18-04-2011, 19:03
Krew cieknąca po mojej twarzy. To już nawet mnie nie obrzydzało. Dźgnęłam po raz kolejny brzuch trolla, a raczej to co z niego zostało i fachowym ruchem strzepnęłam krew z mojej katany. Po upewnieniu się ,że moja ofiara nigdy już nie wstanie, podeszłam wolnym krokiem do najbliższych krzaków i otworzyłam portal prowadzący do mojego domu niedaleko Prowansji. Stary ale zadbany dworek ,otoczony sielskimi widokami, które po dłuższym czasie sprawiały ,że zamist być spokojną i opanowaną ,robiłam się jeszcze bardziej zrzędliwa niż zwykle.
Weszłam na dziedziniec i rozejrzałam się na około ,skanując podwórze w poszukiwaniu ewentualnych niebezpieczeństw. Może i jestem młoda ale nie głupia. Wiem co może mnie czekać ,jeśli przeoczę chociaż jeden niezwykle ważny szczegół lub o czymś zapomnę. Tak samo jak mój tatuś. On popełnił kolosalny błąd ,a mianowicie jako wampir ,który powszechnie uważany był za największego dostawcę nietypowej broni, przez swoją ignorancję zapomniał dostarczyć pewnej bardzo ważnej amunicji ,dla zmiennokształtnych. Cóż skończyło się na tym że w wieku ośmiu lat zostałam osierocona nie znając swojej matki ,a wiedząc o niej tylko tyle że była elfem. Cudem uniknęłam śmierci. Kiedy wilki wysłane by zabić mojego tatę odeszły wzięłam tyle broni ile tylko mogłam. Nie mając dokąd się udać i wiedząc że będą mnie szukać, broń i pieniądze wrzuciłam do mojego tajnego schowka o którym nigdy nikomu nie wspominałam. Ha, cały mój ocalały dobytek czekał na lepsze czasy.
Błąkając się po ulicach jako blada i chuda dziewczynka wzbudzałam litość ,której nie wachałam się wykorzystać. Kradłam, oszukiwałam, kłamałam i zwodziłam. To wszystko tylko po to by po niecałych dwóch latach przygarnął mnie sensei Kazeno. Do niedawna papa Kazeno. Zabrał mnie do siebie do domu i ze swoją żoną ,która jak się okazało nie mogła mieć dzieci, wychowali mnie jak swoją rodzoną córkę. Opowiedziałam im moją historię , a Papa usłyszawszy ją postanowił mnie szkolić. Nie miałam nic przeciwko. Chciałam być taka jak mój ojciec.
Po tym jak dom Papy Kazeno spłonął w pożarze zostałam sama. Miałam piętnaście lat. Ale nie byłam typem strachliwej dziewczynki. O, nie! Znajdując pieniądze i broń o ,której nie powiedziałam nic papie zaczęłam nowe życie. Kupiłam mały domek na przedmieściach Catanzaro we Włoszech i szukałam pracy. Oczywiście jako człowiek do brudnej roboty. Nic co wiązało się ze śmiercią i zepsuciem ludzkim nie było mi obce.
Po dwóch miesiącach późnym wieczorem odwiedził mnie mężczyzna w białym kapeluszu z szerokim rondem zasłaniającym oczy.
- Panna Blade? – spytał. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi dodał - mam zlecenie.
Zaprosiłam go więc do środka i już w ciągu dwóch tygodni od wykonania mojego pierwszego zlecenia zaczęłam co jakiś czas dostawać propozycję pracy. Jednorazowej oczywiście. Nie chciałam być uzależniona od nikogo pod żadnym względem. Czy to finansowym czy uczuciowym.
A teraz? Stoję w holu mojej posiadłości w Prowansji i czuję nadchodzący świt. Jako że jestem mieszańcem moja wampirza natura sprawia że ciężej jest mi pozostać przytomnym o świcie.
- Riviette - powiedziałam głośno gdy weszłam do holu - już jestem!
Z łuku po prawej wybiegła kobieta już tak koło pięćdziesiątki, dosyć krępa i o przerażającym matczynym instynkcie - Ach, Ellie! Kochaniutka tak się o ciebie martwiłam – powiedziała całując mnie w czoło(musiała się nieźle wysilić) i ciągnąc mnie za łokieć w stronę kuchni. Wiedziałam co to oznacza.
Już po chwili ujrzałam górę gorących tostów z masłem i szczypiorkiem leżących na wielgachnym talerzu. Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz nie trwało to długo. Bo obok tego talerza prawdziwych smakołyków stał dzbanek ze schłodzonym mlekiem i szklanka! Uśmiechnęłam się tak szeroko że myślałam że mi zęby powypadają. Widząc to Riviette odsunęła mi krzesło a ja z wdzięcznością zajęłam się pałaszowaniem wszystkich tostów. Co do jednego.
Kiedy skończyłam, kuchnię zaczęło oblewać ciepło-różowe światło. Oczy zaczęły mnie piec a obraz odrobinę rozmywać. Wstałam powoli czując się jakby kości mogły mi popękać w każdym momencie a skóra rozerwać przy najmniejszym ruchu. Ledwo usłyszałam jak gospodyni domu wchodzi i uwiesza moją rękę na swoich ramionach( co niezbyt wiele dało ale zawsze coś), powoli się dowlokłyśmy do jednego z pokoi na parterze i usiadłam z impetem na łóżku czego natychmiast pożałowałam. Riviette zasłoniła okno a pokój ogarnął przyjemny mrok, od razu się odprężyłam. Po chwili zostałam sama co pozwoliło mi pogrążyć się w błogim śnie.
Dla niektórych może nie być jasny początek tego opowiadania ponieważ jest on jakby "doczepką" do twórczości innej dziewczyny. Opowiada ono po prostu mniej więcej tą samą historię tylko z oczu Elle. Nasze historie się w pewnych momentach przeplatają lecz są one prawie zupełnie różne pod względem fabuły. Krytyka mile widziana ,a nawet potrzebna.
Tak żebym wiedziała czy wstawiać resztę....
Weszłam na dziedziniec i rozejrzałam się na około ,skanując podwórze w poszukiwaniu ewentualnych niebezpieczeństw. Może i jestem młoda ale nie głupia. Wiem co może mnie czekać ,jeśli przeoczę chociaż jeden niezwykle ważny szczegół lub o czymś zapomnę. Tak samo jak mój tatuś. On popełnił kolosalny błąd ,a mianowicie jako wampir ,który powszechnie uważany był za największego dostawcę nietypowej broni, przez swoją ignorancję zapomniał dostarczyć pewnej bardzo ważnej amunicji ,dla zmiennokształtnych. Cóż skończyło się na tym że w wieku ośmiu lat zostałam osierocona nie znając swojej matki ,a wiedząc o niej tylko tyle że była elfem. Cudem uniknęłam śmierci. Kiedy wilki wysłane by zabić mojego tatę odeszły wzięłam tyle broni ile tylko mogłam. Nie mając dokąd się udać i wiedząc że będą mnie szukać, broń i pieniądze wrzuciłam do mojego tajnego schowka o którym nigdy nikomu nie wspominałam. Ha, cały mój ocalały dobytek czekał na lepsze czasy.
Błąkając się po ulicach jako blada i chuda dziewczynka wzbudzałam litość ,której nie wachałam się wykorzystać. Kradłam, oszukiwałam, kłamałam i zwodziłam. To wszystko tylko po to by po niecałych dwóch latach przygarnął mnie sensei Kazeno. Do niedawna papa Kazeno. Zabrał mnie do siebie do domu i ze swoją żoną ,która jak się okazało nie mogła mieć dzieci, wychowali mnie jak swoją rodzoną córkę. Opowiedziałam im moją historię , a Papa usłyszawszy ją postanowił mnie szkolić. Nie miałam nic przeciwko. Chciałam być taka jak mój ojciec.
Po tym jak dom Papy Kazeno spłonął w pożarze zostałam sama. Miałam piętnaście lat. Ale nie byłam typem strachliwej dziewczynki. O, nie! Znajdując pieniądze i broń o ,której nie powiedziałam nic papie zaczęłam nowe życie. Kupiłam mały domek na przedmieściach Catanzaro we Włoszech i szukałam pracy. Oczywiście jako człowiek do brudnej roboty. Nic co wiązało się ze śmiercią i zepsuciem ludzkim nie było mi obce.
Po dwóch miesiącach późnym wieczorem odwiedził mnie mężczyzna w białym kapeluszu z szerokim rondem zasłaniającym oczy.
- Panna Blade? – spytał. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi dodał - mam zlecenie.
Zaprosiłam go więc do środka i już w ciągu dwóch tygodni od wykonania mojego pierwszego zlecenia zaczęłam co jakiś czas dostawać propozycję pracy. Jednorazowej oczywiście. Nie chciałam być uzależniona od nikogo pod żadnym względem. Czy to finansowym czy uczuciowym.
A teraz? Stoję w holu mojej posiadłości w Prowansji i czuję nadchodzący świt. Jako że jestem mieszańcem moja wampirza natura sprawia że ciężej jest mi pozostać przytomnym o świcie.
- Riviette - powiedziałam głośno gdy weszłam do holu - już jestem!
Z łuku po prawej wybiegła kobieta już tak koło pięćdziesiątki, dosyć krępa i o przerażającym matczynym instynkcie - Ach, Ellie! Kochaniutka tak się o ciebie martwiłam – powiedziała całując mnie w czoło(musiała się nieźle wysilić) i ciągnąc mnie za łokieć w stronę kuchni. Wiedziałam co to oznacza.
Już po chwili ujrzałam górę gorących tostów z masłem i szczypiorkiem leżących na wielgachnym talerzu. Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz nie trwało to długo. Bo obok tego talerza prawdziwych smakołyków stał dzbanek ze schłodzonym mlekiem i szklanka! Uśmiechnęłam się tak szeroko że myślałam że mi zęby powypadają. Widząc to Riviette odsunęła mi krzesło a ja z wdzięcznością zajęłam się pałaszowaniem wszystkich tostów. Co do jednego.
Kiedy skończyłam, kuchnię zaczęło oblewać ciepło-różowe światło. Oczy zaczęły mnie piec a obraz odrobinę rozmywać. Wstałam powoli czując się jakby kości mogły mi popękać w każdym momencie a skóra rozerwać przy najmniejszym ruchu. Ledwo usłyszałam jak gospodyni domu wchodzi i uwiesza moją rękę na swoich ramionach( co niezbyt wiele dało ale zawsze coś), powoli się dowlokłyśmy do jednego z pokoi na parterze i usiadłam z impetem na łóżku czego natychmiast pożałowałam. Riviette zasłoniła okno a pokój ogarnął przyjemny mrok, od razu się odprężyłam. Po chwili zostałam sama co pozwoliło mi pogrążyć się w błogim śnie.
Dla niektórych może nie być jasny początek tego opowiadania ponieważ jest on jakby "doczepką" do twórczości innej dziewczyny. Opowiada ono po prostu mniej więcej tą samą historię tylko z oczu Elle. Nasze historie się w pewnych momentach przeplatają lecz są one prawie zupełnie różne pod względem fabuły. Krytyka mile widziana ,a nawet potrzebna.
Tak żebym wiedziała czy wstawiać resztę....