Kiedy ona zbliża się do mnie
czuję jej dziką elektryczność
spływającą po moim drżącym ciele
pod skórą płonie upragniony ogień
powoli sunę po ostrzu brzytwy
Candy zabiera mnie w dziwne miejsca
obsypując pocałunkami które rażą jak prąd
drapie mnie jak garść żwiru wcieranego w ramię
jesteśmy przecież tacy ekstremalni
gdy obok wschodzi przewrotne słońce
Zawiązałaś na mojej szyi pętlę mała
pewnie trzymasz palec na spuście
kiedy się kochamy przy dźwiękach wybuchających granatów
wiem że boję się tylko jednej rzeczy
że nie udusisz mnie tak jakbym chciał
20 marca 2011
Bardzo dobry wiersz.
Nie tylko technicznie. Masz swój styl i nie odstępujesz od niego.
Brawo.
Zgadzam się z Fantą. Masz swój charakterystyczny styl, bogaty w środki stylistyczne, ironiczny, lekko gawędziarski ( przynajmniej ja tak to odczuwam ), mroczny i pełen niepokoju, co budzi skojarzenia z horrorem. Taki powiem świeżości na forum
Poezje tworzysz naprawdę udaną.
Pozdrawiam.
I ja się pod tym podpisuję. Przeniosłeś mnie w to miejsce. Techniczne się nie wypowiem bo się nie znam, ale merytorycznie bardzo dobre.
mike to jest mocno zakręcone. lekka perwersja. ale miłość ma wiele twarzy, he.
Cóż mogę powiedzieć jak tylko podziękować.
Oj, oj fajne... chciałem napisać coś rzeczowego i pseudointelektualnego ale w tym wypadku mi nie wyjdzie
Bardzo mi się podoba, czytam raz po raz
Miło mi bardzo.
Czytaj ile wejdzie, w końcu nie piszę tego dla siebie
jak dobitnie, jak trafnie... jak dobrze!
nie jestem fanem wierszy miłosnych bo ich nie czaję i nie kumam, ale tutaj trzeba co jak co ale autorowi przyznać że poleciał po całości!
To gorący kawałek bez kwasu, więc dzięki za porozumienie dusz
Odjechane klimaty, a więc to, co może sie podobać. Niepowtarzalna poezja, bez punktów odniesienia.
Dolores ma rację : czegoś takiego jeszcze w życiu nie czytałem.
Dolores,
Koz,
Dziękuję za wizytę