Via Appia - Forum

Pełna wersja: AKTA
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
PROLOG



Na komputerze pojawił się ekran logowania. Wprowadził hasło i wcisnął ENTER. Zostało mało czasu. Musiał działać sprawnie. Sprawnie i szybko. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem jutro obudzi się na Majorce jako Darko Stelic obywatel Republiki Serbskiej. Przez rok, może dwa będzie leżał na hiszpańskiej plaży, podziwiał hiszpańskie kobiety i uczył się języka by móc swobodnie flirtować a później, kto wie? Ameryka Południowa albo któryś z krajów azjatyckich? Wszystko to dzięki wiedzy jaką posiadał.

Przechylił plastikowy kubeczek i pociągnął duży łyk czegoś co dawniej można było nazwać kawą- teraz zimna brązowo-szara breja nie smakowała jak kawa, w zasadzie smakiem przypominała pomiętą kartkę papieru, którą ktoś nie wiedzieć czemu zalał zimną wodą. Mimo to ten łyk pomógł mu ogarnąć swoje ciało. Myślami powrócił do komputera i czekającym go dzisiaj ostatnim krokiem do realizacji swoich marzeń. Na pulpicie odnalazł plik, który odgrywał w tym spektaklu główną rolę i przepuścił go przez program do szyfrowania, nad którym pracował przez ostatnie trzy miesiące. Szyfrowanie zajęło jakieś trzy minuty. Gotowe akta skompresował i wysłał na adres skrzynki odbiorczej. Zarówno konta adresata jak i odbiorcy zostały specjalnie na tą okazje zhakowane, minie kilka miesięcy nim plik znajdzie się pod odpowiednim adresem. Tyle jeżeli chodzi o zabezpieczanie przyszłości.

Z kieszeni wydobył miniaturowego pendrive`a i podpiął go pod port USB komputera. Skopiował bazę danych, tym razem bez sztuczek rodem z filmów szpiegowskich. Na wszelki wypadek skasował plik z pulpitu. Pendrive`a położył obok biletu oraz lewego dowodu. Na swojej liście mógł odznaczyć kolejną pozycję: przedmiot transakcji.


Teraz najważniejsze- zacieranie śladów. Pozornie było to proste, mógł napisać kolejny program, który skutecznie zamaskowałby jego działalność przez ostatnie pół roku. Nie urodził się jednak dzisiaj i wiedział, że zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy i tylko kwestią czasu jest kiedy dowiedzą się co tak naprawdę robił. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele mniej skomplikowana. Jeżeli jest coś z czym nie poradzą sobie analitycy i mózgowcy siedzący w laboratoriach, to z całą pewnością jest to siła.

Wyłączył więc komputer. Poszedł po swoją skrzynkę z narzędziami. Wykręcił dysk. Musiał zachowywać się bardzo cicho, ponieważ na pewno nie była to godzina, w której ludzie przeprowadzają naprawy bądź drobne remonty. Położył dysk na stoliku. Ze skrzynki wyciągnął młotek. Bach! Obudowa dysku pękła. Zrobił to bardzo delikatnie. Kilkakrotnie powtórzył uderzenie Bach!Bach!Bach!. Plastikowo-metalowe strzępy zgarnął do foliowej torebki. Całą zawartość przesypał do muszli toaletowej, po czym spuścił wodę. Pomyślał o szumie wody na hiszpańskiej plaży. Kasowanie danych- wykonane.

Spojrzał na zegarek. Cyfrowa tarcza pokazywała trzecią trzydzieści osiem. Założył garnitur i zamówił taksówkę. Jeszcze raz przeanalizował swoją listę i stwierdził, ze wszystko gra. Pendrive`a, bilet oraz dowód schował do wewnętrznej kieszeni marynarki. Ostatni raz spojrzał na swoje mieszanie, po czym wyszedł zostawiając za sobą dużą część życia.

Szedł żwirową dróżką. Wcześniej kilkukrotnie odwiedził to miejsce. W latach osiemdziesiątych mieściła się tutaj największa w Europie fabryka części samochodowych, dziś swoją „siedzibę” mieli tutaj bezdomni, pijacy i narkomani. Wszyscy zebrani w jednym miejscu z pewnością nie ułatwiali zadania. Gdyby mógł wybrałby spotkanie w którejś z restauracji, najlepiej w godzinach popołudniowych. Niestety nie wszystko zależało od niego. . Doszedł do bramy, zgodnie z planem uchylił mocno skorodowaną furtkę i przy akompaniamencie piszczących zawiasów wszedł do środka.
- Masz akta?
Na dźwięk tego głosu reagował niemal panicznie.
- Oczywiście za kogo mnie uważasz?
W tej chwili poczuł na swoim ciele poczuł dłonie. Przeszukiwano go. Tego w swoim planie nie przewidział.
- Spokojnie to tylko rutynowa kontrola, musimy wiedzieć czy nie przyszło Ci do głowy jakieś głupstwo.
Musiał odzyskać panowanie nad sytuacją. Próbował opanować stres, wdech wydech, wdech wydech, lecz w tym momencie przeszukujący go typ syknął do ucha: Ciiii spokojnie.
Pendrive oraz bilet i dowód zmieniły właściciela. Wydarzenia wykraczały znacznie poza przewidziany obszar.
- Ładne nazwisko. Plik jest na tym cudeńku?
- Gdzie pieniądze?
Szybkie uderzenie pod prawe kolano skutecznie pozbawiło go równowagi.
- Jeszcze raz: czy akta są na tym dysku?
-Tak.
- Bardzo poprawnie. Jeszcze jedno pytanie: czy jest to jedyna kopia?
Strużka potu przepłynęła mu właśnie w okolicy karku. Zacisnął w pięść rozedrgane dłonie. W akcie desperacji postanowił zapytać jeszcze raz:
- Gdzie moje pieniądze?
Silne uderzenie w przeponę. Zgiął się niemal wpół, próbując zaczerpnąć powietrza, lecz płuca stanowczo odmawiały posłuszeństwa.
- Masz kilka sekund żeby odpowiedzieć na to pytanie. Oczekuje jasnej odpowiedzi: tak lub nie.

Puls przyśpieszył, w oczy zajrzał strach rozszerzając źrenice do granic możliwości, przez kilka sekund jakie trwało nabieranie powietrza przeanalizował tysiąc scenariuszy, żaden nie kończył się dla niego pozytywnie. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę:
- Tak, to jedyna kopia.
Usłyszał okropny huk, jego ciało zalała fala gorącego powietrza. Odpłynął. Poczuł się bardzo dobrze, widział czystą plaże, błękitne morze wołało swoją delikatnością. Było wspaniale, nawet drugi strzał, nieco przytłumiony nie zdołał przerwać jego marzeń. Ostatnią sprawą jaką zdołał zarejestrować był fakt, ze nie wszystko poszło z planem.
Cytat:Przechylił plastikowy kubeczek i pociągnął duży łyk czegoś co dawniej można było nazwać kawą- teraz zimna brązowo-szara breja nie smakowała jak kawa, w zasadzie smakiem przypominała pomiętą kartkę papieru, którą ktoś nie wiedzieć czemu zalał zimną wodą. Mimo to ten łyk pomógł mu ogarnąć swoje ciało.

Pierwszy akapit nawet, nawet się podobał. Zdania krótkie, niezbyt szczegółowe - a co za tym idzie, nie są na siłę przedłużane. A takie coś lubię, szczególnie na początku. Bo tak, lubię wiedzieć jakiego koloru są nylonowe protezy zębowe dziadka do orzechów. Lubię w późniejszych etapach. Gdy już tekst mnie trochę zainteresuje, bohaterowie spodobają. Dobrym guru będzie choćby książka "Lęk i odraza w Las Vegas".

A więc: Potem akapit drugi. I karmienie jakimiś bzdetami. Podanymi dodatkowo w, prawdę mówiąc, lipnej formie.
Ta kawa nie przyda się do dalszej części - chyba, że dostanie zatrucia i umrze gdzieś w samotności (dalszej części jeszcze nie doczytałem).
Jak już opisujesz, zrób to z np. strojem bohatera. Tacy zazwyczaj noszą jeden przez całą fabułę. To i jakieś wyobrażenia będzie.

Cytat:Bach!Bach!Bach!.
\

Aż sobie coś jego włączyłem. Jakieś "Zmiłuj się". Fajne. Tylko do tego tekstu mi nie pasuje. Ten jeden Bach w zdaniu poprzednim wystarczy.

Cytat:Całą zawartość przesypał do muszli toaletowej, po czym spuścił wodę. Pomyślał o szumie wody na hiszpańskiej plaży.

Wprawdzie woda szumiała mi jedynie na polskich plażach, to za Chiny Ludowe nie potrafię skojarzyć jej z szumem spuszczonej wody. A spuszczałem nie raz Sleepy

Cytat:W tej chwili poczuł na swoim ciele poczuł dłonie.

Poczuł tylko raz.


Kurde. "Akta" z początku wydawały się tekstem średnim. Ale po włączeniu Bacha (tak, włączyłem go naprawde Wink ) i dojściu to połowy było coraz lepiej. Choć zakończenie dość popularne... nie przyszło mi to do głowy. Końcówka (powtórzę znowu), może i przez utwór lecący z głośników, zagrała trochę na emocjach.

Krytykuje, choć sam piszę teksty słabiutkie, fakt. Trzeba to przeboleć. Ale opinię swoją wystawię: Pierwsza połowa raczej wynudziła. Z drugą było już dużo lepiej. A końcówka zabolała i mnie. Na TAK! jestem.
Jak dla mnie to taki średniak. Czytało mi się to trudno, głównie przez dziwne opisy i zdania nic nie wnoszące. Wolał bym wiedzieć jak wygląda bohater niż to że najpierw z dysku coś usuwa a potem niszczy ów dysk. Po jakie licho takim racie te akta usuwał?
Osobiście prolog nie zachęcił mnie do śledzenia dalszych losów Bezimiennego.
Cytat:Osobiście prolog nie zachęcił mnie do śledzenia dalszych losów Bezimiennego.

Jeżeli chodzi o Bezimiennego to jego dalszych losów z pozycji autora tego "prologu" raczej nie przewiduję. Co do stylu/treści/formy to przyznaje, że wyszedł lekki chłam. Obiecuję poprawę przy tworzeniu kolejnego fragmentuWink