14-04-2011, 20:33
Jest lipiec, może sierpień
Ja na kacu strasznie cierpię
Leżę na trawie tylko w samych slipach
Myślę sobie o kobitach,
Które wczoraj na balecie
Zaliczyłem w toalecie.
Słońce smaży klatę moją
Na siłowni wysklepioną,
Potem spływam od gorąca,
Które bije dziś od słońca.
Mój zapach wobec tego nie kusi,
A co gorsza koleżance swej mamusi
Dezodorantu zapomniałem skroić.
Zatem teraz browar muszę łoić
By pijąc się nie wąchać wcale
W tym piekielnym upale.
Leżę zatem se w tej trawie
Myśląc o wczorajszej zabawie
Popijając sobie piwo.
Ludzie patrzą i się dziwią.
Aż tu nagle nie wiem skąd,
Coś mnie razi niczym prąd.
Dwa foczydła se wędrują
I me pieśni pogwizdują.
Lepiej wychodzi niż na akordeonie,
Myślę sobie więc: „ej lachonie,
Ja jestem Czesław, a Ty jesteś moja”
Wobec tego nim obróci się dziewoja
I ta jej druga towarzyszka
Chociaż nieco od niej brzydsza
Wstaję, krzyczę, wołam
Ile tylko w gardle zdołam:
„Ej dziewczyny, fajne sztuki,
Gdzie śmigacie? Do nauki?
Nie żartujcie sobie przecież
Tyle ziomów na tym świecie
A wśród nich Czesław Śpiewa
Jego nigdy się nie olewa!”
Zatrzymały się laseczki,
Obczaiłem ich dupeczki
„Całkiem niezłe”- myślę sobie
Ale że nie to mi w głowie
Podbijam bliżej do nich i nawijam
„ja z byle kim nie chodzę i nie pijam,
Chodźmy więc trochę pospacerować,
A wieczorem pobansować”
One coś skrzywione szepczą
W miejscu niespokojnie drepczą
W końcu jedna się odzywa:
„weź stąd spadaj, śmierdzisz brzydal”
„wyjazd gnoju” wtóruje jej druga
Chociaż zerka, okiem mruga
Jakby ze mną flirtowała.
Mówię więc żeby się nie cykała
Żeby w sobie miała luzu trochę
W razie co częstuję prochem.
„Dobra Czesław jestem Twoja”
Odezwała się brzydsza dziewoja
Zachęcona moim Brałnem.
„Wybacz mała, nie jestem Klaunem
Bujać się z tobą nie zamierzam
Tylko kasy mi potrzeba”
„Ty jeden śmieciu zafajdany,
Ja myślałam żeś zakochany,
Że chcesz ze mną dzielić łoże
Że mi wbijać gwoździe pomożesz
Że za mnie czasem zmyjesz gary
Impotencie wredny, stary”
„Tylko nie stary” mówię,
A przy okazji w nosie dłubię
Bo mnie coś tam zaświerzbiło
A na chustkę mi hajsu nie starczyło.
A ona dalej swoje ciągnęła
Jakby nagle ją naszła wena:
„Serce jednak mi złamałeś
Więc ile kasy chcesz- dostaniesz”
„sto zeta- ale z vatem
I jesteśmy kwita zatem.
Muszę za nią kupić spodnie
Bo chcę dziś wyglądać godnie
Mam z Jolką randkę na parkingu
Uwierz, lepsze to jest od clubingu.
Będziemy bowiem wspólnie pokazywać
Gdzie się można zatrzymywać,
A przy tym grosza trochę się zbierze
Od kierowców w głównej mierze.
Możesz zatem być pewna że ci zwrócę”
„dla mnie jesteś zwykłym bucem
Muszę zatem mieć coś w zastaw”
„Dla mnie to jest sprawa jasna,
Masz tu, bejbe, moje slipy”
Podjarały się kobity
Jak je tylko z tyłka zdjąłem.
Potem w kulkę ładnie zwinąłem
I z uśmiechem im je dałem.
Przecież to nic że nie prane
Od tygodnia gacie były-
W końcu dziewczyny się ucieszyły!
A ja kasy mam stąd tyle,
Że wreszcie już nie tylko gile
Wydmuchać mogę.
Więc ruszyłem w swoją drogę
Stówę z vatem dumnie w ręku ściskając
I bazaru jakiegoś szukając.
A morał z tego taki,
Wiedzą o tym nawet dzieciaki
Że spodnie są od tego
Aby Czesław Bawił się na całego!
Ja na kacu strasznie cierpię
Leżę na trawie tylko w samych slipach
Myślę sobie o kobitach,
Które wczoraj na balecie
Zaliczyłem w toalecie.
Słońce smaży klatę moją
Na siłowni wysklepioną,
Potem spływam od gorąca,
Które bije dziś od słońca.
Mój zapach wobec tego nie kusi,
A co gorsza koleżance swej mamusi
Dezodorantu zapomniałem skroić.
Zatem teraz browar muszę łoić
By pijąc się nie wąchać wcale
W tym piekielnym upale.
Leżę zatem se w tej trawie
Myśląc o wczorajszej zabawie
Popijając sobie piwo.
Ludzie patrzą i się dziwią.
Aż tu nagle nie wiem skąd,
Coś mnie razi niczym prąd.
Dwa foczydła se wędrują
I me pieśni pogwizdują.
Lepiej wychodzi niż na akordeonie,
Myślę sobie więc: „ej lachonie,
Ja jestem Czesław, a Ty jesteś moja”
Wobec tego nim obróci się dziewoja
I ta jej druga towarzyszka
Chociaż nieco od niej brzydsza
Wstaję, krzyczę, wołam
Ile tylko w gardle zdołam:
„Ej dziewczyny, fajne sztuki,
Gdzie śmigacie? Do nauki?
Nie żartujcie sobie przecież
Tyle ziomów na tym świecie
A wśród nich Czesław Śpiewa
Jego nigdy się nie olewa!”
Zatrzymały się laseczki,
Obczaiłem ich dupeczki
„Całkiem niezłe”- myślę sobie
Ale że nie to mi w głowie
Podbijam bliżej do nich i nawijam
„ja z byle kim nie chodzę i nie pijam,
Chodźmy więc trochę pospacerować,
A wieczorem pobansować”
One coś skrzywione szepczą
W miejscu niespokojnie drepczą
W końcu jedna się odzywa:
„weź stąd spadaj, śmierdzisz brzydal”
„wyjazd gnoju” wtóruje jej druga
Chociaż zerka, okiem mruga
Jakby ze mną flirtowała.
Mówię więc żeby się nie cykała
Żeby w sobie miała luzu trochę
W razie co częstuję prochem.
„Dobra Czesław jestem Twoja”
Odezwała się brzydsza dziewoja
Zachęcona moim Brałnem.
„Wybacz mała, nie jestem Klaunem
Bujać się z tobą nie zamierzam
Tylko kasy mi potrzeba”
„Ty jeden śmieciu zafajdany,
Ja myślałam żeś zakochany,
Że chcesz ze mną dzielić łoże
Że mi wbijać gwoździe pomożesz
Że za mnie czasem zmyjesz gary
Impotencie wredny, stary”
„Tylko nie stary” mówię,
A przy okazji w nosie dłubię
Bo mnie coś tam zaświerzbiło
A na chustkę mi hajsu nie starczyło.
A ona dalej swoje ciągnęła
Jakby nagle ją naszła wena:
„Serce jednak mi złamałeś
Więc ile kasy chcesz- dostaniesz”
„sto zeta- ale z vatem
I jesteśmy kwita zatem.
Muszę za nią kupić spodnie
Bo chcę dziś wyglądać godnie
Mam z Jolką randkę na parkingu
Uwierz, lepsze to jest od clubingu.
Będziemy bowiem wspólnie pokazywać
Gdzie się można zatrzymywać,
A przy tym grosza trochę się zbierze
Od kierowców w głównej mierze.
Możesz zatem być pewna że ci zwrócę”
„dla mnie jesteś zwykłym bucem
Muszę zatem mieć coś w zastaw”
„Dla mnie to jest sprawa jasna,
Masz tu, bejbe, moje slipy”
Podjarały się kobity
Jak je tylko z tyłka zdjąłem.
Potem w kulkę ładnie zwinąłem
I z uśmiechem im je dałem.
Przecież to nic że nie prane
Od tygodnia gacie były-
W końcu dziewczyny się ucieszyły!
A ja kasy mam stąd tyle,
Że wreszcie już nie tylko gile
Wydmuchać mogę.
Więc ruszyłem w swoją drogę
Stówę z vatem dumnie w ręku ściskając
I bazaru jakiegoś szukając.
A morał z tego taki,
Wiedzą o tym nawet dzieciaki
Że spodnie są od tego
Aby Czesław Bawił się na całego!