Via Appia - Forum

Pełna wersja: Nienawiść
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Szedłem chodnikiem. Chodnik był brzydki. Nic niezwykłego. Tylko szaleniec szukałby piękna w chodniku. Pogoda niezmienna od ponad tygodnia. "Silny wiatr, chłodno i przelotne deszcze." mówiła kobieta z telewizji wymuszając uśmiech. Na myśli miała nieskomplikowane "do dupy". W uszach słuchawki. Leciało akurat "Para-Noir". Sam nie wiem, czemu tak bardzo lubię ten kawałek. Z kieszeni wyjąłem paczkę "importowanych" papierosów. "Курение убивает" ostrzegał napis na opakowaniu. Kogo to właściwie obchodzi? Kto by się przejmował? Ciężki dym wypełnił płuca, rozgrzewając mnie od wewnątrz. Poprawiłem szalik. Złowrogie spojrzenie chodnika sprawiało, że czułem się trochę nieswojo. Wyszła zza rogu, stawiając kroki z majestatem godnym taniej dziwki. Wyglądało to tak surrealistycznie, że z wrażenia aż papieros wypadł mi z ust. "Szkoda" powiedziałem w myślach. Nie dopaliłem nawet do połowy. Była tak piękna jak dnia naszego ostatniego spotkania. Te same włosy, te same ruchy. Twarz tak samo pozbawiona uśmiechu.
- Dlaczego? - zapytałem, gapiąc się w dziwnie-zielone oczy. Pewien jestem, że kiedyś były niebieskie.
- Po prostu. - Do dziś nie potrafię zapomnieć jej głosu. Był tak bardzo brzoskwiniowy.
- Po prostu? - powtórzyłem po niej, zawierając w głosie nutkę niedowierzania.
- Tak - potwierdziła beznamiętnie.
- Ale co się stało?
- Skończyło się.
- Skończyło? - Spojrzałem na czerwony sterowiec, unoszący się wysoko nad nami. Coś we mnie pękło. - Że co, kurwa, bateryjki się wyczerpały?! - Zapytałem.
Milczała.
- Nic nie kończy się tak z dnia na dzień. Tak nagle... - Zamyśliłem się na krótką chwilę. - Właściwie, to co u ciebie słychać?
- Nic. Wszystko w porządku.
- Pięknie dziś wyglądasz.
- Dziękuję.
- Wiesz, to dziwne uczucie, gdy ktoś ci po prostu nie wybacza.
- Zimno dziś - stwierdziła spokojnie.
- Mówiłaś, że zapomnę, że wszystko sobie poukładam. Dlaczego kłamałaś?
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Wciąż pamiętam twój zapach. Wiesz, zawsze byłaś dla mnie subiektywnym synonimem szczęścia.
- Gdzie idziesz? - Trafne pytanie.
- Do przodu. Mówili mi "musisz się podnieść i iść naprzód", więc idę.
- Zabawne.
- Ja chciałem tylko widzieć cię, słyszeć i dotykać twoich dłoni.
- Ale ja nie chcę. Rozumiesz? Chcę tylko żebyś umarł. Nienawidzę cię. - Trudno było mi w to uwierzyć, ale wciąż była tak samo spokojna.
- Ale dlaczego?
- Nie potrzebuję powodu, żeby nienawidzić cię tak, jak nienawidzę.
Słońce przybierało powoli kolor zieleni. Milczałem pożerany przez chodnik. Daleko, po drugiej stronie drogi, stała starsza kobieta. Wzorowy archetyp. Przygarbiona, w dłoni parasol, na głowie beret. Patrzała się na mnie tak, jak patrzy się na szaleńca. Właściwie to patrzała się tak, jak patrzy się na człowieka, który rozmawia z powietrzem.
I nie było w tym wzroku nic dziwnego.
Ciekawy tekst, zaskoczyło mnie zakończenie. Nie rozumiem części z twoich metafor. Nie wiem na przykład, co to znaczy być pożeranym przez chodnik. No i nigdy nie widziałam zieleniejącego słońca.
Rzadko widuje się tak sugestywne obrazy powszechnego przecież motywu . Te skojarzenia i lekkie schizy bohatera (a właściwie to całą jego postać)czynią z tego tekstu coś więcej niż kolejną historyjkę o odrzuconej miłości. Jestem pod wrażeniemBig Grin
Podoba mi się oryginalność tego tekstu, choć nie wszystko do końca pojmuję, ale jednak w pewnym stopniu, i to mi wystarcza, aby stwierdzić, iż na pewno nigdy nie czytałam czegoś o podobnym temacie, więc naprawdę wielkie brawa za pomysł, ponieważ miałam styczność z wieloma dziełami, lecz na pewno nie takim.
A jeżeli chodzi o poprawność, to myślę, iż powinieneś wprowadzić do dialogu coś, dzięki czemu łatwiej będzie się domyślić, co kto mówi.
Czekam na następne twory;p
"Patrzała się na mnie tak, jak patrzy się na szaleńca."
Wiem, że forma "patrzał" jest wciąż poprawna, ale nie mogę doczekać się dnia, kiedy przestanie :)

Podoba mi się wstęp - fajnie naszkicowana miejska sceneria, papierosy, piękność wychodząca zza rogu. Dalej jest, jak na moje ucho, zbyt teatralnie, dialogi w połowie poskładane z wydumanych, nie do końca zgrabnych fraz ("zawsze byłaś dla mnie subiektywnym synonimem" - skoro "dla mnie" to wiadomo, że subiektywnie) pobrzmiewają banałem. Motyw szaleństwa jest atrakcyjny i nośny, ale wydaje mi się też mocno nadużywany.
Ja tam nie widzę nic dziwnego w rozmawianiu z powietrzem, ale ludzie najwidoczniej tak. Tekst podobał mi się średnio, z jednej strony coś w sobie ma, ale z drugiej motyw ten widziałem już często.