16-03-2011, 14:38
Teraz to on leżał na glebie. Thomas pochwycił swoją włócznię i wbił ją z ogromną złością w ciało bezbronnego dzikusa. A dokładniej w jego klatkę piersiową, prosto w serce. Po chwili osobnik zmarł. Widząc to, pierwszy z tubylców, walczący nadal z Johnem wykrzyknął:
- Jack! - Zabieraj te kurwę i uciekaj!
Joanna przybiegła na miejsce akcji ponownie, pytając Thomasa:
- Nic ci nie jest?!
Mężczyzna spojrzał się na nią wymownie...
John walczył nadal. Trafił na godnego siebie przeciwnika, mierzyli się ze sobą już jakieś dobre dziesięć minut. Żaden z nich nie mógł w siebie trafić. Po chwili tubylcowi udało się wybić z ręki Johna dzidę. Mężczyzna stał bezbronnie i widział jak tubylec przymierza się do zadania mu ciosu. Bohater spojrzał wymownie na Joannę, która stała obok wraz ze swoją bronią. Po chwili z wielką szybkością, John odwrócił się w stronę nastolatki, ta natomiast rzuciła mu swoją włócznię. I w mgnieniu oka, zanim tubylec zdołał wykonać jakikolwiek ruch, mężczyzna posiadał już broń.
John podjął kolejną rundę walki z owym tuziemcem. Po paru minutach, bronie mężczyzn skrzyżowały się ze sobą. John widząc, iż osobnik jest dość blisko niego i ma odsłonięty brzuch, postanowił kopnąć tubylca. Zrobił to z całą swoją siłą, do tego stopnia, że udało mu się wybić dzikusowi dzidę z rąk.
Joanna wraz z Thomasem pognali w kierunku miejsca, w które to udał się Jack, przywódca bandy dzikusów wraz z jakąś kobietą, o której rozmawiali.
Tubylec kopnięty przez Johna, odsunął się. Cios był dość mocny. Stanął bezbronny naprzeciw mężczyzny. Teraz to John był górą, stał bowiem kilka metrów od niego, wraz ze swoją włócznią z zamiarem natychmiastowego pozbawienia życia tego osobnika. Jednakże zachował się bardzo honorowo. John odrzucił na bok pikę i zbliżył się do dzikusa z pięściami w pozycji przygotowanej do walki. Tuziemiec uczynił to samo. Chwilę się sobie przyglądali, jednakże nie wypowiadali żadnych słów oraz nie wykonywali gestów. Minęła jeszcze krótka chwila, gdy dzikus odparł:
- Twoja żonka zdechnie. - Była naprawdę dobra i ciasna jak na swój wiek - chyba słabo ją pukałeś, dodał śmiejąc się.
Słysząc to, John żałował chwili, w której to odrzucił włócznię na ziemię i nie przebił od razu ciała tego bydlaka. Chwilę na siebie jeszcze popatrzeli, gdy po minucie tubylec ponownie odrzekł:
- Ale gdy ją wczoraj wzięliśmy z Jackiem we dwóch... - to dopiero była heca, ze śmiechem odparł. - Kwiczała jak zarzynane prosię! Dodał.
W tym momencie John szybkim i pewnym ruchem wymierzył w kierunku tuziemca cios prosto w twarz. Dostał on w okolice nosa i poleciała krew. Tubylec był lekko wolniejszy, dlatego też nie zdołał zblokować uderzenia. Zamroczyło go to na ułamek sekundy, po czym dzikus zbliżył się do Johna w celu kontry. Zamachnął się swoją prawą ręką na Johna, chciał odwdzięczyć się podobnym ciosem co on, po czym już miał uderzać gdy naglę uprzedził go John blokując jego cios swoją lewą ręką, zarazem uderzając prawą, w jego brzuch z całej siły…
Tuziemiec odskoczył na parę metrów i lekko skulił się z bólu. John podszedł do niego i oddał w kierunku jego twarzy potężny cios, podobny do poprzedniego w nos, jednakże ten był znacznie silniejszy i agresywniejszy. Tubylec zakrwawił się, ledwo stał na nogach. Po chwili John kopnął go w brzuch, ten cios był swego rodzaju decydującym, ponieważ po nim dzikus opadł na kolana z potężnym bólem. Johnowi było mało, po czym zbliżył się do ofiary i uderzył ją ze swojego kolana prosto w facjatę osobnika tak, iż tubylec poleciał na ziemię, na plecy. Mężczyzna popatrzał chwilę na zwijającego się z bólu dzikusa, wyjął z kieszeni swój nożyk i uklęknął nad ofiarą.
- A teraz kurwo powiesz mi, dokąd to mógł się udać ten Twój Jack z kobietą - odpowiedział John.
Tuziemiec krwawił dość obficie i leżał na ziemi, po czym rzekł:
- Nic ci nie powiem durniu.
- Czyżby? - Odparł
Mówiąc to John wbił całą długość , około piętnastu centymetrów noża w udo tuziemca, po czym około dziesięć sekund pozostawił go w jego środku. Następnie wyjął. Powstała wielka krwawiąca rana
- AAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!! - Wykrzyknął z wielkim bólem osobnik.
- I co nadal nic mi nie powiesz?
Tuziemiec milczał i zwijał się z bólu, nic nie mówił
- nadal nic? - Spytał John. - Ok. 5 sekund, następnie zrobię dziurkę w drugiej nóżce. - 4, 3, 2, 1...
John trzymał już zakrwawiony i przygotowany do ponownego wbicia nóż w górze, gdy nagle usłyszał:
- Bagna śmierci - odpowiedział osłabionym i z wielkim trudem tubylec.
- Co takiego? Nie słyszę! - Odparł John.
- Bagna śmierci. - Miejsce, w które udał się mój przywódca wraz z Twoją żoną.
- Gdzie to się znajduję?? - Mów prędko! - Wykrzyczał.
- Prosto, za ostatnim szałasem. - Musisz iść tą drogą prowadzącą na skraj wyspy, znajdziesz tam lekko górzyste tereny i bagna, blisko jednego z nich, znajduję się osada podobna do tej.
John usłyszawszy to schował do kieszeni owy nóż, i powstał. Tubylec leżał w kałuży pełnej krwi.
Mężczyzna pochwycił dwie włócznie leżące obok z zamiarem zabicia owego osobnika. Wziął je i przybył ponownie do swojej ofiary. Dzikus widział co chcę zrobić jego oprawca i odrzekł do niego:
- jeśli mnie zabijesz, nigdy już nie opuścisz tej wyspy. Złe duchy, które nią zawładnęły nie pozwolą Ci odejść.
- Jack! - Zabieraj te kurwę i uciekaj!
Joanna przybiegła na miejsce akcji ponownie, pytając Thomasa:
- Nic ci nie jest?!
Mężczyzna spojrzał się na nią wymownie...
John walczył nadal. Trafił na godnego siebie przeciwnika, mierzyli się ze sobą już jakieś dobre dziesięć minut. Żaden z nich nie mógł w siebie trafić. Po chwili tubylcowi udało się wybić z ręki Johna dzidę. Mężczyzna stał bezbronnie i widział jak tubylec przymierza się do zadania mu ciosu. Bohater spojrzał wymownie na Joannę, która stała obok wraz ze swoją bronią. Po chwili z wielką szybkością, John odwrócił się w stronę nastolatki, ta natomiast rzuciła mu swoją włócznię. I w mgnieniu oka, zanim tubylec zdołał wykonać jakikolwiek ruch, mężczyzna posiadał już broń.
John podjął kolejną rundę walki z owym tuziemcem. Po paru minutach, bronie mężczyzn skrzyżowały się ze sobą. John widząc, iż osobnik jest dość blisko niego i ma odsłonięty brzuch, postanowił kopnąć tubylca. Zrobił to z całą swoją siłą, do tego stopnia, że udało mu się wybić dzikusowi dzidę z rąk.
Joanna wraz z Thomasem pognali w kierunku miejsca, w które to udał się Jack, przywódca bandy dzikusów wraz z jakąś kobietą, o której rozmawiali.
Tubylec kopnięty przez Johna, odsunął się. Cios był dość mocny. Stanął bezbronny naprzeciw mężczyzny. Teraz to John był górą, stał bowiem kilka metrów od niego, wraz ze swoją włócznią z zamiarem natychmiastowego pozbawienia życia tego osobnika. Jednakże zachował się bardzo honorowo. John odrzucił na bok pikę i zbliżył się do dzikusa z pięściami w pozycji przygotowanej do walki. Tuziemiec uczynił to samo. Chwilę się sobie przyglądali, jednakże nie wypowiadali żadnych słów oraz nie wykonywali gestów. Minęła jeszcze krótka chwila, gdy dzikus odparł:
- Twoja żonka zdechnie. - Była naprawdę dobra i ciasna jak na swój wiek - chyba słabo ją pukałeś, dodał śmiejąc się.
Słysząc to, John żałował chwili, w której to odrzucił włócznię na ziemię i nie przebił od razu ciała tego bydlaka. Chwilę na siebie jeszcze popatrzeli, gdy po minucie tubylec ponownie odrzekł:
- Ale gdy ją wczoraj wzięliśmy z Jackiem we dwóch... - to dopiero była heca, ze śmiechem odparł. - Kwiczała jak zarzynane prosię! Dodał.
W tym momencie John szybkim i pewnym ruchem wymierzył w kierunku tuziemca cios prosto w twarz. Dostał on w okolice nosa i poleciała krew. Tubylec był lekko wolniejszy, dlatego też nie zdołał zblokować uderzenia. Zamroczyło go to na ułamek sekundy, po czym dzikus zbliżył się do Johna w celu kontry. Zamachnął się swoją prawą ręką na Johna, chciał odwdzięczyć się podobnym ciosem co on, po czym już miał uderzać gdy naglę uprzedził go John blokując jego cios swoją lewą ręką, zarazem uderzając prawą, w jego brzuch z całej siły…
Tuziemiec odskoczył na parę metrów i lekko skulił się z bólu. John podszedł do niego i oddał w kierunku jego twarzy potężny cios, podobny do poprzedniego w nos, jednakże ten był znacznie silniejszy i agresywniejszy. Tubylec zakrwawił się, ledwo stał na nogach. Po chwili John kopnął go w brzuch, ten cios był swego rodzaju decydującym, ponieważ po nim dzikus opadł na kolana z potężnym bólem. Johnowi było mało, po czym zbliżył się do ofiary i uderzył ją ze swojego kolana prosto w facjatę osobnika tak, iż tubylec poleciał na ziemię, na plecy. Mężczyzna popatrzał chwilę na zwijającego się z bólu dzikusa, wyjął z kieszeni swój nożyk i uklęknął nad ofiarą.
- A teraz kurwo powiesz mi, dokąd to mógł się udać ten Twój Jack z kobietą - odpowiedział John.
Tuziemiec krwawił dość obficie i leżał na ziemi, po czym rzekł:
- Nic ci nie powiem durniu.
- Czyżby? - Odparł
Mówiąc to John wbił całą długość , około piętnastu centymetrów noża w udo tuziemca, po czym około dziesięć sekund pozostawił go w jego środku. Następnie wyjął. Powstała wielka krwawiąca rana
- AAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!! - Wykrzyknął z wielkim bólem osobnik.
- I co nadal nic mi nie powiesz?
Tuziemiec milczał i zwijał się z bólu, nic nie mówił
- nadal nic? - Spytał John. - Ok. 5 sekund, następnie zrobię dziurkę w drugiej nóżce. - 4, 3, 2, 1...
John trzymał już zakrwawiony i przygotowany do ponownego wbicia nóż w górze, gdy nagle usłyszał:
- Bagna śmierci - odpowiedział osłabionym i z wielkim trudem tubylec.
- Co takiego? Nie słyszę! - Odparł John.
- Bagna śmierci. - Miejsce, w które udał się mój przywódca wraz z Twoją żoną.
- Gdzie to się znajduję?? - Mów prędko! - Wykrzyczał.
- Prosto, za ostatnim szałasem. - Musisz iść tą drogą prowadzącą na skraj wyspy, znajdziesz tam lekko górzyste tereny i bagna, blisko jednego z nich, znajduję się osada podobna do tej.
John usłyszawszy to schował do kieszeni owy nóż, i powstał. Tubylec leżał w kałuży pełnej krwi.
Mężczyzna pochwycił dwie włócznie leżące obok z zamiarem zabicia owego osobnika. Wziął je i przybył ponownie do swojej ofiary. Dzikus widział co chcę zrobić jego oprawca i odrzekł do niego:
- jeśli mnie zabijesz, nigdy już nie opuścisz tej wyspy. Złe duchy, które nią zawładnęły nie pozwolą Ci odejść.