Via Appia - Forum

Pełna wersja: Kroniki Wyspy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Jest w drodze. Ale nie. Schematu nie będzie, bo jedna rasa prawie nie istnieje a druga... No cóż. Sam zobaczysz.
Dymy na horyzoncie zniszczyły morale armii jeszcze bardziej. Stolica płonęła a oni wracali z przegranej bitwy.
Jedni mówili:” Zacharchane krasnoludy, to ich wina.”
Drudzy, a tych było więcej, szeptali:” To przez naszego władcę!”
Z godziny na godzinę bunt stawał się coraz bardziej otwarty. Spotęgowały go tłumy uchodźców, które napotkali drugiego dnia przemarszu przez puszczę. Niektóre z nich były sformowanymi już bojówkami złożonymi ze zbiegłych niewolników leśnych elfów. Do potyczek nie dochodziło, chodź tylna straż donosiła o próbach ataku. Krasnoludzcy robotnicy nie atakowali. Mówili że elfom i tak się oberwało, a im do walki nie śpieszno. Elfi mieszczanie byli nieliczni. Armia nie narzekała na to, miała dość walki. I króla.
- Trzeba coś z nim zrobić! Wprowadzić nowe rządy, zmienić ich formę, niech każdy elf ma głos! – Skrzynka, na której stał mówca chwiała się i skrzypiała. – Podejdźcie dobre elfy! Słuchajcie co mam do powiedzenia! Zmuśmy króla do opuszczenia tronu! To nasz obowiązek!
Kilku generałów podeszło do grupy słuchaczy, przytakiwali.
Obóz znajdował się kilka kilometrów od stolicy, na skraju lasu. Namioty były dość rzadko z największym, królewskim, po środku. Władca od kilku dni przygotowywał się na zamach. Odesłał ludzi, do których nie miał zaufania i pozostawił tylko tych najwierniejszych. Wiedział co dzieje się w obozie.
- Nasz władca nie ma nawet odwagi by tu przyjść! – krzyczał obozowy demagog.
Tłum spijał słowa z jego ust karmiąc się nową energią. Słońce powoli zachodziło.

- Ależ ty masz łeb Host. Nawet nas nie zauważyli, a my słyszymy ich jak na dłoni. Czy ten bluszcz dookoła twojego domu jest magiczny?
- Nie. – Mag nachylił się z powrotem nad krasnoludem. Było z nim coraz lepiej, rany szybko się goiły a energia wracała. – Po prostu dobrze maskują. Słyszysz co tak wrzeszczą?
- Nie za bardzo…

Zapadła noc, człowiek, elf i krasnolud spali. Lecz nie obóz. O nie. Tam historia zmieniała swój tor.
- Szybko panie! – Służący uchylił tylną połę. – Już weszli!
Istotnie, korytarz namiotu zapełnił się okrzykami. Król opuścił tylko przyłbicę i wyszedł.
-Gdzie jesteś ty tchórzu! Stań przed nami! – Wołali zza kotary.
Monarcha biegł w stronę lasu. Wiedział że prędzej czy później dojdzie do wioski leśnych, ale brzmiało to teraz znacznie bezpieczniej niż rozwścieczony tłum buntowników. Nie, nie rebeliantów. Dla niego byli to zbrodniarze, których musi ukarać. Musi tylko znaleźć sojuszników.

Hanz niespaw bezczynnie. Śnił. Śnił snem niezwykłym, była to rozmowa. Rozmowa z bogami.
- Nasze wpływy w tym świecie są coraz mniejsze. – Natura pokłoniła się przed krasnoludem. – Musisz na pomóc.
- Czemu ja? Czemu nie jakiś elfi kapłan, tylko ja! Teraz wam się przypomniałem?! A kiedy pozwoliliście ginąć Florianowi?! Kim wtedy dla was byłem?
Tłum bogów zafalował złością i oburzeniem.
- Nie mogliśmy nic zrobić. Przepraszamy. Teraz …
- Nic dla was nie zrobię. Możecie być tego pewni! Jak stąd wyjść? – Przerwał krasnolud.
Syn Wojny, Pochopność, skoczył by ukarać Hanza za zniewagę ale wyznaczona do rozmowy mediatorka powstrzymała go.
- Ożywimy go jeśli się zgodzisz.
Krasnolud obrócił się, iskierka zaświeciła w jego oku.
- Czemu ja? Nawet nie potrafię walczyć.
- Tylko z tobą możemy się porozumieć. Wszystkie nasze posągi zniszczono. Tylko ty wiesz jak wyglądamy. Tylko ty.
- Ach. Te wasze przenikanie boskiej mocy przez wyobrażenie, czy jakoś tak. Tłumaczyliście to ostatnio. Więc co mam zrobić i jak odzyskam Floriana?
Natura uśmiechnęła się.
- Udasz się za Pustynię Środkową, do ludzi, tam oni nauczą cię swojej magii. Kiedy wrócisz by przekazać swoją wiedzę oddamy ci przyjaciela.
- A jaką mam pewność, że to…
Z tłumu bogów wyłoniła się postać. Elf.
- Florian? To naprawdę ty?

- On płacze. – Host wyprostował się. – Po raz pierwszy uśmiechną się przez sen i zapłakał.

Demony przybyły pod Grotę.
Hmmm... Lekcje magii u ludzi? Coś czuję, że go tam przemaglują jak trza Big Grin
Trochę krótko, ale treściwie.

Krasnoludy

Krasnoludy. Rasa niskich humanoidów zamieszkująca górskie jaskinie, pieczary lub groty. K. zajmują się głównie górnictwem i rzemiosłem. K. są rasą pokojową, jednak dysponują zaawansowaną technologią militarną. Ustrój K. opiera się na pracy jednostki na rzecz ogółu. Przez elfy ustrój ten zwany jest komanizmem.
Karre! Tylko elfi kronikotwórcy mogą wymyśleć takie bzdury! Nieważne. Zapomnijcie o tym.
Zastanawiacie się pewnie czemu jako krasnolud mówię głównie o tej zachachranej rasie? Otóż niestety tam się to zaczęło. Tam był Hanz.
Jak teraz patrzę z perspektywy czasu na to co się stało to nawet myślę że on miał rację. Ale w takim stopniu?
Zniszczył Grotę…

Demony podeszły pod Grotę. Krasnoludy były gotowe na walkę ale nie z takim wrogiem.
- Karre! Dawać tu te naboje! Szybciej do czorta, szybciej!
Jakiś karzeł potkną się i wysypał kule do dział. Małe naboje rozsypały się po całej sali.
- Wstawaj i biegnij po więcej! Prędzej bo zrobimy z ciebie kronikarza!
Działa huczały. Jedne, oznaczone runą szybkości, pluły ołowiem co kilka sekund. Inne, oznaczone runą wybuchu, wystrzeliwały pociski wypełnione eksplodującym prochem.
Nie, runy nie dawały tych właściwości broniom. Wbrew wierzeń elfów były to znaczki pokazujące co do czego ładować. Tak żeby się nie pomylić.

- Lepiej leż Hanz. – Kapłan wysuną otwartą dłoń by powstrzymać krasnoluda lecz człowiek powstrzymał go.
- Jeśli sam wstał, to ma dość sił.
Pacjent rozejrzał się.
- Gdzie jesteśmy? – pytanie skierował do elfiego przyjaciela.
- W jego mieszkaniu. Tak, to człowiek i tak, to on nas uratował.
- Ale ludzie nie ist…
- Ciągle ostatnio to słyszę. – zaśmiał się mag. – Jestem Host.
Krasnolud skierował się do drzwi, już miał je otwierać gdy Eurodyp złapał go za ramię i zatrzymał siłą.
- Nigdzie nie pójdziesz! Przed chwilą prawie umierałeś.
Hanz odwrócił się gwałtownie.
- Nie rozumiesz co mam do stracenia? To co już raz straciłem.
Odwrócił się i otworzył drzwi. Elf zamkną je energicznie.
- Nie mów zagadkami. W tym stanie i tak niczego nie odzyskasz! I mów jaśniej to może ci pomogę.
- Śniło mi się, nie, ja tam byłem!
- Co!
- Bogowie. Obiecali mi Floriana w zamian za magię dla naszych.
Zapadła chwila milczenia. Wyjątkowo niezręcznego.
- On nie żyje.
- Nie musisz mi przypominać!
- On jest magiem.
Krasnolud spojrzał na człowieka.
- Możesz mnie nauczyć?
- To nie takie proste. – Host wyprostował się.
Hanz skoczył na maga i przygniótł go swym ciężarem, obaj upadli na podłogę.
- To zrób, żeby było proste! – Wycedził.

Dawniej król, teraz Edward. Nazwany przez historię Edwardem Nieudolnym. Kiedyś władca, teraz banita. Banita z celem.
Biegł przez lasy. Odwrócił się. Nie było nikogo. Uciekał dalej. Usłyszał szelest i rytmiczny, szybki oddech za plecami. Wyciągną nóż i dźgną na oślep. Najpierw krzyk, potem dławienie się krwią. Edward odwrócił się. Jego sługa, dokładnie ten, który wypuścił go z namiotu tylną połą, klęczał na runie trzymając się za brzuch. Z tego wystawał sztylet. Sługa padł na twarz.
Edwardowi nie było do końca smutno. Nie najlepiej znał tego elfa. Obrócił ciało i wyciągną broń. Wstał.
Przed nim stała mała, zgarbiona postać w czerwonej szacie.
- Witaj ponownie…

- Czyli chcecie paktować?
- Tak. Za dużo ciał straciliśmy, a wy nie jesteście priorytetem.
Azmus przyjrzał się Strażnikowi. A potem jego świcie.
„Dziwne”- pomyślał – „ jeden z nich jeszcze niedawno przewrócił skrzynkę z amunicją, no cóż.”
Krasnoludy nigdy zbytnio się nie przejmowały.
jestem ciekawy, jak rozwinie się akcja, mam nadzieję, że szybko się dowiem Big Grin
Taka ciekawostka. Nudziło mi się.
[Obrazek: 173ccb5e437c7af8m.jpg]
mapa jak się patrzy Big Grin ja też mam zamiar zrobić mapę, tylko troche mi to zajmie Big Grin
Ty masz całe miasto. Mam kolejny "news". Mój kolega wyraził chęć narysowania kilku ilustracji, które może wstawię. Zależy czy będą zgadzać się z koncepcją. Pozdrawiam cię Adrianie C.
Wstawienie ilustracji to dobry pomysł, warto by było zobrazować sobie jakieś sytuacje Big Grin Liczę na twórcze działania Wink
Dawno już niczego nie było, ale oto...(fanfary) COŚ! Już jutro następne(może).

Grota, stolica podziemnego krasnoludzkiego imperium. Jak mam być szczery, to „imperium” ,to siec tuneli, jedno miasto i Gościniec. Tak, czy siak, wszystko dookoła gór.
Sama jaskinia Groty to naturalna pieczara zdolna pomieścić całą metropolię. Nad kamiennymi prostokątami identycznych domków wije się pajęczyna nadziemnych dróg. Raz na jakiś czas, z głównej ulicy, schodzi schodami w dół chodnik dla pieszych. Samą drogą poruszają się niezliczone zaprzęgi ciągnięte przez woły jaskiniowe, niezwykle silne stworzenia żywiące się głównie skąpą roślinnością i solami zawartymi w jaskiniowym piasku.
Każdy dom ma nad wejściem tabliczką z imieniem lokatora i czasem jego pobytu w tym budynku. Jeśli ten przekroczy jeden centymetr porostu mchu, krasnolud pakuje się i wraz z rodziną przenosi się do innego domu. Zapobiega to niepotrzebnym skargom typu: „On ma lepsze miejsce domu!”. Przeprowadzki nie stanowią problemu, gdyż większość dóbr, uzbieranych przez obywatela oddawana jest do magazynów publicznych, na rzecz wspólnoty. Nikt nie narzeka, bo może z tam tond brać co tylko chce. Największym problemem są elfi koloniści nie mający umiaru w braniu i, wręcz nadmierną, skąpość w dawaniu.
Każdy krasnolud pracuje na rzecz wspólnoty obywateli, każdy ma zapewnioną przez władzę pracę. Roboty dające mało materialnych korzyści, lub nie wymagające wysiłku, są przez władzę i lód marginalizowane.
Sama praca jest kultem.
Słabe fizycznie z natury kobiety zajmują się wyżywieniem lub pracują w „Mole Róż”. Samo słowo Mole oznacza dom lub budynek, róż za to, to krasnoludka zdolna do rozpłodu. Nie każda samica może rodzić. Jej mężowie mogli by nie pracować i zajmować się dziećmi, względnie ich robieniem.
Idealnej harmonii krasno ludzkiego społeczeństwa nie zakłócił nawet niespodziewany sojusz z rasą zwaną Strażnikami. Już więcej szkód narobił Pierwszy Kontakt z elfami.
Demony zamieszkały w obozie przez bramą. Wielkie pole namiotowe rozpościerało się aż pod Pustynię środkową. Powiększyło się do tych rozmiarów, gdy przybyła druga część armii spod Quaren.

- Czemu! – Krasnolud brutalnie przycisną Horsta do łóżka.
- Zwyczajnie… - Mag z trudem złapał oddech. – nie umiem. Nie umiem uczyć.
Hanz rozluźnił trochę uchwyt. Eurodyp wykorzystał okazję i przewalił kompana, człowiek podniósł się szybko i pomógł przytrzymać napastnika.
- Puszczajcie mnie! - wrzeszczał. Po chwili uspokoił się nieco. Zawzięta mina nie zeszła jednak z jego twarzy.
- Nie nauczę, ale pomogę w dostaniu się do Osady.
- Do czego?
- Nasza stolica, tak jakby. W istocie nie ma władzy nad prowincjami.
- Do rzeczy!
- Doprowadzę cię tam, krasnoludzie, pomogę w dostaniu się na uniwersytet i w powrocie. Tego możesz być pewny.
Hanz wyszarpał ręce. Eurodyp pozwolił mu wstać.
- Zabije cię jeśli mnie oszukasz, chcę żebyś to wiedział.
Host przytakną głową.

- Goblin?
Stwór ukłonił się, wzroku jednak nie spuścił a wredny uśmieszek nie spełzał z jego twarzy.
- We własnej osobie. Widzę że w nienajlepszej sytuacji.
Edward uśmiechną się ponuro.
- Jakbyś zgadł.
Nie zważając na to że były władca chce kontynuować stwór zabrał głos.
- Jak zapewne zauważyłeś twoja stolica jest spalona a armia wygnała cię i przejęła władzę. Zgadnij, Dzięki komu zdobyli taką siłę, taką odwagę?
Elf milczał.
-Dzięki kapłanom!
- Zamknąłem ich.
- Tylko wyższych. Ci od plebsu głosili nauki nadal. I dostali się do kolumny żebraków wśród armii.
- A skąd ty to wiesz? Nie było cię tam.
- My, gobliny, mamy swoje… sposoby.
Potworek uśmiechną się jeszcze obrzydliwiej.

- A tędy? – Hanz wskazał na mapie gdzieś pomiędzy Pustynią a morzem.
- Nie uda się. – Człowiek pokręcił przecząco głową. – Brak dostępu do wody pitnej. Jak już mówiłem, tylko szlakiem oaz. – Przejechał palcem przez środek arkusza. – A potem łukiem ominąć Wyschnięte Jezioro. Innej drogi nie ma.
Eurodyp, milczący do tej pory, odezwał się.
- Mówiłeś że szlakiem oaz podróżuje sporo demonów, to raczej niebezpieczne.
Host uśmiechną się, wstał i podszedł do półki z książkami. Wziął jedną, otworzył i przekartkował szybko.
- Widzicie to?
Wskazał palcem rysunek wilkopodobnego stwora. Zamiast zwyczajowej sierści maszkara miała jednak gołą skórę. Mag zaczął czytać na głos.
- „Wilk pustynny (elf. Wilk wodny). Spotykany w okolicy Pustyni Środkowej, najczęściej przy południowym krańcu Wielkiego Jeziora, jak i na niej samej. W. jest wyjątkowo niebezpieczny…” bla bla bla. Ogólnie, bestia maskuje się doskonale w piasku. Mogę pokazać wam jeszcze wiele innych stworów, ale to większego sensu nie ma, i tak je pewnie spotkamy.
- Wniosek z tego taki, - dokończył krasnolud – że Strażnicy to nie jedyne nasze zagrożenie?
- Nie do końca. Nie znasz natury demonów. Ich cała społeczność opiera się wartości ciała. Pierwszy jest oczywiście Strażnik Ciała Demona, to on nimi rządzi. Obecnie jest taki jeden. Następne to Pustynne Czerwie, niżej zwierzęta często spotykane drapieżne a na końcu humanoidy. Nie licząc ciała Łowcy Demonów.
- Czyli jeśli zginie ten z pierwszym ciałem to ich cywilizacja się rozpadnie? – Elfowi oczy zabłysnęły nadzieją.
- Niestety nie. To znaczy zabicie go może by i coś zrobiło, ale trzeba wziąć pod uwagę że jest to demon, który przeżył setki lat nie ginąc ani razu. Uwierzcie mi. Wielu próbowało go zabić. Ha! Wiąże się z tym nawet taka ciekawa historyjka o dziewięciu wysłannikach mających przedostać się przez Mór i ukatrupić skurczybyka. Niestety na ich drodze stała cała armia i na dodatek wybuchła wojna domowa, więc kilku się odłączyło, jeden podobno założył nawet królewski ród. Do samego demona dotarł jakiś karzeł, bez urazy Hanz, chodzi o karłowatość, ale wpadł do wulkanu.
- Bardzo ciekawe, ale nie na temat. No i się nie uraziłem. U nas też występuje karłowatość.
Zapadło głuche milczenie.
- Po co nam mówiłeś o tych wilkach i bzdurnych ciałach. To chyba nie uratuje ci du*ska kiedy okaże się że zabłądziliśmy na tej pustyni i nie dotrę do Osady.
- Oznacza to że demony nie chodzą po Pustyni. Obawiają się straty ciała. Nie licząc tych w ludzkich.
- Zaraz, zaraz. Mówiłeś że w ich hierarchii drapieżniki są przedostatnie. Jeśli któryś jest wyżej to nie musi obawiać się byle wilczka, a dla tych niżej to żadna strata.
- Skończ Eurodyp! Im szybciej ruszymy, tym lepiej. A przez twoje zbędne pytania siedzimy tu jak elfy w pracy!1
- Demony –Host zignorował krasnoluda. – modyfikują ciała, w których się znajdują. Im dłużej w nim przebywają, tym bardziej przypomina ono pierwotne ciało.
- To możemy już ruszać?
- Bez pośpiechu. Musimy zebrać prowiant.
Hanz miał już coś powiedzieć, ale zdrowy rozsądek wygrał. Człowiek miał rację, trzeba się przygotować.

Strażnik Ciała Demona ukląkł przy pomniku Ogee.
Wbrew ludzkim mniemaniom nie była to mroczna zakrwawiona świątynia lecz schludna mała i surowa kamienna budowla. Demony nie miały smykałki do sztuki a na zabijanie były lepsze miejsca.
- Pani, wezwałaś mnie.
Czarna mgła wlała się do pomieszczenia, owinęła niezgrabnie wyrzeźbiony posągi i wniknęła w niego. Po chwili kamienny awatar stał po środku pomieszczenia. Miał, w zamysłach, wygląd pięknej, młodej kobiety. Zupełnego przeciwieństwa Go.
- Mój kochany…
Jej głos rozpływał się w powietrzu, wibrował jednak wciąż na skraju słyszalności cienkim, słodkim tonem. Potrafił on wyprowadzić z równowagi. Ale nie demona. One nie miały własnej woli, nawet własnych uczuć. Tłumiła je bogini.
- Słyszałam że Host uciekł…
- Tak.
- A wy nic z tym nie zrobiliście?
- Nic. – Mimowolnie przyznał skrzydlaty stwór.
- Nie szkodzi… - Wyraźnie westchnęła. – Mam nową zabawkę… Ten biedny władca-banita nie będzie mi już potrzebny… Nie przeszkodźcie temu krasnoludowi w dotarciu tu… Jak znam życie, młodsi bogowie pomogą mi nawet…


Adnotacja:
1- Harować jak elf w pracy. Oznacza - robić nic. Określenie obraźliwe dla krasnoluda.

Edit 1(na informatyce)

Demony nie czują, są jak zwierzęta na uwięzi Ogee. Tym dziwniejsze było to, że jeden z nich poczuł.
A stało się to w Grocie, stolicy krasnoludzkiegi imperium. A zaczęło się całkiem niewinnie…
- Czyli że nic, a nic?
- Nie.
- I robicie to, co wam każą?
- Każe. Ogee jest jedna.
Krasnolud przechylił się lekko na zydelku, z kufla uleciało trochę.
- O rzesz w mordę! Moje piwo!
- Wyleciało.
Górnik przyjrzał się dokładnie Strażnikowi. Jak można być tak zimnym widząc że dobre piwo się marnuje!
Demon ciała krasnoluda spojrzał na swój kufel.
- Ten trunek zmniejsza efektywność. – Stwierdził.
- Jest po pracy. Po za tym jest w nim sporo takiego czegoś co daje energie. No i naukowcy odkryli że zwiększa odporność.
Demon przytaknął.
- Karre! Nie wytrzymam z tobą. Czemu musiałeś wziąśc cialo mojego brata?
- Był najblirzej. - Posłusznie wytłumaczył Strażnik.
- Ech. Kończ to piwo albo mi oddaj i dziemy na druga zmianę.
Piwo opuściło kufel.
- i pamiętaj, masz na imię Egazel. A ja to Mardi.
- Zapamiętam Mardi. Mówiłeś że skonczyliśmy pracować.
- Pracy dla ogółu nigdy dość! Nie marudź, idziemy.
Bez sprzeciwu i zbędnego gadania obaj ruszyli w kierunku zakładu pracy.
Już po chwili dotarli do głównego wejścia szybu. Drewniana winda zaklekotała i otwarła zwe wnętrze dla pasażerów.
- No właź! Inni też czekają.
Demon wszedł. A za nim masa stłoczonych krasnoludów z zniecierpliwieniem czekających na możliwość pracy.
Winda powoli sunęła coraz niżej i niżej. Coraz dalej i dalej od powierzcjni. Coraz głębiej. Aż dojechali na dno. Nie dochodziła tam żadna siła z zwenątzr. Po prostu było dla niej za daleko. Tak samo jak i za daleko od najblirzszego pomnika Ogee.
Opuścili klaustrofobiczne wnętzrze wysiągnika i ruszyli w kierunku północnego korytaża. Rozpoczeli pracę.
Ta ciagnęła się niemiłosiernie.
Podczas monotonnych każdy może popełnić błąd.
Nowy Egazel uderzył nie tam gdzie powinien i średniej wielkości kamień spadł mu na stopę.
- Karre! - wrzasną w złości.

No nie będę musiała chyba cie powiesić za te twoje palce Dodgy

Po pierwsze staranie i sensowniej dobieraj słowa, po drugie zainstaluj sobie podkreślacz błędów do wyszukiwarki, a po trzeci -o co zawsze jęczę- rozpisuj się bardziej !Wink
Stron: 1 2