały w próżnię.
- Echo-1 do eskadry. Szyk eskortowy wokół transportowców. Wszystko działa ?
- Echo-2 : Trzęsie trochę mocniej, ale problemów być nie powinno.
- Echo-3 : System diagnostyczny wskazuje na uszkodzenia systemu elektrycznego lewego
skrzydła. Myśliwiec trochę ściąga, ale da się lecieć.
- Echo-4 : Wszystko ładnie działa.
- Echo-5 : Wszystko działa.
- Echo-6 : System diagnostyczny wskazuje na uszkodzenie systemu celowniczego.
- Echo-7 : Chyba miałem wyciek paliwa, ale system automatycznego uszczelniania naprawił
dziurę. Paliwo mam na 50%.
- Eh, czemu nikt nie wymyślił systemu diagnostycznego działającego na wyłączonym
sprzęcie. Dobra, a jak się mają transportowce ?
- Armadillo-1 : Odłamki w kilku miejscach porysowały kadłub, ale go nie przebiły.
Po chwili ciszy.
- Armadillo-2, jesteś tam ?
Wciąż cisza.
- Echo-4, sprawdź sygnalizator awaryjny.
Echo-4 zręcznym manewrem podszedł pod transportowiec od tyłu.
- Potwierdzam, sygnalizator zaświecony.
- Czyli mają popsutą łączność. Dobra, to wracaj do szyku. Lecimy do celu.
Wkrótce dolecieli do mającej ok. 200 km. w obwodzie asteroidy. Na powierzchni widać
było stary i od dawna opuszczony kompleks wydobywczy. Transportowce wylądowały,
a myśliwce i bombowce zaczęły krążyć w okolicy kompleksu. W międzyczasie członkowie
ekspedycji opuścili transportowce.
- Jak tam wasz system komunikacji ?
- Gdzieś przecięło jakiś kabelek. Zostawię jednego z moich ludzi, to jak nas nie będzie to
naprawi. Dobra, to znajdźmy gdzieś centralę kopalni i włączmy podtrzymywanie życia,
bo ten skafander niewygodny jest.
- Jasne.
Wszystkie pomieszczenia były całkiem opuszczone i zakurzone. Po 15 minutach marszu
dotarli do dużego pomieszczenia będącego centrum zarządzania kopalnią. Dwóch techników
zajęło się terminalem systemu podtrzymywania życia, a dwóch kolejnych uruchamiało
system bezpieczeństwa kopalni. (sensory, kamery i działka rozstawione w całej kopalni.)
Wkrótce wszyscy pozdejmowali skafandry. Wtedy jeden z techników zajmujących się
terminalem bezpieczeństwa powiedział :
-Mamy problem.
- O co chodzi ? - odezwał się szef ekspedycji.
-Sam zobacz szefie. - tu wskazał na ekran.
- O co ci... o cholera. Gdzie ta kamera ?
- Hangar numer 4.
- Szlag by to. Echo-1, tu oddział desantowy. Mamy problem.
- Tu Echo-1. Co się stało ?
- Przeleć nad hangarem numer 4. Czy widzisz to samo co my na kamerach ?
- Sekundka, zaraz tam... o cholera. A co TO tu robi ?
- Nie wiem. Chciałem tylko prosić o potwierdzenie. - teraz odezwał się do jednego ze
swoich - uruchom terminal łączności i połącz mnie z mostkiem.
Technik podszedł i ponaciskał parę przycisków na terminalu.
-Działa. Możesz mówić.
- Dowództwo, tu oddział desantowy. Mamy tu problem.
- Słucham ?
- Chodzi o Hangar nr. 4. Zobaczyliśmy to dopiero na kamerach systemu bezpieczeństwa.
Echo-1 to potwierdzi...
- O co chodzi ?
- W czwartym hangarze stoi federacyjny okręt liniowy klasy “Sztylet”.


***********************
-ŻE CO !!!
- Słyszał pan kapitanie. Federacyjny okręt liniowy klasy “Sztylet”. Nie uszkodzony,
ale mocno zakurzony i sprawiający wrażenie całkiem opuszczonego.
- Widać z kamery nazwę ?
- Eeeee, tak. SMF Numenia. (SMF znaczy Statek Marynarki Federacyjnej.)
- Hmmm, o ile się nie myle ta klasa okrętów wyposażona jest w hol grawitacyjny.
Spróbujcie ją zająć, a nas może troche poholuje. Tylko uważajcie.
- Jasne szefie.- Wyłączył radio. - Dobra, ja będe nadzorował okolicę stąd, a wy idźcie na
Numenię.
- Tak jest !

***

- Nowoczesny federacyjny okręt liniowy na takim zadupiu ? Co on tu robi ? - zadał pytanie
retoryczne kapitan.
- Nie wiem. Ale wiem, że okręty tego typu to federacyjna kopia naszych “Vilysianów”.
Dodali hol grawitacyjny i zmienili trochę konstrukcję. Od biedy moglibyśmy przerobić go
dość szybko na części zamienne. Możemy go też obsadzić załogą minimalną. Starczy nam
ludzi i na ten i na tamten statek. Tym bardziej, że systemami uzbrojenia okrętów klasy
“Sztylet”zarządza okrętowe SI.
- No to chyba go obsadzimy. W tym przypadku będziemy mieli jeden okręt w pełni sprawny
i jeden ciężko uszkodzony, a jeśli go zezłomujemy to będziemy mieli tylko jeden działający.
- Z zajęciem może być problem.
- Jaki ?
- No cóż, w program SI wpisano linijkę, która w przypadku zajęcia statku przez wroga
uruchamia procedurę autodestrukcji statku.
- Da się to jakoś obejść ?
- Hmmmm, mamy chyba na pokładzie napisany na potrzeby czegoś takiego program,
który powoduje czasowe wyłączenie SI. Wyłączy je na około godzinę, ale w tym czasie
powinniśmy znaleźć linijkę kodu odpowiadająca za tą procedurę i ją usunąć.
- Wykonać.
- Tak jest, kapitanie.


***

- Oddział desantowy, tu Echo-1. Mamy transmisję z okrętu.
- O co chodzi ?
- Sami posłuchajcie.
- Wraz z wiadomością otrzymujecie program który musicie załadować do terminalu SI na
Numenii. I lepiej módlcie się, by zadziałało.
- A jak nie ?
- Jeśli nie, to SI aktywuje system autodestrukcji okrętu i wylecicie w powietrze.
- Aha, rozumiem.
- Hej, słyszeliście co mówili ? - powiedział oficer dowodzący grupą abordażową, do
oddziału wchodzącego na pokład Numenii
- Niestety. Dostaliśmy już program.
- Jasne. Postarajcie się lepiej, nie chcemy zginąć.
- Oczywiście.
Grupa weszła na pokład Numenii. Było ciemno - systemy statku były uśpione.
- Lepiej się pośpies....
- Wykryto intruzów. Brak marynarzy na pokładzie. Trwa uruchamianie systemu
autodestrukcji.

- Wspaniale. BIEGIEM DO TERMINALU !!!
Grupa szaleńczo biegła korytarzem w kierunku mostka.
- Trwa przeładowywanie generatora. Czas do samozniszczenia - 1 minuta.
- Szlag by to trafił, gdzie ten cholerny mostek... Tutaj jest, korytarz w lewo. W LEWO NIE
W PRAWO !!!!
Wszyscy marynarze ( niektórzy z krótkim opóźnieniem) wbiegli na mostek.
- Trwa przeładowywanie generatora. Czas do samozniszczenia - pół minuty.
- Gdzie ten cholerny terminal...
- Tutaj, szefie.
Szef oddziału prędko dobiegł do terminalu i włożył do niego dyskietkę z programem.
- Trwa przeładowywanie generatora. Czas do samozniszczenia - 15 sekund.
- Czemu to nie działa !!!
- Eeeee, szefie, włożył pan dyskietkę do szuflady.
- Co ty mi tu.... A rzeczywiście, masz rację.
Marynarz włożył dyskietkę jeszcze raz. Tym razem tam gdzie miał.
- Trwa przeładowywanie ge.....
- No i się wyłączył. Echo-1, połącz mnie z dowództwem.
- Jasne.
- I co ? Udało się ?
- Tak. Przyślijcie tu informatyków. Niech załatwią tę SI.

***
Wkrótce imperialni informatycy zhakowali system Sztucznej Inteligencji okrętu.
Linijka kodu odpowiedzialna za procedurę samozniszczenia została usunięta, a okręt
przeniósł się wraz z minimalną wymaganą załogą na orbitę Morphadora, przy okazji
doholował tam też “Excorianta”. W przeciwieństwie do pasa asteroid,
tony kosmicznych śmieci nie blokowaly tam sensorów (które działały jedynie na Numenii.).
Dysponująca funkcjonującym napędem grawitacyjnym Numenia kursowała pomiędzy
uruchomioną już w pełni kopalnią, a wciąż naprawianym “Excoriantem”.
I chociaż do całkowitej naprawy potrzebna była dość długa wizyta w stoczni, to jednak
udało się uruchomić osłony, część uzbrojenia ( zamontowano też dwa stacjonarne działa
jonowe znalezione w opuszczonej kolonii na Morphadorze.), zreperowano część sensorów,
a dzięki znalezionej na asteroidzie starej rafinerii, udało się uzupełnić część paliwa,
dla zapasowego systemu napędowego okrętu liniowego. Napęd grawitacyjny,
wreszcie nie groził eksplozją i mógł osiągnąć 50% normalnej prędkości. Udało się też
połatać (zezłomowanymi budynkami z Morphadora - ze względu na trudne warunki, domy
wyglądały bardziej na metalowe bunkry niż na domy.) parę dziur w kadłubie, ale reszta
była tak duża, że wymagała wizyty w stoczni. Do służby wróciła też część rannych po
poprzedniej bitwie. Dane te otrzymał właśnie poprzez interkom (naprawiono go w końcu)
kapitan okrętu (a właściwie już floty). Nic dziwnego, że poprawiły mu one humor. Jednak
wtedy wszystko się skomplikowało.
- Kapitanie, mamy problem.- odezwał się marynarz obsługujący okrętowe sensory.
- O co chodzi ?
- W systemie pojawiły się okręty federacji.
Na mostku zapadła martwa cisza.
- Ile ? - odezwał się kapitan, usilnie starając się zachować spokój.
- Pancernik nieznanego typu w eskorcie 3 krążowników. Również nieznanego typu.
- Nieznanego ? Od kiedy to jakiś okręt jest nieznanego typu ?
- Od kiedy nasz system identyfikacji okrętów nie działa.
- Aha. Wykryli nas ?
- Raczej nie. Pancernik pozostał przy punkcie skoku na Vermil. Pierwszy krążownik leci w
kierunku węzła skoku wiodącego na Xandora, jeden w naszym kierunku, a jeden leci
w kierunku Morphadora 2.
- Przeszukują system. Skontaktujcie się z Numenią. Wygląda na to, że nie mamy gdzie
uciec.
- Zgodnie z obliczeniami powinniśmy zdążyć do węzła skoku do Xandora przed statkiem
Federacji.
- A stamtąd gdzie polecimy ? Nie ma się tam gdzie ukryć.
- Ale tam mamy jakąś szansę, a tu zginiemy.
Ramios zamyślił się.
- Skontaktujcie się z Numenią . Niech leci w kierunku węzła skoku na Xandor. Niech tam na
nas poczeka. Alarm bojowy. Piloci do hangaru, systemy uzbrojenia w pełnej gotowości.
Lecimy na Xandor.
- Tak jest !!!
Okręt skorzystał zarówno z głównej jak i zapasowej jednostki napędowej. Skierował się
prosto w kierunku punktu skoku.
- Kapitanie, złe wieści.
- Co znowu ?
- Nasze systemy maskujące chyba nie działają. Wykryli nas. Pancernik wciąż pilnuje
punktu skoku, ale wszystkie krążowniki lecą wprost na nas. Wygląda na to, że przynajmniej
jeden dogoni nas przed węzłem skoku.
- Po prostu świetnie. Skontaktujcie się z Numenią. Niech do nas dołączy. Spróbujemy
stanąć do walki.
Numenia po otrzymaniu wiadomości, skręciła i poleciała kursem przechwytującym, na
najbliższy mu krążownik. Wszystko wyliczona tak, by okręt federacji znalazł się w zasięgu
w tym samym momencie, w którym dogoni on “Excoriant”.
Od tego momentu do rozpoczęcia walki minęła godzina. Na szczęście pancernik się
nie ruszył i śledził na sensorach rozwój wydarzeń. Na minutę przed kontaktem bojowym,
specjalista od sensorów obsługujący je na mostku, nagle się roześmiał.
- Hahaha, nie wierzę.
- A ty z czego się śmiejesz ? - Powiedział kapitan głosem wskazującym na to, że jest
mocno zdenerwowany.
- Na taką odległość sensory mogą rozpoznać rodzaj okrętu wroga bez specjalistycznego
systemu. Atakują nas federacyjne krążowniki pomocnicze klasy H .
Na mostku zapadła cisza.
- Myślałem, że wszystkie trafiły na złom już paręnaście lat temu.
- Chyba jednak nie. Okręt liniowy, nawet tak uszkodzony jak nasz poradzi sobie z kiepsko
uzbrojonym i wyposażonym w przestarzałe osłony holownikiem, nazywanym szumnie
krążownikiem pomocniczym.
- Dowiemu się o tym, już za parenaście sekund.
W końcu nadszedł czas.
Pierwszy z okrętów federacji odpalił salwę rakiet w Excorianta, ale nadział się wprost
na ogień Numenii. Trafiony wielokrotnie pociskami protonowymi i rakietami
stracił boczną osłonę, ale desperackim manewrem wykonał śrubę, wystawiając jednak na
ogień osłony na drugim boku. Przesłał do nich większość energii, ale zapomniał o
uszkodzonym liniowcu, który odpalił salwę parunastu rakiet prostu w nieosłoniętą burtę
okrętu. Pociski wyeliminowały całe uzbrojenie na tej burcie okrętu i spowodowało
dekompresję na paru pokładach. Uszkodzony okręt przeleciał pomiędzy okrętami
liniowymi, narażając na ogieńtylną część statku, wraz z silnikami, które po wielokrotnym
trafieniu przestały funkcjonować (statek przetrwałby, gdyby nie awaria osłon,
spowodowana huraganowymostrzałem.) Dogorywający okręt znieruchomiał i zaczął powoli
dryfować, przyciągany polem grawitacyjnym pobliskiej planety Morphador. Pozostałe dwa
krążowniki zaatakowały Excorianta, próbując wyeliminować słabszego przeciwnika.
Przednie osłony zaczeły się rozpadać, ale wtedy energia z tylnych osłon została
przekierowana na dziób. Salwa okrętu przebiła przednie osłony pierwszego z dwóch H-
krążowników, ale zręcznym manewrem (okręty tego typu potrafią świetnie manewrować.
To ich jedyna zaleta.) okręt uniknął zniszczenia. Widząc to, Excoriant otworzył wrota
hangaru, z którego wyleciały wszystkie myśliwce i bombowce. Bombowiec Echo-7
przeleciał tuż obok dzioba najbliższego krążownika, wystrzeliwywując w niego dwie
rakiety z antymaterią. Rakiety w bombowcach wyposażone są, w specjalne urządzenie
umożliwiające przeniknięcie przez osłony (mniej więcej 2% szans, ale ...). Pierwsza rakieta
eksplodowała po uderzeniu w osłony, ale druga przez nie przeniknęła, uderzając prosto w
okręt. Eksplozja zniszczyła burtową baterię dział protonowych i spowodowała
dekompresję. Okręt uruchomił dopalacze i uciekł z zasięgu ostrzału obu liniowców. To
sprawiło, że ich ogień skoncentrował się na ostatnim krążowniku, w mgnieniu oka
pozbawiając go osłon. Statek próbował uciec, ale trafiony w sam środek (okręty tek klasy
przypominają kształtem literę H - stąd nazwa. Uzbrojenie znajduje się w przednich
odnogach, a tylne są bardzo skrócone i zamontowano tam napęd) rozpadł się na pół, a
próżnia w przeciągu paru sekund przedostała się przez zniszczone wtórnymi eksplozjami
grodzie zabijając całą załogę. Ostatni krążownik uciekł poza zasięg strzału. Numenia i
Excoriant zamierzały go gonić, ale kapitan Ramios otrzymał od tego pierwszego
wiadomość.
- Pancernik się ruszył.
I tak w istocie było. Pancernik, gdy zobaczył destrukcję swych okrętów eskortowych,
uruchomił napęd i ruszył z pełną prędkością w kierunku walczących okrętów.
- Nasza robota tutaj skończona. Lecimy na Xandor. Numenia ma nas osłaniać.
Stało się zgodnie z wolą kapitana. Ostatni krążownik, stracił zapał do walki wraz z załogą,
która opuszczała okręt w kapsułach. Wyglądało na to, że fala uderzeniowa wywołana
eksplozją rakiety z antymaterią uszkodziła reaktor, który zbuntował się i zaczął
wysyłać fale ogromnego promieniowania, które najwyraźniej wybiły wszystkich w
bezpośredniej bliskości. Pozostałych najprawdopodobniej czekała choroba popromienna.
- Czy pancernik dogoni nas przed dotarciem do węzła skoku - odezwał się do wachtowego
kapitan.
- Nie. Pancerniki z natury są ociężałymi okrętami. Gdyby to był krążownik, albo liniowiec
bez problemu by nas dogonił.
- Całe szczęście.
Daleko nie dolecili.
- Kapitanie, pancernik odpala pociski kinetyczne klasy “Huragan”.
Na mostku zapadła cisza.
- Ile ?
- 10. 5 leci w naszym kierunku, a 5 w kierunku “Numenii”.
Pociski klasy “Huragan” były pociskami kinetycznymi wyposażonymi w napęd
grawitacyjny. Rozpędzały się do ogromnych prędkości i uderzały we wrogi cel, z
szybkością wystarczająca do przebicia osłon i pancerza nawet pancerników. ( a słabiej
opancerzone okręty najczęściej bywały przebite na pół). Dzięki przebiciu okrętu i grodzi
próżnia dostawała się do większej części statku. Czasami - jeśli pocisk trafił w reaktor -
okręt po prostu wybuchał. Był to jeden z nowocześniejszych rodzajów broni.
Rakieta była bardzo szybka ( około 5x szybsza niż okręt liniowy w pełni sprawny, a
tempo lotu “Excorianta” i “Numenii” było takie, jak tego bardziej uszkodzonego okrętu.)
Dowódca pancernika widocznie uznał, że nie zdoła dogonić uciekających i spróbował
zaatakować ich na odległość.
- Dogonią nas przed węzłem skoku ?
- Hmmm, trudno powiedzieć. Jeśli dogonią, to na parę sekund przed nim, ale mogę i nie
dogonić. Komputery nie są pewne. Nawet nie wiedziałem że jest to możliwe.
- Maszynownia, mamy problem. - powiedział tym razem do interkomu kapitan.
- O co chodzi ?
- Gonią nas pociski klasy “Huragan”. Wyciągniecie z silników więcej ?
- O kur**, eee, to znaczy zrobimy co się da .
- No to szybciej.
Po chwili charakterystyczne szarpanie oznajmiło że okręt przekierował energię z osłon i
systemu uzbrojenia do silników, co pozwoliło okrętowi osiągnąć prędkość sięgająca
ok. 90% normalnej prędkości marszowej. To samo zrobiła “Numenia”.Okręty pędziły
z maksymalną prędkoscią prostu w kierunku węzła skoku, ale pędzące za nimi pociski
stopniowy nabierały prędkości i powoli, lecz nieubłaganie zbliżały się do uciekających
liniowców. W końcu ludzie znajdujący się na mostku “Excorianta” zobaczyli węzeł skoku.
Wyglądał jak mała czarna dziura - o ile coś nie przepuszczającego światła możesz jakoś
wyglądać. Teren o rozległości ok. kilometra, pełen kotłującej się materii, otoczony grubym
pierścieniem skał, wciąż wirujących i zderzających się ze sobą odłamków materii.
“Numenia” doleciała jako pierwsza i zgodnie z rozkazem skoczyła od razu. Sekundę
później doleciał “Excoriant”. Skoczył na parę sekund przed tym, jak dogoniły go pociski
“Huragan”, użył on urządzenia do skoku międzygwiezdnego (o dziwo działającego) i
opuścił system Mirrond.


Rozdział 2
- Raport o uszkodzeniach - powiedział kapitan zaraz po przybyciu do systemu Xandor.
- Nic wielkiego. Parę dodatkowy dziur, ale wszystko co działało, wciąż działa.
- Ufff, a teraz musimy odlecieć. Kiedy pancernik dotrze do węzła skoku ?
- Powinien już tu być.
- To czemu go tu nie ma ?
- Chyba znam odpowiedź. Nie wiem jak to możliwe, ale mam na sensorach szczątki
federacyjnego pancernika w pobliżu węzła skoku.
- Eeeee, niby gdzie ? Nie widzę nigdzie żadnego pancernika.
- Bo jest przy drugim węźle skoku.
- Aha. No chyba że ... Hej. Jaki do cholery drugi węzeł skoku. Przecież w tym systemie
jest tylko jeden !
- Eeeee, to co robi ten węzeł skoku koło jedynej “planety” systemu ?
- Aktywny ? Stabilny ?
- Aktywny, ale raczej średnio stabilny. Bardzo średnio stabilny że tak powiem.
- Eh, to lećmy tam i opuśćmy to cholerne zadupie.
- Może być problem.
- Czemu ?
- Właśnie wykryłem lecące w naszym kierunku okręty federacji.
- No wspaniale. Co jeszcze ? Eh, ile tych okrętów ?
- Jeden okręt liniowy klasy “Varon” i dwa ciężkie krążowniki. O ile dobrze widzę to są
to krążowniki klasy M. Ledwie trochę nowsze od H-krążowników.
- To ten ich liniowiec mnie martwi. I tak im nie uciekniemy... to najlepiej będzie, jeśli
ruszymy do walki. Niech “Numenia” skoncentruje ostrzał na liniowcu. My też tak zróbmy.
Gdyby udało nam się go wyeliminować, wygramy bez problemu.
Oba okręty zasarżowały wprost na nadlatujące okręty. Liniowiec w otoczeniu dwóch
krążowników wkrótce znalazł się w zasięgu ognia.
- Ognia !
Pociski wystrzelone z imperialnych okrętów liniowych uderzyły w osłony krążowników
federacji. Kolejne eksplozje rakiet i pocisków pokryły pola siłowe wrogich okrętów siatką
wybuchów. Tarcze zaczęły słabnąć i rozpadać się. Gdy tylko nadlatujące okręty weszły
w zasięg, okręty imperium wystrzeliły z zamontowanych na pokładzie trzech dział
jonowych. (dwa zabrane z Morphadora i jeden fabrycznie zamontowany na Numenii).
Wiązka jonów przyśpieszonych do prędkości światła uderzyły w osłabione osłony okrętów
Federacji i paru sekundach przebiły je. Strumień uderzyły
w pancerze
statków, które w tym momencie były już praktycznie skazane na zagładę.
Pierwszy krążownik został przebity na wylot. Seria eksplozji wtórnych rozerwała kadłub
na kawałki wraz z załogą. Drugi krążownik został przecięty na pół - obie części
wstrząsane kolejnymi wybuchami zaczęły się oddalać, przyciągane przez pole
grawitacyjne gwiazdy. Okręt liniowy zdołałby się uratować, ale drogę zatarasowały mu
stosy szczątków i eksplodujące fragmenty okrętów eskorty. Wiązka jonów uderzyła w niego
od przodu, wypalając pięćdziesięciometrową dziurę w mostku, przebiła się przez kolejne
sekcję okrętu i na nieszczęście załogi statku przez reaktor, doprowadzając w nim do reakcji łańcuchowej, po czym
przeszła przez tylne opancerzenie i silniki jak przez masło. Sekundę później eksplozja nuklearna zmieniła statek
w gwiezdny pył. Nie był to jednak koniec walki. Okręty przed zagładą wypuściły wszystkie
myśliwce i bombowce. Leciały one teraz prosto na Excorianta, którego
działka kinetyczne - wymyślone z myślą o zwalczaniu jednostek lekkich - otwarły ogień
zaporowy. Wkrótce wsparły je też baterie przeciwlotnicze z Numenii. Pociski kinetyczne
leciały z szybkością ponad 11000 km/h, co sprawiało, że bez problemu przebijały cienkie
pancerze myśliwców i bombowców. Kilka po prostu wyparowało, parę rozpadło się na kawałki,
a niektóre pozbawione sterowności zderzyły się z fragmentami zniszczonych okrętów i
uległo zniszczeniu. Parę jednak doleciało. Seria wybuchów wstrząsnęła kadłubem
Excorianta. Jednak bombowce, które dokonały ataku długo nie przetrwały. Pociski
kinetyczne i rakiety wielogłowicowe typu Rój (jedna duża rakieta, która po zbliżeniu się
do celu, rozpada się na setki małych) zniszczyły wszystkie. Excoriant został jednak
poważnie uszkodzony. Eksplozje
uszkodziły szereg ważnych systemów i spowodowaly
dekompresję na kilku pokładach.
-Szlag by to ! - krzyknął kapitan, ale wtedy jego wzrok przyciągnęła stacja federacji w tym
systemie.
- To stocznia. Może w końcu doprowadzimy statek do stanu użyteczności. Lećmy tam.
- Może być problem. Napęd został zniszczony.
- Znowu !? Eh, niech Numenia nas doholuje. Trzeba zająć tą stocznię.

********
Wkrótce imperialne okręty dotarły do stoczni. Był to dość żałosny widok. Excoriant
przypominał kupę latającego złomu. Numenia wyglądała lepiej, ale trafiona podczas
bitwy paroma pociskami miara w kadłubie sporo dziur. O dziwo, zamontowane na stoczni
działa obronne nie otworzyły ognia, a myśliwce nie wystartowały. Było to podejrzane.
- Niech komandosi zajmą stocznie.
- Tak jest.
Kapitan obserwował z mostka, jak z hangaru startują transportowce z komandosami.
Wkrótce doleciały do celu.
- Zadokowaliśmy kapitanie. Rozpoczynam akcję.
Chwilę później.
- Dziwne. Baza jest pusta.
- Hmmm, czy odnotowaliśmy opuszczenie stoczni przez załogę ?
Jeden z oficerów na mostku odpowiedział.
- Nie, kapitanie.
- Rozumiem. Zachowajcie ostrożność.
- Tak jest, kapitanie !
Po około 20 minutach.
- Jesteśmy na mostku. Za chwilę przejmiemy kontrolę nad stacją.
- Bardzo dobrze.
- Mamy kon... o cholera.
- Co znowu ? Kolejny porzucony okręt liniowy ?
- Nie, ale wygląda na to, że w jednej sekcji urządzono obóz dla jeńców imperialnych.
- W której ?
- Eeee, zdaje się, że w sekcji B23.
- Żyją ?
- Wygląda na to, że tak.
- To na co czekacie ? Uwolnijcie ich !
- Tak jest !
Pół godziny później.
- Kapitanie, mamy tutaj 400 ludzi. W większości wygłodniałych i wyczerpanych.
- No to kwatermistrz ma przerąbane. Stacja bezpieczna ?
- Tak.
- Ciekawe, co tak dobrze wyposażona i nowoczesna stacja robi na takim zadupiu... na
dodatek z bez załogi, ale z jeńcami na pokładzie. Spytaj ich.
Chwila przerwy.
- Nie wiedzą. Pracowali przy naprawię okrętów federacji. Mocno postrzelanych i
uszkodzonych. Jeden z jeńców, specjalista od broni, mowi, że takiego rodzaju zniszczeń
jeszcze nie widział.

- Nowy rodzaj broni... pancernik rozwalony przy węźle skoku wiodącym niewiadomo gdzie..
Czy tylko mi kojarzy się to z “zielonymi ludkami” ?
- Raczej nie. Wygląda na to, że wplątaliśmy się w coś, w co lepiej się nie wplątywać,
kapitanie.

- Niestety... - odwrócił się w kierunku jednego z oficerów na mostku -Dobra, trzeba się wziąc za naprawę. Niech Excoriant dokuje. Numenia ma
patrolować okolice bazy.
- Tak jest !!!

*******
Naprawa okrętów zajęła parę dni. Stoczniowe magazyny pełne były surowców, potrzebnych
do zreperowania uszkodzonych okrętów. Było ich tyle, że gdyby mieli dość czasu, mogliby
zbudować w tej stoczni pancernik. Gdy naprawy miały się ku końcowi, Kapitan Ramios
wezwał oficerów na naradę.
- Dobrze, panowie i panie. Jakieś pomysły co do tego bagna w jakie po uszy wpadliśmy ?
- Może ja zacznę... - powiedziała Lena Petrienko, okrętowy lekarz/naukowiec, specjalizujący
się w hodowli i przeszczepianu organów wewnętrznych i węzłach skoku. Wszystko przez to,
że w celu oszczędności połączono instytucje lekarza i naukowca.
- Słucham.
- Wiem, że będziecie wściekli, ale jako iż odkryliśmy ślady Obcych, muszę wtajemniczyć was
w parę ściśle tajnych tajemnic.
- Że co ?
- No cóż, Obcy są bardziej realni niż wam się zdaje.
W tym momencie w sali zapadła cisza - ostatnie rozmowy umilkły.
- Słucham - kapitan usilnie starał się zachować spokój.
- Cóż... zacznijmy od węzłów skoku, a dokładnie tzw. nanoteorii.
- Nigdy o niej nie słyszałem...
- Bo jest tajna.
- Na czym ona polega ?
- Na tym, że w materii składającej się na węzły skoku, znaleziono mikroskopijne nanoroboty,
których z całą pewnością nie zbudowali ludzie.
Wszyscy obecni wybałuszyli ze zdziwienia oczy.
- ŻE CO !!??
- Słyszał pan kapitanie. Utajniono to, by ludzie nie dowiedzieli się o tym, że węzły skoku
najprawdopodobniej zbudowali Obcy.
- Chcecie powiedzieć, że podróżujemy przez coś, co zbudowali Obcy ?! Prawdopodobnie ci
sami którzy tłuką się tutaj z Federacją ?
- Tak. A to jeszcze nie wszystko.
- Co znowu ?
- Po wielu latach badań, udało się zbudować małą urządzenie, oparte na minirobotach
z Węzłów. Można je zamontować na statku, który dzięki niemu może polecieć do każdego
systemu gwiezdnego.
- Przecież dzięki takiej technologii możnaby błyskawicznie zakończyć wojnę !!!!
- Niestety, próbne użycie się ... nie udało.
- Co się stało ?
- Użyto do tego pancernik klasy Valeth. Skoczył z jednego systemu do drugiego, sąsiedniego.
Gdy się pojawił... był w katastrofalnym stanie. Dekompresja połowy pokładów, wyrwy
w kadłubie, część okrętu prawie odstrzelona. Uzbrojenie, osłony, napęd i komunikacja -
wszystko padło. Gdy oddziały komandosów wkroczyły na te pokłady, na których było
powietrze, znaleźli ludzi w połowie znajdujących się wewnątrz ścian, albo takich, którym
tylko głowy wystawały. Innych coś zmasakrowało. Znaleźli jednego żywego, zamkniętego
w jednym z kontenerów w magazynie. Postradał zmysły i widząc komandosów podciął
sobie żyły. Nie zdołano go uratować.
- O cholera.
- Dokładnie. A to jeszcze nie wszystko. Znaleziono fragmenty okrętowego rejestratora.
Zanotował otwarcie ognia, oraz błyskawiczne przełamanie osłon.
- Błyskawiczne przełamanie osłon pancernika ?
- Dokładnie. Fragmenty odczytów sensorów wskazują, że zaatakował ich tylko jeden okręt ,
który załatwił ich w paręnaście sekund.
- Czyli są bardziej zaawansowani od nas. Świetnie.
- Ale to jeszcze nie wszystko.
- Już się boję, co będzie dalej.
- Wykryto pewną.. anomalię.
- Jaką ?
- Znaleziono kilka zegarków, należących do członków zalogi. Śpieszyły się o parę lat,
a zapasy okrętu były praktycznie wyczerpane.
- Chcesz, powiedzieć, że...
- .. błąkali się wiele lat po tamtym miejscu, chociaż u nas minęło parę minut.
- Wspaniale... Czyli, jeśli ten węzeł skoku prowadzi do nich, to znaczy, że rasa Obcych, która
rozwaliła nasz pancernik to ta sama, która zbudowała węzły skoku i która jednocześnie
znajduje się na naszej jedynej drodze do domu.
- No niestety tak.
Kapitan ukrył twarz w dłoniach. Westchnął głęboko po czym powiedział.
- Dobra. To chyba nie mamy wyboru. Raz marynarzowi śmierć. Lecimy.
Wstrząśnięci tym co usłyszeli oficerowie opuścili mostek. Kapitan spojrzał na ekran
komputera i zamyślił się głęboko.
Wkrótce okręt dotarł do węzłu skoku, po czym w niego wlecial, zręcznie unikając szczątków
paru pancerników Federacji, dosłownie rozerwanych na kawałki przez to, co znajdowało się
po drugiej stronie.
- Raport o uszkodzeniach - powiedział kapitan zaraz po przybyciu do systemu Xandor.
- Nic wielkiego. Parę dodatkowy dziur, ale wszystko co działało, wciąż działa.
- Ufff, a teraz musimy odlecieć. Kiedy pancernik dotrze do węzła skoku ?
- Powinien już tu być.
- To czemu go tu nie ma ?
- Chyba znam odpowiedź. Nie wiem jak to możliwe, ale mam na sensorach szczątki
federacyjnego pancernika w pobliżu węzła skoku.
- Eeeee, niby gdzie ? Nie widzę nigdzie żadnego pancernika.
- Bo jest przy drugim węźle skoku.
- Aha. No chyba że ... Hej. Jaki do cholery drugi węzeł skoku. Przecież w tym systemie
jest tylko jeden !
- Eeeee, to co robi ten węzeł skoku koło jedynej “planety” systemu ?
- Aktywny ? Stabilny ?
- Aktywny, ale raczej średnio stabilny. Bardzo średnio stabilny że tak powiem.
- Eh, to lećmy tam i opuśćmy to cholerne zadupie.
- Może być problem.
- Czemu ?
- Właśnie wykryłem lecące w naszym kierunku okręty federacji.
- No wspaniale. Co jeszcze ? Eh, ile tych okrętów ?
- Jeden okręt liniowy klasy “Varon” i dwa ciężkie krążowniki. O ile dobrze widzę to są
to krążowniki klasy M. Ledwie trochę nowsze od H-krążowników.
- To ten ich liniowiec mnie martwi. I tak im nie uciekniemy... to najlepiej będzie, jeśli
ruszymy do walki. Niech “Numenia” skoncentruje ostrzał na liniowcu. My też tak zróbmy.
Gdyby udało nam się go wyeliminować, wygramy bez problemu.
Oba okręty zasarżowały wprost na nadlatujące okręty. Liniowiec w otoczeniu dwóch
krążowników wkrótce znalazł się w zasięgu ognia.
- Ognia !
Pociski wystrzelone z imperialnych okrętów liniowych uderzyły w osłony krążowników
federacji. Kolejne eksplozje rakiet i pocisków pokryły pola siłowe wrogich okrętów siatką
wybuchów. Tarcze zaczęły słabnąć i rozpadać się. Gdy tylko nadlatujące okręty weszły
w zasięg, okręty imperium wystrzeliły z zamontowanych na pokładzie trzech dział
jonowych. (dwa zabrane z Morphadora i jeden fabrycznie zamontowany na Numenii).
Wiązki jonów przyśpieszonych do prędkości światła uderzyły w osłabione osłony okrętów
Federacji i paru sekundach ciągłego strumienia przebiły je. Wiązki uderzyły w pancerze
statków, które w tym momencie były już praktycznie skazane na zagładę.
Pierwszy krążownik został przebity na wylot. Seria eksplozji wtórnych rozerwała kadłub
na kawałki wraz z załogą. Drugi krążownik został przecięty na pół - oba kawałki
wstrząsane eksplozjami wtórnymi zaczęły się oddalać, przyciągane przez pole
grawitacyjne gwiazdy. Okręt liniowy zdołałby sie uratować, ale drogę zatarasowały mu
stosy szczątków i eksplodujące fragmenty okrętów eskorty. Wiązka jonów uderzyła w niego
od przodu, wypalając pięćdziesięciometrową dziurę w mostku, przebiła się przez kolejne
sekcję okrętu przebiła reaktor, doprowadzając w nim do reakcji łańcuchowej, po czym
przebiła tylne opancerzenie i silniki. Sekundę później eksplozja reaktora zmieniła statek
w gwiezdny pył. Nie był to jednak koniec walki. Okręty przed zagładą wypuściły wszystkie
myśliwce i bombowce. Wszystkie one leciały teraz prosto na Excorianta, którego
działka kinetyczne - wymyślone z myślą o zwalczaniu jednostek lekkich - otwarły ogień
zaporowy. Wkrótce wsparły je też baterie przeciwlotnicze z Numenii. Pociski kinetyczne
leciały z szybkością ponad 11000 km/h, co sprawiało, że bez problemu przebijały cienkie
pancerze myśliwców i bombowców. Kilka eksplodowało, parę rozpadło się na kawałki,
a parę pozbawione sterowności zderzyły się z fragmentami zniszczonych okrętów i
uległo zniszczeniu. Kilka jednak doleciało. Seria eksplozji wstrząsnęła kadłubem
Excorianta. Jednak bombowce, które dokonały ataku długo nie przetrwały. Pociski
kinetyczne i rakiety wielogłowicowe typu Rój (jedna duża rakieta, która po zbliżeniu się
do celu, rozpada się na setki małych) zniszczyły wszystkie. Excoriant został jednak
poważnie uszkodzony. Eksplozję uszkodziły szereg ważnych systemów i spowodowaly
dekompresję na kilku pokładach.
-Szlag by to ! - krzyknął kapitan, ale wtedy jego wzrok przyciągnęła stacja federacji w tym
systemie.
- To stocznia. Może w końcu doprowadzimy statek do stanu użyteczności. Lećmy tam.
- Może być problem. Napęd został zniszczony.
- Znowu !? Eh, niech Numenia nas doholuje. Trzeba zająć tą stocznię.

********
Wkrótce imperialne okręty dotarły do stoczni. Był to dość żałosny widok. Excoriant
przypominał kupę latającego złomu. Numenia wyglądała lepiej, ale trafiona podczas
bitwy paroma pociskami miara w kadłubie sporo dziur. O dziwo, zamontowane na stoczni
działa obronne nie otworzyły ognia, a myśliwce nie wystartowały. Było to podejrzane.
- Niech komandosi zajmą stocznie.
- Tak jest.
Kapitan obserwował z mostka, jak z hangaru startują transportowce z komandosami.
Wkrótce doleciały do celu.
- Zadokowaliśmy kapitanie. Rozpoczynam akcję.
Chwilę później.
- Dziwne. Baza jest pusta.
- Hmmm, czy odnotowaliśmy opuszczenie stoczni przez załogę ?
Jeden z oficerów na mostku odpowiedział.
- Nie, kapitanie.
- Rozumiem. Zachowajcie ostrożność.
- Tak jest, kapitanie !
Po około 20 minutach.
- Jesteśmy na mostku. Za chwilę przejmiemy kontrolę nad stacją.
- Bardzo dobrze.
- Mamy kon... o cholera.
- Co znowu ? Kolejny porzucony okręt liniowy ?
- Nie, ale wygląda na to, że w jednej sekcji urządzono ubóz jeniecki dla jeńców imperialnych.
- W której ?
- Eeee, zdaje się, że w sekcji B23.
- Żyją ?
- Wygląda na to, że tak.
- To na co czekacie ? Uwolnijcie ich !
- Tak jest !
Pół godziny później.
- Kapitanie, mamy tutaj 400 ludzi. W większości wygłodniałych i wyczerpanych.
- No to kwatermistrz ma przerąbane. Stacja bezpieczna ?
- Tak.
- Ciekawe, co tak dobrze wyposażona i nowoczesna stacja robi na takim zadupiu... na
dodatek z bez załogi, ale z jeńcami na pokładzie. Spytaj ich.
Chwila przerwy.
- Nie wiedzą. Pracowali przy naprawię okrętów federacji. Mocno postrzelanych i
uszkodzonych. Jeden z jeńców, specjalista od broni, mowi, że takiego rodzaju zniszczeń
jeszcze nie widział.

- Nowy rodzaj broni... pancernik rozwalony przy węźle skoku wiodącym niewiadomo gdzie..
Czy tylko mi kojarzy się to z “zielonymi ludkami” ?
- Raczej nie. Wygląda na to, że wplątaliśmy się w coś, w co lepiej się nie wplątywać,
kapitanie.

- Niestety... - odwrócił się w kierunku jednego z oficerów na mostku -Dobra, trzeba się wziąc za naprawę. Niech Excoriant dokuje. Numenia ma
patrolować okolice bazy.
- Tak jest !!!

*******
Naprawa okrętów zajęła parę dni. Stoczniowe magazyny pełne były surowców, potrzebnych
do zreperowanie uszkodzonych okrętów. Było ich tyle, że gdyby mieli dość czasu, mogliby
zbudować w tej stoczni pancernik. Gdy naprawy miały się ku końcowi, Kapitan Ramios
wezwał oficerów na naradę.
- Dobrze, panowie i panie. Jakieś pomysły co do tego bagna w jakie po uszy wpadliśmy ?
- Może ja zacznę... - powiedziała Lena Petrienko, okrętowy lekarz/naukowiec, specjalizujący
się w hodowli i przeszczepianu organów wewnętrznych i węzłach skoku. Wszystko przez to,
że w celu oszczędności połączono instytucje lekarza i naukowca.
- Słucham.
- Wiem, że będziecie wściekli, ale jako iż odkryliśmy ślady Obcych, muszę wtajemniczyć was
w parę ściśle tajnych tajemnic.
- Że co ?
- No cóż, Obcy są bardziej realni niż wam się zdaje.
W tym momencie w sali zapadła cisza - ostatnie rozmowy umilkły.
- Słucham - kapitan usilnie starał się zachować spokój.
- Cóż... zacznijmy od węzłów skoku, a dokładnie tzw. nanoteorii.
- Nigdy o niej nie słyszałem...
- Bo jest tajna.
- Na czym ona polega ?
- Na tym, że w materii składającej się na węzły skoku, znaleziono mikroskopijne nanoroboty,
których z całą pewnością nie zbudowali ludzie.
Wszyscy obecni wybałuszyli ze zdziwienia oczy.
- ŻE CO !!??
- Słyszał pan kapitanie. Utajniono to, by ludzie nie dowiedzieli się o tym, że węzły skoku
najprawdopodobniej zbudowali Obcy.
- Chcecie powiedzieć, że podróżujemy przez coś, co zbudowali Obcy ?! Prawdopodobnie ci
sami którzy tłuką się tutaj z Federacją ?
- Tak. A to jeszcze nie wszystko.
- Co znowu ?
- Po wielu latach badań, udało się zbudować małą urządzenie, oparte na minirobotach
z Węzłów. Można je zamontować na statku, który dzięki niemu może polecieć do każdego
systemu gwiezdnego.
- Przecież dzięki takiej technologii możnaby błyskawicznie zakończyć wojnę !!!!
- Niestety, próbne użycie się ... nie udało.
- Co się stało ?
- Użyto do tego pancernik klasy Valeth. Skoczył z jednego systemu do drugiego, sąsiedniego.
Gdy się pojawił... był w katastrofalnym stanie. Dekompresja połowy pokładów, wyrwy
w kadłubie, część okrętu prawie odstrzelona. Uzbrojenie, osłony, napęd i komunikacja -
wszystko padło. Gdy oddziały komandosów wkroczyły na te pokłady, na których było
powietrze, znaleźli ludzi w połowie znajdujących się wewnątrz ścian, albo takich, którym
tylko głowy wystawały. Innych coś zmasakrowało. Znaleźli jednego żywego, zamkniętego
w jednym z kontenerów w magazynie. Postradał zmysły i widząc komandosów podciął
sobie żyły. Niezdołano go uratować.
- O cholera.
- Dokładnie. A to jeszcze nie wszystko. Znaleziono fragmenty okrętowego rejestratora.
Zanotował otwarcie ognia, oraz błyskawiczne przełamanie osłon.
- Błyskawiczne przełamanie osłon pancernika ?
- Dokładnie. Fragmenty odczytów sensorów wskazują, że zaatakował ich tylko jeden okręt ,
który załatwił ich w paręnaście sekund.
- Czyli są bardziej zaawansowani od nas. Świetnie.
- Ale to jeszcze nie wszystko.
- Już się boję, co będzie dalej.
- Wykryto pewną.. anomalię.
- Jaką ?
- Znaleziono kilka zegarków, należących do członków zalogi. Śpieszyły się o parę lat,
a zapasy okrętu były praktycznie wyczerpane.
- Chcesz, powiedzieć, że...
- .. błąkali się wiele lat po tamtym miejscu, chociaż u nas minęło parę minut.
- Wspaniale... Czyli, jeśli ten węzeł skoku prowadzi do nich, to znaczy, że rasa Obcych, która
rozwaliła nasz pancernik to ta sama, która zbudowała węzły skoku i która jednocześnie
znajduje się na naszej jedynej drodze do domu.
- No niestety tak.
Kapitan ukrył twarz w dłoniach. Westchnął głęboko po czym powiedział.
- Dobra. To chyba nie mamy wyboru. Raz marynarzowi śmierć. Lecimy.
Wstrząśnięci tym co usłyszeli oficerowie opuścili mostek. Kapitan spojrzał na ekran
komputera i zamyślił się głęboko.
Wkrótce okręt dotarł do węzłu skoku, po czym w niego wlecial, zręcznie unikając szczątków
paru pancerników Federacji, dosłownie rozerwanych na kawałki przez to, co znajdowało się
po drugiej stronie.
No no, brawo! Najlepsze twoje opowiadanie, naprawdę mnie zaciekawiło Czekam na kolejne rozdziały, mało błędów, kilka literówek i czasami brak spacji. Jednak masz te 10/10, należy ci się
Hmm... hmm... hmm... Tak powiem po "młodzieżowyn" bo to określenie tak bardziej pasuje do tego opka. "ZAJEBISTE!!!" Naprawdę fajne opko, bardzo mi się spodobało. Za bardzo nie interesowałem się tym gatunkiem, ale to opowadanie jest naprawdę ciekawe i fajne. Czekam na dalsze części 11/10 xd
Jak chciałeś...
(usunięte)
Opowiadanie wciąga. Jest parę ciekawych pomysłów (np.: "węzły"...
Nie jestem expertem od SF, i nigdy z tym się nie zetknąłem. Jeżeli to Twój pomysł, to zajebisty...).
Fora są jedynie forami... Proponuję Ci wysłać to opowiadanko do miesięcznika "Nowa Fantastyka". Tam debiutował Sapkowski... (Ten od Wiedźmina). Ciut to krótkie, ale... chciał bym umieć coś tak fajnego wykoncypować... CONGRATULATIONS!
Jak dla mnie opowiadanie jest ciekawe. Ma w sobie potencjał, lecz żeby go dobrze wykorzystać musisz poprawić trochę warsztat. Zdarzają Ci się częste powtórzenia, nieskładne zdania oraz wyrażenia (choćby nawet "bezpośrednia bliskość"). Denerwująca jest też Twoja skłonność do informowania o wszystkim czytelnika w postaci wtrącania informacji w nawiasach (zupełnie jakby to był podręcznik do historii autorstwa Czajnika). Nie traktuj czytelnika jak debila, który nie potrafi wydedukować co miałeś na myśli (o ile będziesz potrafił przekazać mu pewne przesłanki, aby się miał nad czym zastanawiać), ale nie uważaj go z góry za idiotę (o nie!).

Swoją drogą jak wspominano wyżej ciekawe masz pomysły. "Węzły", podziurawiony liniowiec. Jak czytałem o tej walce gwiezdnej to aż się prosiło, aby przytoczyć tu jedno słowo: StarTrek.

Wprowadzenie do świata szwankuje. I to bardzo. Jakieś małe światy, na tyle małe, że nic o nich nie wiadomo, małe planetki bez nazwy. Za dużo sformułować o tym, że coś jest małe, a za mało (sic!) rzetelnych informacji. To napewno pasowałoby poprawić.

Na pochwałę zasługuje natomiast twoja wiedza na temat tego typu statków. Widać, że wiesz gdzie co jest i orientujesz się w budowie tychże obiektów. Pogratulować.

Pozdrawiam
Danek
"zasarżowały" -> literówka
"rozerwała kadłub na kawałki wraz z załogą" -> załogę też rozerwało? jakoś tak dziko...
"przebiła się przez kolejne sekcję okrętu przebiła reaktor, doprowadzając w nim do reakcji łańcuchowej, po czym przebiła tylne opancerzenie i silniki." -> a niech Cię!
"Okręty przed zagładą wypuściły wszystkie myśliwce i bombowce. Wszystkie one leciały teraz prosto" -> a niech Cię do kwadratu!
" zderzyły się z fragmentami zniszczonych okrętów i uległo zniszczeniu." chyba uległy
"Excoriant został jednak poważnie uszkodzony" -> zupełnie jakby nie był poważnie uszkodzony od początku...
"Eksplozję uszkodziły" -> eksplozje
"miara" -> WTF?
"ubóz jeniecki" -> ubóz? a to dobre
"Kapitan ukrył twarz w dłoniach. Westchnął głęboko po czym powiedział." -> to mi wygląda na ... FACEPALM!! xD

hmmm, ogólnie całkiem nieźle, tylko nie musiałem dwukrotnie wklejać rozdziału, żebyśmy go zauważyli xD
Fajnie się akcja rozgrywa, podoba mi się styl narracji, pomimo tych błędów, które czasem potrafią człowieka zabić. Nic nie poradzę, że jestem uczulony na powtórzenia i idiotyczne literówki. Rozumiem, że gdyby to była powieść 100 stron, to byłbym wyrozumiały, ale mogłeś przeczytać kilka razy nowy rozdział zanim go tu wrzuciłeś.
Ogółem mi się podoba, z tym przemieszczeniem się za pomocą urządzenia obcych to kojarzy mi się troche film o statku ktory odnalazl zaginiony liniowiec gdzies w okolicy neptuna i nieźle jaj się tam działy później.
Zachęcam do dalszego pisania, bo jest potencjał w tym opowiadaniu!
Danek
Mirrond, jak zwykle fabularnie opowiadanie jest bardzo dobre, posiada wartką akcję i pełno w nim świetnych pomysłów, niemniej narobiłeś tyle powtórzeń, literówek i błędów, że nooormalnie rozerwę Cię na kawałki i (używając jednego z częściej powtarzanych w drugim rozdziale słów) eksplodujesz.
Błąd, który pojawia się w całości, to niepotrzebna spacja oddzielająca pytajniki i wykrzykniki od wyrazu je poprzedzającego. Już Ci o tym kiedyś pisałem.
Kolejny, to powtórzenia (pogrubię Ci je a inne rzeczy zaznaczę kolorem):
Cytat:Wiązki jonów przyśpieszonych do prędkości światła uderzyły w osłabione osłony okrętów Federacji i po paru sekundach ciągłego strumienia przebiły je. Wiązki uderzyły w pancerze
A tutaj, stary pobiłeś rekord:
Cytat:Seria eksplozji wtórnych rozerwała kadłub na kawałki wraz z załogą. Drugi krążownik został przecięty na pół - oba kawałki wstrząsane eksplozjami wtórnymi zaczęły się oddalać, przyciągane przez pole grawitacyjne gwiazdy. Okręt liniowy zdołałby się uratować, ale drogę zatarasowały mu stosy szczątków i eksplodujące fragmenty okrętów eskorty. Wiązka jonów uderzyła w niego od przodu, wypalając pięćdziesięciometrową dziurę w mostku, przebiła się przez kolejne sekcję okrętu przebiła reaktor, doprowadzając w nim do reakcji łańcuchowej, po czym przebiła tylne opancerzenie i silniki. Sekundę później eksplozja reaktora zmieniła statek
Dalej piszesz:
Cytat:Kilka eksplodowało, parę rozpadło się na kawałki,
a parę pozbawionych sterowności zderzyło się z fragmentami zniszczonych okrętów i uległo zniszczeniu. Kilka jednak doleciało. Seria eksplozji wstrząsnęła kadłubem

Teraz z kolei czas na kilka literówek:
Cytat:Eksplozje uszkodziły szereg ważnych
Cytat:tę stocznię
Cytat:miała w kadłubie sporo dziur
Cytat:do zreperowania uszkodzonych
Cytat:zbudować małe urządzenie

Na koniec jeszcze dwa błędy:
Cytat:urządzono obóz jeniecki dla jeńców imperialnych
Słowo"jeniecki" jest zupełnie zbędne. Wywal je lub zastąp innym, ewentualnie zmień "jeńców" na np.: "więźniów".
Cytat:Niezdołano
Powinno być "Nie zdołano".
I tak jak Excoriant
Cytat:dotarł do węzła skoku
ja kończę tę najsmutniejszą ocenę Twojej pracy.
Nie "dopieściłeś" tej części opowiadania, niestety.
Nasuwa mi się jedna myśl (nie obraź się czasem), mówiłeś na SB, że ten rozdział powstał dosyć późną porą, ale nie pisz w nocy, bo tak czy siak, zmęczenie jednak weźmie górę.
Sugeruję, abyś na nowo przepisał i wkleił ten rozdział, gdyż moim zdaniem "Excoriant" jako całość zasługuje na wiele więcej, niż traktowanie go powtórzeniami, literówkami i innymi "eksplozjami".
Po 1 - sorry, ale w dzień się uczę --.-- Piszę codziennie godzinkę 23.00-24.00
Po 2 - Literówki poprawione podczas posiedzenia na komputerze w bibliotece szkolnej na 20 minut przed lekcjami --.--
Po 3 - Danek, on był poważnie uszkodzony, ale go przecież z grubsza naprawili w międzyczasie --.-- Naprawdę "poważnie uszkodzony" to on będzie w następnym rozdziale (ups, wygadałem xD)
Po 4 - Jaka nazwa filmu ? xF (to było do Danka, jakby co )
Po 5 - Wkleiłem dwa razy, bo po wklejeniu jeden raz czekałem 5 dni na ocenę --.--
Właśnie tytułu filmu nie pamiętam, ale był to horror z serii WTF (na początku w ogóle nie czai się akcji, coś jak Solaris). Później splatają się różne wątki w tym załamanie psychiczne jednego z członków załogi i prawdopodobnie jego późniejsze postępki (wogóle to jakiś gość został wyssany w próżnię z komory ciśnieniowej i już prawie rozprężył się od środka xD gdy Fishbourne go uratował ). Ogólnie ciekawy film, ale troche taki... dziwny

A żeby to nie był offtop: Mogłeś po prostu odkopać temat, zresztą ja widziałem, że coś nowego dodałeś, ale zwyczajnie nie miałem czasu skomentować. Damn 8.00-20.00 na uczelni...
Humm...
Generalnie nie jest źle, aczkolwiek pogubiłem się w 2 poscieBig Grin tam chyba coś jest 2 razy.
Co do fabuły... czekam na c.d. Troszkę mi Zaginioną Flotą Campbela trąciSmile Chodzi o te "zrobione przez obcych węzły" i mechanikę bitwy.
To co mi przeszkadza... Za dużo "okręt/statek" no i oczywiści uzbrojona jednostka po polsku to zawsze "okręt" nigdy nie "statek".
Wow!
No jestem pod wrażeniem. Do tej pory nie przepadałam za science-fiction, a tu proszę, chyba mi się odmieni Tongue.
Bardzo fajny motyw i masz łeb do wymyślania nazw: statków, planet, organizacji.
Rzeczywiście było kilka drobnych błędów - literówki i powtórzenia, ale na to się nie zwraca uwagi raczej. Ogólnie naprawdę bardzo mi się podoba.
Czekam na więcej. Miej wenę, niech Ci się chce, pisz Big Grin.
Oczywiście 10/10.
Ekhem, nie łeb, ale generator nazw xD A dokładnie imion dla bohaterów fantasy. Niektóre są takie, że pasują też do innych rzeczy :]
Na pewno jest to o niebo lepsze od tej rozpierduchy z niszczycielami światów, to niezaprzeczalny fakt. Całkiem niezła fabuła. Narracja też prowadzona dość dobrze gdyby nie twoja dziwna maniera informowania czytelnika łopatologicznie o wszystkim przypisami w nawiasach. Wybacz, ale czytelnik może się poczuć nieco zdebilizowany. Kolejna uwaga.. czyta się to bardzo ciężko przez twój niedopracowany warsztat pisarski, tekst aż roi się od powróżeń i błędów stylistycznych. Pozatym opisy walk roją się od zwrotów typu rozpadł się na pół, przedziurawiło na wylot, a samych wybuchów wtórnych naliczyłem kilkanaście. Temu twojemu językowi warto by dodać nieco polotu i barw. Tak to wybacz ale opisy mimo interesującej treści wypadają płasko jak naleśnik. No i na koniec jeszcze jedno, zważ proszę moją sentencję i przemyśl ją odrobinę... "nie samą rozpierduchą SF stoi". Pozdrawiam i życzę sukcesów.