17-04-2011, 19:59
- Życie to gra - powiedział rozkręcając ruletkę.
Kasyno "Children of child", gdzie czerwone dywany pokrywały niemal całą powierzchnię, oprócz niewielkich pomieszczeń, gdzie mieściły się toalety - dostojne toalety - oferowano naprawdę wysoki standard.
- Dziś gramy ostro, nic do stracenia - powiedział Nelly gwałtownie pociągając za trzpień ruletki.
Zaciągnął się cygarem, chociaż wolno było palić tu jedynie w wyznaczonych do tego miejscach, on był traktowany specjalnie.
Znajomy szefa, grał zawsze na wysokie sumy.
- 30.000 zł że wypadnie czerwona 8 - coś podpowiadało mu, żeby postawił na 7, ale ufał swemu instynktowi zwycięzcy.
Kulka toczyła się, gdy spokojnie pociągał cygaro "Royale" i popijał whiskey. W całym tym kasynie było bardzo gorąco, co miało zachęcać graczy ze złotą kartą "Special" do picia, picia dużych ilości różnych alkoholi, serwowanych przez kuso ubrane barmanki.
"Royale" paliło się gęstym dymem, co zawsze stolik przy którym grał Nelly szlachetnie wyróżniało z tłumu, oprócz oczywiście stosów rzetonów postawionych tuż przed nim, na polu - bank gracza.
Dym unosił się nad stolikiem.
I wygrał, zawsze powtarzał sobie, że prawdziwi gracze grają do końca, na możliwie jak najwyższe stawki, nie boją się ryzyka i to się opłaca.
Tak samo w Życiu, Nelly był wysoko postawionym urzędnikiem zarządzającym finansami państwa. Długo wspinał się na szczyt, a droga była kręta, ale zawsze powtarzał; "nie ryzykujesz to nie masz".
I tym razem znów się opłaciło.
Zgarnął swoje rzetony i odszedł od stołu, wiedział, że ta wredna pasja wyniszcza, ale on chciał grać dalej. Był nałogowcem.
Nie wołał pomocy, trzymał się przy powierzchnii z daleka od innych, był pośród ludzi, nienawidził izolacji, ale dystansował się.
Wsiadł do swojego auta zaparkowanego przy 3 alei od kasyna.
Nie lubił się obnosić z bogactwem, gdy wychodził z kasyna, choć wielbił luksusy, kochał także skromność, była to dla niego wartość nadrzędna, która wyróżniała go z tłumu wyrafinowanych graczy.
Skromni mają więcej - jak powiedział mu niegdyś jakiś bogaty klient hotelu w którym był kiedyś sprzątaczem.
Były to lata 20-ste, pierwsza połowa XX wieku.
Poszlaki doprowadzą Cię do miasta...
Podążaj za zapachem.
Kasyno "Children of child", gdzie czerwone dywany pokrywały niemal całą powierzchnię, oprócz niewielkich pomieszczeń, gdzie mieściły się toalety - dostojne toalety - oferowano naprawdę wysoki standard.
- Dziś gramy ostro, nic do stracenia - powiedział Nelly gwałtownie pociągając za trzpień ruletki.
Zaciągnął się cygarem, chociaż wolno było palić tu jedynie w wyznaczonych do tego miejscach, on był traktowany specjalnie.
Znajomy szefa, grał zawsze na wysokie sumy.
- 30.000 zł że wypadnie czerwona 8 - coś podpowiadało mu, żeby postawił na 7, ale ufał swemu instynktowi zwycięzcy.
Kulka toczyła się, gdy spokojnie pociągał cygaro "Royale" i popijał whiskey. W całym tym kasynie było bardzo gorąco, co miało zachęcać graczy ze złotą kartą "Special" do picia, picia dużych ilości różnych alkoholi, serwowanych przez kuso ubrane barmanki.
"Royale" paliło się gęstym dymem, co zawsze stolik przy którym grał Nelly szlachetnie wyróżniało z tłumu, oprócz oczywiście stosów rzetonów postawionych tuż przed nim, na polu - bank gracza.
Dym unosił się nad stolikiem.
I wygrał, zawsze powtarzał sobie, że prawdziwi gracze grają do końca, na możliwie jak najwyższe stawki, nie boją się ryzyka i to się opłaca.
Tak samo w Życiu, Nelly był wysoko postawionym urzędnikiem zarządzającym finansami państwa. Długo wspinał się na szczyt, a droga była kręta, ale zawsze powtarzał; "nie ryzykujesz to nie masz".
I tym razem znów się opłaciło.
Zgarnął swoje rzetony i odszedł od stołu, wiedział, że ta wredna pasja wyniszcza, ale on chciał grać dalej. Był nałogowcem.
Nie wołał pomocy, trzymał się przy powierzchnii z daleka od innych, był pośród ludzi, nienawidził izolacji, ale dystansował się.
Wsiadł do swojego auta zaparkowanego przy 3 alei od kasyna.
Nie lubił się obnosić z bogactwem, gdy wychodził z kasyna, choć wielbił luksusy, kochał także skromność, była to dla niego wartość nadrzędna, która wyróżniała go z tłumu wyrafinowanych graczy.
Skromni mają więcej - jak powiedział mu niegdyś jakiś bogaty klient hotelu w którym był kiedyś sprzątaczem.
Były to lata 20-ste, pierwsza połowa XX wieku.
Poszlaki doprowadzą Cię do miasta...
Podążaj za zapachem.